∞Rozdział 16|| Tom I∞

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przechodziliśmy obok grupki marynarzy, którzy wykonywali wydany rozkaz kapitana. Szłam pod ramię z Jonem, a statek leniwie kołysał się na oceanie. Słychać było nawoływanie mew, rozmowy innych pasażerów i przekleństwa członków załogi. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że ściskam coś w ręce. Coś zimnego. Spojrzałam w dół i zaczęłam powoli rozchylać dłoń.

***

Przemierzaliśmy pustynne pustkowie, jakiejś planety, której nazwy nie zapamiętałam. Z nieba lał się żar, a my byliśmy ubrani w czarne kostiumy z długimi rękawami i nogawkami, które nie pomagały nam podczas tego upału. Na głowy zarzuciliśmy kaptury, a twarze zasłaniały nam chustki. Lia z Charlotte wyjaśniły mi, że promienie Słońca tej planety, mogą uszkodzić skórę, powodując jej łuszczenie, a na końcu odpadanie i dlatego mimo upału musimy mieć na sobie ochronne kostiumy, zakrywające całe ciało.

Mirage został poproszony przez rasę Liray, aby zapewnić ochronę karawanie przewożącej złoto, uzyskane podczas transakcji. Stworzenia te z natury były zbyt łagodne, aby się bronić. Szczerze, to nie wiem jakim cudem, demony nie zdominowały ich do tej pory. Przedstawiciele tej rasy przypominały z twarzy małpy, chodzące na dwóch nogach i mające dwie pary długich rąk.  

Szliśmy, rozstawieni przez Theo ochraniając karawanę, na przodzie szedł nasz dowódca, ja i Charlotte z prawej strony, bliźniacy po lewej stornie, a Lia ochraniała tył.

— Co było dalej?

Z zamyślenia wyrwał mnie głos Tobiego, który pod postacią kuny zawinięty był wokół mojej szyi. Wytarłam krople potu z czoła.

— Jakim cudem ty się nie pocisz? I dlaczego nie musisz mieć kombinezonu?

Jestem zmiennym taki mój urok, a poza tym nie jestem zwykłą kuną, która mieszka na Ziemi. Jestem kuną pustynną, zamieszkującą to środowisko. Mów co było po tym, jak chciałaś zobaczyć to coś.

Nic. Obudziłam się. — Wzruszyłam ramionami. — Ale czuję, że to coś ma wspólnego ze mną.

To chyba oczywiste, inaczej nie widziałabyś cały czas tego rejsu Tititakiem.

— Titaniciem. — Roześmiałam się, poprawiając go.

No przecież mówię.

Przez ostatnie dni bardzo zżyłam się z Tobim i dziewczynami. Przed tą wyprawą znowu pokłóciłam się z Theo. Podczas treningu, gdy bliźniacy tłumaczyli mi, że wszystko jest dobrze oprócz jednej rzeczy, a mianowicie jestem zbyt wolna, wparował Theo i powiedział, że mamy zapewnić ochronę karawanie i wyruszamy natychmiast. Ja natomiast uparłam się, że Tobi ma lecieć z nami, bo może się przydać, Theo zaś stawiał na tym, że ma zostać, gdyż nie należy do drużyny i byłby tylko balastem. Więc znowu zaczęliśmy na siebie wrzeszczeć i znowu się pokłóciliśmy, ale ostatecznie wyszło na moje, z czego byłam niezmiernie zadowolona. Przynajmniej nie musiałam cały czas oglądać naburmuszonej miny bruneta, no i miałam towarzysza, do rozmowy.

Miałam kontynuować, kiedy nagle wyczułam negatywne emocje. Złość, nikczemność, nienawiść. Zmarszczyłam czoło i zatrzymałam się gwałtownie. Dokładnie takie same emocje wyczułam tuż przed atakiem na Florze.

Kayla? Zaniepokojony głos Charlotte sprowadził mnie na ziemie.

Odwróciłam się do kotołaczki twarzą, ale zamiast spojrzeć na jej zaniepokojoną twarz, mój wzrok przykuła wielka piaskowa chmura na horyzoncie. Rozszerzyłam oczy ze zdziwienia, a widząc moją reakcję białowłosa, również odwróciła się i zamarła. Karawana dawno już nas wyminęła i zostałyśmy w tyle.

Co to... - Zaczęłam, ale Charlotte przerwała mi.

Demony.

Biegnij ich zawiadomić, ja ich spowolnię szepnęłam.

— Jesteś pewna?

W odpowiedzi tylko kiwnęłam głową, a po chwili słyszałam ciche odgłosy oddalającej się dziewczyny. Gdy tylko odbiegła, nagle wokół mnie zaczęły wystrzeliwać chmury piasku, tworząc kopułę, skutkując odcięciem mnie od reszty grupy i zamknięcie w pułapce. Zasłoniłam oczy ręką, a Tobi owinął się ciaśniej wokół mojej szyi, chroniąc się.

— Co to jest? — Usłyszałam w głowie zaniepokojony głos zmiennego.

Nawet jakbym wiedziała, to nie byłam mu w stanie odpowiedzieć.

Kayla! Usłyszałam stłumiony krzyk Charlotte.

Z każdym kolejnym oddechem ziarenka piachu dostawały się do nosa i gardła, przez co zaczęłam się krztusić. Ten cholerny piach miałam dosłownie wszędzie, nawet tam, gdzie go nie powinno być. Upadłam na kolana i podparłam się rękoma, koncentrując się na oddychaniu.

Kopuła zniknęła tak samo szybko, jak się pojawiła, a przede mną stanęło stworzenie z piasku. Spojrzałam na istotę podrażnionymi oczami, a z daleka słyszałam odgłosy walki i krzyki walczących. Mrugnęłam i ponownie przyjrzałam się postaci. Jego głowa była łysa, a z budowy wywnioskowałam, że jest to mężczyzna.

— Czym ty jesteś? spytałam i poczułam, jak Tobi cały się jeży, sycząc w kierunku intruza.

Zamiast odpowiedzieć, stwór rzucił się na mnie. Szybko wstałam i zablokowałam cios, dziękując w duszy Ninorowi i Minorowi za treningi. Istota wymierzyła cios z góry, który również trafił na blokadę, pamiętając walkę z Theo, wykorzystałam dźwignię, aby przerzucić przeciwnika. Kiedy znalazł się pode mną, z ziemi wystrzeliła piaskowa ręka i wyrzuciła mnie w powietrze. Wrzeszcząc, oddalałam się od ziemi, kiedy niepodziewanie coś złapało mnie za kostkę. Spojrzałam na intruza, okazało się oczywiście, że jest to demon. Stwór był krzyżówką syreny i smoka. Przeklinając swoje szczęście, ściągnęłam łuk z pleców, napięłam cięciwę i wygięłam się, aby wypuścić pocisk. W momencie, kiedy strzała przeszyła demona, oboje zaczęliśmy spadać. Ziemia niebezpiecznie szybko zbliżała się, a ja wiedziałam, że to mój koniec. Zamknęłam oczy i poczułam, jak coś zaciska się na mojej tali i zaczęło unosić.

— Puszczaj mnie ty... Uderzyłam intruza z całej siły w twarz, po czym usłyszałam ciche przekleństwo.

Zdziwiona odwróciłam się w miarę możliwości i natrafiłam spojrzeniem na czerwone oczy.

Theo?

Nie szarp się, do cholery i złap mnie za szyję.

Kiedy chciałam to zrobić, wyślizgnęłam się chłopakowi i chwyciłam go za włosy oraz oplotłam nogi wokół jego pasa, przez co chłopak syknął.

Przepraszam powiedziałam i od razu się poprawiłam.

W końcu wylądowaliśmy i brunet postawił mnie obok siebie. Spojrzałam się na niego, kiedy złożył wielkie czarne, błoniaste skrzydła.

Dziękuję szepnęłam i odskoczyłam od niego jak najdalej z płonącymi policzkami. W następnej chwili poczułam, jak Tobi oplata mi się wokół szyi. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że musiał spaść podczas walki.

Tak się martwiłem.

Co to było? Spojrzałam na drużynę.

— Sandarer, demon, który jest połączeniem Liraya i Wyroczni.

Zabiliście go? dociekałam, rozglądając się w obawie, czy aby nie powróci.

Nie, zniknął odpowiedziała mi Charlotte. Bardzo trudno go zabić przez geny Wyroczni, zazwyczaj znikają, tak samo szybko, jak się pojawiają.

Naszą rozmowę przerwał Theo, który podszedł z przywódcą karawany.

Ki–dy–aj–so.-Al– kay! odezwał się Liray ochrypłym głosem.

Co on powiedział? szepnęłam do Tobiego nic nie rozumiejąc.

Dosłownie tłumacząc: Musimy ruszać, teraz!

Po mniej więcej dwóch godzinach na horyzoncie zaczął majaczyć widok zabudowań, a dotarliśmy do nich, kiedy słońce zachodziło za horyzontem, barwiąc niebo na krwawy kolor. Wszystkie budynki wykonane były z piaskowca, a największa wolna przestrzeń znajdowała się na końcu długiej ulicy, gdzie aktualnie zmierzaliśmy. Gdy przechodziliśmy obok domów, mieszkańcy wychodzili z domów i szli zaciekawieni za nami na Główny Plac. Zatrzymaliśmy się naprzeciwko wielkiego piaskowego pałacu.

Ji–lya–di! krzyknął stary Liray, który najwyraźniej był władcą tego miasta.

Witajcie!

Dziękowałam w duchu wszystkim znanym mi bogom, że Tobi znał ten pokręcony język i wszystko tłumaczył.

Ka–la–ni–tak–ta–la–ka–wu...

Mam nadzieję...

... mu–le–ka–ti–ne–ku.

... że nie mieliście kłopotów.

Se–na odparł Theo.

Małe.

Przywódca zrobił zdziwioną minę.

Czemu się dziwi? Przecież po to nas poprosił o pomoc spytałam.

Wynajęcie ochrony, że tak powiem, było tylko formalnością. Liray są pokojowo nastawieni do wszystkich i nie mieszają się w walki, dlatego też nie spodziewał się ataku.

Ti–ne–ku–si-le–ni–ke–ma–gi–ne kontynuował brunet.

Kłopoty, nie sprawiły nam trudności.

Se – ki – le - ba – cja – niu – za – ti – ka!

W takim razie zapraszam was na ucztę.

La–na–ki–tal, lik–si–na–sar–ta odpowiedział Theo.

Niestety musimy już wracać.

Hmm...-Se–ki–le–na–sit–le–na–Mir-age.

W takim razie przekaż pozdrowienia Mirage'owi.

***

Dziś mieliśmy trening całą drużyną. Bliźniacy ćwiczyli walkę między sobą, a ja z Lią. Charlotte, Theo i Mirage żywo dyskutowali o ostatniej misji. Ćwiczyłyśmy wyprowadzanie szybkich ciosów i uniki. Parę razy nie udało mi się w odpowiednim czasie wykonać uniku, przez co byłam już trochę obolała. Dzięki treningom z bliźniakami byłam już znacznie szybsza niż na początku, jednak jeszcze dużo pracy przede mną.

Jednym słowem, demony wiedziały, że tam będziemy. Usłyszałam słowa Thea.

Wiedziały o naszej misji dodała Charlotte i ściszyła głos. Wiedziały, że będzie z nami.

Skrzywiłam się mimowolnie.

Jest jeszcze jedna sprawa. Kiedy opuściliście Ender, została znaleziona kartka ze szczegółami waszej misji poinformował nas Mirage.

Po tych słowach przestaliśmy trenować i w czwórkę skierowaliśmy wzrok na rozmawiających.

Sugerujesz, że... zaczęłam.

Tak, że wśród nas jest szpieg, który wie o twoim pochodzeniu.

Spojrzeliśmy po sobie ze strachem.

To, co teraz? Minor zadał pytanie, które wszystkich nas męczyło.

Trzeba podwoić ostrożność i przede wszystkim uważać na Kaylę odpowiedział nauczyciel.

Umiem o siebie zadbać obruszyłam się.

Nikt w to nie wątpi. Starszy mężczyzna spojrzał na mnie znacząco. Jednak nie możemy pozwolić sobie na stracenie ciebie.

Uśmiechnęłam się do niego. Przez ostatnie dnie Mirage stał się dla mnie jak ojciec. Opiekował się mną, doradzał i pomagał. No, a skoro już omówiliśmy ważne sprawy, chciałbym zobaczyć jak ci idzie walka. Lia, Kayla pokażcie, co umiecie.

Obydwie uśmiechnęłyśmy się do siebie, a później do nauczyciela. Ustawiłyśmy się w okręgu i przyjęłyśmy pozycje bojowe. Już miałam ruszyć do ataku, kiedy moją głowę przeszył ogromny ból. Złapałam się za nią obiema rękami i się skuliłam. Przed oczami zaczęło mi ciemnieć, ostatnie co usłyszałam, było moje imię wykrzykiwane przez przyjaciół.

Witajcie, witajcie ponownie :D 

Kto jest szpiegiem? Czy ta rasa nie jest fantastyczna? :p Cały czas śmieszy mnie ich język XD

I co się dzieje z Kaylą?

Dowiecie się tego już w następnym rozdziale ^^

Więc nie przestawajcie klikać złotych, świecących gwiazdek i komentować, bo to motywuje :D, a akcja nabiera rozpędu ;) 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro