∞Rozdział 38|| Tom I∞

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Drugi pocisk przeszył skrzydło Theo, chłopak cicho stęknął. Skrzywiłam się. Wiedziałam, jak bardzo go to boli,a i tak tego nie okazywał. Wiatr wytworzony przez pęd naszego spadania owiewał nasze złączone ciała. Na moich skrzydłach było co raz więcej krwi bruneta.

- Theo? - próbowałam przekrzyczeć nasilający się wiatr.
Brunet podniósł głowę i zobaczyłam jak jego oczy zmieniają barwę.
- Nie pozwolę ci umrzeć – powiedział słabym głosem.
Uśmiechnęłam się do niego, a po chwili poczułam jak Theo zaciska mocniej ręce na mojej tali, a na prawym skrzydle pojawia się trzecia rana. Brunet stęknął i zaczął szybciej oddychać. W środku mnie narastała frustracja, nie mogłam latać, nie mogłam użyć mocy. Byłam bezużyteczna i przez to mamy razem zginąć. Kiedy tylko o tym pomyślałam w mojej głowie zrodził się pomysł. Wiedziałam co muszę zrobić
- Theo, spójrz na mnie.
Chłopak wykonał moją prośbę, a ja podniosłam ręce.
- Co... Co ty robisz? - spytał nic nie rozumiejąc.
Kiedy moje dłonie znalazły się na poziomie jego skroni, skupiłam się i wyciszyłam umysł, co nie było łatwe. Poczułam jak moje oczy zmieniają barwę, przez połączenie z duchem Theo. Rozczapierzyłam palce i w następnej chwili zaczęły się wić z nich niebieskie strugi, które wnikały w chłopaka. Czułam jak pomału opuszczają mnie siły.
- Kayla, przestań!
- Tylko tak mogę pomóc – powiedziałam trzęsącym się głosem.
- Nie, przestań. Proszę. Nie możesz, bo umrzesz. - Theo patrzył na mnie z rozpaczą w szarych oczach.
Uśmiechnęłam się słabo, czując, jak coraz mniej energii zostaje w moim ciele.
- Jeśli przestanę, to ty zginiesz. - szepnęłam – a teraz leć.
Nie mogłam dłużej utrzymać ani rąk, ani skrzydeł. W jednej chwili zamknęłam oczy i poczułam jak i ręce i skrzydła opadają, a ja wyginam się w łuk.
- Nie! - Krzyk Theo przeszył powietrze.
Każda część ciała ciążyła mi. Głowa, ręce, skrzydła i nogi bezwładnie wisiały. Wszędzie czułam zimno, oprócz tali gdzie brunet oplatał mnie swoimi silnymi ramionami. Czy tak się umiera? Jeżeli tak, to nie jest to takie złe. Przynajmniej wiem, że było warto to zrobić, aby ochronić jego. Moje rozważania przerwał ból w nodze. Czyli jednak nie umarłam. Usłyszałam uderzanie czegoś w drewno, a po chwili stłumiony krzyk Lii.
- Co wam się stało? Nawet na chwilę nie można was zostawić samych?
- Lia, pomóż jej, ja... - Theo zająknął się.
Poczułam coś zimnego na czole.
- Theo, nic jej nie jest w przeciwieństwie do ciebie.
- Jak to nic nie jest? Przecież...
- Połóż ją na kanapie, a sam kładź się na podłodze i rozłóż skrzydła.
- Ale...
Brunet zamilkł, więc domyśliłam się, że zielonowłosa zmierzyła go surowym wzrokiem. Gdybym miała władzę nad ciałem to zapewne uśmiechnęłabym się. Poczułam jak brunet kładzie mnie na wspomnianym meblu, a jego ciepłe ręce puszczają moje ciało. Po chwili usłyszałam ciche stęknięcie i wyobraziłam sobie jak chłopak rozprostowuje swoje potężne poranione skrzydła.
- Dobrze, to ja pójdę po maść, a ty opowiadaj co się stało.
- Zdrajca znowu zaatakował i gdyby nie Kayla byłbym... - Zawiesił głos – martwy. Nie wiem skąd wiedziała, być może anielska intuicja, ale dzięki niej jeszcze oddycham. Już kiedy otworzyłem drzwi wiedziałem, że coś się stało. Później wpadła do pokoju i zaczęła wszystko wywracać do góry nogami. Byłem zdziwiony jej zachowaniem, więc spytałem się o co jej chodzi, wtedy rzuciła mi się na szyję, a po chwili odepchnęła. Kiedy odskoczyłem od niej szyba eksplodowała i tam gdzie przed chwilą stałem przeleciał nóż, który Kayla złapała w locie.
Driada gwizdnęła.
- Trening z braćmi na coś się przydał.
- Yhy, sss... To boli.
- Nie marudź, nawet nie wyciągnęłam jeszcze bełtów.
Podniosłam z trudem powieki i spojrzałam na klęczącą przyjaciółkę, która smarowała ręce jakąś fioletową, śmierdzącą mazią. Obok niej na brzuchu z rozłożonymi czarnymi, zakrwawionymi, wielkimi, błoniastymi skrzydłami leżał Theo. Przyjaciółka podeszła do lewego skrzydła w którym sterczały dwa pociski, chwyciła za jeden z nich i bez ostrzeżenia wyszarpnęła z rany.
- Lia! - Brunet wrzasnął i zacisnął dłonie w pięści.
- Wybacz, na pocieszenie dodam, że zostały jeszcze cztery. - Wyciągnęła kolejny z towarzyszącym warknięciem chłopaka. - Już trzy.
- To mnie pocieszyłaś.
- Polecam się na przyszłość, co było po tym jak chwyciła nóż?
- Rzuciła nim w szpiega, a następnie chciała go gonić. Coś poszło nie tak i wyrosły jej skrzydła, przez rozpęd nie wyhamowała i przeleciała przez barierkę. Zaczęła spadać. Niewiele myśląc o szpiegu i o konsekwencjach rzuciłem się za nią. Cholera Lia, nie możesz delikatniej. Kiedy złapałem Kaylę i zacząłem unosić nas dostałem pierwszy pocisk. Znowu zaczęliśmy spadać.

Podniosłam trochę głowę i zobaczyłam jak driada wyrywa kolejny bełt, a następnie ciszę zagłuszyła wiązka przekleństw Theo. Lia spojrzała na mnie swoimi zielonymi oczami i mrugnęła do mnie. Przyłożyłam palec do ust, a ona kiwnęła głową na znak, że rozumie i wyrwała ostatni pocisk.
- Cholera, by wzięła tego pieprzonego szpiega, jak się dowiem kto to, to obiecuję że nie zostanie z niego najmniejszy skrawek, rozbiję faceta na atomy – Theo wycedził przez zęby.
- A jeśli to kobieta? - spytała driada sadowiąc się obok prawego skrzydła.
- Bez różnicy, zabiję tego kogoś.
- Dobra wracając do wydarzeń dzisiejszego wieczoru, na razie wiem czemu ty jesteś w takim stanie, a co z Kaylą?
- Nie mam pojęcia co zrobiła. Kiedy trzeci bełt rozerwał błonę na skrzydle, uniosła dłonie na wysokość mojej głowy i wtedy poczułem przypływ siły. Jednak widziałem jak ona staje się coraz słabsza. To było straszne. Myślałem... Lia ja myślałem, że ona nie żyje.
Patrzyłam na swoje dłonie, czując się niezręcznie. Nie powinnam tego usłyszeć. On myślał, że jestem nieprzytomna i że rozmawia z przyjaciółką na osobności.
- Ale żyje i ma się dobrze. Prawda Kayla?
Poderwałam głowę i zmierzyłam przyjaciółkę morderczym wzrokiem. Driada kiwnęła tylko głową w kierunku Thea.
- Prawda, nic mi nie jest.
Widziałam jak mięśnie na plecach bruneta napinają się. Pewnie zdał sobie sprawę, że wszystko co mówił ja usłyszałam. Przełknęłam głośno, wstałam z mojego miejsca i usiadłam przy lewym skrzydle dowódcy. Spojrzałam w kierunku przyjaciółki, która dotykała poszarpanych ran świecącą na zielono dłonią. Kiedy podniosła rękę zobaczyłam, że nie ma śladu po uszkodzeniu. Spojrzałam na błonę skrzydła, która wydała się taka delikatna, nietrwała, ale jednocześnie wiedziałam, jakie są one silne. Położyłam dłoń i zaczęłam głaskać śliską powierzchnię, a skrzydło dziwnie zadrgało. Lia po kolei uleczała kolejne rany, a ja nie przerywałam czynności, w pewnym sensie to mnie też uspakajało. Po paru minutach nie było śladu po ranach. Theo wstał i rozprostował skrzydła.
- Cieszę się, że nic ci nie jest – powiedziałam wstając.
- Ja też się cieszę, że jednak żyjesz, bo kto by doprowadzał mnie do szaleństwa.
- Nie przesadzaj, aż tak często cię nie denerwuję – parsknęłam uderzając go w tors.
- Chyba, żadne z nas... - Brunet urwał i uniósł brew. - O co chodzi Lia?
Odwróciłam się do przyjaciółki, która stała oniemiała.
- Lia co się stało? - spytałam zaniepokojona.
- Rozłóż skrzydła.
Teraz to ja uniosłam brwi. Przez to wszystko zapomniałam, że cały czas z pleców wystają mi śnieżnobiałe skrzydła.
- Ale po co?
- Rozłóż, a ty Theo trzymaj je tak jak teraz.
- Ale ja nie umiem.
Nagle poczułam dotyk na nich i po chwili stałam z rozłożonymi skrzydłami. Wiedziałam, że Theo pomógł mi nimi poruszyć.
- Więc o co chodzi? - spytałam nie wiedząc w czym rzecz.
- O to, że możesz zacząć uczyć się latać – odpowiedział mi brunet.
- Słucham? - Myślałam, że się przesłyszałam.
- Spójrz tylko.
Skierowałam wzrok na lewe skrzydło, które było tylko trochę krótsze od kończyny Thea.
- Moje mają trzy metry rozpiętości, a twoje... - Zmierzył je spojrzeniem swoich
szaro-czarnych oczu – dwa i pół metra.
- Jesteście pewni, że już mogę latać? - spytałam podekscytowana, a skrzydła uderzyły w bruneta. - Przepraszam.
- Nic się nie stało – zaśmiał się chłopak. - To co teraz robimy? Zakładam, że żadne z nas już dzisiaj nie zaśnie.
Obie pokręciłyśmy głową, po czym każdy z nas zaczął się zastanawiać co możemy porobić. Nagle do głowy wpadł mi pomysł.
- Umiecie grać w „oszusta"?
- W co? - zdziwiła się Lia.
- To gra karciana, masz talię? - zwróciłam się do zielonowłosej.
Driada po chwili wróciła z małym kartonikiem, który mi wręczyła. Wysunęłam kart z pudełeczka i przetasowałam.
- Gra polega na tym, żeby pozbyć się wszystkich kart – mówiłam rozdając kartoniki. - Siedzący po mojej lewej stronie zaczyna grę czyli, ty Theo kiedy skończę tasować wykładasz jedną kartę odsłaniając jej kolor bądź figurę. Naszym dalszym zadaniem jest wykładanie kart, które są dopasowane kolorem lub figurą.

- A jeżeli nie mamy takich kart?
- To oszukujesz. - Wzruszyłam ramionami.
- Ale jak?
- Wybierasz inną kartę i kładziesz zamiast tej właściwej i to jest sztuką, aby nikt nie przyłapał cię na oszustwie, bo inaczej bierzesz wszystkie karty ze środka.
- A co jeżeli, ktoś oskarży niesłusznie ? - wtrącił się Theo.

- Wtedy niedoszły oskarżyciel zgarnia pulę ze środka. Coś jeszcze? - zamyśliłam się po czym dodałam: - Chyba wszystko, to gramy.
Przez resztę nocy graliśmy, rzucaliśmy w siebie kartami i żartowaliśmy, kiedy komuś nie udało się oszukać, bądź nie udało się oskarżyć. Nad ranem wyczerpane położyłyśmy się na naszym dowódcy i zasnęłyśmy.

***

Nieprzespana noc dawała się we znaki brunetowi, ale nie żałował. Było warto. Stał teraz razem z innymi dowódcami i Mirage'm nad hologramem, który wyświetlał mapę całego Wszechświata. Theo przetarł oczy palcem wskazującym i kciukiem, po czym spróbował się skupić na głosie dowódczyni, która akurat składała raport starszemu mężczyźnie.
- Ostatnie ataki zostały zarejestrowane, na Florze, Fireball, Skirga, Narat i ...
Drzwi do Sali Narad otworzyły się z trzaskiem i wpadły do środka trzy postacie.
- Tutaj nie wolno...
- Puść mnie, albo pożałujesz – warknęła Kayla, zmieniając kolor oczu, na co strażnik odskoczył.
- Kayla, to że jesteś ostatnim aniołem nie upoważnia cię do...
- Przepraszam Mirage, ale to jest ważne. - Anielica przerwała nauczycielowi
- Może zaczekać aż skończymy...
- Wiem kto jest zdrajcą.
W sali zapadła cisza.

XDDD 

Ja wiem, że mnie zabijecie za tą końcówkę, ale zanim się na mnie rzucicie, przypominam nie zabiłam Theo ;p 

W kolejnym rozdziale poznamy zdrajcę, jak mylicie któż to?? 

;) 

Dziękuję za wszystkie gwiazdki, komentarze i wyświetlenia ^^ Jeszcze trochę i "Zaginiona" będzie mieć 50k wyświetleń ^^ <3 <3 <3 

Czekam na wasze reakcje po tym rozdziale ;) 

Do następnego ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro