Epilog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Melissa


- Hej, Melissa, wszystko w porządku? – Amy zapytała mnie, wyrywając nieco z transu. Pokiwałam głową, ale wpatrywałam się uważnie w brzeg rzeki. Łódka kołysała się miarowo. Nie mogłam powiedzieć jej, co zobaczyłam.

Ann stała na brzegu, machając do mnie, uśmiechając się. Jej oczy były czarne, widziałam to nawet stąd.

Kiedy zaginęła, byłam przerażona. Miałam nadzieje, że odnajdzie się szybko, że nic jej nie jest. Sama jej szukałam. Widziałam demona, który zaczepił ją na imprezie, ale nie podejrzewałam, że go posłucha.

Teraz wiedziałam, że przepadła na zawsze. W jej oczach nie gościła już dusza.

Moja abuela mówiła mi, że ci, w których oczach gości mrok, to demony. Stracili dusze i należy się ich wystrzegać. Ludzie dostrzegają ich tylko, gdy chcą zostać zauważeni. W naszej rodzinie płynie krew, która pozwala nam ich zobaczyć.

Odmówiłam w myślach cichą modlitwę, starając się uciszyć sumienie.

To nie moja wina – powtarzałam w głowie, choć nie potrafiłam w to szczerze uwierzyć.


*


Matthew


Muzyka grała głośno, a ja razem z Davem bawiliśmy się jak nigdy. Było warto zwiać z domu, aby to wszystko zobaczyć. Stroboskopy migały, bass szalał, a ja nie potrafiłem oderwać dłoni od chłopaka. Moi rodzice uważali, że ma na mnie zły wpływ, ale chrzanić ich. Byli perfekcjonistami do bólu, kontrolowali mnie, czułem się jakbym miał być tylko ich kamieniem koronnym, a nie dzieckiem. W moim życiu było stanowczo za dużo stresu.

Kiedy chłopak wsunął mi podczas pocałunku językiem tabletkę ecstasy, przyjąłem ją z radością. Poczułem drobną dłoń, sunącą po moich plecach. Obróciłem się i ujrzałem niską dziewczynę, uśmiechającą się drapieżnie. Jej oczy były czarne, wyglądały jak popękane, rozgwieżdżone niebo. Nachyliła się ku mnie i zjechała dłonią powoli po moim brzuchu.

- Chcesz się zabawić razem z nami? – zapytałem, wskazując oczyma na Dave'a. Uśmiechnęła się tajemniczo i wspięła na palce. Jej oddech owiał moje ucho.

- Chyba nie powinieneś tutaj być, cukiereczku – wyszeptała. Zadrżałem, poczułem niewyobrażalne zimno, ale poszedłem z prądem, ignorując je. Nie wiedziałem, jak duży błąd popełniam.

- Co masz na myśli? Czyżbym był niegrzecznym chłopcem?

- Nie pasujesz tutaj, nie widzisz... - Jej dłoń sunęła po moim brzuchu, a lód eksplodował w moich żyłach.

- Nigdzie nie pasujesz, prawda skarbie? Mathy, Mathy, ale ja wiem, gdzie poczujesz się jak w domu... - kusiła mnie, nęciła, a moje serce omal nie stanęło.

Dwóch chłopaków obserwowało nas, podpierali ściany. Rudzielec uśmiechał się delikatnie, a ciemnowłosy miał grobową minę. Obydwoje mieli tak samo czarne oczy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro