Rozdział 2 - Zachłanny gracz

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Kamil opuścił wzrok i kiwając z niedowierzaniem głową, powiedział:

– Rozalinda Naglik – zabrzmiał jego niski, nieziemsko męski głos. Użył jej pełnego imienia i nazwiska. Jak zawsze, gdy chciał się z nią podroczyć. – Miałem nadzieję, że się tu pojawisz – oznajmił.

Dobrze, że opierała się o futrynę drzwi wejściowych, bo gdy go usłyszała, zrobiło jej się słabo. Czuła, że drżą jej kolana. Wszystko w Kamilu wydawało jej się doskonałe, a jego głęboki, spokojny głos był wręcz porażający.

Idąc tutaj, myślała o swoim koledze z przeszłości, a teraz miała przed sobą kogoś, kto jednym spojrzeniem ją obezwładnił.

– Kamil Breza – odpowiedziała nad wyraz spokojnie. Nie miała pojęcia, jak jej się to udało. – A jednak mnie poznałeś – stwierdziła trochę zadziornie.

Wtedy Kamil uśmiechnął się i wszystkie troski uleciały. Miał uśmiech tak samo ujmujący jak jego siostra. Dopiero wtedy wstał ze swojego miejsca i powoli podszedł do Lindy.

Jasne, zadziornie ułożone włosy, przymrużone oczy i ten delikatny uśmiech po prostu ją zniewoliły. Linda po raz pierwszy widziała go w garniturze. Był smukły, wysoki i w jednej chwili przesłonił jej wszystko dookoła. Patrzyła na niego jak zahipnotyzowana.

– Na całym świecie nie ma miejsca, Rozalindo, w którym mogłabyś się przede mną ukryć. Poznam cię zawsze i wszędzie – oświadczył pewnie, przy okazji wpatrując się w nią tak, jakby chciał zrobić jej jakiegoś psikusa.

– Problem tylko w tym – zaczęła nabierając trochę śmiałości – że to ty się przede mną ukrywasz i znikasz gdzieś w szerokim świecie. To ja jestem niezmiennym elementem tej znajomości.

Kamil roześmiał się i dodał jakby z zachwytem:

– Chodź do mnie i przytul się na powitanie.

Zdziwiła się tak bardzo, że z wrażenia rozchyliła usta i głośno wciągnęła powietrze.

Nigdy nie dotykała i nie tuliła się do tamtego Kamila. Jak miała zrobić to teraz z tym mężczyzną?

Uśmiechnęła się niepewnie, nie zdając sobie nawet sprawy, że nad prawym kącikiem jej ust, pojawiło się małe wgłębienie.

Kamil zamarł.

To też się nie zmieniło! – pomyślał.

Doskonale pamiętał, jak wygłupiali się na korytarzu szkolnym. Ołówki i gumki recepturki. Naciągnął i wystrzelił. Pech chciał, że na linię strzału weszła właśnie Linda z koleżankami i niemożliwe stało się możliwe. Ołówek przebił jej policzek i wbił się w dziąsło. Lekarze trochę się natrudzili, aby zamaskować tę dziurę.

Uniósł rękę i delikatnie dotknął kciukiem tego intrygującego miejsca nad jej górną wargą.

– Czy przeprosiłem cię kiedykolwiek za ten ołówek? – zapytał szybko, aby nie zdążyła się odsunąć.

– Nie, nigdy – wyszeptała, patrząc na niego swymi zielonymi oczami. Ledwo oddychała.

Kamil szybko spojrzał w jej roziskrzone oczy – soczyście zielone i z drobinkami jasnego złota. Były fascynujące.

– Ej, facet – usłyszeli przeciągły męski głos. – Nie podrywaj nam dziewczyn.

Odwrócili się jak na komendę. Korytarzem w ich stronę szli ich trzej koledzy.

– Tej nie muszę podrywać – odezwał się z zadowoleniem w głosie Kamil. – Ta jest moja od podstawówki – dodał i puścił do Lindy oko.

Twarze kolegów od razu się rozjaśniły. Znali się doskonale ze szkoły. Kto by nie pamiętał Kamila?

– Stary, kopę lat! – ucieszył się Jurek o włosach w kolorze miedzi.

Już witali się serdecznie.

– Gdzie cię wywiało? – pytał drugi z chłopaków i robił miejsce dla trzeciego kolegi.

– Będziemy mogli jutro zagrać mecz! Mamy kolejnego zawodnika – wtrącił z entuzjazmem Romek, klepiąc Kamila po plecach.

Przywitali się i od razu zakomunikowali mu, że koniecznie musi zostać z nimi. Zgodził się, zerkając niepewnie na Lindę, a potem chwycił ją za rękę i wszyscy ruszyli do środka na salę pełną znajomych twarzy.

Linda była w szoku. Szła blisko niego, a jego duża męska dłoń idealnie pasowała do jej dłoni. Zastanawiała się nad tym, co powiedział Kamil... Była jego od podstawówki? Przecież przyjaźniła się z Marysią, a nie z nim. On jej wtedy tylko dokuczał lub dogadywał, ale nie lubił jej przecież. A może lubił? Z wrażenia aż rozbolał ją brzuch. Ale to przecież był żart! – tłumaczyła sobie w myślach słowa tego mężczyzny.

Tymczasem gdy weszli na salę, wiele osób na jego widok zaczęło go pozdrawiać i witać się z nim. Szedł pośród nich jak jakaś gwiazda. Każdy pamiętał, że drużyna w której grał zdobywała puchary i sięgnęła nawet po mistrzostwo Polski w hokeju na trawie. Nieraz gdy rozgrywki odbywały się na terenie szkoły, wszyscy uczniowie przychodzili im kibicować. Linda lubiła hokej na trawie. Było szybko, kolorowo, a momentami niebezpiecznie.

Czuła się, jakby cofnęła się w czasie i znów była na turnieju, a oni właśnie go wygrali i cała publiczność skandowała . Taki właśnie był Kamil. Gdy tylko pojawiał się, zmieniał swoje otoczenie i czy chciał, czy nie, błyszczał w tłumie jak gwiazda. Patrzyła za nim, obserwowała, jak się porusza i wita ze wszystkimi. Cieszyła się, że przyszedł i z podekscytowania, że mogła na niego patrzeć, oddychała głęboko. Zupełnie się nie zmienił, a tylko nabrał pewności siebie przez te wszystkie lata.

– To bawimy się do rana! – krzyknęła jej do ucha Marysia.

Linda podskoczyła w pierwszej chwili, zaskoczona tym nagłym pojawieniem się przyjaciółki. Dziewczyna miała rację – Kamil już stąd nie wyjdzie, a one będą bawiły się do upadłego. Roześmiała się głośno i po chwili napotkała baczne spojrzenie Kamila, który odszukał ją bezbłędnie w tłumie. Czyżby usłyszał jej śmiech poprzez tę dudniącą muzykę? Nie, to niemożliwe – pomyślała.

Odetchnęła z ulgą, gdy Kamil zniknął w tłumie znajomych, którzy już robili mu drinka i zagadywali go. Każdy był zapewne ciekawy, co się z nim działo przez te wszystkie lata. Ona też się nad tym zastanawiała, ale zawsze mogła wypytać przyjaciółkę.

– Masz i pij, kobieto – poleciła Marysia, podając jej lampkę wina. – Jeszcze się na niego napatrzysz – dodała rozbawiona i upiła spory łyk ze swojego kieliszka.

– No tak, w końcu wciągnęłam go tu, tak jak chciałaś – odparła. W duchu zawstydziła się trochę, że tak bardzo było widać, jak za nim wodzi wzrokiem. Musiała uspokoić rozkołatane serce. Wypiła z Marysią po lampce wina i ruszyły na parkiet. Tylko czasami zerkała w jego stronę i widziała, jak dobrze bawi się z kolegami. Dyskusja momentami była tak dynamiczna, że wstawali od stolika i coś pokazywali, tłumacząc sobie na stojąco.

Tańczyła i wygłupiała się z innymi ludźmi, i myślała o Kamilu. Zrobił na niej wielkie wrażenie, choć sama nie wiedziała dlaczego. Lubiła go, znała, był przystojny i miał w sobie coś, czego los poskąpił wielu innym ludziom. Po prostu w jednej chwili opętał jej umysł i nie potrafiła przestać o nim myśleć.

DJ ogłosił przerwę. Dobrze, bo zarówno Linda, jak i Marysia były już bardzo zmęczone i postanowiły usiąść. Jednak przyjaciółka pociągnęła ją w stronę Kamila. Tak na serio, to jeszcze tutaj, na sali, nie zdążyli zamienić ze sobą ani jednego słowa.

– Cześć, przystojniaku! – powiedziała Marysia, stając za nim i kładąc mu dłonie na ramionach. – Dobrze się bawisz, braciszku?

Kamil zadowolony odchylił głowę i spojrzał na siostrę, uśmiechając się promiennie.

– Myślałem, że postanowiłaś się do mnie nie przyznawać – powiedział.

– Chciałbyś, ale nie ma takiej opcji – odparła rozradowana i przeczesała palcami jego włosy.

Linda pomyślała przez chwilę, że też chciałaby zanurzyć palce w tej blond czuprynie, ale otrząsnęła się szybko z tych myśli. Rozejrzała się po sali i znalazła miejsce niedaleko – wśród swoich koleżanek. Już miała odejść, gdy ktoś chwycił ją za rękę.

– Rozalindo! – usłyszała głos Kamila i spojrzała na niego. – Zostań ze mną moja druga siostrzyczko – zwrócił się do niej czule, nawet czulej niż do Marysi, jakby faktycznie była jego siostrą.

----------------------------------------------

Całość jak wspomniałam dostępna na Legimi i Empik go.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro