Rozdział 25

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziłam się około 10. Oczywiście wszyscy jeszcze spali, więc ostrożnie wyminęłam leżących na podłodze alkusów i poszłam się ogarnąć,bo na 12 jestem umówiona z Sylwią. Zostawiłam Fifiemu karteczkę i już chciałam wyjść, kiedy usłyszałam głos Szcześniaka.

- Już uciekasz? Chciałaś mnie tylko przelecieć i zwiać? - powiedział,  starając się udawać smutnego, ale nie wytrzymał i zaczęliśmy się śmiać

- Zostawiłam Ci karteczkę na stole. Umówiłam się z Sylwią na 12, a muszę jeszcze jechać do domu się ogarnąć.

- Odwieźć Cię?

- Nie, pośpij sobie jeszcze, pojadę busem

- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem – zaśmiał się, przekręcając się na drugi bok.

Przed wyjściem pocałowałam chłopaka w czoło i ruszyłam na przystanek. Zgodnie z planem przebrałam się w jakieś spodenki i koszulkę i ruszyłam z piłką od siaty w stronę plaży, na której byłyśmy umówione.

- Już myślałam, że o mnie zapomniałaś debilu – zaśmiała się mocno mnie przytulając

- Gdyby to było takie proste – zaśmiałam się odwzajemniając przytulaska

- Pogramy sobie jak za dzieciaka – uśmiechnęła się

- Szkoda, że jesteśmy same, a jeden na jeden to trochę słabo

- Jeny. Jak zwykle Ci coś nie pasuje – powiedziała z pretensją przyjaciółka, co mnie rozbawiło

- I jak tu Cię dzieciakiem nie nazywać – zaśmiałam się

- Phi, Ty się bardziej zachowujesz jak dziecko – parsknęła

- Nie, bo Ty

- Nie, bo Ty

Kocham się z nią przekomarzać. Poznałyśmy się w klubie siatkarskim (w którym gra do dziś) jak byłam w 3, a ona w 2 gimnazjum, więc to musi być prawdziwa przyjaźń, skoro tyle ze sobą wytrzymałyśmy.Ona zawsze była przy minie, za co jestem jej wdzięczna, ale stop,bo się rozkleję. „Pograłyśmy" i pogadałyśmy. Opowiedziałam jej o wszystkim, co się ostatnio działo, ale oczywiście mi nie uwierzyła. Dopiero pokazując zdjęcie, które zrobił nam Kuba, to zrobiła wielkie oczy ze zdziwienia, co mnie rozbawiło. Jak zwykle jeszcze poszłyśmy coś zjeść. Pożegnałyśmy się około 14 i od razu ruszyłam się ogarniać, bo została godzina. W drodze do domu zadzwonił mój chłopak (jeny, nie mogę się jeszcze przyzwyczaić), a po zakończeniu rozmowy wysłał mi jeszcze linki artykułów na nasz temat. Nie wiem czemu, ale poprawiło mi to humor. Dobrze, że mają tylko te zdjęcia ze sceny, bo w innym wypadku nie byłoby ciekawie. Wchodząc do domu, usłyszałam krzyki.

- Dominik! Rusz się! Została tylko godzina, a jeszcze dojazd – krzyczała Nata z łazienki

- Odczep się! Chcę spać! Przyjdę później

- Super! Dzięki, że mogę na Ciebie liczyć

- Ludzie, co wy się tak drzecie? - postanowiłam się włączyć do „rozmowy"

- Dominik sobie leży w łóżku, a musimy niedługo wychodzić – powiedziała przyjaciółka z obrażoną miną

- Ty się lepiej sobą zajmij, a podwózką się nie martw, poproszę Filipa by nas podwiózł

Wyjęłam z kieszeni telefon i napisałam do Filipa.

Do: Fifi <3

Kochanieeeee

Od: Fifi <3

Tak?

Do: Fifi <3

Podwieziesz mnie i Natę na Opka? Prooooooooszę

Od: Fifi <3

Właśniez ekipą się zastanawialiśmy czy pójść na ostatni dzień XD

Do: Fifi <3

Hahahano widzisz, a jak oni się trzymają?

Od: Fifi <3

Ich to nawet kac nie zniszczy XD

Będzie my u Was za 20 minut

Do: Fifi <3

Dziękuję:*

- Załatwione! Będą za 20 min – krzyknęłam, po czym pobiegłam się ogarniać.

40 minut później przyjechali chłopcy białym busem.

- Wskakujcie – puścił nam oczko Kuba

- Spóźniliście się 20 min – powiedziałam z rozbawieniem

- Ciekawe przez kogo – wszyscy spojrzeli na Krzycha

- No co? Nie mogłem znaleźć suszarki, a wychodząc z mokrymi włosami,  mógłbym się przeziębić – zaśmiał się

- Pięknie wyglądasz – szepnął mi do ucha Fifi

- Ty też wyglądasz niczego sobie – powiedziałam z zalotnym uśmiechem, po czym zaczęliśmy się całować

- Porno to ja wolę w domu oglądać - powiedział Maciek, odwracając się w naszą stronę.

- Maciek kurwa uważaj na drogę – powiedział poważnym tonem Filip

Bawiliśmy się wszyscy świetnie, udało nam się zrobić grupową fotkę z Bruno Marsem. Tym razem z Filipem postanowiliśmy sobie nie żałować alkoholu, bo jak kończyć festiwal, to z przytupem. Dominik przyszedł później, jak wcześniej zapowiadał. Nie spodobał mu się widok schlanej ekipy, bo zrozumiał, że teraz on musi być kierowcą. Muzyka, tańce, śpiewy, picie, przyjaciele, ukochany i nic więcej do szczęścia nie potrzeba. Pod moim domem byliśmy około 5 nad ranem, więc pożegnałyśmy z ekipą i weszłyśmy z Natą ledwo żywe do domu. Następnego dnia kac nie był tak silny jak myślałam, więc wstałam i po odbyciu rutyny poszłam zrobić śniadanie przyjaciołom. Nie chciało mi się ubierać, więc zostałam w białej koszulce Filipa i gaciach. Postanowiłam zrobić omlety, ale z moim zdolnościami to nigdy nic nie wiadomo. Odpaliłam muzyczkę, przy której oczywiście „tańczyłam" i podśpiewywałam, biorąc się do roboty. Podczas obrotu zobaczyłam znajomą twarz. Przestraszyłam się, ale po chwili zaczęłam się śmiać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro