Zaginiony obraz

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Oneshot
Hetalia x reader

Był ciepły, letni poranek. Razem ze swoim bliskim przyjacielem Feliksem wybrałam się do muzeum znajdującego się w moim mieście. Nie mieliśmy do niego daleko, więc stwierdziłam, że to najlepszy sposób na spędzenie wakacyjnego czasu.

O godzinie 10:00 ustaliliśmy zbiórkę pod moim domem. Jest to domek jednorodzinny, więc nie było problemu, aby Feliks poczekał na mnie przed drzwiami. Kiedy wyszłam z mieszkania, podeszłam do niego i oznajmiłam, że możemy w końcu ruszać. Poszliśmy na piechotę, ponieważ to niecałe dziesięć minut stąd.

Kiedy dotarliśmy do celu, od razu kupiliśmy bilety i ruszyliśmy do zwiedzania. Okazało się, że przybyło wiele nowych eksponatów, w tym wspaniały, aczkolwiek mały obraz, który bardzo chciałam zobaczyć. Rozdzieliliśmy się więc z Feliksem, ponieważ chłopak chciał obejrzeć nowoprzybyłe rzeźby.

Ruszyłam więc w stronę obrazów. Kiedy dotarłam, zobaczyłam chłopaka, który zachwycał się dziełem. Pomyślałam, że to dzieło, to pewnie ten dostarczony dzisiaj unikat. Osoba podziwiająca obraz wyglądała na mniej więcej w moim wieku, czyli na dziewiętnaście lat. Posiadał głębokie, zielone, niczym wiosenna trawa, oczy i gęste włosy, w kolorze letniego słońca. Najbardziej jednak spodobały mi się jego gęste niczym krzaki jagód, brwi. Miał na sobie bluzkę na grubszych ramiączkach, na której narysowana była flaga Anglii i średniej długości zielone, mundurowe spodnie. Jego sylwetka była jak najbardziej męska, lecz wzrost już nie do końca.

Po chwili zauważył, że się mu przypatruję i uśmiechnął się w moją stronę. Odwzajemniłam jego cudowny uśmiech i zaczęłam rozmowę. Okazało się, że chłopak miał jednak dwadzieścia trzy lata, nazywał się Arthur Kirkland i przyjechał specjalnie z Wielkiej Brytanii, aby zobaczyć ten obraz. Rozmawialiśmy około godziny. Kiedy obiecałam mu, że każda rzecz, którą od niego usłyszę, pozostanie między nami, chłopak zdradził mi, że w jego kraju dzieło to zostało uznane za zaginione, po tym, jak ktoś włamał się do jednego z brytyjskich muzeów. Gdy zauważył, że na dziale jesteśmy sami, wyrzekł mi jeszcze, że jest angielskim, tajnym agentem i jego celem jest skryte odzyskanie dzieła. Poprosił mnie więc o to, abym odwróciła uwagę ochrony, a on w tym czasie dyskretnie zabierze obraz. Kiedy powiedziałam mu, że wszędzie są kamery i nie chcę, aby go nakryli, uspokoił mnie, mówiąc, że owe obiekty zostały wyłączone przez jego wspólnika i obecnie pracownicy muzeum próbują je naprawić.

Zgodziłam się więc pomóc Arthurowi i podeszłam do ochroniarza. Poprosiłam go, aby pokazał mi, gdzie jest toaleta. Kątem oka obserwowałam Anglika, który chował obraz do ogromnej torby, której dziwnym trafem nie zauważyłam. Na szczęście ochroniarz tego nie widział, ponieważ już wtedy zaczął wskazywać mi drogę. Po opisaniu drogi podziękowałam mężczyźnie i, aby nie być podejrzana, ruszyłam w stronę toalety. Kiedy z niej wyszłam, ruszyłam w stronę wyjścia, gdzie miałam spotkać się z Arthurem, po udanej akcji.

Okazało się, że chłopak już tam czekał. Obok niego stał  inny, o blond włosach i oczach koloru czystego nieba. Był on jednak, w porównaniu do swojego wspólnika, ubrany w czarny garnitur.  Znowu chwilę porozmawialiśmy. Oczywiście Kirkland przedstawił mi swojego „znajomego”, któremu na imię było Alfred F. Jones i pochodził z Ameryki. Dali mi swój numer telefonu i powiedzieli, żebym w razie jakichkolwiek problemów do nich dzwoniła. Po tym każdy poszedł w swoją stronę. Oni postanowili wrócić do hotelu, który tymczasowo zajmowali, a ja czekałam na przyjaciela.

Na drugi dzień usłyszałam w porannych wiadomościach, że w muzeum, w którym wczoraj byłam, zaginął obraz. Oczywiście wiem, o który chodziło, ponieważ pomogłam Arthurowi w „kradzieży”. Dziennikarz powiedział także, że podejrzewają dwóch mężczyzn, którzy byli w tym czasie w muzeum. Zadzwoniłam wtedy jak najszybciej do nowopoznanego chłopaka, mając nadzieję, że podali mi prawdziwy numer. Ku mojemu zdziwieniu odebrał Alfred i nie zastanawiając się długo, uprzedziłam go o tym, że wraz z Kirklandem są ścigani. Podziękował mi i oddał telefon Brytyjczykowi. Ten też podziękował mi za pomoc i się rozłączył.

Po tej akcji Alfred dzwonił do mnie prawie codziennie. Okazało się, że w porównaniu do Arthura, Jones jest bardzo wesołą osobą. Po niedługim czasie mężczyźni zaczęli opowiadać mi o swoich zleceniach, a nawet czasem przyjeżdżali do Polski, aby się ze mną spotkać. Kilka lat później, przeprowadziłam się do Anglii i zaczęłam z agentami widywać się prawie zawsze, ponieważ zamieszkałam niedaleko nich. Tak właśnie poznałam przyjaciół na całe życie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro