Wojownicy - Powrót 2.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mleczna Łapa wrzasnęła przeraźliwie, mając nadzieję, że ktoś z klanu ją usłyszy. W zielonych liściach panowała jednak cisza. Kot, który ją trzymał, przycisnął pazurami jej pysk, tak że nie mogła już mówić.
- Z-z-zostaw mnie! - wymamrotała gniewnie, bo tylko na to było ją stać. Ten popatrzył się na kotkę i lekko uśmiechnął.
- Sama się zostaw! - wykrzyknął, jakby odkrył, że jeże zaczęły latać. Głupek. Na pewno nigdy nie walczył!

W międzyczasie plemienne koty podeszły do Mlecznej Łapy, i zaczęły groźnie syczeć. Rozróżniała słowa takie jak "zdrajcy" albo "idioci". Spróbowała spytać się, o co chodzi, ale na próbę jej poruszenia się jeden z nich odpowiedział tylko "Zamknij pysk". Posłusznie zamknęła, ale w jej głowie ciągle krążyło to pytanie: o co właściwie chodzi? W końcu udało jej się wykrztusić parę słów.
- C-co właściwie się dzieje?
- Nie powinno cię to obchodzić - odparły koty i zaczęły jakiś obłąkany, plemienny taniec.

W tym momencie można cofnąć się nieco w przeszłość Plemienia Płynącej Wody. Te koty od dawna dręczył Ostry Kieł, niewiadomego pochodzenia groźny zwierz. Klanowe koty, pochodzące z wygnanego Klanu Nieba podobno przyprowadziły go, mówiąc że obroni on przed borsukami. Co prawda, jest to tylko legenda, ale w każdej legendzie jest ziarno prawdy. Plemię zapomniało o tym, ale przed tym wysłało grupę kotów która miała pokonać klan.

Mleczna Łapa jeszcze raz spróbowała się wyrwać. Tym razem kocur, który ją przytrzymywał, poluzował nieco uścisk. Zauważyła to pewna kotka, która - o dziwo - uśmiechnęła się przyjaźnie do Mlecznej Łapy. Po tym zmieniła wyraz pyska na surowy i miauknęła głośno:
- Skało, nie puszczaj jej! Daj, może lepiej ja się tym zajmę - i z tymi słowami podeszła do uwięzionej.
- K-kim jesteś? - wyjąkała uczennica, z szeroko otwartymi oczami patrząc na obcą kotkę.
- Nazywam się Chmura, Płynąca Ponad Górami - odparła nieznajoma. - Możesz mówić mi po prostu Chmura. A ty jak się nazywasz? - szepnęła, nie zdradzając swojej rozmowy.
- M-mleczna Łapa - mruknęła młodsza, nie odrywając wzroku od Chmury. - Czemu ze mną rozmawiasz? - nagła ciekawość zaatakowała Mleczną Łapę, która rzuciła pytanie na wiatr. Zaraz też otrzymała odpowiedź:
- Ponieważ płynie we mnie krew klanowych kotów.
- Jak to?
- Mój ojciec zakochał się w Wierzbowej Sadzawce, która była naszym więźniem. I eee... zrobili mnie? - wypowiedziała Chmura krępujące słowa, zawstydzona. - Byliśmy już wtedy dawno wygnani z obozu...
- Przepraszam. - miauknęła współczująco Mleczna Łapa. - Nie powinnam o to pytać, ale... - uznała, że powinna jakoś się usprawiedliwić ale w końcu odpuściła.
- Nie masz za co - pocieszyła ją Chmura. - Każdy ma prawo mówić, co chce - dodała z pewnym smutkiem w głosie. - Planuję stąd uciec, dzisiaj w nocy - z zawadiackim błyskiem w oku szepnęła na ucho więźniarce, z którą nawiasem mówiąc zdążyła się już polubić. - Pójdziesz ze mną?

Uczennica zawahała się. Z jednej strony, pragnęła jak najszybciej się wydostać, ale... Przecież zostawiłaby tu Chmurną Łapę!
- N-nie- nie mogę! - miauknęła rozpaczliwie, ściągając na siebie spojrzenia wszystkich plemiennych kotów. Przerwały one swój dziki taniec i zaskoczone patrzyły na kotkę. Zażenowana podała wyjaśnienie:
- Nie mogę pokazać jej swojego legowiska! Mam tam mojego piszczaka! - zawołała, wpadając na niecodzienny pomysł.
- A co to ten tajemniczy piszczak? - przywódca plemienia zmrużył oczy, podchodząc bliżej. - Nie znamy czegoś takiego!
- No... piszczak... to moja zwierzyna! Zabaweczka! U moich Dwunożnych! - wypowiedziała przez zaciśnięte zęby Mleczna Łapa, zła na siebie że skłoniła się do kłamstwa.
- A to ty nie jesteś z klanu? - spytał zdziwiony kocur, patrząc na nią zza swojego cienkiego futra. - A on? - wskazał ogonem na Chmurną Łapę. - Mówił, że jesteś jego siostrą i razem mieszkacie w obozie! - miauknął gniewnie. - Kto z was kłamał? - przybliżył się do kotki i podszedł do niej, z oczami jako szparki. - Mów ty! - warknął.
- O-on jest moim bra-tem, al-ale próbował was nabrać! Razem mieszkamy u naszych Dwunożnych! I on skłamał! Ja nazywam się... Milka a on Obłoczek! Tak! Kłamał, a wy mu wierzycie! - wyjąkała, z każdym słowem nabierając pewności siebie. Ostatnie zdanie wykrzyczała już w twarz obcemu, pryskając mu kropelkami śliny. Ma pszczoły w mózgu? - pomyślała. - Przecież to oczywiste że jestem z klanu! - omal nie wysyczała. Spojrzała na zdumioną Chmurę i postanowiła dalej grać swoją rolę. Dała jej niemy znak, aby nic nie mówiła, bo zwątpiła w jej prawdomówność. 

- Ucieka! - po chwili rozległ się wrzask jednego kota z plemienia. Mleczna Łapa rozejrzała się, ale nie widziała nikogo uciekającego. Chmura zasłoniła ją i zaczęła się drzeć: - Oboje uciekli! Poszli w tamtą stronę! - wskazała przeciwny do obozu kierunek. - Sama widziałam! - miauknęła głośno, zasłaniając pysk uczennicy. - To nasza szansa! - wyszeptała. - Oni zwariowali tak daleko od reszty, Plemię Wiecznych Łowów ich opuściło!

- No... dobra... ale czemu mam ci wierzyć? - zapytała z wahaniem Mleczna Łapa. - Jesteś... Jesteś jedną z nich! - zawołała i odwróciła się. 

Chmura spojrzała na nią ze smutkiem, po czym popatrzyła na wysokie drzewo, punkt orientacyjny.

- Jestem także jedną z was - powiedziała, po czym odeszła bez słowa, nie w stronę swoich współplemieńców, ani obozu, tylko tam skąd przyszli.

Mleczna Łapa usiadła i wpatrywała się we własne łapy. Co ja narobiłam! - myślała, ze stulonymi uszami. Podszedł do niej brat. 
- Chodź, czas wrócić do obozu - miauknął przyjaźnie, po czym trącił ją ogonem. - Chodź - dodał, i odwrócił się. Patrząc, jak znika w gęstwinie drzew, Mleczna Łapa poczuła w sobie pustkę. Pustkę, której nie da się wypełnić. Otrząsnęła się z nieprzyjemnego uczucia i podążyła za bratem. Mysi móżdżek! - zaklęła w myślach. - Jak mogłam jej tak zaufać?

Kotka próbowała pozbyć się smutku po stracie Chmury, ale nie udawało się jej. Mimo, że próbowała się przekonać, że była ona spoza klanu i nie łączą ich żadne więzy, to nie udawało się. Mleczna Łapa wiedziała, że szczerze polubiła tą dziwną kotkę z plemienia, i chciałaby mieć ją w swoim klanie.

Nie wiedziała, że już niedługo wszystko się zmieni.

Gdy w końcu dotarli do obozu, i właśnie zamierzali złożyć sprawozdanie przywódczyni - Błyszczącej Gwieździe - gdy wspinała sie po skałach w obozie powietrze rozdarł krzyk jednej z karmicielek, Mknącego Potoku:
- Kociaki zniknęły!

Mleczna Łapa zesztywniała. Rzuciła szybko spojrzenie w stronę wyjścia z obozu, ale nie zauważyła tam nikogo. Z kolei na jednej ze skalnych półek siedział czarny, zielonooki kocur. Przeciągnął się i miauknął głośno:
- Nadszedł czas.
Odwrócił się i zeskoczył ze skały, niknąc w mrokach nadchodzącej nocy. Zanim kotka zdążyła go o cokolwiek zapytać, już go nie było.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro