Rozdział 9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Co ty tu robisz? - zapytałam chłopaka.

- Karolina, ja... - zawahał się. - Zrozumiałem swój błąd. Przepraszam.

Los chyba chce, abym wyszła dzisiaj z siebie. Najpierw Natalia, a potem to? Zastaję w moim domu mojego byłego, który ,,zrozumiał swój błąd"? Nie no, ja chyba śnię.

Spokojnie, Karolina, wdech i wydech.

- Czy ty już kompletnie zwariowałeś? - zapytałam, nawet na niego nie patrząc.

- Karolina, ja wiem, że bardzo cię zraniłem - zaczął Kuba. - I wiem, że minęło dużo czasu. Ale zrozumiałem, że kocham tylko ciebie. I tęskniłem za tobą.

Nie wierzę własnym uszom. Kuba nagle zjawia się w moim domu i myśli, że wszystko będzie jak dawniej?

- Odzywasz się nagle po dwóch miesiącach i co?! Oczekujesz, że do ciebie wrócę?! - krzyknęłam, zaciskając pięści.

- Miałem nadzieję, że dasz mi szansę... - spuścił głowę w dół.

- Spodziewałeś się tego po tym, jak przez dwa miesiące miałeś mnie w dupie? - uniosłam brew.

- Chciałem tylko mieć kontakt... - chłopak się speszył.

- Trzeba było o tym pomyśleć dwa miesiące temu - oznajmiłam pewnie. - A teraz wynoś się z mojego mieszkania.

Kuba niechętnie poszedł w stronę drzwi. Przed progiem ponownie się odwrócił i posłał mi smutne spojrzenie. Jednak poważna mina nie opuszczała mojej twarzy, na co chłopak po prostu opuścił pomieszczenie.

- Coś mi mówi, że on nie podda się tak łatwo - przyznał, siedzący do tej pory cicho na kanapie Piotrek.

- Tak - westchnęłam. - Mi też.

***

Nasza kara szybko dobiegła końca. Piotrek mógł wrócić do codziennych prób z chłopakami, a ja do lekcji perkusji. Oboje bardzo się na to cieszyliśmy. Mimo że lubimy swoje towarzystwo, siedzenie przez tydzień w domu trochę nas męczyło.

Był wtorek. W końcu od dwóch tygodni mogę pójść na moje ulubione zajęcia z Patrykiem. Ale najpierw muszę przetrwać szkołę.

Na szczęście ani w piątek, ani wczoraj nikt nie nawiązywał do czwartkowej sytuacji. Wszyscy zdawali się o tym zapomnieć albo ewidentnie mieli to gdzieś. Którakolwiek opcja była prawdziwa, odpowiadało mi to. Lepiej nie wnikać dlaczego cała szkoła nie chce uprzykrzyć mi życia, bo może się to łatwo zmienić.

Miałam tylko nadzieję, że wtorek minie tak samo spokojnie.

Cały czas chodząc po szkole odnosiłam wrażenie, że ludzie traktują mnie z większym dystansem. Rzucali mi ukradkiem spojrzenia pogardy albo ignorowali. Zupełnie inaczej, niż kiedy każdy się do mnie uśmiechał na korytarzu.

Na długiej przerwie poszłam jak zwykle do szatni i usiadłam przy swojej szafce. Wyjęłam z plecaka książkę ,,Obsydian", którą niedawno zaczęłam czytać i zatopiłam się w lekturze.

- Dni twojej sławy minęły, co nie, Dąbrowska? - usłyszawszy ten głos, podniosłam głowę.

Nad sobą zobaczyłam Maćka, najlepszego przyjaciela Mateusza. Chamski typ, uważa się za nie wiadomo kogo, choć bez swojego kumpla byłby nikim.

- Nigdy mi na niej nie zależało - odparłam obojętnie i wróciłam do czytania.

- Na wycieczce szkolnej? Serio? - chłopak ewidentnie miał ochotę mi podokuczać. - Mogłaś chociaż znaleźć lepsze miejsce na seks z Harry'm.

- A ty mógłbyś chociaż się zamknąć - powiedziałam przez zaciśnięte zęby, odkładając książkę.

- No co? Stwierdzam fakt - Maciek nie zamierzał mnie zostawić.

Wstałam i spojrzałam mu prosto w oczy.

- Myślisz, że jesteś taki świetny, tak? - nie wytrzymałam. - W życiu byś się nie wybił bez Mateusza.

- Ja chociaż nie śpię z kim popadnie i kiedy popadnie, zasłaniając się przy tym sławnym bratem - odgryzł się.

Zaniemówiłam. Nie wiedziałam, jak się obronić. Czułam napływające do oczu łzy.

- Marta powiedziałaby co innego - odezwała się z tyłu jakaś dziewczyna. - I Klaudia. I Kamila. Poza tym, sławny brat, sławny przyjaciel, co to za różnica?

- Z Martą naprawdę nic nie było - speszył się Maciek. - Klaudia sama za mną latała, a potem wymyślała plotki. A Kamila... Cóż, to był błąd.

- Serio wierzysz w to, że Karola przespała się z Harry'm? - nieznajoma uniosła brew. - Zastanów się, czy Barniewska serio jest osobą, której można zaufać.

Chłopak zawstydził się i szybko uciekł z szatni. Spojrzałam na moją wybawicielkę. Sięgające ramion jasnobrązowe włosy, czarne okulary i aparat ortodontyczny. Kojarzyłam ją z widzenia, ale nie znałam jej imienia.

- Dzięki - uśmiechnęłam się. - Gdyby nie ty, chyba umarłabym przed nim ze wstydu. Całkowicie zaniemówiłam.

- Nie ma sprawy - odwzajemniła uśmiech. - Jestem Julka.

- Miło mi.

***

Po lekcjach poszłam na zajęcia z perkusji. Tak bardzo za nimi tęskniłam.

- Karolina, jak dobrze, że jesteś - przywitał mnie ciepło Patryk.

- Też się cieszę - uśmiechnęłam się. - Tęskniłam za tymi zajęciami.

- Dzisiaj będzie nam pomagać mój przyjaciel, Wojtek Fortuna - oznajmił nauczyciel, a moje źrenice się rozszerzyły. - Zaraz powinien przyjść.

W tym momencie drzwi się otworzyły, a stał w nich perkusista Felivers.

- Hejka wszystkim - przywitał się radośnie.

Czułam, jak moje policzki się rumienią. Nie spodziewałam się tego na pierwszych zajęciach po przerwie. Ale mimo wszystko cieszyła mnie ta niespodzianka.

Podczas gdy ćwiczyliśmy wybrane przez siebie piosenki, Patryk i Wojtek podchodzili do różnych osób z grupy.

W końcu Fortuna podszedł do mnie. Usiadł na krześle przede mną i oparł lewą kostkę na prawym kolanie. Akurat byłam w trakcie wygrywania rytmu ich piosenki ,,Nie zniszczą nas".

Ukradkiem zerknęłam na chłopaka, który bez przerwy się na mnie patrzył.

- Coś nie tak? - zmartwiłam się. - Zły rytm, zła częstotliwość?

- Nie, nie - zaprzeczył. - Jest wręcz idealnie.

- Dzięki - zawstydzona spuściłam głowę w dół.

- Chciałabyś może kiedyś poćwiczyć ze mną? - zapytał, a ja ponownie spojrzałam mu w oczy. - Świetnie ci idzie, a ćwiczenie raz w tygodniu nie jest aż takie efektywne. A widzę w tobie potencjał, który szkoda by było zmarnować.

Tylu pochwał się nie spodziewałam. I tej propozycji tym bardziej. Ale co mogłam na to odpowiedzieć?

- Tak - zgodziłam się. Dało się inaczej?

***

Po zajęciach przyszła do mnie Laura. W ciągu ostatniego tygodnia bardziej się z nią zaprzyjaźniłam. Doceniam bardzo jej pomoc przy sytuacji z Harry'm.

- Musisz się wyrwać z domu, wiesz o tym? - zapytała szatynka.

- Ugh... Czemu? - zapytałam z niechęcią. - Z chęcią bym została i poćwiczyła grę na perkusji. Jak chcemy stworzyć z Amelką zespół, muszę się podszkolić. No i musimy znaleźć jeszcze gitarzystkę i basistkę. Chwila - przypomniałam coś sobie. - Ty grasz na basie, prawda?

- Tak, ale mam zespół - odparła. - Ale w sumie mogę zapoznać cię z Dominiką. Jest ze mną w grupie. Ma piętnaście lat, ale wydaje się całkiem w porządku.

- W sumie, czemu nie? - zgodziłam się. - Ona była na imprezie u nas?

- Tak - potwierdziła dziewczyna.

- To chyba kojarzę, która to jest. Niska brunetka? - upewniłam się.

- Tak.

- Pogadam z nią - oznajmiłam.

- Skoro sprawę zespołu mamy załatwioną...

- Nie do końca - przerwałam jej.

Dziewczyna zmierzyła mnie morderczym spojrzeniem.

- Dobra, dobra. Mów dalej.

- Myślałam, aby pójść na imprezę do klubu w ten piątek - zaproponowała. - Czas się wyluzować, a za imprezę w klubie mama cię nie ukarze. Po niej będziesz mogła przenocować u mnie.

- W sumie - zastanowiłam się. - To jest całkiem dobry pomysł. Wchodzę w to.

- Świetnie - uśmiechnęła się. - Do czwartku możesz sobie codziennie ćwiczyć tą grę na perkusji. Ale piątek jest nasz.

- Na pewno.

***

Następnego dnia umówiłam się z Wojtkiem. Wolałam poćwiczyć pod profesjonalnym okiem, a chłopak nie miał nic przeciwko temu. Nawet pozwolił mi skorzystać ze swojej perkusji, więc spotkaliśmy się w ich studiu.

- Hejka - nieśmiało się do niego uśmiechnęłam.

- Hej - przytulił mnie.

Weszliśmy do budynku, nic nie mówiąc. Ja nie wiedziałam, co powiedzieć, Wojtek najwyraźniej też nie. Dotarliśmy na miejsce, gdzie na środku stał cały zestaw perkusyjny.

Spojrzałam na chłopaka, który w tym samym momencie spojrzał na mnie.

- Zaczynamy? - zapytał, wskazując głową instrumenty.

- Naprawdę pozwalasz mi skorzystać ze swojej perkusji? - zdziwiłam się.

- Chyba jej nie zniszczysz, prawda? - zaczął mieć wątpliwości.

- Chyba nie - odparłam obojętnie i podeszłam do perkusji.

Próbowałam przedostać się do krzesełka, omijając wszystkie kable, stojaki i inne instrumenty. W końcu kiedy już prawie dotarłam na miejsce, nagle potknęłam się o kabel... i wywaliłam się, uderzając przy tym o perkusję, siedzenie i lądując na ziemi. Usłyszałam tylko brzęk talerza i złapałam się za głowę.

- Karolina, wszystko w porządku? - zza zestawu perkusyjnego wychylił się Wojtek.

- Tak - odparłam niepewnie. - Chyba tak.

Fortuna sprawnie przeszedł pomiędzy wszystkimi przeszkodami, które z takim trudem próbowałam wyminąć, po czym nachylił się, złapał mnie w pasie i podniósł do góry.

- Chodź tutaj, ty mała niezdaro - zaśmiał się.

- Wojtas, nie wiedziałem, że dzisiaj... - usłyszałam znajomy głos, dochodzący ze strony drzwi. - Ćwiczysz...

W progu drzwi stał mój brat. Tylko nie w tym momencie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Mam nadzieję, że spodoba się wam ten świąteczny rozdział ;) Wesołych świąt wszystkim <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro