Rozdział 6
Schowaliśmy się z Wojtkiem za barierkę.
- Myślisz, że nas widziała? - zapytałam szeptem.
- Myślisz, że gdyby nas widziała, dalej by się całowała z Damianem? - odparł szatyn.
- Znasz go? - zaciekawiłam się.
- Kojarzę. Szesnaście lat, chodzi do liceum z Oliwią - wyjaśnił. - Jakoś mnie nie zdziwił ten widok. - westchnął. - Tłumaczyliśmy Cody'emu, że to nie dziewczyna dla niego. Ale on nas nie słuchał. Wiesz, jaki on jest, nawet lepiej niż my. Myślał, że wie lepiej.
- Powiemy mu? - zapytałam, co spowodowało między nami głuchą ciszę.
Z jednej strony - złamiemy mu tym serce. Ale z drugiej - potem zrobi to Oliwia. Może zrozumie, że to dla jego dobra?
- Nie uwierzy nam - oznajmił po chwili Wojtek. I niestety miał rację.
- Mam pomysł - rzuciłam i wyjęłam z kieszeni telefon.
Upewniłam się, że wyłączyłam dźwięk i flesz, po czym zrobiłam parę fotek z różnych perspektyw. Nawet jeśli nie powiemy mu tego teraz, przydadzą się na później.
Szkoda mi Piotrka. To bardzo dobry chłopak, jeszcze lepszy brat i zasługuje na kogoś zdecydowanie lepszego niż ta pusta piętnastolatka.
- Chodźmy, zanim nas zauważą - Wojtek pociągnął mnie z powrotem do środka.
W domu znowu zostałam przygłuszona głośną muzyką. Panowała tam straszna duchota i gorączka, co w sumie na imprezach jest normalne, ale zawsze po jakimś czasie ma się tego dość.
- Zatańczymy? - wyszeptał mi do ucha perkusista.
- Jasne - zgodziłam się.
Poszliśmy na środek i chłopak objął mnie w talii, a ja zarzuciłam mu ręce na szyję.
- Musimy mu powiedzieć - oznajmił szatyn. - Miałbym wyrzuty sumienia, jakbym tego nie zrobił.
- Ja też - przyznałam. - On zasługuje na kogoś lepszego.
Tańczyliśmy jeszcze chwilę z Wojtkiem, kiedy nagle dojrzałam mojego brata.
- Muszę to załatwić - rzuciłam krótko i szybko pobiegłam w stronę chłopaka. - Piotrek! - krzyknęłam, gdy byłam już bliżej.
- Karola, widziałaś może Oliwię? - zapytał zmartwiony, na co ja uśmiechnęłam się szyderczo.
- Owszem, widziałam - odparłam i pociągnęłam go za rękę. - To naprawdę nie jest dziewczyna dla ciebie.
- Ej, gdzie mnie prowadzisz? - oponował chłopak.
Wyszliśmy na taras, gdzie wskazałam miejsce, w którym poprzednio stała Oliwia z Damianem.
- Tam jest twoja dziewczyna - oznajmiłam z dumą.
- Karola, tam są świerki - Piotrek spojrzał na mnie, jakbym była niespełna rozumu.
Spojrzałam we wskazanym przeze mnie kierunku. Brat miał rację. Nie stali tam ani Oliwia, ani Damian.
- Cholera - szepnęłam pod nosem.
- Karolina, ja wiem, że nie podoba ci się to, że Oliwia jest cztery lata młodsza ode mnie, ale musisz to zaakceptować - wyjaśniał mi.
- Nie, to ty musisz zaakceptować to, że ona nie jest ciebie warta! - prawie że wykrzyczałam mu to w twarz.
- Karolina... - brat złapał mnie za rękę, ale mu się wyrwałam.
Weszłam do domu, po drodze wpadając na Oliwię. Teraz nagle się pojawia. Dziewczyna wyminęła mnie z chytrym uśmieszkiem i poszła do swojego chłopaka.
- Piotruś! - usłyszałam za sobą. - Tyle cię szukałam!
Ta... Akurat. Szukałaś go.
Weszłam w głąb pomieszczenia i wtopiłam się w tłum. Nie miałam ochoty słuchać więcej tej lafiryndy i broniącego ją Piotrka.
- Czas na plan B - oznajmiłam Wojtkowi, który właśnie nalewał sobie drinka. - Zdjęcia.
- A jaki był plan A? - zaciekawił się chłopak.
- Pokazać mu to na żywo - odpowiedziałam. - Generalnie mówiąc, nie wyszło - zaśmiałam się lekko.
Spojrzał na mnie i popił łyka napoju.
- Też mi się to przyda - wzięłam kubek i nalałam do niego wódki.
- Nie masz osiemnastki... - zaczął niepewnie szatyn.
- Oj tam, od jednego nic mi się nie stanie - prychnęłam, dolewając do drinka coli.
- Karolina... - perkusista złapał mnie za rękę. - Lepiej dla ciebie, jeśli sobie odpuścisz.
- Nie wiesz, co będzie dla mnie lepsze - odwróciłam się od niego i upiłam łyka trunku.
- Serio, Wojtas, teraz upijasz moją siostrę?! - usłyszałam głos zza siebie.
Nie no, Piotrek, tylko nie rób kolejnej dramy.
- Próbowałem ją zniechęcić - bronił się Wojtek.
- Daj spokój, Piotrek - prosiłam. - Wojtek mówi prawdę. Sama sobie wzięłam tego drinka.
- No dobra - spojrzał jeszcze raz na perkusistę. - Niech wam będzie. Ale więcej alkoholu na tej imprezie nie pijesz - nakazał surowo. - Nie na mojej warcie.
- Dobra, dobra - uległam i poszłam w stronę łazienki, odłożywszy szklankę na bok.
Przeciskałam się przez tłum, co było niezłym wyzwaniem, aż w końcu udało mi się wyjść na korytarz. Gdy znalazłam się blisko docelowego pomieszczenia, usłyszałam dochodzące z niego głosy.
- Jeju, Kondzio, ale ty się urządziłeś - powiedziała jakaś nieznajoma dziewczyna.
Ostrożnie weszłam do środka.
- Wszystko w porządku? - zapytałam niepewnie.
W środku stała szatynka, którą kojarzyłam z mojej szkoły, a obok niej oparty o toaletę klęczał Konrad.
- Eee... - zawahała się dziewczyna. - Kondzio chyba trochę przesadził z alkoholem... - westchnęła.
W tym momencie chłopak zwymiotował do muszli.
- Oł... - skrzywiłam się. - Rzeczywiście, nie jest najlepiej.
- Wiedziałem, że będę tego żałować - szatyn oparł czoło o toaletę.
Dziewczyna delikatnie odgarnęła jego włosy.
- Co się stało? - z tyłu usłyszałam głos mojego brata, który po chwili wszedł do pomieszczenia. - Serio, Kondzio? Znowu? - nie dowierzał. - Ehh... Chodź tu, chłopie. Położymy cię na górę.
Szybko wróciłam do salonu w poszukiwaniu któregokolwiek z chłopaków. Od razu dostrzegłam w kącie Wojtka. Podeszłam do niego i krótko i zwięźle wyszeptałam mu na ucho:
- Mała pomoc by się przydała.
Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony, jednak bez słowa za mną podążył.
Gdy doszliśmy do łazienki, Piotrek już podtrzymywał Konrada z jednej strony.
- A ten jak zawsze przesadził - westchnął perkusista, chwytając kumpla za drugie ramię.
W końcu wspólnymi siłami zanieśli Konrada na górę. A ja zostałam na dole z jego koleżanką.
- Karolina jestem, tak w ogóle - przedstawiłam się.
- Laura - dziewczyna podała mi rękę. - Jesteś siostrą Cody'ego, prawda? - zapytała.
- Tak - potwierdziłam. - A ty jesteś...?
- Przyjaciółką Kondzia - wyjaśniła. - Chodzimy razem na bas. Lepiej pójdę sprawdzić, co z nim.
- Jasne, do zobaczenia - uśmiechnęłam się lekko.
Dziewczyna poszła na górę, a ja zostałam sama.
- Hejka, można skorzystać z łazienki? - podeszła do mnie jakaś dziewczyna. Kojarzyłam ją, chodzi do mojej szkoły, do pierwszej klasy.
- Eee... - zawahałam się i spojrzałam na pobrudzoną wymiocinami Konrada deskę klozetową. - Był tu pewien incydent... - odparłam niepewnie z nerwowym uśmieszkiem.
- Ktoś przesadził z alkoholem? - zaśmiała się.
- Taaak - potwierdziłam.
- Nie szkodzi, rozumiem - uśmiechnęła się. - Dominika jestem. - podała mi rękę.
- Karolina - uścisnęłam jej dłoń.
Szatynka weszła do łazienki, a ja wróciłam do salonu i poszłam w stronę jedzenia. Najwyższy czas coś przekąsić.
Jadłam chipsy, kiedy podszedł do mnie brat.
- Jak Konrad? - zapytałam.
- Laura z nim została - odparł. - Do jutra wytrzeźwieje - zaśmiał się.
Do końca imprezy myślałam głównie o jednej rzeczy - Oliwia zdradza mojego brata. Nie wiem, co inni o tym sądzą, ale dla mnie pocałunek to już zdrada. Nie mogłam o tym zapomnieć. Wiem, że Piotrek będzie przez nią cierpieć.
Nim się obejrzałam, była trzecia w nocy. Wszyscy goście już poszli, a my z Piotrkiem ogarnialiśmy bałagan po imprezie. Amelka, chłopacy z zespołu i Laura, która chciała mieć oko na Kondzia, nocowali u nas.
Zamiatałam podłogę z resztek jedzenia i brudu przyniesionego z podwórka, kiedy nagle brat zagadał:
- Co chciałaś mi wcześniej powiedzieć?
- Hm? - nie wiedziałam, co ma na myśli.
- Kiedy razem szukaliśmy Oliwii - wyjaśnił. - Chciałaś mi coś powiedzieć.
Przewróciłam oczami.
- To nie dziewczyna dla ciebie - oznajmiłam krótko.
- Wyglądałaś, jakby to było coś więcej - on zawsze mnie przejrzy.
- To nie jest pora na takie rozmowy - odparłam i tym samym zakończyłam temat.
***
Następnego dnia do późna odsypiałam nieprzespaną noc. Jednak mimo wszystko, co się tam stało - w ogóle nie żałuję. Było świetnie.
Zeszłam na dół, aby zrobić sobie śniadanie. Tym razem miałam na sobie bawełnianą piżamę na krótki rękaw i spodenki sięgające do połowy ud. W kuchni siedział mój brat z Miłoszem.
- Hejka - przywitałam się. - Gdzie reszta?
- Kondzio leży z kacem na górze, Laura się nim zajmuje, a Wojtas i Zboro też jeszcze śpią. - wyjaśnił Piotrek. - A Amelka? - zapytał.
- Też śpi - odpowiedziałam, wyjmując z lodówki masło i ser.
- Wyspałaś się? - zapytał brat.
- W miarę - zaśmiałam się. - A wy?
- Mogło być lepiej - odparł zmęczony Miłosz.
Smarowałam chleb masłem, kiedy frontowe drzwi raptownie się otworzyły. Stała w nich...
Mama.
- Czy wy naprawdę myśleliście, że nie dowiemy się o imprezie?! - wrzasnęła wkurzona na cały dom.
No to mamy przewalone.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro