Rozdział 8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pojawienie się tych dzieci było dla mnie ogromnym zaskoczeniem, ponieważ nigdy ich nie spotkałam. Jeszcze bardziej zadziwiająca była reakcja Białorusi. W jej oczach czaiła się chęć mordu. Moje koleżanki wydawały się równie zdziwione, jednak Kazachstan tylko lekko się uśmiechnął.

- Znasz ich? - spytałam chłopaka.

- Są kimś w rodzaju... Rodzeństwa kuzynki - odpowiedział.

- Czyli kuzyni?

- Niekoniecznie. Ja z Ekaterine znamy się dość długo i traktujemy się jak kuzyni, mimo że kraje nie mają żadnych więzów krwi między sobą. A oni... Są jej zbuntowanymi częściami.

Pokiwałam lekko głową. Czyli to pewnie jakieś nieuznawane narody w granicach tego państwa, kimkolwiek była ta "Ekaterine"

- A... Skoro ja też pewnie taką jestem, to czy również nie powinnam być w ich wieku? - spytałam Kazachstan. Zamyślił się, po czym otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale wtedy przerwała mu Lyudmyla

– Różnica jest taka, że one w najbliższym czasie nie zostaną państwem. A ty masz dziedzictwo, więc na pewno ci się uda. A teraz Osetio Południowa oraz Abchazjo, wywalać z tego pokoju. Nie chce słuchać żadnych wymówek. Nikt was tu nie zapraszał.

Dzieci popatrzyły się po sobie, zirytowane.

- Ale Lyudmyla, proooszę! Chcemy pogadać z wybranką - naburmuszyła się dziewczynka. Chłopiec spojrzał tylko buntowniczo na Białoruś. Dziewczyna była jednak nieugięta.

- Nie ma szans. Czemu przeszkadzacie mi akurat teraz, kiedy mani... znaczy tłumaczę jej wszystko. Przyjdźcie później, a wtedy będziecie mogli z nią porozmawiać.

- Ale... - dziewczynka próbowała nadal dyskutować.

- Chodź, Abchazjo - odezwał się po raz pierwszy chłopak - jeszcze tu wrócimy a dalsza sprzeczka nic nie da.

Dziewczynka nie wydawała się przekonana, ale wyszła z pomieszczenia. Za nią podążył Osetia Południowa. Zanim wyszli, chłopak rzucił do kogoś:

- Powodzenia, Naddniestrze.

- Mówiłam ci, żebyś tego nie robił! Wyjdź!

Drzwi zamknęły się, a ja rozejrzałam się po pokoju, próbując zrozumieć, do kogo zaadresowane były słowa chłopaka. Jednak wszystkie spojrzenia zwrócone były na mnie. Zakręciło mi się w głowie. Czyli właśnie tym narodem jestem? Nie wiedziałam o nim prawie nic,  nazwę słyszałam ledwie kilka razy. Ale teraz dzięki tej informacji, może dowiem się lepiej kim jestem?

- Ona... To Naddniestrze? - zapytała powoli Litwa. Jej oczy były szeroko otwarte w szoku, a głos zdradzał zaciekawienie ale też zdenerwowanie. Znałyśmy się na tyle długo, że mogłam stwierdzić, że prawdopodobnie było to przez brak dokładnych informacji.

Lyudmyla była raczej niezadowolona z wyjawionego planu, ale na pytanie swojej dawnej przyjaciółki uśmiechnęła się.

- Dokładnie. Dowiedzieliście się tego, co musieliście. Teraz czas na moją nagrodę.

– Przecież gdyby nie te dzieci, to nic byśmy się nie dowiedzieli - argumentowała Słowacja.

– Ale informacje macie. To się liczy.

Nie wiedziałam, co robić. Byłam zszokowana nowymi informacjami, dodatkowo musieliśmy się jakoś wydostać z tego pomieszczenia. Nieoczekiwanie odezwała się Litwa.

– Lyudmyla, pamiętasz, jak byłyśmy młodsze? Mimo przeciwności, przyjaźniłyśmy się że sobą i wspierałyśmy się. Przestałaś tak nagle...

W oczach Białorusi mignęło coś, jakby utracone wspomnienie, żal po stracie. Ale nie trwało to długo, a w jej oczach ponownie zabłysnął zimny lód.

– Czasami są rzeczy, które muszą ustać. Których nie warto kontynuować. Wiem, że grasz na czas. 

–... Dlaczego to zrobiłaś? Czy ty w ogóle myślałaś o innych? Kiedykolwiek? Czy może wszystko było dla ciebie tylko układem? – zwykle spokojna Litwa wręcz krzyczała. Na jej zazwyczaj obojętnej twarzy malowało się wiele emocji.

– Możesz proszę tak się nie drzeć? Głowa mi pęka – odpowiedziała Białoruś spokojnie.

Gabija widocznie cierpiała, lecz nie mówiła nic więcej.

– Co mam zrobić? – odezwałam się po raz pierwszy od nowiny. Oczy wszystkich zwróciły się na mnie.

– To takie proste. Musisz wypowiedzieć następującą formułkę: Ja, imię nazwisko, personifikacja nazwa kraju oddaje moje dziedzictwo Lyudmyle Pavlovskayej, personifikacji Białorusi.

– A co, jeżeli się nie zgodzę?

– Wówczas... – zaczęła dziewczyna, lecz w tym momencie rozległo się głośne pukanie do drzwi, a po chwili do pokoju wparowała nauczycielka.

– Co się tak drzecie? Jest już prawie noc, powinniście być juz po kolacji i w swoich pokojach!

Zerknęłam na zegarek, który faktycznie pokazywał godzinę 19, która dla nauczycielki była wybitnie późną porą.

– Nie było was na kolacji, zaczęłam się martwić. Mogliście się pomordować, a wy sobie spokojnie siedzicie w pokoju – kontynuowała dalej rozjuszona nauczycielka. No cóż, jej słowa były nie do końca zgodne z prawdą, szczególnie ostatnie zdanie.

– Już idziemy proszę pani, zasiedzieliśmy się trochę – starał się wybrnąć Kazachstan. Nauczycielka tylko przewróciła oczami i przepuściła nas w drzwiach. Każdy wyszedł z pokoju, oprócz Lyudmylą, która stała na środku, z szeroko otwartymi oczami ze zdumienia. Widocznie pierwszy raz jej plan poniósł tak katastrofalną klęskę.

Szybko popędziliśmy korytarzem, uciekając od szalonej dziewczyny.

— Uff, udało się nam uciec — odetchnęłam z ulgą, kiedy tylko znaleźliśmy się wystarczająco daleko.

— Jednak Lyudmyla nie zrezygnuje tak łatwo. Znam ją. Będzie próbować się zemścić, gdy tylko będzie mieć okazję — martwiła się Litwinka.

— Zemścić? Za co?

— Za to, że nie daliśmy jej tego, co potrzebuje. Musisz zrozumieć, że ona myśli inaczej niż większość. Jej zdaniem wszystko jest jej zasługą. A właśnie, jak już przy tym jesteśmy — spojrzała na mnie podejrzliwie — co teraz zamierzasz zrobić?

Nie odpowiedziałam od razu na to pytanie. Właśnie, co zamierzałam zrobić? Nie wiedziałam prawie nic o tym państwie. Ledwo kilka informacji. Bylo to nie uznawane państwo, na terytorium Mołdawii. Było związane z komunizmem, ale jak dokładnie?

— Muszę dowiedzieć się więcej. Poczytać, zrozumieć, co muszę zrobić — odpowiedziałam z wahaniem.

— Nie przeszkadza ci, że jesteś państwem komunistycznym? — zapytała Litwa.

Przypomniałam sobie, że właśnie to państwo było pierwszym, które ogłosiło niepodległość od ZSRR. Pewnie jej matka zawsze złorzeczyła tej ideologii.

— To moi mieszkańcy chcieli niepodległości. Oni powołali mnie do życia. Czuli przynależność do innego kraju, niż ten w którym mieszkali. Czy to jest aż tak złe? — spytałam z wahaniem.

Oczy Gabiji rozwarły się szeroko że zdumienia.

— Jesteś taka sama jak Białoruś! — jeżeli używała nazwy kraju jej przyjaciółki, to już to było poważne — komunistyczne ścierwo! Nie wiesz, jak to jest zdychać z głodu, być wykorzystywanym przez obce państwo!

— Ty również nie — zauważyłam trzeźwo.

— Ale moja mama mi opowiedziała! Ty za to byłaś wychowywana w domu dziecka!

Niedy jeszcze nie kłóciliśmy się tak, aby wyjęła jako argument moje pochodzenie.

— Czy to jest takie złe, że chce jak najlepiej dla moich ludzi? Że chce im pomóc? Jeżeli tego chcą, to nie powinnam im tego dać? — teraz to ja krzyczałam z całej siły.

— Jeżeli nie sprzeciwiasz się złu, a spełniasz ich zachcianki, to tak, jesteś zła osobą. Nie zamierzam komuś takiemu pomagać. Żegnaj — mówiąc to, podbiegła. A ja zostałam prawie sama. Słowacja już dawno się gdzieś ulotniła. Tylko Kazachstan pozostał przy mnie.

— Wiem jak to jest, gdy każdy jest przeciwko ciebie. Pomogę Ci.

1051 słów. Nie mam siły na więcej. Tekst jest niespójny i nie ma sensu, ale nie mam siły na więcej. Następny rozdział będzie szybciej

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro