Rozdział 47
Kiedy się obróciłam, to zobaczyłam klęczącego przede mną Filipa, z małym pudełeczkiem w rękach. Myślałam, że śnię
- Stawka, jesteś dla mnie jedną z najważniejszych kobiet w moim życiu. Uszczęśliwiasz mnie każdego dnia i mam nadzieję, że tak już zostanie do końca życia. Anastazjo Danysz, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? - spytał, otwierając pudełeczko, w którym znajdował się śliczny pierścionek
- Nie wierzę. Ty tak serio? Boże, tak. Tak! - zaczęłam krzyczeć i płakać ze szczęścia. Chłopak założył mi pierścionek na palec, wstał i zaczęliśmy się całować.
Wróciliśmy szybko do domu i daliśmy upust naszym emocjom. Rano obudziłam się w naszym łóżku, w którym nie było mojego narzeczonego. Nie mogę uwierzyć, że już mogę tak o nim mówić. Ubrałam bieliznę,narzuciłam na siebie szlafrok i instynktownie zaniosło mnie do kuchni.
- Witam moją piękną narzeczoną – uśmiechnął się, po czym uniósł mnie i posadził na blacie namiętnie mnie przy tym całując
- Co na śniadanie przygotował mój narzeczony? - spytałam odrywając go od siebie
- Pięknie to brzmi z Twoich ust – powiedział i znów mnie pocałował
- Ja serio pytam, głodna jestem
- To trzymaj jak na razie kawę, a omlet powinien zaraz być
- Kocham Cię – szeroko się uśmiechnęłam
- Ja Ciebie też – odwzajemnił uśmiech i ucałował mnie w czoło
Usłyszałam, że dzwoni telefon Filipa, więc podeszłam do salonu, z którego dochodził dźwięk.
- Kto dzwoni? - krzyknął z kuchni szatyn
- Kuba na messangerze
- To chodź tu i dawaj na głośnik
Posłusznie wykonałam polecenie wąsacza i zobaczyłam twarz chłopaka siedzącego w samochodzie, który prowadził Krzysiu
- I co stary? Zgodziła się? Zrobiłeś, jak Ci kazałem? - Grabowski zaczął zadawać masę pytań
- Cześć Kubuś – krzyknęłam uradowana, czym wystraszyłam Szcześniaka i włączyłam kamerkę
- Eeeeeee cześć Stawka, jest Filip?
- Jestem byku, mam Cię na głośniku, bo akurat jajka smażę
- Mam nadzieje, że nie swoje – zaśmiał się chłopak – Stawka, Filip zadał Ci pytanie?
- Zadał - uśmiechnęłam się szeroko
- I co? - spytał wyraźnie zaciekawiony
- Odmówiłam
- CO?! - Kuba chyba w coś się uderzył, bo chwilę później usłyszałam, jak klnie z bólu
- No normalnie, 4 kawałka tortu już bym nie zmieściła - dalej się uśmiechałam
- Co? - w głosie Grabowskiego wyczułam zdezorientowanie
- Jeny żartuję! Oczywiście, że się zgodziłam! - znowu wykrzyknęłam i zaczęłam machać do kamerki dłonią, na której był pierścionek
- Kobieto! Ja przy tych Twoich nagłych krzykach na zawał padnę! - uniósł się narzeczony, który ponownie się wystraszył
- Gratulacje! - tym razem wykrzyknął Krzysiek
- W chuj się cieszę! - uśmiechnął się nasz wytatuowany przyjaciel
- Teraz pora na Ciebie i Natalie – odwzajemniłam uśmiech
- Zobaczymy – zaśmiał się – Dobra, my już dojeżdżamy do domu, więc musimy kończyć. Trzymajcie się – chwilę później się rozłączył
Zjedliśmy nasze śniadanko, umyliśmy naczynia, bo oczywiście nikomu się nie chciało rozkładać zmywarki, a następnie zarówno ja, jak i Filip zaczęliśmy obdzwaniać przyjaciół i rodzinę.
- Stara! Muszę Ci coś powiedzieć!
- Mam nadzieję, że to coś ważnego, bo inaczej wracam do spania – usłyszałam zaspany głos Sylwii
- Filip mi się wczoraj oświadczył!
- PIEPRZYSZ! - od razu oprzytomniała
- Nie, znaczy tak, ale nie – zaczęłam się śmiać i znowu zaczęły mi spływać łzy
- Jeny, nawet nie wiesz, jak się cieszę! Nie rycz idiotko!
Gadałyśmy chyba jeszcze pół godziny, a po zakończeniu rozmowy usłyszałam hałas dochodzący z sypialni. Z ciekawości udałam się do pomieszczenia,w którym, jak się okazało, chłopak pakował swoje rzeczy
- Pakuj się, bo się spóźnimy – nakazał wąsacz
- Gdzie? - spytałam zaskoczona
- Na samolot – odpowiedział spokojnie, wkładając kolejne rzeczy do walizki – Spakujesz się sama, czy mam Ci pomóc?
- Możesz mi wyjaśnić, o co chodzi?
- Niespodzianka, a teraz nie gadaj i się pakuj
Zdezorientowana zaczęłam się szybko pakować, co wiązało się z bieganiną po całym domu
- Co Ty robisz? - spytał, kiedy wkładałam gruby sweter do walizki
- Kazałeś mi się pakować, więc to robię – spojrzałam na niego jak na debila, a on wyjął wspomnianą część garderoby
- Zupełnie Ci się tam nie przyda
- Trudno mi się pakować, kiedy nie wiem, gdzie jedziemy i jaka będzie pogoda
- To Ci mówię, że Ci się tego typu rzeczy nie przydadzą. Choć raz mnie posłuchaj
- No dobra, ale jak będę marznąć, to Twoja wina
- Wezmę to na klatę – uśmiechnął się wąsacz
Pakowanie zajęło nam godzinę, a kilkanaście minut później byliśmy już na lotnisku
- Sharm El Sheikh? - przeczytałam
- W rzeczy samej – powiedział z szerokim uśmiechem
- Mam nadzieję, że nie sprzedasz mnie tam za wielbłąda – zaśmiałam się
- Zależy jakiego wielbłąda mi zaoferują. Jak będzie jakiś fajny, to pomyślimy - powiedział z udawaną powagą
- Kretyn – spojrzałam na niego, marszcząc czoło i uderzając go z pięści w ramię, na co tylko się zaśmiał
Lecieliśmy dobre kilkanaście godzin z przesiadką w Monachium i Kairze. Kocham latać samolotem, więc ta podróż była czystą przyjemnością. W hotelu znaleźliśmy się jakoś po północy i praktycznie od razu padliśmy nieżywi na łóżko.
|Siemaneczko! Miłego czytania! Mam nadzieję, że Wam się spodoba! Dziękuję za wszystkie odczyty, głosy i komentarze! Super jest z Wami czasem popisać i poczytać, że Wam się podoba to co tworzę! Dzięki wielkie! Zostały 3 rozdziały do końca! Trzymajcie się cieplutko!|
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro