Rozdział 7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Skąd ty...? - brat po prostu zaniemówił. Tak samo, jak i ja.

- Wiedziałam, że będą kłopoty, jak zostawimy was na weekend samych! - matka dalej nic nie wyjaśniła.

Z góry zszedł zaspany Zboro. Spojrzał na nas, potem w stronę naszej mamy i posłał nam zdezorientowane spojrzenie.

- To się nie skończy dobrze - westchnął, cytując własną piosenkę.

- Dużo was tam jeszcze śpi na górze? - kobieta skierowała się w stronę schodów.

- Mamo... - pobiegłam za nią.

Matka sprawnie wyminęła Zborowskiego, który posłał mi nerwowy uśmiech, po czym zajrzała do pierwszego pokoju. W środku spał Wojtek, który powoli zaczął się przebudzać. Dalej w moim pokoju zastała smacznie śpiącą Amelkę, aż w końcu w ostatnim pokoju skacowanego Kondzia, obok którego leżała miska ubrudzona wymiocinami. Na łóżku siedziała z nim Laura, która cały czas opiekowała się przyjacielem.

- Do tego ktoś się upił?! - mama nie dowierzała. - Nigdy więcej nie zostawię was samych! Pani Nowakowa się o was bała, dlatego do was wróciliśmy. Co ja bym bez niej zrobiła? - zapytała nerwowo samą siebie. - Wynoście się wszyscy z mojego domu! - krzyknęła zirytowana.

- Mamo, daj im chociaż się ogarnąć - poprosiłam spokojnie. - Poza tym, Kondzio chyba nadal nie czuje się najlepiej.

- Nie obchodzi mnie to! - nie zwracała na nic uwagi. - Już ja sobie z wami porozmawiam!

A ja już zaczynam się bać.

***

Pół godziny później ja i Piotrek staliśmy w kuchni, oparci o blat, na przeciwko nas mama zdenerwowana robiła kolejne kółko, chodząc od jednej ściany do drugiej, a tata stał dalej, opierając się o ścianę i obserwując ciąg wydarzeń.

- Co wy sobie myśleliście? - kobieta raz na jakiś czas na nas zerkała. - Wiecie, jaką teraz będziemy mieli opinię na osiedlu? I wszędzie w domu czuję teraz tylko zapach alkoholu i wymiocin - wzdrygnęła się.

Razem z bratem cały czas patrzeliśmy onieśmieleni w ziemię. Żadne z nas nie wiedziało, jak się wytłumaczyć z incydentu.

- Wysprzątamy wszystko - próbowałam załagodzić sytuację.

- No ja mam nadzieję! - mama odrobinę podniosła głos.

Blondynka zaczęła nerwowo obgryzać paznokcie.

- Przez cały tydzień macie zakaz spotykania się ze znajomymi i robienia czegokolwiek związanego z muzyką - oznajmiła w końcu.

Obojga nas zamurowało.

- Tylko szkoła i dom - dokończyła.

- Tato, powiedz coś! - błagał Piotrek. - Muzyka i znajomi to całe moje życie. A jak jeszcze nie chodzę do szkoły będę całe dnie nudzić się sam w domu.

- Wybaczcie, ale sami sobie na to zapracowaliście - przyznał zawiedziony ojciec. - A teraz idźcie już na górę.

Ze spuszczonymi głowami poszliśmy po schodach do pokoju brata. Walnęłam się na jego łóżko i wtuliłam twarz w poduszkę.

- Ugh... Nie wierzę, że to dzieje - materiał zagłuszał mój głos, więc podniosłam się i oparłam na ramionach, patrząc na blondyna. - Czemu oni musieli się dowiedzieć?

- Następną domówkę robię, jak się wyprowadzę - zaśmiał się chłopak.

- Taa, to dobra decyzja - uśmiechnęłam się. - Teraz będziemy na siebie skazani.

- Nie narzekam - odparł. - Dawno nie spędzaliśmy ze sobą dużo czasu.

- Oj, uwierz mi - zaczęłam poważnym tonem. - Po tygodniu będziesz już miał mnie dość.

- Ty mnie jeszcze bardziej - zaśmiał się.

***

Dnie mijały mi bardzo powoli. Mimo, że fajnie było spędzić trochę czasu z bratem, siedzenie z nim cały czas w domu było trochę nużące. Do tego nie mogliśmy nawet grać sobie na gitarach, bo dostawaliśmy opieprz, gdy mama usłyszała chociażby małe brzdęknięcie struny. Na szczęście gdy tylko tata był w domu, trochę nam folgował i pozwalał grać, o ile nigdzie nie wychodziliśmy.

Była środa. W piątek kończy się nasza kara, więc jeszcze tylko trochę ponad dwa dni siedzenia w czterech ścianach pokoju Piotrka. Wczoraj nawet nie mogłam pójść na perkusję i szczerze mówiąc naprawdę mi tego brakowało.

Po szkole poszłam jak zawsze do pokoju Piotrka. Odrabiałam z nim lekcje, on mi w razie potrzeby pomagał i opowiadałam mu różne historie.

Po skończonym zadaniu z matematyki zamknęłam zeszyt i z kamienną twarzą odwróciłam się do brata.

- Piotrek, muszę ci coś powiedzieć - stwierdziłam, że to jest do tego dobra okazja.

Chłopak spojrzał na mnie zdezorientowany.

- Wtedy, na imprezie... - zaczęłam niepewnie.

Bałam się mu powiedzieć o Oliwii. Bałam się, że się załamie, a ja nie mogłabym tego znieść. Ale muszę mu powiedzieć. Nie mogę tego tak zostawić.

- Widziałam Oliwię... - w tym momencie usłyszeliśmy dźwięk połączenia z messengera, dochodzący z komputera.

Oboje o razu spojrzeliśmy na ekran. Zboro. Serio, teraz?

Mój brat odebrał i zobaczyliśmy na ekranie cały zespół.

- Jak tam wasza kara, kochani? - zapytał wokalista.

- Nawet nic nie mów - westchnął Piotrek. - Nudzimy się, jak nie wiem co. Ile można siedzieć w domu?

- Kiedy następna domówka? - zaśmiał się Miłosz.

- Kiedy urządzisz ją w swoim domu, gotów ponieść ewentualne konsekwencje - odparłam. - My już się tego nie podejmujemy.

- Na pewno nie - zgodził się mój brat.

- Brakuje nam cię, Cody - przyznał Kondzio. - Bez ciebie to nie to samo.

- Mhm - reszta chłopaków pokiwała ze smutkiem głowami.

- Jeszcze tylko dwa dni - mój brat podchodził do tego optymistycznie. - A jak idą próby?

- Nie jest źle - odparł Wojtek. - Zboro wpadł na pomysł na tekst do nowej piosenki - uśmiechnął się do blondyna.

- Impreza dała mi natchnienie - zaśmiał się chłopak.

Po chwili już się wyłączyłam. Chłopaki więcej gadali z Piotrkiem i jakoś mnie to nie interesowało. Położyłam się obok i zaczęłam przeglądać zdjęcia na Instagramie z braku innych zajęć.

Po dobrych dziesięciu minutach brat skończył rozmawiać z przyjaciółmi.

- Chciałaś mi coś powiedzieć - oznajmił.

- Hm? - zdziwiłam się.

- O Oliwii - wyjaśnił.

- Aaa - przypomniałam sobie. - Już nieważne. - odparłam nerwowo.

Chłopak nie ciągnął tematu, ale widział, że coś ukrywam. Zdobyłam się wcześniej na odwagę, aby mu to powiedzieć, ale telefon od chłopaków wytrącił mnie z rytmu i znowu nie mogłam się zebrać, aby przemówić mu do rozumu. Po prostu nie mogłam złamać mu serca.

***

Następnego dnia poszłam do szkoły z coraz lepszym humorem, ponieważ zbliżał się koniec naszej kary. W szatni na ławce spotkałam Laurę, do której od razu się przysiadłam.

- Hejka - uśmiechnęłam się.

- Hej - dziewczyna podniosła wzrok znad telefonu, zablokowała ekran i włożyła urządzenie do kieszeni spodni. - Co tam? - zapytała.

- Ehh... Mama dalej jest na nas zła za tamtą imprezę - westchnęłam. - Do jutra nie możemy spotykać się ze znajomymi ani robić cokolwiek, co jest związane z muzyką.

- Współczuję - powiedziała szczerze. - Cody pewnie tęskni za codziennymi próbami.

- Bardzo - przyznałam. - Szkoda mi go, naprawdę. Do tego jeszcze jego dziewczyna... jest dla niego nieodpowiednia - wyżaliłam się. - Podrywa każdego, a on tego nie widzi.

- Bez urazy, ale chyba to jest rodzinne - skierowałam wzrok w jej kierunku. - Nadal nie mogę uwierzyć, że uległaś Harry'emu.

- Coo?! - nie ukrywałam zaskoczenia. - O co chodzi? Jak uległam?

Nie rozumiałam totalnie, co dziewczyna ma na myśli. Harry to chłopak z klasy Laury, każdy dobrze wie, że nigdy nie zależy mu na dziewczynach i traktuje je jak kolejne trofea w gablocie. Pochodzi ze Stanów Zjednoczonych, ale jako że jego dziadkowie byli z Polski, jego rodzice pięć lat temu postanowili wrócić na stare śmieci. Cóż, chłopak nie narzeka, ponieważ dzięki temu jest najpopularniejszą osobą w szkole.

Ale skąd myśl, że mu ,,uległam"? Gadałam z nim raz w życiu, na wycieczce szkolnej w czerwcu. Harry przyszedł do mojego pokoju, ponieważ dobrali mnie do Martyny i jej koleżanek. To były czasy, w których dziewczyna strasznie latała za Amerykaninem, a on to wykorzystywał. Siedziałam na swoim łóżku, nie zwracając na nich uwagi, a gdy dziewczyny zajęły się sobą, Harry podszedł do mnie. Mimo że wiedziałam, jaki jest, w porządku było z nim porozmawiać i nawet nie wydawał się aż taki zły. Wycieczki szkolne bywają męczące, więc w końcu jakoś tak wyszło, że chłopak zasnął na moim łóżku.

Ale to tyle. Od tamtego jednego incydentu nie zamieniliśmy ani słowa.

- Od czerwca Harry chwalił nam się, jak to całował się z Karoliną z mat geo - wytłumaczyła. - Siostrą Cody'ego z zespołu Felivers. Nigdy za bardzo mnie to nie obchodziło, Harry zawsze był dla mnie obojętny, ale jak troszkę bliżej cię poznałam, to trochę mnie to zdziwiło. Nie wyglądasz na taką.

Czułam, że zaraz eksploduję. Od trzech miesięcy pół biol chemu myśli, że ja się całowałam z Harrym, a ja nic o tym nie wiem?

- Wszystko w porządku? - Laura się zmartwiła.

- Czemu ja nic o tym nie wiem?! - prawie że wykrzyczałam. - A poza tym, czemu Harry rozpowiada takie plotki?! Nic takiego nigdy nie miało miejsca!

- Wow, nagle wszystko stało się jasne - dziewczyna wyglądała, jakby właśnie otrzymała odpowiedź na pytanie, nad którym miesiącami się głowiła.

W sumie, mniejsza o to. To tylko połowa jednej klasy. Pewnie i tak większość z nich o tym zapomniała albo ma to gdzieś. Poza tym, takich lasek było dużo, więc raczej już nikt nie przywiązuje do tego uwagi.

Nagle mój telefon i telefon Laury zawibrowały w tym samym czasie. Powiadomienie z grupy szkolnej na Facebooku. Ktoś opublikował nowy post.

- Teraz chyba masz większy problem - oznajmiła Laura.

Otworzyłam stronę. Wystarczyło mi zobaczyć nazwisko. Natalia Barniewska. Tylko nie ta suka. To nie będzie nic dobrego.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Nie spodziewałam się, że wstawię dzisiaj ten rozdział, ale wczoraj dostałam weny i do 1 w nocy go pisałam XDD Mam nadzieję, że się spodoba <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro