Rozdział 7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Biegłam przed siebie, nie wiedząc dokąd, bo dalej nie znałam okolicy, ale to mi jakoś nie przeszkadzało. Na słuchawkach leciały wszystkie utwory z albumu Taco pt. „Trójkąt Warszawski". Od czasu do czasu zwalniałam tępo by rozejrzeć się po okolicy. Kalafiorów co prawda nie wyczułam, ale co do szlugów to trudno się nie zgodzić. Zmęczona potruchtałam do sklepu po butelkę wody. Miałam szczęście, bo akurat Pani chciała iść na przerwę. Chodziłam sobie po chodniku, popijając wodę, gdy dobiegły mnie krzyki i dźwięk gwizdka. Podeszłam do boiska i przez ogrodzenie przyglądałam się treningowi, który odbywał się na tym obiekcie. Głównie to byli tam mężczyźni w wieku od 20 do 30 lat. Widać, że to przyjaciele, bo docinkom i żartom nie było końca. Od razu przypomniały mi się czasy, kiedy też grałam w jednym z gdańskich klubów. Grałam najpierw na ataku, a potem na obronie. Nie uważałam się za jakąś wybitną zawodniczkę, ale słyszałam dużo dobrego na temat swojej gry. W jednym z meczów byłam zmuszona zastąpić na bramce naszą bramkarkę, która skręciła kostkę podczas jednej z interwencji. Nie wiedziałam, że wtedy moja „kariera" piłkarki nabierze rozpędu. Według trenera i innych zawodniczek nie tylko z mojej drużyny zagrałam fenomenalne spotkanie, ale uważam, że trochę przesadzali. Zaliczyłam kilka udanych interwencji i obroniłam karnego, ale i tak spotkanie zakończyło się z wynikiem 1-0 dla rywalek. Po 3 miesiącach gry w pierwszej jedenastce między słupkami dostałam propozycję dołączenia do Górnika Łęczna, który wówczas znajdował się wysoko w tabeli. Niestety transfer nie doszedł do skutku, przez brutalne wejście rywalki podczas jednego z meczów. Boisko opuściłam na noszach z cholernym bólem i od razu zostałam przetransportowana do szpitala, gdzie udzielono mi fachowej pomocy. Zrezygnowałam z piłki, z obawy przed kolejną kontuzją i pogorszeniem stanu moich kolan. Z zadumy wyrwał mnie krzyk: 

-  Kurwa Filip! Musiałeś tak wyjebać tę piłkę?! - krzyknął jeden z chłopaków

Piłka leciała centralnie na mnie, więc odruchowo ją przyjęłam i zaczęłam się nią bawić, wykonując różne triki. Cudowne uczucie. Zapomniałam jednak, że piłka nie jest moja i nie jestem sama. Gdy poczułam na sobie wzrok chłopaków, którzy uważnie mi się przyglądali, natychmiast przestałam.

- Wybaczcie chłopcy – powiedziałam zawstydzona, wykopując piłkę z bramkarską precyzją na drugą stronę ogrodzenia, prosto w ręce wspomnianego Filipa.

- No widzisz Fifi, jednak znalazł się ktoś lepszy od Ciebie – zaśmiał się ten sam chłopak

- Phi, triki to nie wszystko Macieju – zaśmiał się wąsaty brunet

- Mogę się założyć, że w innych elementach też by położyła Cię na łopatki – powiedział z bananem na twarzy. 

Z rozbawieniem obserwowałam, jak się przekomarzają i przy okazji zastanawiałam się, skąd kojarzę tego Filipa. WIEM! To on był tym wysokim szatynem z pociągu!

- Jak masz na imię? - zapytał po chwili Maciek

- Anastazja, ale mówcie mi Stawka, jak wszyscy – powiedziałam z uśmiechem

- Ładne imię – powiedział Filip odwzajemniając uśmiech

- Przyjdziesz pokazać Fifiemu jak się gra w piłkę? - zapytał przyjaciel wąsacza

- Nie będę Wam przeszkadzać w treningu, ja tylko poszłam pobiegać

- Nie daj się prosić, a pobiegać to możesz przecież za piłką – Maciek nie odpuszczał. Widać, że mocno zależało mu, by zobaczyć porażkę przyjaciela i uwiecznić ją telefonem, który wyjął z kieszeni.

- Hmmmmm

|Siemaneczko! Mam nadzieję, że rozdział się podoba😉. Może dzisiaj wieczorkiem wleci następny! Trzymajcie się cieplutko!😊|

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro