Rozdział 16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Następnego dnia poszłam do szkoły z moim bratem i Zborowskim, którzy mieli tam załatwić sprawy związane z jakimś koncertem, o którym jeszcze nic nie wiedziałam. Weszliśmy do budynku i od razu spojrzenia wszystkich skierowały się w naszą stronę.

- O mój Boże, to Felivers - usłyszałam, jak jakaś szesnastolatka szepcze do swojej koleżanki.

- Noo, nie sądziłam, że jeszcze kiedyś tu wrócą - odparła tamta.

- Są z Karoliną Dąbrowską - prychnęła stojąca obok blondynka. - Tą, co się puściła z Harry'm.

Zażenowałam się, słysząc te słowa. Mimo że nic z tej plotki nie było prawdą, większość nadal to pamięta.

- Naprawdę wierzycie w te plotki? - zapytał mój brat. - Nie widzicie, że Natalka zwyczajnie chce zniszczyć życie mojej siostrze i dlatego to wszystko rozpowiada? Czuje konkurencję.

- Skąd wiesz, co się wydarzyło na tej wycieczce? - zapytała podejrzliwie jakaś dziewczyna z tłumu.

- Nie wiem - przyznał szczerze Piotrek. - Ale znam moją siostrę. Bardziej niż kogokolwiek. Nawet bardziej niż chłopaków z Felivers, których znam jak braci - uśmiechnął się do kolegi z zespołu. - I wiem, że by tego nie zrobiła.

Byłam mu wdzięczna za to, że stanął w mojej obronie.

- Przepraszam, przepraszam - przez tłum zaczęła się przeciskać rudowłosa dziewczyna, a ja od razu wiedziałam, kto to był. - Co tu się dzieje? - spojrzała najpierw na mnie, a potem na moich towarzyszy. - Myślisz, że jesteś taka świetna, bo twój brat jest sławny?

- Ona chociaż nie kłamie! - krzyknął jakiś chłopak z tłumu, a na twarzy Natalii pojawił się wyraz zdziwienia.

Zapowiada się ciekawie.

- Co chcesz osiągnąć przez swoje kłamstwa? - zapytał ostrożnie Zboro. - Zdobędziesz sławę na chwilę. Potem wszyscy poznają prawdę i się od ciebie odwrócą. Jaki jest tego sens?

Dziewczyna zaniemówiła, a z jej oczu zaczęły wypływać łzy.

- Ta suka odebrała mi wszystko! - krzyknęła w końcu.

- O nie, nie będziesz tak mówić o mojej siostrze! - Piotrek chciał podejść do rudowłosej, kiedy zatrzymał go Zborowski.

- Cody, spokojnie - dotknął jego ramienia.

- Co tu się dzieje? - przez tłum zaczęła się przeciskać kolejna osoba, którą okazała się być dyrektorka.

Niedobrze.

Moi towarzysze uśmiechnęli się niewinnie, a ja stałam obok nich ze spuszczoną głową. Na przeciwko nas Barniewska wycierała policzki i po jej łzach nie było już ani śladu. Pewnie jak zawsze robiła to na pokaz.

- Ooo, jak miło was widzieć, kochani - uśmiechnęła się do chłopaków. - Chodźcie, pan Nowak już na was czeka.

Zboro i mój brat jedynie wymienili ze sobą niepewne spojrzenia, po czym bez słowa podążyli za dyrektorką.

Chciałam pójść do szatni, jednak Natalia złapała mnie mocno za ramię.

- Żałosne jest to, jak za każdym razem musisz zasłaniać sie swoim bratem - syknęła. - Nawet nie potrafisz nic załatwić sama i zdajesz się na innych.

- Żałosne to jest to, jak zawsze próbujesz zrobić z siebie ofiarę - odwarknęłam. - Myślisz, że co, jak uronisz łezkę to wszyscy od razu się zlecą, żeby cię pocieszyć? To liceum, nie przedszkole, moja droga. To już nie jest miejsce, w którym każdy wystawi do ciebie rękę. To wojna o bycie kimś. I musisz sobie poradzić sama.

Ze stale poważną miną wyrwałam się jej i poszłam do szatni. Miałam jej dość. Ja sprawiedliwie zdobyłam tytuł kapitana drużyny i sławę, a ona chce to zdobyć na wszelkie możliwe sposoby. Przez to zawsze chcę być od niej lepsza, żeby pokazać jej, że nie można mieć wszystkiego. I zawsze mam wielką satysfakcję, jak coś jej nie wychodzi. Mimo wszystko, czuję się z tym potwornie źle.

***

Dużo myślałam o całej tej sytuacji z Barniewską. Kiedyś byłam taką miłą dziewczynką, a teraz cieszę się z nieszczęścia zwykłej dziewczyny. Co się ze mną stało? Wiem, że niby to nie moja wina, to ona zaczęła być wredna, ale jednak nie czuję się z tym dobrze.

Wieczorem poszłam do pokoju brata. Musiałam się komuś wyżalić. Usiadłam na jego łóżku i głośno westchnęłam. Chłopak odwrócił się od komputera i spojrzał mi w oczy.

- Chodzi o Barniewską? - zgadł od razu.

- Jakim cudem zawsze wiesz, co mnie trapi? - zapytałam ze zdziwieniem.

Cóż, nie zauważył, że ciągle przejmuje się czymś, co się stało na imprezie. Źle się czułam z tym, że muszę coś przed nim ukrywać, ale tak będzie lepiej dla wszystkich. Przynajmniej na razie.

- Jestem twoim bratem - odpowiedział na moje pytanie. - Zawsze cię przejrzę.

Ponownie westchnęłam.

- Mam wrażenie, że się przez nią zmieniłam - przyznałam. - Próbuję być lepsza od niej, cieszę się z jej niepowodzeń. Czy to znaczy, że jestem złym człowiekiem? - zasmuciłam się.

- Skądże - chłopak mnie przytulił. - Kto jak kto, ale ty na pewno nie jesteś złym człowiekiem. To jasne, że masz jej dość, po tym jak ciągle robi ci na złość. Nie przejmuj się nią.

Chłopak pogłaskał mnie po włosach, a ja wtuliłam się w jego pierś. Od dziecka czułam się bezpiecznie w jego ramionach. Zawsze potrafił mnie pocieszyć i nigdy nie miał mi niczego za złe przez długi czas. Miałam wielką ochotę powiedzieć mu o Wojtku. Wyżalić się i to wszystko z siebie wyrzucić. Ale wiedziałam, że Piotrek za bardzo się o mnie martwi i zacząłby działać zanim by pomyślał, a to nie skończyłoby się dobrze.

***

Następnego dnia po zajęciach z perkusji przyszła do mnie Amelka. Dawno nie spotykałyśmy się we dwie i miałyśmy dużo spraw do obgadania.

Usiadłyśmy wygodnie na kanapie, po czym zabrałyśmy się za przygotowane wcześniej tosty.

- Jak sprawa z mamą? - zapytałam.

Nie poruszałam tego tematu, odkąd dziewczyna u mnie nocowała, a ona sama też nie zaczynała. Jednak mimo wszystko nie zapomniałam o tym i martwiłam się o nią. Chciałam mieć pewność, że naprawdę wszystko jest w porządku.

- Jest lepiej - przyznała z uśmiechem. - Więcej ze mną rozmawia, wyżala się, a do tego chodzi do różnych specjalistów. Nie pije od ponad tygodnia i wszystko idzie w dobrą stronę - uśmiechnęła się. - Dzięki, że się przejmujesz - spuściła głowę w dół. - Nigdy nie miałam kogoś, kogo obchodziłyby moje problemy.

- Od czego są przyjaciele? - zapytałam retorycznie i ją przytuliłam.

- Poznanie cię było najlepszym, co mnie ostatnio spotkało - wyznała. - A założenie zespołu to po prostu spełnienie moich marzeń.

- Uwierz, moich też - zaśmiałam się. - Marzenie, które zawsze wydawało mi się czymś, co nigdy się nie spełni.

- Życie pisze dziwne scenariusze - westchnęła.

- Oj, i to bardzo - przyznałam.

Do tej pory męczyła mnie kwestia Wojtka i każda sytuacja sprawiała, że powracałam myślami do tej cholernej imprezy. Nie gadałam z chłopakiem od piątku, dzisiaj na perkusji też go nigdzie nie widziałam. Felivers często widuję, kiedy spotykają się z moim bratem, często w domu czy przed domem, ale perkusisty ani razu nie widziałam od tamtego czasu. W niedzielę przyszedł do niego Zboro, raz przyszedł Miłosz z Kondziem, a Wojtka ciągle ani śladu.

- Ziemia do Karoliny - Amelka pomachała mi ręką przed twarzą. - Jesteś tutaj? Bo wydaje mi się, że gdzieś odpłynęłaś.

- Już jestem - westchnęłam. - Po prostu... pewna rzecz nie daje mi spokoju.

Szatynka zaufała mi i wyżaliła mi się ostatnio ze swoich problemów. Rozmowa ze mną pomogła jej, więc może to też jest coś, czego ja w tym momencie potrzebuję. Ufam jej w stu procentach i stwierdziłam, że to jest dobry moment, aby jej wszystko od początku opowiedzieć...

***

*Perspektywa Wojtka*

Siedziałem na łóżku ślepo wpatrzony w telefon. Włączona była na nim konwersacja z Karoliną. Napisać do niej, czy nie napisać?

To jest zbyt poważna sprawa, żeby napisać do niej zwyczajną wiadomość na Messengerze. ,,Hej, co sądzisz o naszym pocałunku? Bo ja nie wiem, co o tym myśleć i chciałem z tobą o tym pogadać". Żałosne jak nie wiem co. Włączyłem rozmowy telefoniczne i zatrzymałem się na literze ,,K". Wpatrywałem się w numer wyświetlony na ekranie, kiedy w końcu nie wytrzymałem i rzuciłem mocno telefonem na łóżko, a ten aż się od niego odbił i wpadł idealnie w dziurę za nim.

- Niech to szlag - powiedziałem sam do siebie, po czym sięgnąłem ręką po urządzenie.

Nie zadzwonię do niej. Ani nie napiszę. Rozmowa na odległość wcale mi nie pomoże w tej sytuacji.

Ale siedzenie tu bezczynnie i gapienie się w sufit nie będzie ani trochę lepsze. Nie dam rady tu wysiedzieć, a mój głowa eksploduje od tych wszystkich myśli.

Cholera, nie no, jadę tam. Jadę do Dąbrowskich, bo zaraz nie wytrzymam.

I tak miałem zawieźć Cody'emu oświadczenia dotyczące naszego koncertu i mieliśmy ustalić, co z plakatami. Będę miał wymówkę.

Wziąłem z biurka plik papierów i ruszyłem do auta.

Minęło może z pięć minut kiedy byłem pod domem kumpla z zespołu. Zapukałem do drzwi, które już po chwili stanęły otworem, a w nich stał uśmiechnięty Cody.

- Siema, Wojtas - przybiliśmy ze sobą pionę i wszedłem do pomieszczenia. - Nie spodziewałem się ciebie tutaj - przyznał zdziwiony.

- Mam te oświadczenia - uniosłem w górę trzymane w ręku papiery. - Prosiłeś, aby ci je podwieźć, jak je zdobędę, więc oto jestem - uśmiechnąłem się.

- Wejdź do salonu - zaprosił mnie, po czym poszedł do kuchni.

Zdjąłem buty, powiesiłem kurtkę na wieszaku i podążyłem za nim. Usiadłem wygodnie na kanapie w salonie, a po chwili blondyn dołączył do mnie z miską chipsów.

- Dobrze wiesz, co ja lubię - rzekłem uradowany i od razu zabrałem się za jedzenie.

Chłopak wziął długopis i kartkę, na której zapisał dużymi literami ,,KONCERT 25.10.2019R.".

- Trzeba ustalić najważniejsze szczegóły - oznajmił. - Gramy w naszej starej szkole, o dwunastej wchodzimy - zaczął notować.

Wyłączyłem się. Nie mogłem myśleć o tych poważnych sprawach, kiedy wiedziałem, że tuż nade mną Karolina spokojnie siedzi w swoim pokoju.

- Wojtas, słyszysz, co ja mówię? - Cody rozbudził mnie z zamyślenia.

- Eee... - zająkałem się. - Tak? - odparłem niepewnie.

- Więc co mówiłem? - założył ręce na piersi.

- Dobra, wyłączyłem się - przyznałem.

- Zboro zrobi nam niespodziankę - oznajmił.

- Niespodziankę? - zdziwiłem się.

- Halo, to niespodzianka - spojrzał na mnie, jakbym powinienem się tego domyślić. - Jest niespodziewana. Nawet ja nie wiem co to.

- Muszę iść do łazienki - oznajmiłem nagle. Nie mogłem już dłużej wytrzymać.

Poszedłem schodami na górę i stanąłem przed drzwiami Karoliny. Bałem się, co z tego wyjdzie. Ale musiałem z nią porozmawiać.

- No i... Pocałował mnie - usłyszałem jej głos dochodzący ze środka.

- Wojtek Fortuna? - zdziwiła się jej towarzyszka. - Wow, tego się nie spodziewałam.

- Powiem ci, że nawet ja się nie spodziewałam - zaśmiała się blondynka, a ja lekko uśmiechnąłem się pod nosem.

- Co w związku z tym nie daje ci spokoju? - zapytała jej koleżanka.

Nagle zapadła niezręczna cisza.

- Ja... - Karolina zaczęła niepewnie. - To było nieodpowiednie. Nie powinno się zdarzyć. Ja i Wojtek? - wydusiła w końcu.

Nie chciała tego pocałunku. Tego się obawiałem. Że Karolina będzie tego żałować. Że jej się nie podobało. Ale ma rację. To nie powinno się zdarzyć.

Zszedłem ze schodów i skierowałem się w stronę wyjścia.

- Muszę lecieć - rzuciłem szybko do Cody'ego.

Chłopak zdziwiony wyszedł na korytarz, a ja zacząłem ubierać moje vansy.

- Już? - zapytał zaskoczony. - Mieliśmy jeszcze obgadać kwestię plakatów...

- Coś mi wypadło - nie spojrzałem mu w oczy. - Obgadamy to z całym zespołem na próbie.

Nie mówiąc nic więcej, wyszedłem z domu. Lecz w mojej głowie cały czas słyszałem słowa Karoliny.

,,To było nieodpowiednie. Nie powinno się zdarzyć. Ja i Wojtek?"

~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Cóż, rozdział miał się pojawić wcześniej, ale znowu wyszło jak wyszło. Nie wiem, kiedy pojawi się następny, wiecie, szkoła, zaliczenia na półrocze i te inne pierdoły, jednak postaram się go napisać jak najszybciej. Za to dobra wiadomość jest taka, że w ferie będę miała naprawdę dużo czasu i będę nadrabiać pisanie, więc wtedy rozdziały mogą się pojawiać w miarę często :D

Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał ;*<3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro