Rozdział 50

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*trzy lata później*

- Filip – powiedziałam niepewnie stojąc w progu salonu

- BIEGNIJ KURWA! JPRDL! Stary, coś jest z padem! - krzyczał Filip do siedzącego obok Partyki, z którym grał w fifę

- Po prostu nie umiesz grać – zaśmiał się przyjaciel

- Filip – powtórzyłam nie dużo głośniej

- No? - dalej nie odrywał wzroku od telewizora

- Chyba już – powiedziałam cicho patrząc na moje mokre spodnie

- Co już? - spytał Partyka, a kiedy na mnie spojrzał, poderwał się równe nogi – Stary!

- No cooo... o kuźwa! - wykrzyknął mój mąż, kiedy w końcu raczył się oderwać od gry i zrozumieć, o co mi chodzili – SPOKOJNIE! TYLKO SPOKOJNIE!

- Jestem spokojna – powiedziałam z lekkim uśmiechem i delikatnym grymasem bólu, bo skurcze powoli zaczynały się nasilać

- Co? - na twarzy Szcześniaka widniała istna panika i zrozumiałam, że to siebie uspokajał

Chłopcy zaczęli biegać po całym mieszkaniu, a ja stałam oparta o ścianę i coraz trudniej znosiłam nasilające się skurcze. Po 30 minutach znaleźliśmy się już w szpitalu, gdzie od razu przewieźli mnie na porodówkę. Poród trwał chyba 3 godziny, a Filip przez ten czas trzymał mnie za rękę. Myślałam, że on tam zemdleje, ale dzielnie sobie radził.

- To chłopiec – oznajmiła uśmiechnięta pielęgniarka – Wybraliście już imię?

- Rozważaliśmy kilka opcji. Ja byłem z Filipem juniorem – zaśmiał się

- Ale ostatecznie stanęliśmy na Błażeju – powiedziałam z lekkim uśmiechem, a mąż tylko ucałował mnie w czoło

- Bardzo ładne imię – powiedziała druga pielęgniarka, kładąc mi naszego synka na klatce piersiowej

- Jaki mały – skomentował Filip, dotykając rączki malucha, a w moich i jego oczach pojawiły się łzy wzruszenia

- Udało nam się, po trzech latach w końcu mogę przytulić mojego aniołka – nie wytrzymałam i zaczęłam płakać, a Fifi mocno mnie przytulił i ucałował

W drugim roku małżeństwa przeszliśmy poważny kryzys, o którym oczywiście rozpisywały się media, które tylko pogarszały sprawę. Czego dotyczył? Pamiętacie pewnie, że byłam przez pewien czas sparaliżowana. Myślałam, że już wszystko jest w porządku, bonie czułam żadnych ograniczeń, jednak problem pojawił się, kiedy nie mogłam zajść w ciążę. Biegaliśmy z Filipem po lekarzach,próbując wyjaśnić, co się dzieje, jednak nikt nic nie mówił.Kłóciliśmy się o to praktycznie codziennie, obwiniając siebie nawzajem, aż w końcu w nerwach wykrzyczałam mu, że mam dość i chcę rozwodu. Na dwa tygodnie Filip wyprowadził się Maćka i przez ten czas nie mieliśmy kontaktu. To były jedne z gorszych tygodni w moim życiu. Biłam się z myślami, czy może naprawdę powinnam wziąć rozstanie pod uwagę dla naszego dobra. Pamiętam, że wtedy poszłam nad Wisłę, by tam zmusić się do podjęcia ostatecznej decyzji, ale kiedy nasze spojrzenia się spotkały, to rzuciliśmy się sobie w ramiona. Tak bardzo go kocham. Stwierdziliśmy wtedy, że jeżeli będzie nam dane mieć bobasa, to będziemy go mieli, a jeżeli nie, to najwidoczniej tak musiało być. Dziewięć miesięcy temu postanowiliśmy pierdolić to wszystko i wyjechać w Bieszczady. Pamiętam, jak udaliśmy się na biwak, gdzie odcięliśmy się od wszystkich problemów i cieszyliśmy się chwilą i dzięki tej nocy bez presji czy tym razem się uda, jest teraz z nami nasz ukochany synek.

2 dni później mogliśmy wyjść ze szpitala, przed którym czekał mój ukochany, a ten zamiast przywitać się z żoną, to od razu wziął ode mnie swojego pierworodnego

- Nawet z najukochańszą żoną się nie przywitasz? - zaśmiałam się

- Cześć – rzucił tylko i dalej zachwycał się Błażejkiem

- Ejjjj nie rób sobie jaj

- No dobra, nie obrażaj się – uśmiechnął się i ucałował w policzek – Jak się czujesz?

- Przyzwoicie, ale marzę, aby wrócić do domu

- Mówisz, masz – uśmiechnął się

Wsiedliśmy do samochodu i cicho rozmawialiśmy, bo mały właśnie usnął. Kiedy przekroczyliśmy próg mieszkania, to uśmiech zagościł na mojej twarzy. Przed sobą zobaczyłam wielki napis „Witajcie w domu!",a zza ściany wyłonili się nasi przyjaciele.

- Jejku! Co wy tu wszyscy robicie? - spytałam zdziwiona

- No jak to co?! Przyjechaliśmy przywitać nowego członka ekipy – uśmiechnął się Kuba

- Korzystając z okazji, że jesteśmy wszyscy razem, to chcielibyśmy z MĘŻEM ogłosić pewną nowinę – powiedziała równie uśmiechnięta Natalia, łapiąc Kubę za rękę – Za 5 miesięcy Błaszko będzie miał towarzyszkę!

- To może ich spikniemy w przyszłości – zaśmiał się Krzysiu

- Wypijmy za to – zaproponował Fifi wyjmując piwa z lodówki

- A my sobie ze Stawką walniemy po soczku – uśmiechnęła się Natalka, podając mi sok

- Chciałabym wznieść toast. Pamiętam, jak przyjechałam do wielkiej Warszawy w celu otworzenia nowego, lepszego rozdziału w swoim życiu. Większość powtarzała mi, że nic wyjątkowego mnie w stolicy nie spotka i będę tylko kolejną osobą, której marzenia o sukcesie pękną jak bańka mydlana. Teraz widzę jak bardzo byli w błędzie, bo uważam, że przyjazd tutaj był najlepszą decyzją w moim życiu. Bardzo się cieszę, że poznałam tak wspaniałych ludzi, bez których moje życie nie byłoby takie samo. Przez te ponad 5 lat razem się bawiliśmy, cieszyliśmy, ale także smuciliśmy i wspieraliśmy i to jest właśnie wspaniałe, że lata mijają, a my wciąż razem bez względu na to, co się dzieje. Jesteście dla mnie jak rodzina. Kochanie, na naszej drodze było wiele przeszkód, ale pokonaliśmy je, a naszym trofeum jest ten oto śpiący aniołek. Życzę wszystkim takiej cudownej rodzinki jak nasza. Za Nas!

- Za Nas! - wykrzyknęli i stuknęliśmy się szkłem.

|Siemaneczko! 0 rozdziałów do końca! Dobrnęliśmy już do finału historii! Jak widzicie, nasi bohaterowie zwyciężyli w GRZE W MIŁOŚĆ! Dalej nie mogę uwierzyć, że moja książka ujrzała światło dzienne, bo szczerze nie myślałam, że to się kiedykolwiek stanie! Bardzo Wam dziękuję za pozytywne przyjęcie tego opowiadania! Dziękuję za te wspaniałe kilka miesięcy! Dziękuję z wszystkie odczyty, głosy i komentarze, które dawały mi ogromną motywację do dalszego publikowania! Jesteście niesamowici! Dzięki Wam "Zagramy w miłość?" jest na 1 miejscu w rankingach #boisko, #hemingway, #tacohemingway i  #taco !!! Mega Wam dziękuję (kolejny raz i pewnie nie ostatni) za ponad 5 tysięcy odsłon i ponad 600 głosów! To jest wspaniałe uczucie! Szkoda, że musimy się pożegnać, ale wszystko, co dobre kiedyś się kończy. Dziękuję wszystkim za wszystko! Trzymajcie się cieplutko! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro