Rozdział 11

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Jakie jaja? Ktoś zdjął spodnie?! - zapytała Julka, a ja myślałam, że wybuchnę ze śmiechu.

Przed wejściem do studia stał nie kto inny jak Kuba z kwiatami w ręku. Od razu zasłoniłam twarz, mając złudną nadzieję, że może jednak mnie nie zauważy.

- A, to tylko on - zmarkotniała po chwili dziewczyna. - Oj, Karola, on przecież w ogóle nie ma jaj...

Julka, nie pomagasz, pomyślałam. Ja zaraz nie wytrzymam i zacznę się śmiać, a wtedy to on już na pewno mnie zauważy.

- Karolina! - usłyszałam głos chłopaka. Nie wiem, czego ja się spodziewałam.

Chłopak podbiegł do mnie, a ja stałam z założonymi na piersiach rękoma, patrząc w ziemię. Nie miałam ochoty oglądać jego twarzy.

- Karolina, wiem, że wtedy mogłaś doznać szoku, jak mnie zobaczyłaś - zaczął. - Dlatego postanowiłem spotkać się z tobą jeszcze raz. Nie proszę, abyś od razu do mnie wróciła. Ja chcę tylko utrzymać kontakt.

- Skąd w ogóle wiedziałeś, gdzie będę?! - wybuchłam i spojrzałam mu prosto w oczy.

- Eee... - zawahał się. - Ma się swoje źródła - uśmiechnął się nerwowo, łapiąc się za głowę. - Proszę, to dla ciebie - podał mi bukiet czerwonych róż, moich ulubionych kwiatów.

Spojrzałam na kwiaty, po czym spojrzałam na niego. Agresywnie wzięłam bukiet z jego ręki i rzuciłam go z całej siły na ziemię.

- Spadaj mi z tymi kwiatami! - wrzasnęłam. - Myślisz, że jakiś głupi bukiet załagodzi sprawy pomiędzy nami?

- Nie - odparł niepewnie. - Po prostu chciałem być miły.

- Teraz chcesz być miły?! - moja cierpliwość powoli się kończyła.

- Lepiej późno niż wcale, co nie? - zaśmiał się.

Zaraz wyjdę z siebie. Po prostu wyjdę z siebie i stanę obok.

- Nagle sobie przypomniałeś, że istnieję? - zapytałam zirytowana.

- Nie - zdziwił się. - Po prostu mam maturę - zaśmiał się.

- Myślisz, że mnie to obchodzi? - uniosłam brew.

- Chciałem po prostu mieć kontakt - powtórzył. - Popełniłem błąd, odchodząc od ciebie. Największy błąd w moim życiu. Ale chcę to naprawić. Nie popełnię go drugi raz.

- Oczekujesz, że ci zaufam? - zapytałam sarkastycznie. - Otóż nie, mylisz się. Dziewczyna cię rzuciła, że postanowiłeś do mnie wrócić?

- Nie - zrobił poważną minę. - Nie o to chodzi.

- Dobra, wiesz co, mam to gdzieś - oznajmiłam i go wyminęłam.

- Myślisz, że tak łatwo się mnie pozbędziesz? - usłyszałam za sobą. - Jak już mówiłem, nie popełnię tego błędu drugi raz. Jeszcze będziesz moja!

Stanęłam w miejscu. Słowa Kuby trochę mnie przeraziły. I utwierdziły w przekonaniu, że tak szybko się nie podda. I będzie stosować wszelkie możliwe środki, aby mnie zdobyć.

- No to się porobiło - podsumowała Julka.

***

Jeszcze tego samego dnia zaprosiłam dziewczyny do siebie. Stwierdziłam, że warto lepiej się poznać.

Jednak sprawa Kuby nie opuszczała moich myśli. Brzmiał, jakby był naprawdę zdesperowany. Obawiam się, że może się posunąć o wiele za daleko i zaczynam się bać o siebie i moich bliskich.

- Dobra dziewczyny - zaczęłam, kiedy siedziałyśmy już wszystkie w moim pokoju. - Tworzymy zespół. Jesteśmy drużyną. Musimy sobie nawzajem ufać, aby być dobrze zgrane. Chcę, aby każda z nas czuła się tutaj dobrze i aby żadna nie bała się czegoś nam powiedzieć. Bądźmy rodziną.

- Potrzebujemy nazwy - oznajmiła Amelka.

- Toxic Girls? - zaproponowała Dominika.

- Czy ja wiem? - zastanowiłam się. - Jakoś tego nie widzę.

- Four Tigers? - podsunęła Julka.

- To nadal nie to - zasmuciła się Amelka.

- Sunsets? - rzuciłam.

Amelka spojrzała na mnie.

- W sumie - zaczęła. - Może zostać. Dopóki nie wymyślimy nic innego.

- Więc, Sunsets - oznajmiłam. - Główna zasada - jedna za wszystkie, wszystkie za jedną - uśmiechnęłam się i wystawiłam rękę do przodu.

Amelka położyła swoją dłoń na moją, co po chwili zrobiła również Julka, a po krótkim zawahaniu i Dominika.

- Ale będzie fajnie! - uradowała się Amelka.

- Na pewno - uśmiechnęłam się. Coś mi mówi, że coś z tego wyjdzie.

***

Przez jakiś czas siedziałyśmy z dziewczynami i mówiłyśmy o sobie, swoich pasjach lub opowiadałyśmy sobie różne historie. Bardzo mi się podobał spędzony z nimi czas. Martwiła mnie tylko jedna sprawa. Najmniej z nas wszystkich udzielała się Dominika. Obawiałam się, że źle się z nami czuje. Może chodziło o to, że jest dwa lata młodsza od nas wszystkich?

- Wszystko w porządku, Dominika? - spytałam w końcu. - Mało się udzielasz, chodzi o to, że jako jedyna jesteś młodsza? - zmartwiłam się.

- Nie - odparła ze spuszczoną głową. - Po prostu... jestem trochę zmęczona - uśmiechnęła się do mnie pokrzepiająco, a ja postanowiłam nie drążyć tematu.

Stwierdziłam, że to dobry czas, aby się coś wyznać dziewczynom.

- Skoro już mamy tu taki mały krąg zaufania... - zaczęłam niepewnie. - Ostatnio chyba zaczyna podobać mi się Wojtek - wydusiłam w końcu.

Dominika raptownie podniosła głowę.

- Wojtek? - upewniła się.

- Tak - przyznałam. - Spotkaliśmy się kilka razy, pomagał mi z perkusją. A dzisiaj, kiedy założył mi włosy za ucho, myślałam, że mi zaraz serce z piersi wyskoczy. Ale zakochać się w koledze z zespołu brata? Piotrek na pewno nie byłby zadowolony.

- Powiem ci tyle - zaczęła Amelka. - Jak uważasz, że to Wojtek jest odpowiednim chłopakiem dla ciebie, zacznij działać. Powoli, postaraj się do niego zbliżyć, spotykaj się z nim, a może coś z tego wyniknie - uśmiechnęła się do mnie ciepło.

- Wiem, ale... - zawahałam się. - Mój brat nie będzie tego pochwalać.

- Jak będziesz z nim szczęśliwa, na pewno to zaakceptuje - pocieszyła mnie Julka.

- Ja już nie wiem - westchnęłam. - Jutro idę z Laurą na imprezę, na razie skupię się na tym. Potem pomyślę, co dalej.

I tak postanowiłam zrobić.

***

No i nadszedł ten dzień. Piątek. Nie mogłam się tego doczekać. Chciałam oderwać się od codziennych kłopotów. Od natarczywego Kuby, od zauroczenia Wojtkiem, od plotek Barniewskiej. Od wszystkiego.

Stałam przed domem Laury z wielką torbą ze wszystkimi rzeczami potrzebnymi na noc. Po chwili otworzyła mi radosna szatynka.

- Super, że jesteś - uścisnęła mnie. - Wchodź.

Zdjęłam w przedpokoju buty i kurtkę, po czym dziewczyna zaprowadziła mnie do swojego pokoju.

- Moich rodziców nie ma w domu - oznajmiła. - Wracają jutro po południu, więc nie musimy się niczym przejmować.

- Czyli cały dom dla nas - zaśmiałam się.

- Dokładnie - dziewczyna mi zawtórowała.

Laura umie zrobić świetny makijaż, więc poprosiłam ją, aby pomalowała mnie na tę wyjątkową okazję. To będzie nasz dzień.

Podczas gdy szatynka mnie malowała, ja opowiadałam jej historie z ostatnich dni. Opowiedziałam jej o sytuacjach z Kubą, o mojej obawie co do niego, następnie przeszłam do tematu naszego zespołu i prób.

- A jak się współpracuje z Dominiką? - zaciekawiła się, nakładając mi cienie na powieki.

- W sumie jest w porządku - przyznałam. - Wydaje się być trochę skryta, momentami trochę skrępowana, ale da się z nią dogadać. No i dobrze gra na basie - uśmiechnęłam się.

- Nie uśmiechaj się! - nakazała dziewczyna. - Napinasz wtedy mięśnie twarzy i może mi coś nie wyjść.

- Dobra, już dobra - uległam i wróciłam do poważnej miny.

- Gadałam z nią kilka razy - kontynuowała temat. - Mówiła mi, że zawsze cię podziwiała.

- Mnie? - zdziwiłam się.

- Tak - uśmiechnęła się. - Mówiła, że chciałaby kiedyś mieć okazję z tobą zagrać. Dlatego ci ją poleciłam.

- Coś mi mówi, że to był dobry wybór - odparłam zadowolona.

W skrócie opowiedziałam jej też sytuację z Wojtkiem. O wszystkich spotkaniach z nim, słodkich momentach i o tym, jaki jest dla mnie miły.

- Czyli rozumiem, że zabujałaś się w Wojtku Fortunie? - upewniła się, malując mi rzęsy.

W jej ustach zabrzmiało to dziwnie. ,,Zabujałaś się w Wojtku Fortunie". Wiem, że Laura nie miała tego na myśli, ale zabrzmiało to tak, jakby było to coś nieodpowiedniego. I ja też byłam tego zdania.

- Oj, nie przejmuj się - dziewczyna zauważyła moją zmartwioną minę. - Zakochanie się w Wojtku nie jest przecież takie złe. I nawet ci się nie dziwię. Wojtek to miły i porządny chłopak. A tak wnioskując z twoich opowieści, wasza relacja się całkiem nieźle rozwija, więc nic w tym dziwnego.

- Boję się jedynie o reakcję Piotrka - westchnęłam. - Cody'ego. - dodałam po uświadomieniu sobie, że jest dwóch Piotrków w zespole i może to zabrzmieć trochę niejasno. - On zawsze przesadnie się o mnie boi i obawiam się, że tym razem byłoby podobnie.

- Prędzej czy później by to zaakceptował - pocieszyła mnie. - Jemu zależy na twoim szczęściu. Jakby zobaczył, że jest ci dobrze z Wojtkiem, pewnie nawet by się cieszył, że jesteś z jego kumplem.

- Pewnie tak - przyznałam niepewnie. - Ale i tak podejrzewam, że mnie i Wojtka nigdy nie będzie łączyć nic więcej niż przyjaźń. Dla niego zawsze będę tylko młodszą siostrą Cody'ego.

- Karola - dziewczyna złapała mnie za ramiona. - Idziemy na imprezę. To nie czas, aby zamartwiać się takimi pierdołami.

- Masz rację - rozchmurzyłam się. - Czas się ubrać.

Poszłam do łazienki i założyłam beżową sukienkę z czarną koronką na krótki rękaw, sięgającą mi do połowy ud. Do tego dodałam czarne buty na obcasie z odkrytymi palcami.

Wróciłam do pokoju Laury.

- Wow, wyglądasz świetnie - zachwyciła się dziewczyna.

Spojrzałam w lustro. Trzeba było przyznać, naprawdę nieźle wyglądałam. Makijaż zrobiony przez Laurę idealnie mi pasował.

- No to chyba jestem gotowa - uśmiechnęłam się.

- No to idziemy na imprezę - oznajmiła z radością szatynka.

***

Wzięłam beżową kopertówkę na łańcuszku, w której schowałam telefon, portfel i dokumenty, po czym wyszłyśmy z domu.

Laura również wyglądała ślicznie. Miała na sobie czerwoną opinającą sukienkę, delikatny makijaż podkreślał rysy jej twarzy, a na ustach miała czerwoną szminkę.

Podjechałyśmy autobusem kilka przystanków i już po parunastu minutach byłyśmy na miejscu. Weszłyśmy do klubu, gdzie już leciała głośna muzyka i cały tłum ludzi tańczył na parkiecie.

- Zaczynamy imprezę - uśmiechnęłam się.
~~~~~~~~~~
MINI MARATON SYLWESTROWY CZAS START 🎉🎇🎆🎊✨

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro