Rozdział 4 - Nowe Spotkanie I Zgoda

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Moje śledztwo na temat mojego pochodzenia zaczęłam wcześnie. Tak na prawdę, już na matematyce po tej pamiętnej przerwie, kiedy złożyłam przyrzeczenie, myślałam o wszystkich wskazówkach, które dał mi los. Oprócz tego, że nienawidzi mnie Mołdawia, a lubią kraje słowiańskie, nie wiedziałam prawie nic o relacji mojego kraju z kimkolwiek. Co do mojego położenia, widziałam tylko, że znajduje się we wschodniej Europie, gdyż wszystkie kraje tego regiony znajdowały się w klasie 7 b. Nie wiedziałam nic na temat mojej powierzchni, liczby ludności, języka urzędowego... Moje rozmyślania przerwał głos nauczycielki, która wywołała mnie do tablicy. Kazała mi rozwiązać jakieś mało skomplikowane działanie, z czym dłuższym zastanowieniu poradziłam sobie. Wróciłam do ławki, nadal siedząc sama. Próbowałam rozwiązywać zadania z książki, ponieważ nie miałam z kim porozmawiać na lekcji. Jednak byłam zbyt zdekoncentrowana, aby się skupić na matematyce. Postanowiłam więc zamiast tego zacząć rysować na marginesie. Zbytnio nie skupiłam się na tym co robię, myślami byłam daleko na innej planecie. Zabrzmiał dzwonek na przerwę, ktoś była tym razem dłuższa.

Sytuacja sprzed godziny powtórzyła się. Siedziałam sama na podłodze, bo ławki znów nam wzięły dzieci jakieś. Z takimi to nawet do woźnej Grażynki nie pójdziesz, bo wszyscy ich bronią. Ale to nieistotne. W tej chwili, kiedy myślałam nad sekretną zemstą na tych dzieciach, zauważyłam postać idącą ku mnie. Nie musiałam się długo przyglądać postaci, po sylwetce łatwo można było rozpoznać Lenę, zwaną również Polską.

- Czemu nas unikasz? - brzmiało zadane przez ciemnowłosą pytanie. Zerknęłam tylko na nią że złością.

- Czemu za mną chodzisz? Nie powiedzieliście mi prawdy. Gdybym dowiedziała się wcześniej, wszystko potoczyłoby się inaczej - argumentowałam. Dziewczyna tylko popatrzyła się na mnie ciężko.

- Nie zawsze możemy sterować naszym losem. Bycie krajem jest trudne. Pewnie inni sobie wyobrażają sobie, że jest to łatwe, że można sterować masą ludzi, że ma się władze. A to wsyztso jest tylko iluzją. Tak na prawdę, nie możemy prawie decydować o sobie. Musimy poświęcać się dla kraju.

- Czyli to oznacza bycie krajem... - powiedziałam cicho, zamyślona. Dopiero teraz w pełni poczułam, jaka ciąży na mnie odpowiedzialność. Czułam presję związaną z tym, że nie wiem, jaki naród symbolizuje. Jak mam wspierać moich obywateli? Jak mam sprawić, że moje życie przyczyni się do ich dobra?

- Tak. To jest właśnie bycie krajem. Nauczyła mnie tego dorosła Polska - odpowiedziała Lena.

- Twoja matka? - spytałam.

- Nie, nie jesteśmy spokrewnione, choć co prawda mnie wychowała. Kraje są rodzone przez normalnych ludzi, potem są im odbierane, a Ci ludzie trafiają na reset pamięci. Nowo narodzone personifikacja trafiają do tych starszych a potem do szkół. Dzięki temu, żaden z krajów nie jest bezpośrednio spokrewniony - powiedziała obojętnym tonem.

- I ty tak to po prostu mówisz? Nie obchodzi Cię cierpienie tych osób? - zapytałam wstrząśnięta jej obojętnością. Dziewczyna podniosła na mnie swój zmęczony wzrok i rzekła :

- Myślisz że nie próbowałam? Że nie wylałam miliona łez w ich obronie? To nic nie zmieniło. Dopóki jestem dzieckiem, nic nie mogę zrobić.

Czułam się zaskoczona tym wyznaniem, dodatkowo byłam smutna z powodu informacji o dzieciach i rodzicach. Ta za to nawijała dalej:

- Kiedyś twierdzono, że personifikacje żyją wiecznie. Nie była to prawda, teorię obalono. Następnie podobno mieliśmy być długowieczni i umierać w momencie, gdy w państwie będą jakieś niezwykle ważne zmiany. Ostatecznie i to uznano za fałsz. Wreszcie poznano prawdę: żyjemy tyle co normalni ludzie. Jedyne co ich od nas różni, to to, że my mamy wpływ, na to co się dzieje.

Pokiwałam smutno głową, jednak nic nie odpowiedziałam. Zaczynałam rozumieć, czemu nic mi nie mówiły. Robiły to żeby mnie chronić, ale czy ja faktycznie tej ochrony potrzebowałam? Może faktycznie podeszłam do problemu zbyt subiektywnie? Nie wiedziałam co zrobić. Zabrzmiał dzwonek, więc powoli zaczęłam iść do klasy. Zastanawiałam się, jak mam to rozegrać. W końcu moje koleżanki były że mną w różnych nieciekawych momentach, przy większych lub mniejszych kłótniach. Za to z drugiej strony miałam tajemniczą Białorusinkę, która obiecywała mi, że dowiem się kim jestem. Obietnica brzmiała kusząco, ale skąd mogłam wiedzieć, że mnie nie oszuka?

Takie rozmyślania zajęły mi prawie całą godzinę lekcyjną. Nie skupiłam się na temacie, nawet nie byłam pewna, jaki dokładnie przedmiot mamy. Za to po lekcji, kiedy Wreszcie mogłam iść do akademika, natknęłam się na młodego chłopaka. Pewnie bym go ominęła, gdyby nie to, że mi kogoś przypominał.

- Przepraszam - zagadnełam. Chłopak odwrócił się w moim kierunku, zaskoczony - Ty jesteś Sergey, tak?

Nadal zdziwiony, chłopak potaknął.

- Nazywam się Irina, a Ty jesteś... No wiesz o ci mi chodzi. Jakim... No wiesz.

Zaskoczenie chłopaka się pogłębiło jeszcze bardziej, ale po kilku dłuższych chwilach, uśmiechnął się i odpowiedział:

- Masz na myśli państwa, prawda? Ja jestem Kazachstan. Państwo Azjatyckie.

Tym razem to ja wydawałam się zaskoczona, ale Chłopak cierpliwe wyjaśnił mi, że państwa obu Ameryka znajdują się w klasie 8, europejskie w 7, azjatyckie w 6, afrykańskie w 5, a Australii i Oceanii oraz wszystkie inne, które nie wiedzą gdzie dać, są w klasie 4.

- A Ty musiałaś się dopiero nie dawno dowiedzieć o byciu krajami, skoro robisz z tego tak wielką tajemnicę. Tu większość starszych klas o tym wie. Niektórzy, tak jak Ty, żyli lub nadal żyją w nieświadomości. Zwykle są to państwa nieuznawane.

- Tak. Sama nie wiem, jakim państwem jestem. Wiem tylko, że należę do krajów wschodnioeuropejskich, jak reszta mojej klasy 7b.

Na to stwierdzenie, chłopak spiął się i rzekł:

- Do klasy 7b?

- Tak

- Z Lyudmylą? I Dimitriem? - dopytywał dalej.

- Tak- odpowiedziałam lekko zirytowana. Co miał do moich znajomych? Czy może bardziej losowych ludzi z mojej klasy, z którego jedna chciała mi pomóc - a o co chodzi?

Chłopak westchnął i ukrył twarz w dłoniach.

- Widzisz, jest taka sprawa. Ja z nimi nie mam zbyt dobrych relacji...

- O co wam poszło? - spytałam.

- Kiedyś, kilkadziesiąt lat temu żyła pewna potężna personifikacja. Nie bała się wrogich sił, a jej terytorium było ogromne. Ale każde imperium kiedyś upada. Po kilku pokoleniach, ostatecznie, on umarł, rozpadł się, oststecznie, a jego rolę przejęły inne państwa, które...

- Kim on był? - zapytałam. Chłopak nie wydawał się zbyt zadowolony z przerwania jego monologu, ale cierpliwie odpowiedział na moje pytanie:

- Był to Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich. Lub Sowieckich. I jak już mówiłem, rozpadł się. Na piętnaście osobnych państw. Ja jestem jednym z nich. Lecz powstała legenda, że istnieje spadkobierca. Ujawni się on w drugim pokoleniu. A to właśnie my... Jesteśmy tym drugim pokoleniem.

Kiwnęłam głową, chłonąc uważnie słowa chłopaka. Przypomniałam sobie niedawno zasłyszaną kłótnię o dziedzictwo. Wreszcie zaczynałam rozumieć o co w niej chodziło. Chłopak kontynuował:

- Widzisz, było nas piętnastu, więc pewnie zastanawiasz się, czemu akurat ja chce być wybrańcem. Więc widzisz, ja byłem lojalny do samego końca, nawet Rosja, czy też Dimitri nie wytrwał aż tyle, a to od niego się zaczęło. To właśnie o to poszło mi z Lyudmylą. Ona uważa, że tylko on zasługuje na tytuł dziedzica.

- Dlaczego tak bardzo chcesz być dziedzicem? W czym ci to pomoże? - zapytałam, zaciekawiona. Sergey zacisnął ręce w pieści.

- Mój kraj jest w większości rolniczy. Stanie się wielkim imperium przyspieszyłoby jego rozwój, co poprawiłoby jakość życia obywateli.

- Aha - kiwnęłam głową. Nie wiedziałam zbytnio, co odpowiedzieć. Rozumiałam jego napięta sytuację z Lyudmylą, ale nie mogłam przyznać mu w żaden sposób racji, bo potrzebowałam Białorusinki do odkrycia mojej tożsamości. Za to wydawało mi się, że nowo poznany chłopak ma rację.

Nagle chłopak spojrzał na zegarek.

- Przepraszam, muszę już iść, zagadałem się.

Uśmiechnęłam się do niego i pożegnałam się, po czym oboje poszliśmy w przeciwne strony.

Wróciłam do pokoju i położyłam się na łóżku. Dopiero teraz przypomniałam sobie, że dzielę pokój z trzema osobami, na które jestem po części obrażona a po części nie wiem co z nimi zrobić. Przez resztę dnia po prostu przeglądałam internet, ignorując je. Mimo to, przez słuchawki naciągnięte na uszy słyszałam narzekania Polski na nieznajomość polskiej kultury przez jej obywateli i improwizowany śpiew Słowacji, kiedy myślała, że nikt nie słyszy. Wieczorem, kiedy położyłam się spać. Zasnęłam teoretycznie łatwo, jednak przez całą noc dręczyły mnie straszne sny. Widziałam dwie personifikacje, mężczyznę i kobietę, patrzących na mnie z pogardą. Ich twarze pokrywał czerwień. Czyżby ten kolor pojawił się że złości, czy może był tego inny powód?

Oprocz patrzenia, rozległy się również ich głosy. Słyszałam głośne krzyki, które mieszały się że sobą, tak że było trudno rozróżnić słowa. Słyszałam coś o zemście... władzy... Nie rozumiałam, o co chodzi postaciom. Przestraszyłam się jeszcze bardziej, gdy mężczyzna podszedł do mnie z nożem. Kiedy już miał wbić mi go w brzuch, obudziłam się. Byłam cała roztrzęsiona. Byłam na granicy płaczu, jednak powtarzałam sobie, że muszę być silna. Dla mojego narodu.

Nie udało mi się już tej nocy zasnąć, mimo iż próbowałam. Ciągle byłam na granicy snu i jawy, aż do rana. Wtedy to właśnie wstałam i poszłam zrobić sobie śniadanie. Dzisiaj była sobota. A więc mieliśmy czas dla siebie. Słowacja gdzieś poszła, za to Polska i Litwa cały czas były w pokoju. Stanęłam obok nich, wypowiadając następujące słowa:

- Chciałabym wam powiedzieć, że Wam wybaczam - obie dziewczyny odwróciły się jednocześnie w moja stronę - ale nie zaniecham współpracy z Białorusią. Muszę wiedzieć kim jestem.

- Rozumiem twoja decyzję - powiedziała Leną - niestety tu ci nie mogę pomóc, ponieważ przysięgam że nic nie wiem.

Gabija na to wyznanie pokiwała tępo głową.

- Tylko uważaj, dobrze? Nikt nie chce, aby stała Ci się krzywda. Nie daj nie zmanipulować - ostrzegła mnie, patrząc mi poważnie w oczy.

Uśmiechnęłam się, wiedząc, że przyjęły moje wybaczanie. Nic nie mogło być lepiej. Teraz pozostało tylko odkryć swoją osobowość i wszystko będzie prostsze... Prawda?

1541 słów bez notki.

Yes, skończyłam to o 23:56 z 2 dniowym opóźnieniem. Opublikuje to jutro, Mam próbne, a zamiast się uczyć, piszę ff.

Heloł to już dzisiaj a ja jestem po szkole. Nie chce mi się tego sprawdzać więc macie ten shit. Prawdopodobnie napisze dodatek/krótszy rozdział walentynkowy, w którym będzie mała podpowiedź na temat tego, kim jest Irina. Ktoś coś podejrzewa? Btw macie okładkę, zrobiona na odwal ale jest. Użyłam w niej rysunku od @kaptur049 .
Btw w moim notmalnym AU te postacie są długowieczne, ale na potrzeby tego ff zmieniłam to trochę. Charakter zostaje taki sam.
Wsm nwm co dalej napisać, więc się żegnam i do zobaczenia wtedy, jak mi się będzie chciało napisać next, bo pewnie do piątku się nie wyrobię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro