Rozdział 17
*Perspektywa Karoliny*
- To było nieodpowiednie. Nie powinno się zdarzyć. Ja i Wojtek? - wydusiłam w końcu.
Znowu obie milczałyśmy.
- Czemu tak uważasz? - zapytała po chwili Amelka. - Wojtek to świetny chłopak.
- Wiem. Naprawdę wiem - westchnęłam. - Chodzi o to... Po prostu... - jąkałam się. Wzięłam głęboki oddech i kontynuowałam: - Byliśmy pijani. Co jeśli on nie brał tego na poważnie? Jeśli dla niego to nic nie znaczyło?
- Wojtek taki nie jest - pocieszała mnie szatynka.
- Na trzeźwo - sprecyzowałam. - Po pijaku może być trochę inaczej.
- Nie przejmuj się tym aż tak - uśmiechnęła się. - Jestem pewna, że wszystko się ułoży.
- I tak nic by z tego nie wyszło - zasmuciłam się. - Najlepszy kumpel brata? Piotrek za bardzo się o mnie martwi.
- Zaakceptowałby to - stwierdziła. - Ważne jest jedno: czy żałujesz?
- Nie - powiedziałam bez wahania. - Nie żałuję. Wojtek podobał mi się już wcześniej, a kiedy go pocałowałam... Po prostu poczułam się spełniona. Jedynie boję się tego konsekwencji...
- Będzie dobrze - powtórzyła i objęła mnie ramieniem.
- Miejmy nadzieję - westchnęłam.
Zjadłam do końca mojego tosta. Jedzenie zawsze pomaga. Jednak tym razem czułam się tak samo bardzo zmieszana.
***
W szkole na szczęście inni skończyli posyłać mi pogardliwe spojrzenia. Wydawało się, że po przyjściu mojego brata wszyscy zapomnieli, że ta plotka w ogóle kiedykolwiek istniała.
Czas spędzałam zawsze z Julką i Laurą. Wcześniej obie spędzały czas same, tak jak i ja, więc każdej z nas trochę towarzystwa się przydało.
Na długiej przerwie siedziałyśmy razem w bibliotece i rozmawiałyśmy, a ja w międzyczasie porządkowałam mój notes z piosenkami. Skreślałam te, które mi się nie podobały, niektóre ze sobą łączyłam, aby tworzyły spójną całość.
- Trochę to paradoksalne - stwierdziła Laura, zerkając na mnie. - Perkusistka, która pisze teksty - zaśmiała się. - Zazwyczaj perkusiści nie są dobrzy w takich rzeczach.
- I do tego matematyk - dodała Julka. - To też nie jest zwyczajne.
- Taki tam ze mnie paradoks - stwierdziłam, po czym wszystkie zaczęłyśmy się śmiać.
- Hejka, mogę się przysiąść? - nagle podeszła do nas Dominika.
- Jasne, siadaj - pokazałam jej miejsce koło siebie, na którym dziewczyna usiadła.
Przez chwilę zapanowała niezręczna cisza. Dominika jest w naszym zespole, spotykała się z nami, ale mimo to jakoś nadal trochę niezręcznie mi z nią rozmawiać. Nie wiem, czy to chodzi o jej wiek, czy po prostu jakoś wyczuwam lekki dystans pomiędzy nami. Laura mówiła, że dziewczyna chciała z nami grać, ale czasami mam wrażenie, że czuje się z nami nieswojo.
- Z czego się śmiałyście? - dziewczyna pierwsza się odezwała.
- Perkusista i matematyk pisze teksty - zaśmiała się Julka, zerkając na mnie. - Taki to paradoks z naszej Karolinki.
- Rzeczywiście, trochę nietypowe - przyznała brunetka z uśmiechem. - Myślałam w sumie o naszym zespole i w ogóle - zmieniła temat. - Co powiecie na jakieś towarzyskie spotkanko? - zaproponowała. - Nie mam z wami jakiegoś dobrego kontaktu, a chciałabym mieć, w końcu tworzymy drużynę. Ale myślałam, żeby może zaprosić też innych przyjaciół, spoza zespołu. Na przykład Laurę - uśmiechnęła się do dziewczyny, co ta odwzajemniła.
- W sumie niezły pomysł - przyznałam.
- Mogę też napisać do Kondzia - zaproponowała Laura. - Im więcej, tym lepiej.
- Zaprośmy od razu cały zespół Felivers - dodała Julka, a ja trochę zaczęłam się bać. Bałam się, że spotkanie Wojtka będzie dość niezręczne. Ale może chociaż będę miała okazję z nim na poważnie pogadać.
- Możemy to zrobić u nas - zasugerowałam. - Mamy duży dom i w ogóle.
- Tylko oby tym razem nie skończyło się, jak domówka - zaśmiała się Laura.
- Jaka domówka? - zaciekawiła się Julka.
No tak, jeszcze wtedy jej nie znałyśmy, więc nie miał kto ją zaprosić.
- Długa historia - zaśmiałam się. - Generalnie, to się nie skończyło dobrze.
- To co? Dzisiaj o siedemnastej? - zapytała Dominika.
- Mogę trochę się spóźnić - oznajmiłam.
Na siedemnastą umówiłam się z dziewczyną, od której kupuję książkę od geografii. Cóż, miałam ją kupić we wrześniu, ale jakoś tak wyszło, że jest jedenasty października, a ja nadal jej nie mam.
- Ale ogólnie mi pasuje - dodałam. - Po prostu muszę załatwić pewną drobną sprawę, ale będę.
- Świetnie - uśmiechnęła się Laura.
Z jednej strony cieszyło mnie spotkanie znajomych. Jednak z drugiej nie czułam się gotowa na rozmowę z Wojtkiem. Ale czy kiedykolwiek będę na to gotowa?
***
Kupienie książki zajęło mi naprawdę niedługo. Dziewczyna na czas była w wyznaczonym miejscu, dała mi książkę, ja przekazałam jej odpowiednią kwotę i się rozeszłyśmy. Nie jest źle, spóźnię się tylko dziesięć minut na spotkanie.
Droga autobusem serio mi się dłużyła. Chciałam jak najszybciej dotrzeć na miejsce i całą podróż siedziałam jak na szpilkach. Kiedy pojazd stanął na moim przystanku, w ekspresowym tempie z niego wysiadłam i ruszyłam do domu.
Przekroczyłam próg do domu i od razu skierowałam się do salonu, gdzie wszyscy zgromadzeni na mnie spojrzeli.
- Hejka - uśmiechnęłam się.
Rozejrzałam się. Na kanapie po lewej siedział Kondzio, obok niego Laura, a obok niej Dominika. Na oparciu obok niej wcisnął się jeszcze Zboro. Na jednym z foteli siedział mój brat, a na jego kolanach... Oliwia. Ugh, po co on ją zaprosił? Fotel obok zajmował Miłosz, a na podłodze siedziała oparta o mebel Julka. Niedaleko niej, również na podłodze siedzieli oparci o kredens Amelka i Wojtek. Gdy tylko nasze spojrzenia się skrzyżowały, chłopak spuścił głowę w dół.
Niektórzy przywitali się ze mną, inni pozostali cicho, a ja zdjęłam buty, po czym poszłam na górę, szybko odłożyłam książkę na biurko i wróciłam do znajomych.
Usiadłam na podłodze niedaleko Kondzia i oparłam się o kanapę.
- A więc, co wam przerwałam? - zaczęłam.
- Mówiliśmy o naszej niespodziance - powiedział z dumą mój brat.
- Za równe dwa tygodnie gramy koncert - pochwalił się Zborowski. - W naszej starej szkole.
- To świetnie! - uradowała się Dominika. - Uwielbiam wasz zespół od dawna i cieszyłam się z każdego waszego koncertu - przyznała. - Nadal do końca nie wierzę, że siedzę tu teraz z wami i gadam na luzie na przyziemne tematy.
- Widzę, że poznaliśmy naszą wierną fankę - zaśmiał się Miłosz.
- Najwierniejszą - uśmiechnęła się brunetka.
- A z jakiej to okazji? - zaciekawiłam się.
- Stulecie otwarcia szkoły - wyjaśnił Kondzio.
- Stulecie? - zdziwiła się Amelka.
Fakt, ona chodzi do innej szkoły, miała prawo nie wiedzieć, że nasza szkoła jest sprzed czasów drugiej wojny światowej.
- Starocie z tej naszej szkoły - zażartowała Julka.
- Nasza ma dopiero dwadzieścia pięć lat - po raz pierwszy odezwała się Oliwia i gdy tylko usłyszałam jej głos, automatycznie moja mina spochmurniała. Najpierw na imprezie całuje się z jakimś Danielem czy tam Damianem, jakkolwiek mu tam było, a potem siedzi na kolanach mojego brata, jak gdyby nigdy nic.
- Czym w ogóle jest ta wielka ,,niespodzianka", którą dla nas masz, Zboro? - dociekał Piotrek, a wszystkie oczy skierowały się na blondyna.
- Noo... - zaczął niepewnie. - Dobra, już wam powiem. Niespodzianka była taka, że zaprosiłem pewną ślicznie śpiewającą osobę, aby zaśpiewała ze mną kilka piosenek na koncercie.
- Wow - zadowolił się Miłosz. - Kim jest ta szczęściara?
Wtedy wokalista spojrzał na... Amelkę.
- O mój Boże - nie dowierzałam. - Czemu nam nie powiedziałaś? - zapytałam z wyrzutami.
- To miała być niespodzianka - speszyła się szatynka.
- Co razem zaśpiewacie? - rozmyślała Laura.
- Myśleliśmy o coverze ,,Señorita" - odpowiedziała Amelka.
- Uuu - zainteresował się Konrad. - Zapowiada się ciekawie.
- Na pewno będzie - dodała Laura z uśmiechem.
Po jakimś czasie mój brat włączył muzykę i rozmowa coraz bardziej się rozkręcała. Wzięliśmy jakieś przekąski i napoje i wyszło tak, że rozmawialiśmy ze sobą w mniejszych grupkach. Panowała przyjemna atmosfera, jednak ja nie mogłam się skupić na rozmowie. Raz na jakiś czas zerkałam na Wojtka, aż w końcu nasze spojrzenia się spotkały. Ani ja, ani on nie odwróciliśmy wzroku i siedzieliśmy wpatrzeni w siebie.
W końcu postanowiłam zrobić pierwszy krok. Wstałam i podeszłam do chłopaka. Nikt nawet nie zwrócił na to uwagi, wszyscy byli na tyle zajęci sobą.
- Chcesz porozmawiać? - zapytałam, na co on jedynie skinął głową, po czym wstał i poszliśmy do mojego pokoju.
Wojtek stanął na środku pokoju, jednak cały czas był odwrócony do mnie tyłem. Zamknęłam za nami drzwi i podeszłam do biurka, o które się oparłam, po czym założyłam ręce na piersi.
- Czas chyba o tym porozmawiać - stwierdziłam, patrząc na niego krytycznym spojrzeniem.
Chłopak nieśmiało spojrzał mi w oczy.
- Wiem - westchnął. - To było nieodpowiednie. Nie powinno się zdarzyć. - przyznał i znowu skierował wzrok na podłogę.
W mojej głowie zapaliła się lampka. Przypomniałam sobie, że dokładnie w tych słowach opowiedziałam o tym Amelce.
- Słyszałeś moją rozmowę z Amelką? - zdziwiłam się, na co szatyn się zarumienił.
- Chciałem to wyjaśnić - oznajmił, nadal nie patrząc mi w oczy. - Ale usłyszałem twoje słowa i stwierdziłem, że masz rację - nasze spojrzenia nareszcie się spotkały. - Nie powinienem tego robić. Siostra Cody'ego i w ogóle. Nie jestem dla ciebie odpowiedni.
Nie wiedziałam, co na to odpowiedzieć. Wojtek uważa, że nie jest dla mnie odpowiedni? Według mnie jest świetnym chłopakiem. Gotowy do pomocy, zawsze stanie w obronie innych, a do tego jest taki uroczy.
- I jeszcze przeze mnie dostałaś od Kuby - zmartwił się.
- Nic mi nie jest - odparłam od razu.
Przez chwilę znowu zapadła niezręczna cisza. W końcu ja ją przerwałam.
- Wojtek... - zaczęłam niepewnie. - Ja nie żałuję. Wtedy, na imprezie, po raz pierwszy od dawna poczułam coś do kogoś innego. Czułam się zwyczajnie szczęśliwa. Gdybym miała powtórzyć ten wieczór, nic bym nie zmieniła.
- Ja też nie - przyznał nieśmiało.
Podeszłam do niego niezdecydowanie. Oparłam mu rękę na ramieniu.
- Naprawdę nie żałuję - powtórzyłam.
Chłopak objął mnie w talii, a ja stanęłam na palcach i złączyłam nasze usta.
- To nieodpowiednie, pamiętasz? - uśmiechnął się.
- Chrzanić to - rzuciłam i ponownie go pocałowałam.
Wojtek pogłębił pocałunek, a rękoma zaczął głaskać moje plecy.
- Karolina, jesteś tu?
Do pokoju wszedł mój brat.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro