jEsTeM takA sUpEr SuPeR nAjNajLepSza oHhHHhHHH 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przygody naszej ulubionej głupawej bohaterki jako spam rozdziałów czas zacząć! Zapał do pisania słabł z czasem dlatego ten rozdział słabo prezentuje sie na tle poozostałych (1250słów/1600/2300 jakieś) i chyba go nie dokończyłam

jarainet co za głupie imie jak mi sie chciało to wymyślać nie mogłam napisać po prostu głUpJa baAbAa aHhHH





Rozdział 3Janet siedziała na wysokim kamieniu nad źródłem, nerwowo obgryzając paznokcie. Na kolanach trzymała jasną kulę znalezioną w tunelu. Cała ociekała wodą. Dokładnie minutę i 3 sekundy temu została wyrzucona z dziwnego źródła z przeraźliwie czystą wodą, i była strasznie zdenerwowana. Wiranka, puszysta kulka, wyjrzała jej z rękawa.- Nie martw się, Pani! - zapiszczała wysokim głosem, po czym okręciła się dziewczynie wokół nóg. - Poradzimy sobie! - dodała jeszcze, i ułożyła się przy stopach Janet.- Aha. - trzynastolatka wydęła wargi i westchnęła. Spojrzała w górę.Ze zdziwieniem zauważyła, że nad okolicą nie ma nieba, tylko wysokie sklepienie z porozwieszanymi papierowymi lampionami. Dawały one dużo światła, ale nie mogły równać się ze słońcem. Sufit był nierówny, na jego powierzchni znajdowały się drobne żłobienia i wypustki. Miał kolor brązowy, i sprawiał wrażenie, że jest ziemią.Trawa, w lekko żółtawym kolorze, rosła tu rzadko, teren wydeptany był przez liczne pary nóg. Co ciekawe, źródło , przy którym Janet właśnie siedziała, było osłonięte od wścibskich spojrzeń gęstymi krzewami. Dodatkowo, wydawało się, że naokoło unosi się srebrzysta poświata z drobinkami kurzu. Była to widzialna natura czaru dekoncentrującego.Jest to niezwykle popularny czar, polegający na rozdrażnieniu i amnezji osoby, która postanowiła zrobić coś, co on chroni. Jednymi z najczęściej używanych były specjalne pierścienie, które po upuszczeniu zaczynały oddziaływać na tych, którzy chcieli je podnieść. Używano ich dla ochrony cenniejszych rzeczy przed złodziejami. Zazwyczaj czar nie jest widoczny, ale jeśli znajdujesz się wewnątrz niego, zauważasz delikatną srebrną otoczkę. Inni nie widzą ciebie, tylko puste pole - albo coś niezbyt zachęcającego do wejścia.Gdzieś w oddali widać było ściany podziemnej krainy, ledwo widoczne i zasłonięte przez ludzi chodzących w różne strony. Janet przymrużyła oczy i zrobiła krok naprzód - ludzi? Przestąpiła osłonę czaru i skierowała się do skupiska budynków, dymu i postaci. Po drodze zauważyła zwisające gdzieniegdzie drabiny lub liany, sięgające sufitu.- Auh, zostaw mnie! - wykrzyknęła, szarpiąc się. Człowiek-karzeł, a raczej krasnolud, bo taka jest ich właściwa nazwa, trzymał mocno i nie zamierzał puścić.- Czym jesteś i co tu robisz! - wrzasnął wojskowym tonem, wskazującym właściwie na rutynę niż pytanie. - Do kurnika! - zdzierał gardło niski stróż prawa.- Eeeee... - zacięła się dziewczyna, rozglądając się wokoło. Inni nie zwracali na nią uwagi, jakby nie istniała. Krasnal przeskanował ją zimnym spojrzeniem czerwonych oczu- o ile to w ogóle możliwe, po czym zawołał:- Złocista Jairaneit La Dier, znana jako Janet La Dore. 13 lat, wypełni przepowiednię. Do kurnika! - przeraźliwym głosem, a może nawet trochę przerażonym.- Co? - wykrztusiła dziewczyna. - Jaira- co? Puszczaj! - zdążyła jeszcze powiedzieć, zanim ją zakneblowali. Zebrało się już sporo podobnych krasnoludowi wyglądem, chwycili ją i zanieśli do ponurego więzienia.- Proszę pana, ja jestem głodna! - po paru godzinach, a może minutach, odezwała się Janet do strażnika. Czas tu płynął inaczej. Ten się nie odezwał, poprawił włócznię na ramieniu i spojrzał w drugą stronę.Cela, w której ją przetrzymywano, była wielkości niewielkiej kuchni. Pod ścianą stało odrapane łóżko, które ledwo trzymało się na nogach, Ściany zapełniały napisy, między innymi: "Umrzesz tu" "Lepiej nie jedz nic, ta restauracja ma 0 gwiazdek" "Jednorożce podobno dawno wyginęły, ale jakby pomyśleć to nie" "Strażnik to głupek" "Stara bagienna wiedźma rządzi" i wiele innych. Czytając je, niekiedy uśmiechała się lekko. Ktoś tu się bardzo nudził.Podłoga, wykonana z takiego samego materiału, jak sufit i chyba wszystko, była miękka. Uklęknęła i spróbowała wydłubać w niej dziurę. To była zwykła ziemia, w której od czasu do czasu znajdowało się kilka drobnych kamieni. Gdy wykopała dołek wielkości książki, usłyszała łomotanie do drzwi. Gwałtownie się poderwała i odwróciła.- Audiencja u Jego Królewskiej Mości! Wyprowadzić! - wrzasnął siwobrody krasnal z przydługą halabardą w ręku. Gdy wychodziła, szturchnął ją raz czy dwa.Podłoga w sali tronowej wykonana była z niebieskiego kamienia, poprzecinanego srebrnymi żyłkami. W ogóle, wszystko w tej sali było ciemnobłękitne, nawet żyrandole u suftu. Wielki tron, był praktycznie pusty. Nie całkiem. Na samym środku coś się poruszało. Zaciekawiona Janet podeszła bliżej.- Wara od Jego Królewskiej Mości! - nagłym uderzeniem halabardy krasnolud odsunął ją od krzesła króla. Wyciągnął zza pasa dość duże szkiełko, w którym zniekształcony, bardzo powiększony świat, odbijał się karykaturą. Skierował je przed oczy dziewczyny, która ujrzała maleńkiego króla. Zatoczyła się.Miał skórę w niezdrowym, sinym odcieniu, wiszącą na nim, jakby był strasznie gruby i schudł. Oczy w wściekle czerwonym kolorze, przypominające małe, złe szparki, wpatrywały się w Janet z gniewem. Włosy, długie i zmierzwione, zdawały się żyć własnym życiem. Wyszczerzył zęby i syknął głośno.- Jego Królewska Wysokość Gringrun Trzeci! - oznajmił karzeł, po czym dodał: - Podporucznik Krakan melduje się posłusznie!- Podejdź, dziecko, bliżej - warknął dziwnie uprzejmie król. - No, nie bój się... - jego wzrok hipnotyzował Janet coraz bardziej. Zapomniała już siebie. Król nagle rzucił się jej na rękę i spróbował ugryźć. Strząsnęła go z powrotem na tron. Warknął. Nagle coś ukłuło dziewczynę w nadgarstek. Oprzytomniała,<październik, 22.10.2020 sobota>Odskoczyła gwałtownie od karzełka, z przerażonym wrzaskiem zamknęła oczy. Przemogła się, zrobiła krok do przodu, potem drugi, i wyskoczyła w powietrze. Zgniotła butem małego króla. Zanim ktoś zdążył zareagować, wybiegła z sali i wspięła się po jednej ze spływających z sufitu lian.Na powierzchni było już 'normalne' niebo, z chmurami, słońcem, latającymi ptakami i grzybami- zaraz, co? Latające grzyby? Wiranka wyjrzała z prawej nogawki spodni dziewczyny, i wspięła się jej na rękę.- Kula - przypomniała cienkim głosikiem. - Masz ją na dłoni. - dodała. Janet zaskoczona spojrzała na puszyste stworzonko, a potem na dłoń. Znajomy przedmiot świecił się na jcamym środku. Był jednak jakiś blady.- Przeszłaś pomyślnie Pierwszą Próbę. - zapiszczała Wiranka- Co?- Pierwszą Próbę. Prób jest dziesięć, każda inna. Musisz je przejść, aby zyskać wszystkie moce Złotych. |- Eeee... A po przejściu jednej próby coś dostaję?- Sama musisz to odkryć! - futrzasta istotka schowała się jej do rękawa. 'I znowu sama' - pomyślała.Usiadła pod jednym z wielkich grzybów, które wysokością sięgały niektórym drzewom do pasa. Dawały przyjemny cień i ładnie pachniały. Przymknęła oczy, rozkoszując się dniem. Nawet znajdując się w niezbyt przyjemnej sytuacji, można znaleźć coś fajnego. Westchnęła, i postukała w sweter. Może Wiranka wyjdzie i da jakąś radę? Okazało się, że akurat ona nie ma ochoty. Na szczęście, Janet zapomniała o jedym - niby-myszce, Myri. Wbiegła ona jej na głowę i delikatnie pociągnęła za włosy.- Ej, przestań! - odruchowo zawołała dziewczyna. Odwróciła się gwałtownie i nie zobaczyła nikogo.- To ja, Myri! - mysz dostała się w okolice ucha. Nie została nawet zauważona, bo Janet wpatrywała się w coś innego - grzyb. A dokładnie, dziurę w grzybie. Wstała i spojrzała w głąb.W środku było przyjemnie ciemno, miękko i przytulnie.- Idźmy stąd! - szeptała Myri. Nie wysłuchana, przemknęła się na nogę i wbiła ostre ząbki w jej udo.- Au! - wrzasnęła Janet. - Co ty robisz? - obecność myszy w końcu zauważono.- Nie podoba mi się to miejsce - pisnęło stworzonko.- Oh, no dobra.- zrezynowana odparła dziewczyna. Spojrzała w stronę wyjścia. Nagle coś przykuło jej uwagę. Co? Błysk złota. Tuż obok. Sięgnęła chciwie ręką do metalu, przypominając sobie jego nazwę jako pierwiastka chemicznego. 'Au'. Intesywnie myślała, bo coś jej nie pasowało. Dłoń jej wstrzymała się o dziesięć centymetrów od złota,a ona się nie ruszała.- Co oznacza 'Au'? Ból... Albo złoto... Złota.. Złocista... A, niech to. Wezmę. - przybliżała coraz bliżej rękę do błyszczącego przedmiotu.- Drzwi się zamykają! - usłyszała pisk. - Test sprawności!- Oł, rany. - Janet wystartowała w chyba najszybszym biegu w całym swoim trzynastoletnim życiu. Szpara, przez którą weszła, pomniejszała się coraz bardziej. Ostatkiem sił, gdy dziura była wielkości opony samochodowej, wybiła się w biegu i poszybowała wprost do otworu. Lecąc, zdała sobie nagle sprawę, że się nie zmieści. Czas jakby zwolnił. 'Głowa wejdzie, ale nogi... Mam!' - pomyślała. W locie okręciła się wkoło, i gdy tylko weszła głowa, błyskawicznie przesunęła się o 90 stopni. Udało się. Obtarła sobie bark, ale najważniejsze było to, że nie utknęła tam w środku,



miłego dnia

chociaż jeśli dotarł*ś tutaj to już sie zrobił niemiły upszszszsz

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro