Rozdział 3 - Czego Nie Wiemy O Narodach

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zamarłam, słysząc słowa dziewczyny. Jak to było możliwe? Wyglądaliśmy jak ludzie, czuliśmy się jak ludzie, a przynajmniej ja, nie mogliśmy nie być ludźmi! Poczułam, jak mi się kręci w głowie. Usiadłam na łóżku i starałam się uspokoić. Gabija za to zaczęła wyjaśniać.

- Jesteśmy krajami. Personifikacjami krajów. Wszystko zaczęło się niewinnie. Od pierwszych ludzi, którzy zakładali pierwsze miasta-państwa. Wtedy zaczęto zauważać ludzi, którzy są nieco inni niż wszyscy. Okazało się, że oni są uosobieniem narodu. Na początku stwierdzono, że personifikacje są nieśmiertelne, lecz okazało się to kłamstwem. Przywódcy narodów i inne uosobienie szybko dostrzegł, że mimo iż trudniej nas zabić, nasza śmierć powoduje olbrzymie konsekwencje. Dlatego rozpoczęła się fala zabójstw krajów. Pewnego razu kilka narodów spotkało się i ustalili, że będą mieć potomków, których posła do szkół z innymi państwami. Ci potomkowie będą bezpiecznie się uczyć w tych szkołach, aż obejmą władze nad nagrodami. I tak o to się tu znalazłaś. Ja, jak pewnie zauważyłaś, jestem personifikacją Litwy.

Poczułam się niesamowicie zszokowana tym wyznaniem. Nie sądziłam, że obsesja Gabiji na punkcie Litwy jest spowodowana byciem personifikacją tego kraju! Ale milczałam, wciąż zbyt zaskoczona, żeby cokolwiek powiedzieć. Jednak, jaka personifikacją byłam ja?

- Czyli... Jestem personifikacją Polski? - spytałam zaskoczona. Na to pytanie, Lena się roześmiała.

- Nie, nie możesz być. Bo to jestem ja. Lena Wiśniewska, personifikacja Rzeczpospolitej Polskiej.

Byłam zaskoczona. To oznaczało, że nie jestem personifikacją narodu, który wydawał mi się moją ojczyzną. W takim razie, co to za kraj? A może nie byłam personifikacją i trafiłam do tej szkoły przez przypadek.

- Nie sądzę żeby było to możliwe - wydukałam, cała blada na twarzy -nie jestem godna być personifikacją. Nic w moim życiu na to nie wskazuje.
Gab... Znaczy Litwa, odpowiedziała spokojnie:

- Nie ma mowy o pomyłce. Przed przyjęciem do tej szkoły zostało ci sprawdzone DNA, w ramach testu, czy na prawdę jesteś krajem. Bez niego nikt by cię tu nie przyjął.

- Ale... Ja jestem sierotą, nie mogę być personifikacją! - krzyknęłam, zszokowana. Nie mogłam być wybraną. Moi rodzice podobno byli jakimiś pijakami, którym zostałam odebrana. Nie mogły być to potężne kraje!

- Może jesteś jakimś narodem, który jeszcze nie powstał - zamyśliła się Gabija - Albo nikt o nim nie pamięta. Czy coś tego typu. Ale jesteś narodem. A coś, co mnie strasznie śmieszy, to to, że jesteś z nami w klasie od sześciu lat... I nie zauważyłaś jeszcze, że jesteśmy nienormalni?

Zawstydzona, spuściłam wzrok. Prawdą było, że nie byłam zbyt spostrzegawcza. Ale dzięki tej rozmowie przynajmniej wiem, czemu przyjęto mnie do tej szkoły.

- A czemu ta szkoła znajduje się w Polsce? - spytałam, przypominając sobie poziom naszej, pożal się Boże edukacji. I brak papieru w kiblach.

- Wiesz, to było jeszcze za czasów Wielkiej Rzeczpospolitej Obojga Narodów - powiedziała Polska, dumnie wypinając pierś - personifikacja tego kraju ustaliła, że co dziesięć pokoleń personifikacje będą uczęszczać do szkół na jej terenie. Każdy na to przystał, w końcu wtedy mieliśmy bardzo dobrze rozwinięty system edukacji, z resztą inne personifikacje też sobie zaklepywały terminy. Po rozbiorach zlikwidowano ten przepis aż do I wojny światowej. Wtedy zaczęto co dziesięć pokoleń dawać teren Polski i co dziesięć Litwy.

- Aha... - skomentowałam, w szoku. Cała moja tożsamość narodowa, poczucie Polskości, wszystko okazało się kłamstwem. Pewnie należę do jakiegoś kraju na końcu świata na innym kontynencie.

- W naszej klasie są państwa tylko ze wschodniej Europy, a w równoległej - z zachodniej - powiedziała Litwa, jakby czytając mi w myślach.

- A Eva? Kim ona jest? - spytam, przypominając sobie o naszej współlokatorce. Współczułam obywatelom państwa tak nieodpowiedzialnej personifikacji. Z drugiej strony, możliwe że potem stanie są dojrzalsza. Na razie, cieszyła się młodym wiekiem. Dobra, wracam do rozmowy, bo gdzieś odpłynęłam.

- Słowacja - usłyszałam głos Leny z sąsiedniego łóżka. A właśnie, czy nadal mogę ich tak nazywać?

- Mam jeszcze jedno pytanie - Polska i Litwa spojrzały na mnie wyczekująco - jak mam się do was zwracać? Jako państwo, czy jako ludzie?

Dziewczyny wymieniły zdezorientowane spojrzenia. Widocznie same nie wiedziały, jak rozwiązać ten dylemat.

- Możesz chyba naprzemiennie - powiedziała Gabija, szukając wzrokiem potwierdzenia u Leny.

- A reszta osób? Powiecie mi, kto jest kim? - spytałam. Lena Uśmiechnęła się złośliwie.

- Jeszcze nie teraz. Najpierw spróbuj sama zgadnąć. Jeżeli coś ci się nie uda, pomożemy.

Kiwnęłam głowa, nadal nie będąc do końca pewną tej decyzji. Nasze zbiorowisko rozeszło się. Był już późny wieczór, więc przygotowałam się do snu. Umyłam moje kasztanoworude włosy i położyłam się do łóżka. Czułam się zmęczona dzisiejszymi wydarzeniami, więc starałam się zasnąć. Ale sen nie przychodził. A kiedy wreszcie udało mi się przymknąć oczy, sen był krótki, ponieważ śniły mi się koszmary i często się budziłam. Podczas tych bez sennych momentów myślałam nad różnymi rzeczami. Co to w ogóle oznacza, że nie jesteśmy ludźmi? To, że nie mamy człowieczeństwa, moralności, zasad? To przecież unikalne cechy człowieka. A bycie narodem? To przecież bycie potęgą, ale jaka odpowiedzialność. Czy na pewno podołam temu wyzwaniu? Co w ogóle znaczy być państwem? Czy mogę sterować moimi obywatelami, lub chociaż moimi władzami? Te pytania kłębiły się w mej głowie, przerywane krótkimi drzemkami, kiedy w końcu udawało mi się zasnąć.

Następnego dnia czułam się okropnie. Byłam zmęczona oraz zawiedziona moimi przyjaciółkami. Skoro na prawdę się przyjaźnimy, to czy nie powinny mi od razu powiedzieć całej prawdy? Nie sądziłam, że mi aż tak nie ufają. Nie zmieniając z nimi słowa, udałam się na posiłek, a potem pobiegłam na lekcje, uważając, żeby się z nimi nie spotkać. Zaczęliśmy od dwóch W-Fów, na których starałam się trzymać jak najdalej od moich przyjaciółek. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć, to powoli mnie przytłaczało. Na przerwie po W-Fie, przebrałam się w mój codzienny strój i wyszłam z przebieralni, prawie zderzając się z Lyudmylą. Chciałam ją przeprosić i odejść, jednak przypomniałam sobie, że ona jest prawdopodobnie również krajem, pewnie potężniejszy od mojego. Zmrużyłam oczy, próbując zgadnąć, jakiego narodu jest przedstawicielką. Jednak nie mogłam zgadnąć. Prawdę mówiąc, nie byłam najlepsza z geografii, co sprawiało, że byłam jeszcze gorszą osobą do bycia krajem, niż przeciętny człowiek. Nie mogłam zgadnąć, co to za kraj, który ciągle przystawia się do innego i smutną historię z Litwą? Chociaż...
- Białoruś! - krzyknęłam uradowana. Kilka osób na korytarzu odwróciło się w nasza stronę, przez co dziewczyna spojrzała na mnie ze złością w oczach. Ja jednak nie przejęłam się zbytnio, uradowana tym, że się domyśliłam, prawdopodobnie prawidłowo.

- Nie tak głośno - syknęła kobieta - ale cieszę się, że już wiesz o wszystkim. Pogadamy później.
Po tych słowach kobieta weszła do przebieralni. Tak, przez ten cały czas stałyśmy w drzwiach i dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że to musiało wyglądać osobliwe. Rozmowa w drzwiach. Tak czy inaczej po jakimś czasie poszłam na lekcję. Następny był polski. Usiadłam w ławce sama, nadal obrażona na koleżanki. Dopiero dzisiaj, kiedy już wiedziałam o personifikacjach, mogłam zrozumieć niechęć krajów do naszego teoretycznie ojczystego języka. Żaden z krajów nie miał olbrzymie ej trudności w posługiwanie się językiem, lecz niektóre słowa były na prawdę trudne do wymówienia przez personifikacje. Tak czy inaczej, została zorganizowana praca w grupach. Miałyśmy się dobrać same. Nie wiedziałam co zrobić, więc postanowiłam poczekać, aż jakiejś grupie zabraknie osoby. Siedząc, nie zauważyłam, że Lena do mnie podeszła

- Chcesz być z nami w grupie? - spytała. Zaskoczona obróciłam głowę, aby spojrzeć na moją rozmówczynię. Chciałam powiedzieć tak, iść do jej grupy, pogodzić się z nimi, ale czułam się zbyt zdradzona.
- Nie - odpowiedziałam, odwracając wzrok. Utkwiłam go w ścianie i czekałam na koniec. Widziałam, że Polska dołączyła do Gabiji oraz Evy. Do nich dołączył się również Istvan. Zapatrzyłam się na nich, więc nie zauważyłam, że do mnie podszedł ktoś jeszcze. Ktoś, kto aktualnie dotknął mnie w ramię, by zwrócić moją uwagę. Zaskoczona, powstrzymując wie od krzyku zaskoczenia, odwróciłam się, a moim oczom ukazała się Białorusinka.

- Dimitri chce, abyś dołączyła do naszej grupy, bo jesteśmy tylko we dwójkę - powiedziała szybko i odeszła w kierunku swojej ławki. Podążyła za nią, nie dowiedzą ja temu co usłyszałam. Wprawdzie Lyudmyla nigdy z nikim nie rozmawiała, nie licząc swojego ukochanego, a on raczej też trzymał się na uboczu, lecz kiedy było trzeba zajmować, zajmował własne zdanie.

- Cześć - przywitałam się, nieco zawstydzona. Prawda było, że Dimitri, mimo iż niekoniecznie było to jego celem, był dość popularny w szkole. Sama jego obecność była zawstydzająca. Zamiast odpowiedzi na moje przywitanie, dostałam podział obowiązków pracy. Zabrałam się za moją część, która nie była jakaś szczególnie trudna. Po krótkim czasie skończyłam, więc przyszłam się po klasie, aby zobaczyć, jak radzi sobie reszta. Rozmowy toczone w klasie były... Ciekawe.

- Oświecenie to to samo co miłość!

- Mówię Ci, że ten trójkąt akcji to bardziej pagórek przypomina.

- Czy możecie się zamknąć? Ja tu pracuje!

- Dalej twierdzę, że powinna wybrać tego drugiego.

Tak więc, postanowiłam wrócić na swoje miejsce, nie zagłębiając się w rozmowy. Reszta mojej grupy również skończyła już projekt. Nie zdążyliśmy zaprezentować wyników naszej pracy, ponieważ rozległ się dzwonek. Nauczycielka powiedziała nam, że dokończymy na następnej lekcji, która odbędzie się jutro.

W trakcie przerwy, pierwszy raz od dawna siedziałam sama. Jadłam drugie śniadanie, które sama sobie wcześniej zrobiłam. I pewnie trwałoby to, gdyby jedzenie i rozmyślanie nie zostałoby mi przerwane przez pewną Białorusinkę.

- Musimy pogadać - powiedziała bez skrupułów. Nie czekając na moją odpowiedź, kontynuowała - skoro już o wszystkim wiesz. Jestem zadowolona, ponieważ moje małe wskazówki zadziałały.

- To ty... To wszystko sobie zaplanowałaś? Wiedziałaś że nie wiem i zmanipulowałaś dziewczyny, aby mi to powiedziały? A... - w tym momencie przerwałam. Miałam powiedzieć o kłótni z chłopakiem, której byłam świadkiem, jednak przypomniałam sobie, że byłam tam nielegalnie.

- Trochę tak. Tak czy inaczej, twoje przyjaciółeczki nie powiedzą ci, kto jest kim - w tej chwili przypomniałam sobie o propozycji dziewczyn. Jednak tam musiałabym zgadywać, a tu bym miała wszystko podane na tacy. Bardziej mi się to opłacało - ale ja to mogę zrobić.

Miałam poważne wątpliwości. Nie czułam się fair, oszukując przyjaciółki. Jednak to najpierw one mi skłamały i utrzymywały w sekrecie kim tak na prawdę jestem. Więc kiwnelam głową, przystając na propozycję Lyudmyly. Ta wydawała się usatysfakcjonowana. Wiedziałam, że nie robi tego bezinteresownie. Ale na razie nie zastanawiałam się nad ceną. Po prostu chciałam wiedzieć.

- Na początku powiedz mi... - zastanowiłam się. Teraz, kiedy przyszedł czasy do wypowiedzenia kolejnego nazwiska, nie mogłam go wskazać. Ale wtedy pojawiło się małe światełko w tunelu. Coś, co mogłoby mi nieco zasugerować, kim jestem.

- Elena -podałam imię gnębiącej mnie od dawna dziewczyny.

- Mołdawia - odpowiedziała obojętnie. W tej chwili zabrzmiał dzwonek. Lyudmyla odwróciła się i bez pożegnania odeszła.

- Witaj w nowym świecie. Na razie zapomnij o swoich koleżankach. Na nie będzie czas później. Musisz teraz się zająć sobą i swoim krajem - dodała jeszcze, nie odwracając się.

W tym momencie postanowiłam sobie, że zrobię absolutnie wszystko, żeby tylko dowiedzieć się, kim jestem. Może i imię tego kraju nic mi nie dało, ale to nie zmieniało tego, że postaram się o szczęście moich obywateli. I nawet jeżeli jestem zapomnianym lub niepowstałym narodem, będę walczyć o ich szczęście. Ja, Irina. Przysięgam.

1774 słowa bez notki
Mówiłam, że od tego rozdziału Fabuła będzie lepsza. Wyszło jak wyszło. No trudno. Ktos to wgl czyta? Jak tak, to niech napisze. No cóż, dałam tu dużą podpowiedź, osoby które mnie znają, pewnie już wiedzą, kim jest nasza główna bohaterka.
Prawdopodobnie z okazji zbliżającego się święta wykorzystywania zakochanych, powstanie rozdział walentynkowy. Tak na luźno, bo why not. I może jeszcze coś z hety wyjdzie, nwm. Żegnam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro