Rozdział 2 - Lekcje I Trochę Dziwne Spotkanie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po wyczerpujący wieczorze gier spałam jak zabita. Jednak rano budzik z łatwością wyrwał mnie z błogiego snu. Najprawdopodobniej wyciszyłabym go i poszła spać dalej, ale pewna osoba mi to uniemożliwiła.

- Wstawaj! - usłyszałam krzyk. Była to Eva. Nie wiem już, który budzik gorszy, standardowy czy edycja głośna koleżanka.

- Już, już za raz... - wymruczałam przez sen.

Było to coś, czego zdecydowanie nie powinnam robić. W jednej chwili poczułam zimną i mokrą ciecz spływającą po mnie. Otworzyłam oczy, zauważając, że zostałam oblana wodą przez Evę.

- Co ty zrobiłaś? - zapytałam, zła na koleżankę.

- Nie chciałaś wstać, więc Cię do tego zmusiłam - rzekła z satysfakcją.

- A pomyślałaś jak ja się czuje? Czy nie będę przeziębiona? -zaczęłam pytać. Fakt, mozec trochę przesadziłam, ale ona musi zrozumieć, że za takie coś nie zaskarbii sobie naszej przyjaźni.

- Przepraszam. Wiesz, że często najpierw robię, a później myślę - popatrzyła na mnie z błagalną miną zbitego psa.

W odpowiedzi na to wyznanie, westchnęłam tylko ciężko. Tym razem trochę przesadziła, mimo że robiła już różne dziwne akcje.
- Dobra, dobra. Przygotujmy się do szkoły.
Szybko ubrałyśmy się w nasz codzienny ubiór. Eva preferowała ubierać się w suknie, co w połączeniu z jej szczupłą sylwetką i kokiem, który zwykle czesała, wyglądało moim zdaniem ładnie. Z kolei Gabija i Lena, Tak jak Już wspominałam wolały dres oraz inne sportowe ubiory. Ja sama ubrałam się w luźnie spodnie i bluzkę, w kolorze jasnej, pastelowe zieleni. PoW końcu zeszliśmy coś zjeść. Podczas posiłku w szkolnej stołówce, Gabija, zamiast skupiać się na pożywieniu, przeglądała jakieś dokumenty.

- Co ty tam tak uważnie studiujesz? - spytałam.

Dziewczyna podniosła wzrok znad papierów.

- Nic istotnego. Kilka szczegółów na temat gospodarki litewskiej.

- Po co ci wiedzą na temat gospodarki litewskiej? Zamierzasz tam kiedyś pojechać? - zapytałam, coraz bardziej zdziwiona. Przecież nawet, jeżeli chciałaby mieszkać na Litwie, to prawdopodobnie nie będzie uczestniczyć w budowie gospodarki Tego kraju.
Gabija wydawała się zdezorientowana tym pytaniem, więc spojrzała na twarze pozostałych dziewczyn, lecz one widocznie nie dały jej odpowiedzi, co ma mówić, więc spuściła wzrok. Ja nie rozumiałam jednej rzeczy. Czemu nie mogła być wobec mnie szczera? Podobno się przyjaźniłyśmy. Tkwiłyśmy tak w milczeniu przez dłuższy czas, aż w końcu blondynka postanowiła się odezwać.

– Wiec widzisz... Zawsze interesowałam się różnymi krajami, a Litwa to sąsiad Polski, który dodatkowo miał bardzo długo z nią unię. Robię to, aby porównać rozwój tego kraju z rozwojem Polski. Dzięki takiej analizie będę wiedzieć, jak lepiej rozwinąć mój kraj.

Pokiwałam głową, mimo że tak na prawdę nie wierzyłam jej. Dlaczego moje przyjaciółki nie mogły być szczere wobec mnie?
Po jedzeniu poszłyśmy na lekcje. Pierwszą mieliśmy biologię, na której prawie nic się ciekawego nie stało. Robiliśmy spokojnie doświadczenie, gdy wtem usłyszałam pokrzykiwania. Odchyliłam głowę, aby lepiej zobaczyć, co się działo.
–Idioto! To było zawsze moje, oddawaj mi to!

– Złodziejka! Zabrała mi coś ważnego!

Krzyczącymi okazali się  Istvan i Catalin, przyjaciółka Eleny, i główny wróg chłopaka, zostali dopasowani do jednego doświadczenia razem, co przyniosło tragiczne skutki. Byli wrogami od dawna i tym razem również nie mogli powstrzymać się od kłótni. Powiem tyle. Lepiej nie sprzeczać się z kimś, kto ma pod ręką stężony kwas. Dlatego przez resztę lekcji nie było ich z nami. Próbowałam się dowiedzieć o co dokładnie im poszło, lecz odpowiedź była dla mnie zaskoczeniem. Dowiedziałam się, że punktem zapalnym był Siedmiogród, czyli dawne tereny cesarstwa Austro-Węgierskiego, włączone potem do Rumunii, przez co powstał spór o tefn fragment ziemi między Węgrami a Rumunią. Nie rozumiałam, czemu akurat kłócili się o ten teren, gdyż żaden chyba nie pochodził z tych krajów, a tym bardziej nie angażował się w politykę. W końcu mamy 12 lat.

Dobra, zmieniam zdanie, jednak na biologii było ciekawie.

Potem było coraz gorzej, bo zaczęła się godzina wychowawcza. Nasza wychowawczyni jest... Specyficzna. Chcecie dowód? Proszę bardzo. Przez pierwsze pół lekcji krzyczała na Dimitria o coś, co zrobił i podobno wszyscy o tym wiedza, ale tak na prawdę nikt nie wiedział o co chodzi, więc po lekcji otoczył go wianuszek, tych, którzy chcieli znać szczegóły. A najpierw ogół, bo tego też nie wiedzieli. Za to na drugiej połowie lekcji, dowiedzieliśmy się, że klasa A pracuje o wiele lepiej od nas i że powinniśmy brać z niej przykład. Za to pod koniec, a tak na prawdę już na przerwie, ogłosiła, że za kilka miesięcy Odbędzie się wycieczka do jakiejś zapomnianej wsi na końcu świata. Nie wiedziałam czy pojechać, w końcu jedynymi funduszami, które miałam były donacje jakiś dobrych ludzi. W końcu nauczycielka wypuściła nas z sali.

Jako iż nie byłam zainteresowana wspomnianymi wcześniej wyczynami Dimitria, postanowiłam przejść się po szkole i wstąpić do biblioteki. W trakcie przechadzki zauważyłam jednak Lyudmylę rozmawiając z uczniem innej klasy. Wchodzili oni po schodach na wyższe piętro. Zaciekawiona widoki Lyudmyly z kimś innym niż jej Dimitri, zbliżyłam się, ukrywając się za ścianą. Z bliższej odległości mogłam z łatwością usłyszeć ich rozmowę.

– Jestem pewna, że to Dimitri musi być dziedzicem. W końcu to od niego się zaczęło i na nim się musi skończyć. On wnosił najwięcej. On był tego wszystkiego sensem – rozprawiała Lyudmyla. Jej oczy wydawała się być szeroko otwarte, a jej głos wydawał się pełen pasji, kiedy mówiła o ukochanym.
– Może i trzymał nad wszystkim kontrolę - przerwał jej młodszy – ale ja byłem wierny do samego końca. To ja powinienem zostać dziedzicem, nie on!

– Och, zamknij się, ty zbożowy idioto! Nie masz w sobie żadnej potęgi. Jesteś nikim, w porównaniu do niego... – nagle kobieta przerwała i zaczęła uważnie nasłuchiwać. Skuliłam się, aby być jak najmniejsza i pozostać niezauważoną.

– Czemu przerwałaś? Skończyły ci się argumenty? – przerwał ciszę chłopak. Dopiero teraz, gdy przyjrzałam się jego twarzy, rozpoznałam, że to był Sergey. Nie znałam go za dobrze, wiedziałam tylko że pochodzi z rodziny rolniczej.

– Nie widzisz że nasłuchuję? Ktoś może nas podsłuchiwać a jeżeli ktoś dowiedziałby się wszystkiego, to zepsuliśmy wszystko!
Kobieta dała się ponieść, przez co straciła czujność, a ja szybko wy dostałam się z kryjówki, uciekając. W sama porę, bo niedługo później rozbrzmiał dzwonek. Na następną lekcję Lyudmyla się nieco spóźniła. Nie rozumiałam powodu ich kłótni. Może mieli wspólnego przodka i kłócili się o testament? Miałoby to jakiś sens, słowa o zepsuciu wszystkiego też, gdyby się ich rodziny dowiedział o tym, że zależy im na majątku, mogliby go nie dostać. Ta opcja wydała mi się najrozsądniejszą, więc zostawiłam ten temat w spokoju.

Reszta lekcji minęła w miarę normalnie, oprócz kilku mało istotnych wydarzeń jak odkrycie noża w plecaku jednego ucznia. Działo się to wręcz codziennie, więc nie było to dla mnie nic nowego. Za ro po lekcjach odbywało się spotkanie samorządu szkolnego. Na początku roku zgłosiłam się do sekcji organizacyjnej, która, jak sama nazwa wskazuje, organizowała różne wydarzenia, jak dyskoteki. Przewodniczący szkoły był... Specyficznym człowiekiem. Miał dziwne pomysły, nieskończona dawkę energii, oraz często był nieodpowiedzialny. Jego Zastępca często przejmował praktyczne czynności, których jego znajomy nie mógł wykonać. Oboje byli w klasie 8. Skarbnikiem za to był mój rówieśnik z klasy równoległej, który zawsze przejmował się pieniędzmi i umiał nimi dobrze dysponować, co w tym wieku jest co najmniej rzadkie. W mojej sekcji, przewodniczącym był siódmoklasista z mojej klasy. Za to sekcja porządkowa, skupiająca się na dbaniu o porządek w klasie i o to, aby zawsze gazetki klasowe były robione, miała za swojego przywódcę pewnego blondyna z równoległej klasy. Nasze spotkania samorządowe były co najmniej dziwne, biorąc pod uwagę, że skupiał się głównie na słuchaniu pomysłów przewodniczącego i od rzucaniu ich. Dzisiaj było podobnie.

– Witam was wszystkich na spotkaniu międzynarodowym... Znaczy samorządu szkolnego! – przywitał nas jak zwykle, z jedną małą pomyłką. Nie zdziwiło to jednak nikogo, w tym mnie. Chłopak często miał dziwne skojarzenia i mówił głupoty.

– Jak pewnie przekazali wam nauczyciele, niedługo zostanie zorganizowana wycieczka, w której wezmą udział obie klasy szóste, siódme i ósme – zaczął przewodniczący, przeglądając swój notes –No dobra, skoro to już wicie to, pogadajmy o dyskotekach.

Zaczęła się dyskusja nad motywem dyskoteki. Wyłączyłam się z dyskusji, ponieważ pomyślałam, że temat nie zmienia faktu, czy pójdę czy nie. Zależało bardziej to od mojego samopoczucia i ilości znajomych twarzy.

W końcu a spytał, czy ktoś ma jakieś pytania. Na to wstał pewien chłopak, który chyba był z równoległej klasy.

- Chciałbym się zapytać, czemu Ty zawsze masz takie beznadziejne pomysły -zapytał z wrednym uśmiechem. Zaskoczona, spojrzałam na jego twarz, na której nie kryli się nic, prócz nienawiści.

Nie pamiętałam jego imienia, nie integrowałam się zbytnio z równoległą klasą. Ale wiedziałam że przewodniczącemu musi być przykro. Moim zdaniem, jego pomysły brzmiały na prawdę nieźle.

- A Ty niby jakie masz? - zapytał spokojnie przewodniczący.

- Na pewno bardziej wartościowe niż Ty... - tu się wyłączyłam, kiedy chłopak zaczął wymieniać te "cudne" pomysły. Dopiero jedna sytuacja zwróciła moją uwagę. Po dłuższej chwili kłótni na argumenty, z próbą uciszenia przez jakąś dziewczynę, chłopak, którego imienia nie kojarzyłam. zakrzyknął:

- Ameryko! Nienawidzę Cię! Udajesz kogoś, kto może zmienić świat, a przynajmniej tą szkolę. Ale tak na prawdę nie możesz nic!

Byłam mocno zaskoczona tym wyznaniem. Tak samo jak amerykaniec. Dopiero po chwili dotarł do mnie absurd faktu, że ten nazwał go Ameryką. Co prawda, zachowywał się i wyglądał jak typowy Amerykaniec, ale to nie znaczy że jest całym krajem! Coraz bardziej nie rozumiałam tej szkoły.

Spotkanie można było już uznać za skończone. Zmęczona, wróciłam do pokoju. Jak zawsze, zastałam tam Gabiję słuchającą muzyki a Evę żywo opowiadającą Lenie jakieś wydarzenia. Pomyślałam, że zapytam je o dziwne sytuacje które się dzisiaj przytrafiały. Kiedy weszłam do pokoju, wszystkie zamilkły.
- Mam pytanie - rozpaczliwie szukałam dowolnego tematu do rozpoczęcia rozmowy. Czułam, że wszyscy coś przede mną ukrywają. Ale to nie mogła być prawda, tylko chwilowe uczucie, prawda?
- No, mów - odpowiedziała znudzona Gabija, ściągając jedną słuchawkę douszną, aby mnie lepiej słyszeć. Lena popatrzyła na mnie z oczekiwaniem.
- Jak wy się poznaliście? Kiedy byliśmy w młodszych klasach, nie interesowałam się zbytnio waszą grupą, a potem już byliście tak dobrymi znajomymi, że wydawało się, że znacie się od wieków.

Lena na te słowa powoli wstała a na jej twarz wkradł się uśmiech. Gabija powoli zaczęła opowieść.

- Ja z Leną znamy się od piaskownicy.

- Bzdura! - zaprotestowała wyżej wymieniona - jeżeli my się znamy od piaskownicy, to Ty i Lyudmyla musiałyście się znać, jak jeszcze byłyście płodami!

Na to Gabija westchnęła ciężko, wzdrygając się na imię swej byłej przyjaciółki. Wiedziała, że to będzie ciężka przeprawa.

- No to tak. Kiedy byłam młodsza, nasi rodzice się przyjaźnili. My również musiałyśmy spędzac że sobą czas. Żadna skomplikowana historia.

W normalnych okolicznościach zaakceptowałabym to wytłumaczenie. Ale dzisiaj czułam, że wszyscy mnie oszukują. Że to są kłamstwa, a tak na prawdę chodzi o coś zupełnie innego.

- Rozumiem. A teraz powiecie mi prawdę? - spytałam, na co Gabija się wzdrygnęła, Lena posłała zaniepokojone spojrzenie w stronę blondynki, nawet Eva na chwilę spoważniała.
- Od dawna wiedziałam, że nie jesteśmy zwykła klasą. Ale to co tu się ostatnio dzieje, przechodzi me najśmielsze oczekiwania. Każda osoba kłóci się o jakieś błahostki historyczno-geograficzne... Dodatkowo wydaje się być przywiązany do jakiegoś kraju i zawsze broni go w dyskusjach. Niektórzy się zwracają do siebie per kraj. Tu jest coś nie tak. Nie wymigujcie się, bo i tak się dowiem.

- Kto jej mówi? Ja czy ty? - odezwała się Lena. Widać, że była mocno zaskoczona moim monologiem.
- Ty, nie mam już siły - odpowiedziałam znudzona Gabija i włączyła słuchawki. Lena wzięła głęboki wdech, podeszła do mnie, popatrzyła mi prosto w oczy i powiedziała:

- Największy problem jest w tym, że nie jesteśmy ludźmi.

1866 słów bez notki.
Myślałam że będzie lepiej. A jest coraz gorzej. Jednak od następnych rozdziałów zacznie się coś dziać więc oczekujcie głupich akcji. Btw ktoś to wgl czyta oprócz mojej koleżanki której się nudzi w nocy?
Jeżeli chodzi o grafik pisania, to prawdopodobnie będę wrzucać rozdziały w piątki o 14/15. Juz chyba nic nie mam do powiedzenia. Jeżeli macie jakieś uwagi, to piszcie, z chęcią się dowiem, co poprawić w tym raku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro