1. W stronę słońca

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Idę w stronę słońca.

Jakbym był już ślepy.

Ten świat to nie raj.

Tyle rozbitych szyb.

Chcę uciec w kierunku światła.

Choć ono może spalić.

Ze mną za upadek płacz.

Jakbyśmy pisali list.

Jakbyśmy mogli coś zmienić.

A nasze życia takie niezmienne.

Tak szybko uciekają dni.

Topimy się snem.

Niektórzy tylko w nim żyją.

Chociaż to iluzja.

Boją się rzeczywistość przyjąć.

Nie chcą widzieć strat.

Liczy się tylko ucieczka.

Chociaż jest tylko jedna droga.

Choć życie to skarb.

To czemu chcesz wejść na ten ostatni szlak?

Potem będzie płacz.

I dużo bólu.

Pytają się, czy już zdjąłem tamten płaszcz.

Ja czekam, aż zobaczę jakiś plus.

Bo na razie widzę smutnych ludzi.

Zresztą wtapiam się w ten tłum.

Chociaż nie zamierzam w nim tkwić.

Potem przyglądam się stłuczonemu szkłu.

Bo widzę zniszczenie.

Wyobrażam sobie moment przed.

I zastanawiam się, ile świat może znieść.

Jakby to miało jakiś sens.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro