∞Rozdział 33|| Tom I∞

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przecierałam zniecierpliwiona drewniany stół, a Lia patrzyła na mnie znacząco.

- No wyduś to z siebie, bo zaraz się udusisz.
- Czemu mi nie powiedziałaś?
- O czym? - zdziwiona oderwałam się od czynności.
- No jak to o czym?! Nie udawaj, że nie wiesz.
Patrzyłam na nią, nic nie rozumiejąc. Driada przewróciła oczami oparła dłoń na odsłoniętym biodrze i spojrzała na mnie wymownie.
- Ty i Theo ...
- Stop! - przerwałam jej unosząc dłoń. - Do niczego nie doszło. On i ja nie ma mowy.
- No nie mów, że ci się nie podoba? - Uniosła znacząco brew.
- Dlaczego wszyscy mnie o to pytają?
- Bo widać jak na niego patrzysz, a on na ciebie.
- Nie, nie podoba mi się.
Przed oczami pojawiło mi się wspomnienie z naszego ostatniego treningu. Kiedy ze śmiechem podszedł do mnie i mnie podniósł, nasza kłótnia oraz pocałunek. Spojrzenie jego szaro-czarnych oczu. Mimowolnie uśmiechnęłam się.

- Mhm. W ogóle, nic a nic.
Spiorunowałam ją wzrokiem.
- A czemu ty nie masz nikogo?
- To długa historia - odparła zmieszana.
- Jak widzisz mamy sporo czasu.- Rozłożyłam ręce. Lia rozejrzała się po ogromnej sali.
- Powiedzmy, że nikt mi się nie spodobał.
- To ta długa historia? Faktycznie pobyt na Ziemi, w porównaniu z twoją opowieścią to tylko mrugnięcie powieką - powiedziałam sarkastycznie.
- Ej wy dwie! Zamknijcie się i szorować stoły. - Z końca sali rozległ się krzyk mężczyzny, który nas pilnował. Zamknęłam oczy, opanowałam emocje i wróciłam do wykonywanej czynności. Na rękach i nogach pobrzękiwały okowy. Od tygodnia robiłyśmy za niewolnice w zamku u wampirów. Była to kolejna misja zlecona przez Trybunał. Miałyśmy poszukać dowodów na to, że rasa ta zdradziła Zakon i sprzyjają demonom. Krwiopijca, który krzyknął wcześniej, podszedł teraz do nas i łakomym wzrokiem przyglądał się mojej przyjaciółce. Ścisnęłam mocniej szmatę, aby nie przywalić napaleńcowi, który teraz gładził przyjaciółkę po odsłoniętych plecach. Jako służące musiałyśmy nosić, bardzo skąpe ubrania, zasłaniające tylko piersi i intymne miejsca.
- Władca chce was widzieć - powiedział chwytając brutalnie Lię i odwracając ją do siebie. - Teraz.
- Więc prowadź - odpowiedziała zielonowłosa dumnie unosząc głowę.
Przez twarz wampira przemknął cień, a w następnej chwili po sali przetoczył się odgłos uderzenia. Lia zatrzymała się na jednym ze stołów, a ja odłożyłam ścierkę i podbiegłam w miarę możliwości do przyjaciółki. Zielonowłosa spojrzała na mnie i kiwnęła głową, że wszystko gra. Rzuciłam nienawistne spojrzenie na naszego oprawcę i już miałam zrobić coś głupiego, kiedy Lia chwyciła mnie za nadgarstek. Spojrzałam zdziwiona na przyjaciółkę, która pokręciła głową. Westchnęłam i pomogłam jej wstać.

- Mądrze - uśmiechnął się drapieżnie krwiopijca. - Chodźcie, pan nie lubi czekać.

Wyperfumowane i wystrojone byłyśmy prowadzone do komnat władcy wampirów. Szłyśmy mozolnie przez krępujące nas okowy. Po około pięciu minutach stanęłyśmy przed jego wielką krwistością. Wampir wyglądał na trzydzieści lat, miał kręcone brązowe włosy i oczy tego samego koloru. Przyjrzał się nam z obrzydliwym uśmiechem, po czym wskazał na mnie.
- Nalej wina, a ty - zwrócił się do Lii - chodź do mnie.
Podeszłam sztywnym krokiem do stolika, na którym stały trzy puchary i butelka z alkoholem. W tym czasie driada podeszła do wampira. Odkorkowałam wino. Zerknęłam z ukosa czy krwiopijca śledzi mnie wzrokiem. Na szczęście dla mnie zajęty był moją przyjaciółką. Uniosłam na próbę pięknie rzeźbione naczynie. Uśmiechnęłam się pod nosem i wzięłam drugie do ręki. Powolnym krokiem podeszłam do pary na łóżku i podałam naczynie przyjaciółce. Wampir spojrzał na mnie uwodzicielskim wzrokiem.
- A dla mnie?
Usiadłam okrakiem na jego nogach i udałam, że ciągnę łyk z pucharu. W tym momencie nadleciał cios od strony zielonowłosej. Władca osunął się z cichym jękiem na mnie.

- Poszukaj kluczy, musimy pozbyć się tych łańcuchów. - Driada zeskoczyła z łóżka i zaczęła szperać w biurku naszej ofiary.

Zepchnęłam nieprzytomnego mężczyznę z siebie i zaczęłam szukać.
- A ty co zamierzasz zrobić? - szepnęłam, przetrząsając rzeczy.
- Poszukać dokumentów, które ukażą zdradę pijawek.
Dalsze poszukiwania przebiegły w ciszy, kiedy zobaczyłam zawieszone klucze przy wejściu, przytknęłam dłoń do czoła i gratulowałam sobie spostrzegawczości. Podeszłam do przyjaciółki z kluczami i potrząsnęłam nimi nad jej uchem. Kiedy kończyłam z uwalnianiem nas z okowów usłyszałyśmy cichy jęk dobiegający od strony łóżka. Spojrzałyśmy się na siebie, a w następnej chwili obie chwyciłyśmy za puchary. Władca powoli zaczął się podnosić i spojrzał na nas nic nie rozumiejącym wzrokiem. W następnej chwili z obu stron nadleciał cios, a wampir runął jak długi na łóżko.
- I nie wstawaj - Lia machnęła pucharem i wróciła do przeglądania papierów.
- Lia - zaczęłam - kończy się nam czas.
- Mam - krzyknęła unosząc jakiś zwitek i chciała go schować do kieszeni, ale przypomniała sobie, że nie jest ubrana w swój strój. Westchnęła tylko i wsunęła papier za dekolt.
Wybiegłyśmy jak najszybciej z pomieszczenia kierując się w stronę wyjścia i oczywiście wpadłyśmy na patrolujące straże. Jednocześnie podcięłyśmy dwóch strażników, a ostatniego ogłuszyłyśmy. Biegłyśmy dalej, ale przez narobiony hałas ściągnęłyśmy sobie na kark pół zamku. Szczęście nam nie dopisywało, znalazłyśmy się na rozwidleniu korytarza i nie wiedziałyśmy w którą stronę dalej biec. Odwróciłam się i zobaczyłam jak jeden z wampirów ładuje kusze. Rozszerzyłam oczy i popchnęłam Lię w prawo. Za późno. Poczułam jak bełt wbija mi się w lewy bok. Sapnęłam, a mgiełka bólu zamazała mi widoczność. Przyjaciółka wciągnęła mnie do pomieszczenia i zatrzasnęła za nami drzwi i przystawiła je wielką szafą. W miarę możliwości podeszłam do drzwi naprzeciwległym końcu pokoju i otworzyłam je szukając drogi ucieczki.
- Na serio myślałyście, że uciekniecie z mojego pałacu?
Patrzyłam się jak ogłupiała na wampira, którego jeszcze przed chwilą ogłuszyłyśmy. Nie odpowiadając zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem, a Lia przystawiła je szafką.
- Nie uciekniemy - powiedziałam zrozpaczona.
W następnej chwili przez moje ciało przeszedł dreszcz i upadłam na podłogę.
- Kayla! - Lia znalazła się obok mnie.- Co się stało?
Driada wyrwała bełt z mojego boku, a ja krzyknęłam krótko. Przyjaciółka powąchała końcówkę pocisku, a moim ciałem wstrząsały co raz większe drgawki.
- Lia? Co to jest? - wyszczękałam trzęsąc się.
Dziewczyna spojrzała na mnie, a ja zobaczyłam odbicie moich oczu, które zmieniły się na nenowoniebieskie.
- Nic ci nie będzie, tylko... - zawiesiła głos.
- Tylko co? - spytałam i w tym momencie z moich pleców wyrosły skrzydła. Momentalnie przestałam się trząść i spojrzałam na śnieżnobiałe pióra.
- Tylko przybierzesz swoją właściwą formę - uśmiechnęła się driada.
Usiadłam i wykręciłam głowę cały czas patrząc się na skrzydła.

- Urosły. - Prawie mogłam się objąć nimi. - Wytłumaczysz mi co się stało?

Lia podniosła wyrwany bełt.
- Krwiopijcy smarują swoje ostrza różnymi maziami, które sami wytwarzają, akurat ta była posmarowana eliksirem, który powoduje przemianę we właściwą formę.
- Nie uciekniemy stąd, prawda?

Zielonowłosa pokiwała smutno głową.
- Chcieli przywołać moją prawdziwą formę? To zobaczą wyprowadzonego z równowagi anioła. Podniosłam się i odczepiłam z nogi bransoletkę, którą zapięłam na nadgarstku. Zielonowłosa postąpiła tak samo. Po wciśnięciu odpowiedniego guzika, moje ciało pokryła zbroja, charakterystyczna dla naszej drużyny, a w ręce zmaterializowała się Pożoga. Lia zamachała parę razy Talerem i uśmiechnęła się do mnie.

Witajcie :D
Przybywam z obiecanym rozdziałem ( możecie mnie zabić za taki zły rozdział >,< pisałam go chyba z pięć razy i w ogóle mi się nie podoba ).

Czy dziewczyny dadzą radę armii krwiopijców? Czy wiadomość o zdradzie tej rasy dotrze do Zakonu Anioła?
Skrzydełka Kayli rosną ^^, czy już niedługo poleci?? ;)

Dziękuję za wszystkie głosy, wyświetlenia, komentarze i ostatnio za cierpliwość ;)

Przepraszam za problemy techniczne, które już opanowałam ;)

Do następnego ;D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro