Rozdział 10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Matt

Kapitulacja Isabel mnie zaskoczyła. Byłem przekonany, że nie odpuści. Nie wyglądała na taką. Tymczasem nie dość, że zjawiła się u mnie niespodziewanie, to jeszcze przeprosiła. Co prawda wymusiłem na niej te słowa, ale uznałem je za mały sukces. Chociaż przez chwilę poskromiłem lwicę. Tak właśnie jawiła mi się Isabel.

Wyszła ode mnie nad ranem, kiedy spałem. Nawet nie poczułem, gdy wyswobodziła się z mych ramion. Nie zostawiła żadnej wiadomości, po prostu się ewakuowała. Ale czy mógłbym spodziewać się po niej czegoś innego? To był tylko układ, o czym dała mi do zrozumienia już na samym początku.

A czym nasze wspólne spotkania były dla mnie? Wiedziałem, że długo nie potrwają. W końcu któreś z nas zrezygnuje, chociaż seks wychodził nam świetny. Jednak nie przypuszczałem, aby romans z Isabel miał trwać w nieskończoność. Ona lubiła dominować, a ja – chociaż czasami nie protestowałem – nie zamierzałem pozwolić jej na robienie ze mną, co tylko sobie zapragnie.

Po weekendzie nie miałem zbytnio czasu, by myśleć o relacji z seksowną blondynką
o intensywnie zielonych oczach. Pochłonęło mnie kolejne zlecenie. Isabel wysłała
mi wiadomość we wtorek, czy jestem u siebie. Niestety śledziłem kolejnego niewiernego męża, więc z przykrością odesłałem negatywną odpowiedź. Pomyśleć, że zamiast siedzieć w starym Bmw, mógłbym spędzić wieczór zupełnie inaczej. Westchnąłem głośno, po czym wróciłem
do obserwacji.

Dwa dni później przejeżdżałem w pobliżu dzielnicy, w której mieszkała Isabel. Zbliżał się wieczór, a ja byłem już po pracy. W jednej chwili pomyślałem, że mógłbym ją odwiedzić. Zadzwoniłem więc z pytaniem, czy znajdzie dla mnie chwilę. Zgodziła się, choć zastrzegła,
że nie ma za dużo wolnego czasu. Powiedziałem, że postaram się streszczać.

Strażnik przy bramie spojrzał na mnie zdziwiony, kiedy spostrzegł, czym przyjechałem.
Na takich osiedlach mój samochód musiał wyglądać niczym relikwia z muzeum. Wzruszyłem tylko ramionami. Po zaparkowaniu udałem się swobodnym krokiem prosto pod mieszkanie Isabel.

- Cześć. – Uśmiechnąłem się, gdy kobieta otworzyła drzwi apartamentu. – O tej porze chodzisz już w szlafroku? – spytałem, wchodząc do środka.

Isa – jak lubiłem nazywać ją w myślach – spojrzała na mnie z dziwnym uśmiechem.

- Szykuję się do wyjścia. Niedawno wyszłam spod prysznica – wyjaśniła, kierując się
w stronę łazienki.

- Kolacja służbowa? – zagadnąłem od niechcenia.

Moje myśli zaprzątały teraz nogi, które – w snutych przeze mnie marzeniach – oplatały moje biodra. Ja w tym czasie doprowadzałem ich właścicielkę do szału.

- Drink ze znajomym – odparła bez zastanowienia.

Tym krótkim zdaniem Isabel kupiła moją pełną uwagę. Spojrzałem na nią badawczo. Zastanawiałem się, czy to jakieś żarty, czy poważnie mówiła o swoich planach na wieczór.

- Randka? – Udałem beztroskę.

Stałem oparty o futrynę w drzwiach do łazienki. Tymczasem Isabel zrzuciła z siebie kusy szlafrok, pozostając w samej bieliźnie. Zdawała się nie zwracać na mnie większej uwagi. Wzięła w dłoń kredkę do oczu.

- Pozwolisz, że dokończę makijaż? Nie chciałabym się spóźnić do restauracji – mruknęła pod nosem, ale na tyle wyraźnie, żebym ją dobrze usłyszał. – Tak, Matt. Można to tak określić. Chyba nie masz nic przeciwko?

- Nagle jesteś chętna na związek? – Starałem się nadać swojemu głosowi brzmienie,
w którym nie byłoby słychać zazdrości. – Skąd ta zmiana?

- Skąd przekonanie, że zmieniłam zdanie? Powiedziałam ci wyraźnie, że związki nie
są dla mnie. Po prostu umówiłam się na spotkanie ze znajomym z nowej pracy.

Faktycznie, kompletnie zapomniałem, że Isabel zmieniła firmę. Napomknęła o tym przy ostatniej wizycie u mnie. Wyglądała na wściekłą, kiedy opowiadała, co ją spotkało
na poprzednim stanowisku. Nie dostała upragnionej posady, bo objął ją ktoś inny. Ktoś, kto miał poparcie samego prezesa. Po tym, jak z nią z postąpili, postanowiła przyjąć posadę
u konkurencji. Współczułem jej trochę, bo wyglądała na osobę, która nie obija się po kątach, ale ciężko pracuje na swój fotel. Jednak teraz zaczynałem czuć złość. Złość, ponieważ Isabel wybierała się na pieprzoną randkę, aczkolwiek twierdziła, że to nic takiego.

- No tak – skomentowałem, chociaż na usta cisnęły mi się znacznie ostrzejsze słowa.

Wiem, że miał nas łączyć tylko seks. Na tym polegał układ, co Isabel mocno podkreśliła.
Ale teraz wcale a wcale nie podobało mi się, że chciała wyjść z innym facetem!

- Przyszedłeś w konkretnym celu? – zapytała, spoglądając na mnie w pewnym momencie. – Jesteś dzisiaj jakiś dziwny.

- Ja? Wydaje ci się. – Poczułem nieodpartą ochotę, by przełożyć ją przez kolano i dać kilka klapsów w te ponętne pośladki. – Chciałem cię zobaczyć.

- Zobaczyć? – Isabel przyjrzała mi się zaskoczona.

- Naprawdę nie domyślasz się celu mojej wizyty? – spytałem ironicznie, odpychając się od futryny.

- Matt, ja nie mam czasu... – Usiłowała protestować, jednak spostrzegłem, jak ciężko przełknęła ślinę.

- Będę bardzo, ale to bardzo szybki – mruknąłem jej nagle na ucho, obejmując w talii.

Oczy Isabel przybrały bardziej intensywny odcień. Próbowała wysunąć się z moich ramion, lecz mocno do niej przywarłem. Zacząłem ocierać się lekko o półnagie ciało, które doprowadzało mnie do szału.

- Zwariowałeś! Puść mnie! – Grała twardą, lecz wiedziałem, że to tylko pozory.

Zdradzało ją własne ciało. Zadrżała, gdy tylko chwyciłem za jedną z piersi. Z ust Isabel wydobył się cichy jęk. Patrzyłem na nasze odbicia w lustrze i musiałem przyznać, że podobało mi się to, co tam zobaczyłem. Ona mogła protestować, ale nie potrafiła ukryć reakcji na mój dotyk.

- Naprawdę mam to zrobić? – spytałem, wsuwając dłoń za materiał koronkowego stanika. – Nie słyszę odpowiedzi, Isabel...

- Pieprz się! – warknęła na mnie.

W odpowiedzi tylko się roześmiałem.

- Na to mam właśnie ochotę. – Kiedy liznąłem delikatnie kobiece ucho, ciałem Isabel wstrząsnął potężny dreszcz. Gdybym jej mocno nie trzymał, niechybnie upadłaby
na podłogę. – Chcę cię pieprzyć! Czy może jednak mam przestać? – zagadnąłem, patrząc na odbicie w zwierciadle.

Usta Isabel były rozchylone, oczy powiększone, z ciała nie znikała się gęsia skórka, która
z pewnością nie była spowodowana panującą w łazience temperaturą.

- Niech cię szlag, Russo! – odparła.

Pośladki panny Mayer otarły się o moją męskość. Ta mała diablica pragnęła mnie nie mniej niż ja jej. Jednak za karę, że ten wieczór chciała spędzić z innym mężczyzną, postanowiłem nieco się z nią podroczyć.

- Czego pragniesz? – spytałem, wsuwając w nią nagle palec. Była taka wilgotna.

- O Boże! – Isabel złapała się mocno blatu.

- Nie usłyszałem odpowiedzi. Chcę wiedzieć, czego pragniesz! – zażądałem stanowczym głosem.

- Ciebie – westchnęła, przymykając nagle powieki. – Przestań się ze mną bawić – wydyszała, gdy do pierwszego dołączyłem drugi.

Zacząłem pieścić ją intensywniej.

- Dopiero się rozkręcam. – Nagle wysunąłem z niej oblepione sokami palce.

- Matt! – zaprotestowała Isabel. – Weź mnie!

- Teraz? – O tak, bawiłem się nią, ale najpierw musiałem dać jej nauczkę. – Mam
na to niesamowitą ochotę.

Postanowiłem dłużej nie zwlekać. Pragnąłem znaleźć się w wilgotnym i ciasnym wnętrzu. Isabel pociągała mnie jak mało która kobieta, z którymi miałem do czynienia. Chociaż w obyciu wyrachowana, to w łóżku była niezłą kocicą. Tak jakby istniały dwie różne Isabel.
Nie zastanawiałem się nad tym dłużej, po prostu rozsunąłem w spodniach zamek błyskawiczny. Chwilę później wślizgnąłem się od tyłu w ponętne ciało.

- Patrz na mnie! – zażądałem w pewnym momencie, kiedy spostrzegłem, że zamknęła oczy. – Chcę, żebyś widziała, jak się kochamy.

- Matt! – Uwielbiałem, gdy krzyczała moje imię.

- Patrz, Isabel! – Wbiłem się w nią mocniej.

Wtedy nasz wzrok się spotkał. Zwolniłem tempo, nie chciałem dotrzeć do mety zbyt szybko. Opanowanie sporo mnie kosztowało, ale wiedziałem, że będzie warto. Patrzyłem na Isabel
w lustrze, nie odwracając wzroku ani na sekundę. Wyglądała pięknie, tak cholernie pociągająco. I w tym momencie należała tylko do mnie. A ja nie musiałem się nią dzielić.

Zacząłem ją delikatnie kąsać zębami po płatku ucha. Miałem pewność, że nasza zabawa już długo nie potrwa. Oczy Isabel zaszły mgłą, ja znalazłem się na skraju samokontroli. Przyspieszyłem, obijając się o jej pośladki i doszedłem po kilku sekundach. Wkrótce poczułem skurcze cipki na członku.

Starałem się zapanować nad oddechem. Ciało Isabel nadal drżało w mych ramionach. Wysunąłem się z niej, ale nie puściłem w obawie, że dziewczyna osunie się na podłogę. Chociaż zaspokoiłem pierwszy głód, wcale nie zamierzałem nigdzie wychodzić.

Chwyciłem kochankę na ręce i podniosłem do góry. Isabel jeszcze do siebie nie doszła, bo nie mruknęła ani słowa. Skierowałem się prosto do sypialni. Kiedy położyłem ją na łóżku, spojrzała na mnie zaskoczona. Szybko pozbyłem się reszty ubrań, aż stanąłem przed nią kompletnie nagi. Z przyjemnością zauważyłem, że wzrok kobiety zatrzymał się na członku, który znów zaczął twardnieć.

Zająłem miejsce przy niej. Bez słowa obróciłem ciało Isabel na bok i docisnąłem się do jej pupy.

- Matt.

- Mhmm? – Pocałowałem ją w ramię.

Uwielbiałem smak skóry Isabel. Coraz więcej rzeczy zaczynało mi się w niej podobać.
A już z pewnością nie zamierzałem dopuścić, aby poszła na randkę po naszym zbliżeniu. Dobrze wiedziałem, jak na nią działam i zamierzałem wykorzystać to z premedytacją.

- Miałam się zbierać... – Z ust kobiety wydostało się westchnienie, kiedy ślizgałem się członkiem między jej pośladkami.

- Czyli mam przestać? – spytałem, po czym zagryzłem zęby.

- Nie – wykrztusiła z trudem.

- Więc złap się mocno ramy łóżka – szepnąłem jej wprost do ucha.

Godzinę później leżałem wyczerpany. Uśmiechnąłem się, gdy spostrzegłem, że Isabel odleciała. Teraz wyglądała tak spokojnie i niewinnie.

Zacząłem się zastanawiać nad przebiegiem dzisiejszego wieczoru. Kierowała mną zazdrość. Kiedy pomyślałem, że Mayer miałaby spędzić wieczór z innym mężczyzną, poczułem złość. Na nią – bo śmiała się zgodzić na wyjście i na siebie – bo doszło do mnie, że nie chcę się nią dzielić, póki cokolwiek nas łączyło. Nawet, jeśli to był tylko seks.

Znów przyjrzałem się uważnie śpiącej kobiecie. Isabel z jakichś powodów nie chciała nikogo do siebie dopuścić. Nie dociekałem przyczyn tej decyzji, ale też nie zamierzałem pozwolić,
by w trakcie naszego układu dopuściła do siebie kogoś innego niż ja. Na samą myśl, że tak mogłoby się stać, szlag mnie trafiał.

Doszedłem do wniosku, że Isabel przydałaby się nauczka. Jeśli uważała, że znalazła kogoś, kto pozostanie pod jej urokiem, lecz nie będzie miał nic do powiedzenia, to się pomyliła. Jeszcze nie wiedziałem, co zrobię. Postanowiłem się z niczym nie spieszyć.

W końcu wstałem z łóżka, a następnie założyłem ubranie. Korciło mnie, aby zostać do rana,
by kolejny raz skosztować Isabel. Jednak powstrzymałem własne pragnienia. Powstrzymałem również chęć ucałowania dziewczyny przed wyjściem. Zaskoczył mnie nie tylko ten wieczór, ale również moje emocje. Nie byłem na nie przygotowany.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro