∞PROLOG|| Tom I∞

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W posępnym nastroju Flugurn wracał z porannych modłów, a jego myśli zaprzątały przychody ze sprzedaży podjatka różowego, które w ostatnimi czasy drastycznie malały. A wszystko przez te przeklęte opary, które parę dni temu dostrzegł na wschodzie. Gdy tylko je zauważył, domyślił się, że nic dobrego z tego nie wyniknie. W dodatku parę minut wcześniej w trakcie modłów kapłan, w swoim kazaniu nawoływał do ostrożności i ostrzegał przed zbliżającym się dymem. Jakby to nie było oczywiste. Stojąc w swojej długiej szacie o barwie soczystych, dojrzałych buraków, u stóp posągu Najwyższego Bóstwa Alahadeji, zarzekał się, na wszystko co, zawdzięczamy Najwyższej, że nadchodzi dzień Sądu i żeby wszyscy, którzy wierzą i pragną zbawienia byli gotowi. Gdyż jak to zgrabnie ujął w słowa, Najwyższa nadchodzi. Flugurn prychnął. Mogła sobie nadchodzić, lecz dopóki sprzedaż podjatka nie wzrośnie, to jego mało co w tej kwestii będzie obchodzić, szczególnie jeśli zostanie bankrutem. Dlatego jeżeli Najwyższa zamierzała objawić się razem z tym śmierdzącym kłębem dymu, to on stanowczo zamierzał pokazać swoje niezadowolenie, nawet jeżeli miałby to zrobić przed Najwyższym Bóstwem Alahadeją.

Ilekroć spoglądał w stronę nadciągającego z każdym dniem chmurzyska, robiło mu się słabo. W dodatku sypiący się z nieba od paru godzin popiół w niczym nie pomagał. Rano, zanim wyruszył do świątyni, poszedł wykonać codzienne czynności pielęgnacyjne podjatka i ze zgrozą zobaczył, że na różowiutkich płatkach pojawiły się żółtawe brzydkie plamy. Gdy tylko zrozumiał, jak drastycznie wpłynęło to na jakość sprzedawanego przez niego produktu i jak bardzo będzie musiał obniżyć cenę, zrobiło mu się słabo i o mało nie poszła mu krew z nosa. Ubolewając nad utraconymi właściwościami, a przede wszystkim straconymi pieniędzmi, udał się czym prędzej na modły, mając nadzieję, że chociaż jego modlitwy zostaną wysłuchane przez bogów, lecz i na tym się zawiódł. Słysząc kazanie kapłana, miał ochotę chwycić się za resztkę włosów, które pozostały mu na łysiejącej głowie i rwać je w rozpaczy.

Nie rozumiał dlaczego Najwyższa Panienka poddaje go takim próbom. W końcu każdy ranek poświęcał modłom ku jej czci. No dobrze, musiał się z tym zgodzić, że w większości dotyczyły one błagań o jego interes i cudowne przywrócenie właściwości podjatka różowego, ale w końcu to też zaliczało się do modlitwy! I do tego jeszcze dał znaczący datek dla świątyni. Czy to się wcale nie liczyło? Rozmawiał z bogami? No przecież rozmawiał. Miał jedynie nadzieję, że monolog jaki wygłaszał każdego poranka, nie prowadził nadaremno i że w końcu Najwyższa go wysłucha, okazując swoją łaskę. Przecież był najbardziej wierzącym z ludzi, a przynajmniej za takiego się uważał, jednak nie chciał lub nie miał odwagi przyznać się przed sobą, że jego prawdziwymi bogami były Fortuna oraz Podaż. Zresztą jak każdego mieszkańca Ziemi.

Sapiąc coraz ciężej Flugurn wytoczył się z opustoszałej uliczki, dzięki której skracał sobie zawsze drogę do świątyni, a także wracając z niej, i znalazł się na ogromnym okrągłym placu, który pełnił funkcję targowiska. Przyspieszając kroku wpierw wyminął ogromny posąg przedstawiający Najwyższą i dwa pomniejsze bóstwa, które miały przychylnie spojrzeć na kupców zsyłając im duże zyski. Flugurn nie miał nic przeciwko temu żeby bóstwa wspomogły jego interes, jednak zaczynał mieć pewne obiekcje jeżeli chodziło o konkurencję, a widząc jak niektórzy handlarze zaczynali rozkładać się ze swoim towarem, przyspieszył kroku. Nie mógł w końcu pozwolić, aby inni zaczęli szybciej od niego obsługiwać potencjalnych klientów i czerpać z tego zyski, które to jemu się bardziej należały. Generowało to zbyt duże straty, a on w obecnej sytuacji nie mógł już sobie na to pozwolić. Stanowczo wystarczyło mu to, że musiał obniżyć cenę podjatka. W przypływie bezsilnego gniewu zacisnął dłonie w pięści i posapując teraz również z podirytowania, skręcił w uliczkę, przy której stał jego sklep.

— Bogowie, dopomóżcie... — mruczał ciężko pod nosem, a kiedy dopadł do drzwi swojego sklepu przez ziemię przeszedł potężny huk, zupełnie, jakby coś pękło, a po chwili wszystko zadrżało. Przez siłę niespodziewanego zdarzenia, zatoczył się na wciąż ciemną witrynę sklepu i upuścił kartę odbezpieczającą alarm, a także otwierającą zamki. — Niech ich wszystkich piekło pochłonie! A szczególnie tego kretyna, który przyczynił się do tego przeklętego chmurzyska!

Nie zdążył wejść do środka, gdy ziemia znowu zadrżała, a w powietrzu rozległ się stłumiony huk, który powtórzył się po kilku sekundach. Zupełnie, jakby Ziemia uzyskała własne serce i zaczęło ono dopiero bić. Zatrzymał się w wejściu zaniepokojony i spojrzał w stronę kłębiącego się wciąż dymu, który teraz wydawał się być zbyt blisko miasta, jak na jego gust. Czekając przez chwilę, rozejrzał się wkoło, aby dostrzec reakcję pozostałych sprzedawców, lecz dostrzegł jedynie zaniepokojenie na ich twarzach. Nikt nie zamierzał się ruszać ze swojego miejsca i porzucać swoich wystawek. Było to dla nich zbyt cenne. W tym czasie tajemnicze dudnienie ucichło, a Flugurn odczuwając jedynie odrobinę zaniepokojenia, w końcu odbezpieczył alarm, otworzył sklep i wślizgnął się do środka, pragnąc czym prędzej zapomnieć o tym, co się właśnie wydarzyło i rozpocząć swój dzień pracy. Drzwi zamknęły się za nim z cichym sykiem, a wnętrze pomieszczenia zaczynało ożywać, gdy po kolei odpalało się oświetlenie witryn. Wielobarwne słoiczki z wysuszonymi ziołami, płatkami czy sproszkowanymi roślinami zaczęły odbijać blask i kusić swoim wyglądem.

Na ladzie natomiast, do której podszedł Flugurn, stały przygotowane wiązanki z podjatka różowego, które tak bardzo uwielbiały zamożne panie, wywodzące się z najbogatszych kupieckich rodzin, a także do rodów odkrywców i naukowców, dzięki którym Ziemia we Wszechświecie cieszyła się tak silną pozycją. To właśnie dzięki tym dziewczynom Flugurn stworzył podjatka, krzyżując najpiękniejsze rośliny, a jego odkrycie okazało się istną żyłą złota, gdyż oprócz przychodów z wiązanek, płatki podjatka okazały się być niesamowitym specyfikiem na przeziębienia, grypy, zatrucia, różnego rodzaju bóle, zmarszczki, a nawet jako składnik wywaru miłosnego.

Jednym słowem podjatek różowy był lekiem na wszystko. Klientki korzystały z niego jako leku na wszelkie przypadłości, a Flugurna szczególnie skutecznie wyleczył się z choroby, zwanej potocznie biedą.

Flugurn sam przed sobą musiał przyznać, że gdyby był klientem, to skusiłby się na podjatka szczególnie dlatego, że zapobiega zmarszczkom i wszelkim oznakom starości.

Ostatni raz spojrzał na swój sklep i zadowolony z tego co widział, ubrał rękawiczki, po czym wszedł na zaplecze, gdzie pod lampami grzewczymi stały ostatnie zdrowe doniczki z podjatkiem różowym. Dzięki swojej przezorności, miał jeszcze jedną porcję nieskażonego podjatka, lecz jeżeli to chmurzysko nie zniknie z nieba razem z sypiącym się ciągle popiołem, będzie to ostatnia porcja, a to oznaczało istną katastrofę. Z ponurymi myślami, które nawiedzały go od poranka, sięgnął po spryskiwacz i z niespotykaną u siebie czułością, zabrał się z nawadnianie kwiatów. W trakcie podlewania, poczuł, jak przetoczyły się kolejne wstrząsy, o wiele silniejsze od tych, które odczuł w drodze do sklepu. Zaniepokojony, sprawdził stabilność doniczek, a gdy skończył i się upewnił, że wszystkie rośliny są bezpieczne, rozpoczął przegląd płatków i zrywanie tych już dojrzalszych. Gdy już nie było ani jednego dojrzałego płatka, chwycił za skrzyneczkę i wrócił do głównego pomieszczenia w sklepie. Zatrzymał się na moment i przesuwając wzrokiem po swoim dorobku, obliczał jak duży zysk na koniec dnia będzie miał.

Właśnie wtedy nastąpił kolejny wstrząs. Znacznie silniejszy niż poprzednie i nie zapowiadało się, żeby tym razem ustąpił. Z półek w sklepie zaczęły spadać słoiki i wazony, a sam Flugurn nie był w stanie ustać na nogach. Runął razem z trzymaną skrzyneczką, rozsypując po całym sklepie płatki podjatka. Przerażony siłą trzęsienia, podpełzł do witryny i unosząc się odrobinę wyjrzał przez nią na ulicę. Zamarł z przerażenia widząc jak w ziemi pojawia się wpierw niewielkie pęknięcie, które z każdą mijaną sekundą rozrastało się tworząc ogromną wyrwę. Szeroko otwartymi oczami obserwował, jak szczelina błyskawicznie rozrasta się w stronę targowiska. Flugurn uniósł wzrok i dostrzegł, jak z górującego nad budynkami posągu Najwyższej odpada kawałek kamiennej twarzy bogini. Natomiast pozostałe dwa posągi niebezpiecznie się chwiały, przez narastające wstrząsy.

Flugurn zaklął i niewiele myśląc o swoim życiu i bezpieczeństwie, rzucił się w stronę skrzyń z podjatkiem różowym. Ziemia się trzęsła, budynki waliły, jednak dla niego najważniejsze w tej chwili były jego ukochane kwiaty, a kiedy pod jego nogami otworzyła się przepaść, spadł w jej głąb otoczony różowymi płatkami podjatka różowego, którego niesamowite właściwości nie uchroniły Flugurna od śmierci.

Tego dnia cała ludzkość zapłaciła za swoją pychę i chciwość.

Ziemia została wygnana, a na miejsce chciwych i pazernych ludzi, zaczęły pojawiać się inne istoty. Bardziej niebezpieczne i łaknące jeszcze więcej niż ludzie. Wystarczyło, że zabrakło jednego ogniwa, a wszystko zaczęło się sypać. We Wszechświecie wybuchła wojna, przez którą ciemność, pogarda, krew i śmierć zaczęły pochłaniać wszystko na swojej drodze.

Jednak gdzieś w oddali tlił się ostatni płomyk nadziei, który mógł sprowadzić na wszystkich oczyszczenie lub zagładę.

Od autorki: Witajcie w nowej, odświeżonej wersji historii anielicy i pewnego tajemniczego dowódcy. Tak, tak. Nie mylicie się, historia Kayli i Theo powraca i tym razem mam nadzieję, że doprowadzę już ją do końca, gdyż mam wszystko ładnie podzielone i liczę, że kapryśny czas pozwoli mi na napisanie Dziejów Cadoii do końca :)

Ostatnio przewertowałam sobie całą historię i tyle wspomnień do mnie wróciło, że aż brakuje mi słów, ale zaczynamy nowy rozdział i mam nadzieję, że jestem gotowa na nowe wyzwania. Liczę również na to, że przyjmiecie tę wersję równie ciepło, jak poprzednią, a trochę zmian wpadło do fabuły :D.

Co więcej mogę powiedzieć, a rozdziały będą publikowane raz w tygodniu w soboty, czyli następny odcinek ukaże się już 12.11.2022 :) 

Do napisania, wilczki :) 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro