Rozdział 7 - Rozmowy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przechadzałam się po pokoju. Byłam niespokojna, cała ta sprawa z krajami, dziedzictwem powoli mnie przytłaczała. Miałam w końcu tylko 13 lat. Wszystko to było dla mnie zbyt zagmatwane. Czy to ja byłam dziedzicem? Jaki kraj był bardziej związany z ZSRR niż Rosja? Dlaczego ja?

Na te pytania wciąż nie mogłam znaleźć odpowiedzi. Jednak nie mogłam zajmować się tym ciągle, gdyż spora część mojej uwagi zajmowała nauka. Zbliżał się koniec pierwszego semestru, czas, kiedy każdy rzucał wszystko, aby poprawić swoje oceny. No dobrze, może jednak śródrocze nie było aż tak istotne jak koniec roku, ale postanowiłam wykorzystać okazję na za punktowane u nauczycieli, aby nie męczyć się że wszystkim przedmiotami pod koniec. Na pierwszy ogień poszła historia. Teraz już się nie dziwiła, czemu przedmiot ten budził sporo kontrowersji wśród jej kolegów i koleżanek z klasy. Dzisiaj omawialiśmy temat dotyczący Polski pod zaborami. Nauczycielka właśnie tłumaczyła metody rusyfikacja Polaków, gdy w ławce wstał Dimitri, poważnie oświadczając:

- Dlaczego to zawsze Rosjanie muszą być tymi złymi? Uczymy się tylko o ich nienawiści do Polaków, zupełnie nie respektując pięknych aspektów tego kraju. Poza tym, panslawizm był logiczny, a polska kultura w tym przeszkadzała.

Oczywiście na taką zniewagę wobec jej kraju nie mogła po walić Leną, która podniosła się z ławki.

- Uczymy się prawdy o naszym narodzie. Jeżeli jest ona dla ciebie czy dla Rosjan niewygodna, to już nie nasz problem. Ja na pewno nie dam sobie wmówić, że to wszystko Polaków wina. Czy po prostu należy zapomnieć o wszystkim co ten naród wyrządził nam krzywd, zeslan, tępięnie kultury, niszczenia narodu? Mamy zapomnieć? Nigdy!

Oczywiście Dimitri odpowiedział zniewaga na zniewagę, przez co wywiązała się między nimi kłótnia
i tak prawie wybuchła III wojna światowa. Zostali rozdzieleni przez nauczycielkę, kiedy ich dyskusja zabrała prawie całą lekcje. Ja przynajmniej miałam czas przeanalizować dokładnie sposób, w jaki maskowali swoją prawdziwą tożsamość i narodowość. Dimitri ani razu nie powiedział "Mój naród", co, gdyby nie cały kontekst sytuacji, wskazywało by na zerowe połączenie z narodem Rosyjskim.

Następna lekcją była chemia, na której pojawili się Istvan i Catalin, którzy zostali wypisani że szpitala po stwierdzeniu, że nie doznali głębokich obrażeń po wypadku. Mimo wszystko,  oboje mieli dożywotni zakaz dotykania kwasów. Podczas chemii, okazało się, że podczas lekcji klasy ósmej przed nami, ktoś, z szafy, gdzie przechowywane są odczynniki chemiczne, ukradł etanol. Rozpoczęło się śledztwo, i w końcu znaleziono winnego. Podobno była to personifikacja Kuby, która ukradła ten preparat dla swojego serdecznego kolegi Dimitria. Klasie oczywiście nie przeszkadzało całe to zamieszanie, dzięki temu nie zdążyliśmy napisać sprawdzianu, który został przełożony na kolejną lekcję.

Matematyka była jak zawsze nużąca, przez co postanowiłam, że wypiszę wszystkie istotne wskazówki na temat tego, jakim krajem mogę być. Czułam, że jestem coraz bliżej odkrycia tajemnicy. Napisałam więc pierwszy punkt:

1. Relacje z krajami
Wiedziałam tylko, że nie lubi mnie Mołdawia, za to kraje słowiańskie i Litwa darzyły mnie raczej pozytywnymi uczuciami. Nie wiedziałam jednak, czy mogłoby to mi pomóc, młode kraje nie miały wpływu na aktualną politykę, co sprawiało, że nasze przyjaźnie mogą nie mieć odbicia w realnym świecie. Ale wciąż mogłoby mi to jakoś pomóc. Napisałam kolejny punkt.

2. Dziedzictwo, spinka I sny
Wstystkie te sprawy musiały być jakoś powiązane. Słowa mojej starszej wersji na temat spinki i dziedzictwa, miały sugerować, że ja jestem dziedziczką? Czy to by znaczyło, że jestem powiązana z komunizmem? I jeszcze te niepokojące sny, które coraz częściej mnie nawiedzały, a ich schemat zawsze był praktycznie identyczny. Dwie czerwone postacie, które krzyczały na mnie, ale nie mogłam zrozumieć słów. Czasem atakowali mnie, ale zawsze się budziłam, zanim we śnie doznałam krzywdy. 

Zdążyłam zapisać tylko tyle, zanim zauważyłam nad sobą wściekła matematyczkę. Przeprosiłam i skupiłam się na jej lekcji.

Dzisiaj w planie mieliśmy jeszcze W-F, biologię i Polski. Minęły one bez większych zakłóceń. Pod koniec dnia zmęczona, tak że walnęłam się na łóżko. Jednak nie dane było mi zaznać chwili spokoju, gdyż po chwili do pokoju wparowała Litwa.

– Wstawaj, robimy kryzysowe zebranie – powiedziała do mnie.

– Kryzysowe zebranie? Po co, jak, gdzie, kiedy? – odpowiedziałam, siadając na łóżku. Moja rozmówczyni westchnęła ciężko.

– Musimy się naradzić. Naszym celem jest aktualnie odkrycie twojej tożsamości przed końcem semestru. 

– Dlaczego akurat do wtedy?

– Czym szybciej się dowiemy, tym lepiej dla ciebie. Poza ty, udało mi się zebrać wszystkich, którzy mogą nam pomóc, w jednym miejscu, a to się szybko nie powtórzy – przekonywała mnie. Westchnęłam z rezygnacją, miałam nadzieję na spokojne popołudnie! Ale Gabija miała rację. Wstałam więc powoli i  podążyłam za współlokatorką. Zaprowadziła mnie ona do czyjegoś pokoju. Zapukała, a kiedy drzwi się uchyliły, przez szparę przyglądała nam się zirytowana Białoruś.

– Wchodźcie. Wreszcie jesteście.

– Czemu po prostu nie mogliśmy zrobić spotkania u nas? – spytałam zdezorientowana. W pokoju przebywali również Słowacja i Kazachstan, a więc logicznym było że najwięcej osób pochodziło z naszego pokoju,

– Bo Lyudmyla się zgodziła tylko na jej terenie – odrzekła Litwa. Od wejścia do pokoju, starała się unikać wzroku dawnej przyjaciółki, ze wzajemnością.

– Aha – kiwnęłam głową.

– Ja tego nie chciałem, z tą wariatką się nie da wytrzymać. Przyszedłem tu tylko ze względu na ciebie – odezwał się wcześniej milczący Sergey. Białoruś posłała mu wrogie spojrzenie, a mi zrobiło się nieco cieplej w środku.

– Udało mi się wyprosić stąd Chorwację na cały dzień, więc nie narzekajcie – odpowiedziała mieszkanka pokoju. Zauważyłam, że prywatnie kraje  zwracając się tylko do swoich przyjaciół używają ludzkich imion, a jeżeli kogoś zbyt dobrze nie znają, nazywają go nazwą kraju. Interesująca obserwacja.

– Przejdźmy do sedna sprawy – zadecydowała Litwa i zaczęła przechadzać się po pokoju – zacznijmy od tego, że...

– Ja mam jeszcze pytanie – podniosłam rękę, jak w szkole. Gabija zdenerwowana machnęła ręką, udzielając mi głosu – Czemu nie ma z nami Leny?

Na to pytanie Słowacja lekko się zaśmiała, nawet na twarzy Litwy pojawił się uśmiech.

– Spędza p r z y j a c i e l s k i  czas z Istvanem, i jest zbyt zajęta, by nam pomóc – odpowiedziała ta pierwsza, porozumiewawczo podnosząc do góry brwi. Zrozumiałam przekaz, ale postanowiłam się nie odzywać. 

– Wracając – przerwała ze zniecierpliwieniem Gabija, patrząc na nas z góry – musimy ustalić twoją tożsamość, a plotkowanie nam w niczym nie pomoże. Na początku, powiedz mi, co się dokładnie wydarzyło na spotkaniu z rodzicami – zwróciła się do mnie.

Opisałam wszystkim zgromadzonym spotkanie ze swoją starszą wersją. Po skończonej opowieści, Litwa zaczęła przechadzać się szybciej po pokoju, a Kazachstan wbił we mnie zdziwione spojrzenie.

– Czyli w skrócie: nawrzeszczałaś na swojego ojca, potem zapytałaś go o spinkę, on nie powiedział, potem poszedł. Nadal nie wiemy nic – podsumowała moją wypowiedź Gabija, nadal krążąc po pomieszczeniu. Kiwnęłam lekko głową, na potwierdzenie jej słów. 

– Ej – odezwał się nieco obruszony Kazachstan – coś musimy wiedzieć.

– Mołdawia mnie nie lubi, spinka, która jest związana z dziedzictwem, miga na moich włosach, a dodatkowo ostatnio mam dziwne sny – odpowiedziałam obojętnym głosem. Co mogliśmy zrobić? 

– Jakie sny? – zainteresowała się nagle Litwa, siadając obok mnie – nic nam nie mówiłaś.

– Co miałam powiedzieć? Że śnią mi się jakieś czerwone ufoludy, które patrzą się na mnie jakbym im matkę zabiła? I gadają jakieś brednie?

Spojrzenie wszystkich w pokoju zwróciło się na mnie, co zdezorientowało mnie. Tylko Białoruś siedziała z słuchawkami i najspokojniej w świecie przeglądała coś na telefonie. 

– Jakie czerwone ufoludy? Czy czerwień może znaczyć... – odezwała się dzisiaj po raz pierwszy Słowacja

– Może byś nam pomogła a nie słuchała komunistycznych pieśni wojennych? – rozległ się w tej samej chwili głos Gabiji, strofującej Lyudmylę. 

– Właśnie to miałam na myśli – szepnęła Słowacja. 

Białoruś powoli zdjęła swoje słuchawki z uszu i popatrzyła na swoją dawną przyjaciółkę nieco znudzonym, ale i zadowolonym wzrokiem.

– Nie masz nade mną żadnej kontroli.  Jesteście na mojej łasce, żadne z was nie ma o niczym pojęcia. 

– Czyli wiesz, jakim ona jest państwem? – zapytała Litwa, wskazując na mnie.

– Jasne, że wiem. Inaczej nie mówiłabym jej, że mogę pomóc. I dowiedziałaby się sama, ale  W Y musieliście się wtrącić. 

– Czyli to teraz nasza wina, że nie chcesz powiedzieć, co? Co byś chciała za tą jedną małą  informację, hm?

Lyudmyla nagle popatrzyła się na mnie intensywnie. 

– Oddaj mi dziedzictwo – powiedziała spokojnie, jakby chodziło o stwierdzenie, że woda jest mokra.

– Co? – poczułam wielki szok. Oczywiście, że spodziewałam się absurdalnych żądań ze strony Białorusinki, ale to było dla mnie zaskoczeniem.
– To jest w ogóle możliwe? I po co ci ono?

Moja rozmówczyni przyglądała się mi spokojnie, a na jej twarzy pojawił się lekko przerażający uśmiech. 

– Jasne, że możliwe. Takie coś nie może się zmarnować, w końcu to przejęcie roli wielkiego imperium! A co do drugiego twojego pytania, nigdy nie mówiłam, że chcę je dla siebie. To Rosja jest prawowitym dziedzicem, mimo tego, że nie został za takiego uznany. Pomogę mu w realizacji jego planu – wyjaśniała dziewczyna.

– Jesteś jakaś nienormalna! – odpowiedziałam, lekko roztrzęsionym głosem. Nie do końca wiedziałam, do czego jest mi potrzebne dziedzictwo, ale rozumiałam, że pozwolenie Rosji na posiadanie go wiązałoby się z okropnymi problemami dla wszystkich krajów.

– Myślisz, że czemu chciałam się spotkać tutaj, na moim terenie? Nie masz wyboru. Ale jak nie chcesz po dobroci, to wam nie pomogę w ogóle. Możecie sobie spekulować, a ja będę sobie czekać na moją należność – spokojnie odrzekła Białorusinka, nakładając na uszy słuchawki z komunistycznym piosenkami wojennymi.

Byłam mocno zirytowana jej zachowaniem, ale nic nie mogłam poradzić, a na pewno nie miałam zamiaru błagać jej, by nam pomogła.

– Dobra. Mówcie jakieś propozycje, będziemy sprawdzać w internecie, czy jest szansa, żeby to była ona – przemówiła Litwa, ignorując słowa swojej dawnej przyjaciółki. Każdy zamyślił się, próbując zgadnąć.

– Może... Kosowo? – zapytała Słowacja po dłuższej chwili ciszy. Wzrok wszystkich skierował się na nią.

– A co ono ma wspólnego z komunizmem? – spytała Litwa.

– Nie wiem. Ale jest nieuznawane przez wiele krajów, może dlatego – snuła teorie Eva.

– Sprawdźmy to – postanowiła Gabija, uruchamiając telefon i wpisując coś do wyszukiwarki. Otworzyła usta, aby coś nam przeczytać, ale wtedy drzwi otworzyły się i do pomieszczenia wpadła dwójka dzieci – chłopiec i dziewczynka.

– Nie! – krzyknęła Białoruś, podnosząc głowę znad ekranu telefonu.


1656 słów. To badziew. No ale trudno. Przepraszam że dopiero teraz rozdział, ale święta etc.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro