Rozdział 49

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*niecały rok później*

- Gotowa na swój wielki dzień? - wparowała do mojego pokoju Sylwia

- Boję się – odpowiedziałam łamiącym się głosem, wpatrując się w ogromne lustro

- Jeny, nie mazgaj się! Ty go kochasz, on Cię kocha, więc nie masz czym się martwić

- A co jeżeli nie przetrwamy?

- Stara, wy już tyle przeszliście razem, że nie wiem, co musiałoby się stać! Teraz się zacznij ogarniać, bo wiecznie czekać nie będzie

- Dzięki za wszystko – spojrzałam z lekkim uśmiechem na przyjaciółkę

- Dziękować, to mi po ślubie będziesz, a jak będziesz tak się guzdrać, to nigdy do niego nie dojdzie – powiedziała siatkarka, pomagając mi założyć moją suknię

Razem z Sylwią wybrałyśmy mi piękną białą suknię na ramiączkach z dekoltem. Ten model ze spódnicą wykonaną z organzy (cienka,przejrzysta tkanina tradycyjnie wykonywana z przędzy jedwabnej)i pięknymi falbanami sprawia, że podczas ruchu ona doskonale płynie i wygląda niebiańsko. Do tego dobrałam szpilki pod odcień mojej skóry, piękne, długie kolczyki i wianek, do którego podpięty był średniej długości welon.Makijaż łączył ze sobą delikatność, którą można dostrzec na moich ustach, ponieważ zostałam, przy naturalnym kolorze i drapieżność, którą idealnie oddawały moje oczy, które sprawiają teraz wrażenie większych i wręcz hipnotyzujących. Stoję przed lustrem i ledwo powstrzymuję łzy. Nie mogę uwierzyć,że za chwilę wyjdę za mąż, a najśmieszniejsze, że z całej rodziny, najbardziej mi było do tego śpieszno już od 17 roku życia(nie pytajcie, po co, bo sama nie wiem)

- Stawka! Dawaj,  jedziemy, bo dostałam smsa od Filipa, że już jadą w stronę urzędu – krzyknęła moja świadkowa (Sylwia)

- Już idę

Filip przez ostatnie dni mieszkał u Maćka, który jest jego świadkiem. Kilkanaście minut później znaleźliśmy się pod urzędem. Chłopcy specjalnie przed naszym przyjazdem zaprowadzili mojego jeszcze narzeczonego do sali, w której miała się odbyć ceremonia, by zobaczył mnie dopiero tam.Wszyscy zajęli swoje miejsca, a po chwili został puszczony Marsz Mendelssohna, na którego dźwięk wszyscy wstali i czekali,wpatrując się w drzwi, którymi miałam wejść. Weszłam do pięknej sali i trochę mnie zamurowało. Sala była cała wypełniona naszą rodziną, przyjaciółmi. Przystanęłam na początku wąskiego przejścia i wbiłam swój wzrok odwróconego do mnie plecami,stojącego Filipa. Wszyscy się na mnie patrzyli, tylko nie on, przez co ogarnął mnie straszliwy niepokój, jednak po chwili również obrócił się w moją stronę. Wpierw zobaczyłam, że jest mocno przejęty, jednak kiedy na mnie spojrzał, to jakby świat przestał istnieć. Na jego twarzy widniało oszołomienie, które zamieniło się w ciepły uśmiech, a jego spojrzenie było wyjątkowe. Życzę każdej, by partner patrzył na Was z taką miłością. Wszystkie moje troski zniknęły, bo teraz liczy się tylko on. Cała ceremonia przebiegła cudownie i teraz oficjalnie jestem Anastazją Danysz-Szcześniak! Szkoda, że tata nie dożył tego momentu. Dla niego zdecydowałam się na podwójne nazwisko. Po wszystkim udaliśmy się na sesję ślubną, którą w ramach prezentu od całej Wesołej Ekipy, która oczywiście została zaproszona, zrobił nam Wojtek Koziara. Z tego, co zdążył pokazać mi nasz ulubiony fotograf, to zdjęcia wyglądały super. Najbardziej podobają mi się zdjęcia,ze Stadionem Narodowym w tle. Wesele odbyło się w super klimatycznej knajpce z widokiem na Wisłę. Jako nasz pierwszy taniec wybraliśmy dobrze znaną „(I'veHad) The Time Of My Life". Bawiliśmy się przy tym świetnie, aż przyszedł moment skoku. Oboje byliśmy ciekawi, czy tym razem nam się uda, bo od tamtego spektakularnego upadku, nie ćwiczyliśmy tego. Zaczęłam biec na Filipa, a kiedy wykonałam skok, uniósł mnie do góry, a wszyscy zaczęli klaskać i piszczeć. Wyszło zajebiście! Śpiewom, tańcom i co najważniejsze piciu nie było końca. Do tańca poprosił mnie Kuba, a ja zaczęłam się śmiać,bo pierwszy raz, przez te kilka lat znajomości, widziałam go w garniturze.

- Ślicznie wyglądasz mała. Gdyby nie Filip, to sam bym się z Tobą hajtnął – powiedział uśmiechnięty Kuba, obejmując mnie w talii, bo akurat leciał jakiś z wolniejszych kawałków

- Ty też wyglądasz niczego sobie – odwzajemniłam uśmiech

- Zadecydowaliście czy wyjeżdżacie z Warszawy?

- Przez chwilę rozważaliśmy Trójmiasto, ale tutaj mam klub, studia, przyjaciół, a poza tym, to już chyba sytuacja z fanami się ustabilizowała

- Jak coś, to zapraszam do Ciechanowa – zaśmiał się

- Byś pewnego dnia nie pożałował tego zaproszenia – również się zaśmiałam

Zabawa trwała do godzin nocnych, a ja i mój mąż, trochę wstawieni, postanowiliśmy uciec do hotelu, który wynajął dla nas Dominik z Natalią w ramach prezentu, ponieważ nasze mieszkanie jest okupowane przez naszych bliskich

- Chuj, że to nie nasz dom, ale zwyczaj zwyczajem – powiedział Fifi i jednym ruchem wziął mnie na ręce i przeniósł przez próg pokoju, rzucając mnie potem na łóżko – Pani Szcześniak

- Panie Szcześniaku – uśmiechnęłam się i zaczęliśmy się namiętnie całować

- Kurna, jak się zdejmuje tę sukienkę?! - powiedział chłopak, marszcząc czoło, co mnie rozbawiło. Po chwili problem został rozwiązany i mogliśmy skonsumować nasze małżeństwo

|Siemaneczko! 1 rozdział do końca! Dziękuję za wszystkie odczyty, głosy i komentarze! Trzymajcie się cieplutko!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro