Rozdział 19

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wojtek włączył radio w samochodzie i wyruszyliśmy w drogę.

- Masz jakiś konkretny plan, co będziemy robić? - zaciekawiłam się.

- Nie - uśmiechnął się. - Będziemy spontaniczni. Po prostu chciałem spędzić z tobą trochę więcej czasu.

Spuściłam głowę w dół, ponieważ czułam, jak moje policzki się rumienią.

Droga szybko mi minęła. Całą drogę gadaliśmy i zastanawialiśmy się nad tym, co robić w stolicy. Wpadliśmy nawet na kilka ciekawych pomysłów. Zaczniemy od zakupów w galerii, potem jakaś kawa albo herbata, bilard, a na koniec basen.

Wojtek zaparkował na parkingu przy galerii, po czym wysiedliśmy z auta.

- Jak ja dawno tu nie byłam - rozmarzyłam się. - Brakowało mi tego.

- W końcu masz okazję - uśmiechnął się. - Chodź - wystawił rękę w moją stronę, a ja ją chwyciłam i weszliśmy do środka.

Chodziliśmy po różnych sklepach, przymierzaliśmy mnóstwo ciuchów i robiliśmy sobie w nich zdjęcia, a świetnie się przy tym bawiliśmy.

W jednym ze sklepów wpadła mi w oko śliczna, złota sukienka na grubych ramiączkach sięgająca do połowy uda. Od razu poszłam z nią do przymierzalni.

Założyłam na siebie ubranie i po wielu próbach jakoś dałam radę sama zapiąć zamek z tyłu. Odsłoniłam zasłonkę i zaprezentowałam się w tej kreacji Wojtkowi, który tylko na to czekał.

- I jak? - zapytałam, obracając się we wszystkie strony, aby chłopak mógł zobaczyć sukienkę z każdej perspektywy.

- Wyglądasz pięknie - uśmiechnął się, po czym podszedł do mnie, objął mnie ramieniem i zrobił nam zdjęcie w lustrze. - Taka piękna stylizacja zasługuje na fotkę.

- Z chęcią bym ją wzięła, ale nie mam żadnej okazji, aby ją założyć - odparłam zasmucona.

- W sumie może będziesz miała - zastanowił się perkusista.

- Czyżby? - spojrzałam na niego zdziwiona.

- Miałem to zrobić w innych okolicznościach, ale zrobię to teraz - złapał mnie za ręce. - Mój przyjaciel, twój nauczyciel perkusji, Patryk, bierze ślub w przyszłą sobotę. Zaprosił mnie i powiedział, że mogę wziąć ze sobą osobę towarzyszącą. I nareszcie znalazłem osobę, z którą mogę tam pójść - uśmiechnął się. - Więc jak? Chciałabyś?

- Wojtek, to jest najlepsza informacja, jaką dzisiaj usłyszałam - podekscytowałam się. - Jasne, że chciałabym z tobą pójść - stanęłam na palcach i delikatnie go pocałowałam. - A teraz wychodź, muszę się przebrać i kupić tą śliczną sukienkę - zaśmiałam się i lekko popchnęłam go w stronę wyjścia.

Chłopak jedynie szeroko się uśmiechnął, kiedy zasłoniłam mu zasłonkę przed nosem.

Szybko się przebrałam i poszliśmy do kasy.

Wyszliśmy z galerii po jakichś dwóch godzinach. Oprócz sukienki kupiłam jeszcze bordową spódnicę i niebieski strój kąpielowy. Wieczorem mamy iść na basen, a ja w ogóle nie wpadłam na pomysł, żeby wziąć strój z domu. Poza tym, doszłam do wniosku, że trochę szaleństwa na zakupach nie zaszkodzi ten jeden raz. Uzbierałam trochę oszczędności, więc czas wydać je na coś porządnego.

Natomiast Wojtek kupił czarne dżinsy z dziurami i zgniłozieloną koszulę, w której wyglądał świetnie.

- To co teraz, kawa? - zaproponowałam.

- Jest tu spoko kawiarnia, jakieś dwa kilometry stąd - oznajmił szatyn. - Wsiadaj i jedziemy - uśmiechnął się.

Zgodnie z jego poleceniem, usiadłam na miejscu pasażera i wyruszyliśmy. Już po dwóch minutach byliśmy przy kawiarni.

- Pozwolisz chociaż postawić sobie kawę? - zapytał, kiedy już staliśmy przy ladzie.

- Niech ci będzie - wywróciłam oczami. - Się znalazł dżentelmen - rzuciłam ironicznie.

- A żebyś wiedziała - pocałował mnie w policzek. - Co chcesz?

Spojrzałam na spis produktów.

- Hmm... - zastanowiłam się. - Może latte krówkowe?

- Dobra - potwierdził. - Ja chyba wezmę piankowe. Zajmij miejsce, ja zaraz dojdę.

Poszłam w głąb lokalu, aż w końcu wypatrzyłam jeden wolny stolik i usiadłam na kanapie. Wyjęłam z kieszeni telefon i zaczęłam czytać wiadomości, których miałam pełno.

Mama: Wszystko w porządku? Jak się bawisz?

Oczywiście, mama jak zawsze się martwi. Ale nic dziwnego, w końcu jest moją mamą. Napisałam jej krótką wiadomość, że wszystko u mnie w porządku, po czym zajęłam się odczytywaniem reszty wiadomości. W większości były to wiadomości z grupy klasowej, od Laury lub od Amelki.

- Za parę minut przyniosą nam kawy do stolika - oznajmił Wojtek, siadając obok mnie na kanapie. Objął mnie ramieniem i pocałował w skroń.

- Cieszę się, że tu przyjechaliśmy - rozmarzyłam się i oparłam głowę o jego ramię. - Nie mogłam sobie wymarzyć lepszej soboty.

- Ja też - uśmiechnął się. - Nie sądziłem, że tak potoczą się sprawy pomiędzy nami - zaśmiał się. - A jak Cody? Gadałaś o tym z nim?

- Chyba to zaakceptował - przyznałam. - Doszedł do wniosku, że tobie bardziej ufa niż jakiemuś przypadkowemu typowi. Ale miej się na baczności - ostrzegłam go poważnym tonem.

- Jak mógłbym skrzywdzić taką cudowną osóbkę jak ty? - zapytał retorycznie.

- Oj, zawsze tak słodzisz? - przewróciłam oczami.

- Dla niektórych warto - uśmiechnął się i mnie pocałował.

- Nie chcę przeszkadzać - oderwałam się raptownie od Wojtka i nad sobą zobaczyłam na szczęście tylko uśmiechniętą kelnerkę. - Ale przyniosłam wasze kawy - położyła dwie szklanki na stole i odeszła.

***

Doszliśmy do wniosku, że zanim pójdziemy na bilarda, lepiej coś zjeść. Postawiliśmy zwyczajnie na pizzę. Tym razem Wojtek zgodził się, abym sama zapłaciła. Nie chciałam, żeby za wszystko mi płacił, głupio bym się z tym czuła.

- Martwię się o Piotrka - westchnęłam, kiedy już dostaliśmy jedzenie. Musiałam się komuś z tego wyżalić.

- No tak. Oliwia - chłopak przypomniał sobie wczorajsze wydarzenia. - Jak to znosi?

- Jak to Piotrek - zasmuciłam się. - Obwinia się o wszystko. Uważa, że powinien był zauważyć, jaka jest Oliwia. Obwiniał się o to, że zbywał nas, kiedy my tylko chcieliśmy dla niego dobrze. Stara się być silny, ale widzę, że strasznie to przeżywa.

- Domyślam się - westchnął perkusista. - Cody ma tę umiejętność znajdywania we wszystkim swojej winy. - uśmiechnął się. - Ale zawsze ma się do kogo zwrócić. Ma kochającą siostrę. I zespół, który zawsze będzie go wspierać. Mam nadzieję, że o tym pamięta.

- Pamięta, ale... - urwałam. - Mam wrażenie, że nie chce nas obarczać swoimi zmartwieniami. Woli to zachować dla siebie.

- Czas leczy rany. Nie martw się, wkrótce mu się polepszy - uścisnął pokrzepiająco moją dłoń.

Miałam taką nadzieję.

***

Po pizzy poszliśmy do klubu na bilarda. Pomieszczenie w środku wyglądało imponująco. Było przestronne, ze zdobieniami na suficie oraz wieloma czerwonymi kanapami i drewnianymi stolikami. Po prawej znajdowały się stoły do bilarda.

- Wow - zachwyciłam się. - Ładnie tu.

- Kiedyś często przychodziliśmy tu po szkole z zespołem - rozmarzył się chłopak. - Uwielbialiśmy to miejsce. Każdy czuł tu się dobrze. Ale odkąd skończyliśmy liceum, nie mamy na to czasu. - zasmucił się. - Tęsknię trochę za tymi czasami.

Stanęliśmy przy ladzie i czekaliśmy, aż podejdzie ktoś, aby nas obsłużyć.

- Wojtek, jak dawno cię tu nie było - po drugiej stronie stanął wysoki blondyn. - Na studiach nie macie już czasu przychodzić, co? - zaśmiał się.

- Tak jakoś wyszło - szatyn uśmiechnął się niepewnie.

- Tym razem nie z zespołem? - barman uniósł brew.

- Tym razem przyprowadziłem kogoś wyjątkowego - spojrzał na mnie z uśmiechem. - To jest Karolina. Moja dziewczyna - złapał mnie za rękę. - A to jest Daniel - wskazał chłopaka. - Poznaliśmy go tutaj z chłopakami.

- Karolina? - Daniel spojrzał na mnie zaskoczony. - Dąbrowska?

- Tak - odpowiedziałam niepewnie.

- Cody zawsze dużo o tobie mówił - uśmiechnął się. - Kojarzę twoją twarz ze zdjęć.

Fakt, skoro znał mojego brata, to nic dziwnego, że słyszał i o mnie. Mam wrażenie, że jak ktoś zna mojego brata, to kojarzy i mnie.

- Co chcecie? - zapytał blondyn. - Raczej nie przyszliście tu na pogawędkę.

- Rundka bilarda - odpowiedział Wojtek i położył na ladzie dziesięć złotych.

Barman schował pieniądze do kasy i wyjął spod lady dwa kije do bilarda i białą bilę.

- Proszę - uśmiechnął się, a my wzięliśmy sprzęt i podeszliśmy do stołu.

Odłożyłam torbę na kanapę obok i wzięłam kij od Wojtka. Chłopak ustawił odpowiednio kolorowe bile, po czym położył białą na środku po drugiej stronie.

- Kto zaczyna? - zapytał z uśmiechem.

- Ja mogę - odparłam.

Podeszłam do początku stołu, oparłam się, wycelowałam i uderzyłam kijem w białą bilę. Pozostałe bile rozproszyły się po całym stole, a jedna z nich wpadła do otworu w prawym rogu.

- Ha! Udało mi się! - uśmiechnęłam się triumfująco do chłopaka.

Przeszłam na drugą stronę stołu, klepiąc Wojtka w ramię. Nachyliłam się i próbowałam trafić w czerwoną bilę. Ta jednak odbiła się od ścianki.

- Patrz, jak to się robi - perkusista poczochrał moje włosy, a ja zrobiłam naburmuszoną minę.

Ustawił kij, po czym uderzył i jedna z bili idealnie wleciała do otworu. Po chwili okrążył stół i z równie wielką precyzją wbił kolejną bilę. Otworzyłam usta ze zdumienia.

- Jak ty to...? - urwałam w połowie zdania.

- Jak mówiłem, przychodziliśmy tu często w liceum - zaśmiał się.

Po raz kolejny spróbował swoich sił, ale tym razem spudłował.

- Było blisko - spochmurniał.

Przez chwilę patrzyłam uważnie na stół, zastanawiając się, którą bilę wbić. Zieloną mogłam w sumie trafić w boczną kieszeń, ale czerwona też była w niezłym położeniu.

- Twoja kolej - poganiał mnie Wojtek.

- Wiem, myślę - odparłam, nie odwracając wzroku od stołu. - To ciężki proces.

Chłopak jedynie się zaśmiał, a ja okrążyłam stół i postanowiłam trafić w czerwoną bilę. Nachyliłam się, oparłam kij o lewą rękę i już miałam uderzać, ale powstrzymał mnie głos Wojtka.

- Lepiej w zieloną - stwierdził.

- Pomagasz przeciwnikowi? - rzuciłam mu krytyczne spojrzenie. - Chyba nie na tym polega gra.

- Jak patrzę na to, jak przegrywasz z kretesem aż mnie kusi, żeby ci pomóc - zażartował.

- Ej, nie gram tak źle! - kłóciłam się.

- Chodź - chłopak przewrócił oczami, złapał mnie za rękę i pociągnął na drugi koniec stołu. - W zieloną będzie ci łatwiej trafić.

Odłożył swój kij, ustawił odpowiednio moją lewą rękę i oparł o nią kij.

- Tak będzie ci wygodniej - oznajmił. - Teraz wystarczy lekko odbić.

Tak też zrobiłam i bila idealnie trafiła w boczną kieszeń.

- Udało mi się! - uradowałam się i pocałowałam Wojtka w policzek.

Rozegraliśmy do końca tą rundę, którą oczywiście wygrał Fortuna. Jednak mi też nie szło tak źle, a każda trafiona bila leciała coraz celniej.

Szatyn oddał kij i białą bilę Danielowi, po czym poszedł do łazienki, a ja usiadłam na kanapie i wyjęłam telefon. Odpisałam Laurze i Amelce na wiadomości, które oczywiście wszystkie były na temat wyjazdu z Wojtkiem. Dziewczyny pytały, jak się bawię, gdzie byliśmy i takie tam pierdoły. Na koniec napisałam do brata. Domyślałam się, że mimo wszystko się o mnie martwi.

- Hej, piękna - usiadł koło mnie jakiś chłopak. Ten głos zdecydowanie nie należał do Wojtka.

Podniosłam głowę z nad telefonu. Szatyn miał na oko dwadzieścia parę lat, krótko ścięte włosy, a na lewym ramieniu miał tatuaż przedstawiający smoka zionącego ogniem.

- Czemu taka śliczna dziewczyna siedzi sama w klubie? - uśmiechnął się zadziornie.

- Sorry, nie jestem zainteresowana - odparłam niechętnie i z powrotem zerknęłam na telefon. Miałam nadzieję, że to da mu do zrozumienia, że nie chcę jego towarzystwa.

Niestety okazało się wręcz przeciwnie. Chłopak objął mnie ramieniem. Spojrzałam na niego zdziwiona.

- Mówiłam, że nie jestem zainteresowana - złapałam jego ramię i odepchnęłam je od siebie, po czym odsunęłam się odrobinę.

- Nie daj się prosić - położył rękę na moim udzie.

Odepchnęłam go jeszcze mocniej i spojrzałam na niego z obrzydzeniem. Co on sobie wyobraża?!

- Dziewczyna chyba wyraźnie dała ci do zrozumienia, że nie chce twojego towarzystwa - stanął nad nim uśmiechnięty blondyn. Po chwili rozpoznałam w nim Daniela.

- A co ty mi niby zrobisz? - nachalny chłopak wstał i spojrzał mojemu wybawcy w oczy. - Będę robił, co chcę.

- Proszę opuścić lokal - jego twarz gwałtownie spoważniała. Wskazał palcem drzwi i mierzył chłopaka morderczym wzrokiem. - Natychmiast.

Ten jednak nie posłuchał się rozkazu. Zamiast tego wyjął zza paska spodni... broń. I wymierzył ją prosto we mnie.

- Odsuń się ode mnie albo odstrzelę jej łeb.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Już wracam po kolejnej dłuższej przerwie :P Dobra wiadomość jest taka, że mam sporo pomysłów na ciąg dalszy i sporo czasu przez kwarantannę (wszystko dlatego że mam trochę wywalone na lekcje haha). Mam nadzieję, że jakoś znosicie tę kwarantannę i nie nudzicie się za bardzo :D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro