Rozdział 22

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nadeszła długo wyczekiwana przeze mnie sobota, dziewiętnasty października. Wesele Patryka. Byłam tym taka podekscytowana. Uwielbiam chodzić na wesela, pobawić się, czasem też napić. No i cieszę się szczęściem pary młodej. Wesela zawsze kojarzyły mi się bardzo pozytywnie.

Na czternastą zaprosiłam do siebie Julkę. Dziewczyna codziennie maluje się delikatnie do szkoły. Najczęściej pozostaje przy szmince, cieniach i tuszu do rzęs. Zauważyłam, że bardzo ładnie wychodzi jej makijaż oczu, więc stwierdziłam, że to może być dobra okazja, aby bliżej się z nią poznać i przy okazji zrobić sobie na wesele jakiś ciekawy makijaż.

Kilka minut przed czternastą usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko zbiegłam na dół i otworzyłam. W progu zastałam oczywiście Julkę. Dziewczyna praktycznie zawsze była punktualna.

- Hejka! - uśmiechnęłam się szeroko i ją uścisnęłam, co dziewczyna odwzajemniła.

W przeciwieństwie do ostatnich dni, dzisiaj wręcz tryskałam pozytywną energią.

We dwie poszłyśmy na górę do mojego pokoju, gdzie już miałam rozłożone wszystkie kosmetyki na biurku.

- Podobają mi się kolory z tej paletki - pokazałam Julce paletkę z Revolution. - Piotrek kupił mi ją na urodziny - oznajmiłam z dumą.

- Ten ciemnozielony jest ładny - stwierdziła szatynka. - W sumie do tej sukienki - wskazała ubranie zawieszone na wieszaku na drzwiach szafy - pasowałby ten pomarańczowy.

Posłuchałam rady koleżanki. Pomarańczowe cienie były delikatne, ale mimo to widoczne.

Julka położyła potrzebne kosmetyki na krześle, sama usiadła na łóżku, a ja położyłam głowę na jej kolanach. Dziewczyna mnie malowała i w międzyczasie gadałyśmy, głównie o weselu.

Po jakichś trzydziestu minutach miałam już gotowy makijaż.

- Cudownie - ucieszyła się Julka, uważnie patrząc na swoje dzieło.

Następnie dziewczyna pomogła mi założyć sukienkę bez naruszenia makijażu, po czym zabrałyśmy się za pokręcenie moich zwykle prostych blond włosów.

- Kondzio nie zaprosił Laury? - zdziwiła się Julka, unosząc brew. - Wiesz, ewidentnie coś pomiędzy nimi iskrzy.

- Zaprosił - odparłam, po czym zobaczyłam płomyk radości w oczach szatynki. - Ale miała zajęty weekend. - dodałam i obie spochmurniałyśmy.

- Kurde, a już miałam nadzieję - koleżanka nawijała na lokówkę ostatni kosmyk blond włosów i już po chwili fryzura była gotowa.

Dziewczyna jeszcze poprawiła ręką kilka kosmyków i odwróciła mnie w swoją stronę.

- Wyglądasz... - urwała. - Oszałamiająco. Wojtek z pewnością będzie zadowolony.

Czułam, jak się rumienię i spuściłam głowę w dół. Miałam taką nadzieję. Chciałam zrobić na nim jak najlepsze wrażenie.

- Widzę, siostra, że jesteś gotowa - w drzwiach mojego pokoju stanął Piotrek. Ubrany w prosty, czarny garnitur również wyglądał szykownie.

- Ja już nie będę wam przeszkadzać - odezwała się Julka. - Bawcie się dobrze.

Uścisnęła mnie, po czym niepewnie podeszła do Piotrka i również obdarzyła go przytulasem. Wychodząc, jeszcze raz odwróciła się i z uśmiechem puściła mi oczko.

Było parę minut po piętnastej, a ślub zaczynał się o szesnastej. Mimo że do kościoła mieliśmy blisko, postanowiliśmy wyjechać trochę wcześniej, w końcu co innego zostało nam do roboty?

Spakowałam do bagażnika uprzednio spakowaną torbę z kosmetykami i ciuchami na jutro, Piotrek położył na tylne siedzenie torebkę z butelką wina i kopertę z pieniędzmi, a następnie wyruszyliśmy spod domu. Już koło godziny piętnastej trzydzieści podjechaliśmy pod wielki gmach. Reszta chłopaków z Felivers była już na miejscu.

Wysiadłam z auta i nie czekając na brata, ruszyłam w ich stronę. Jako pierwszy spostrzegł mnie Wojtek i zatrzymał na mnie swoje spojrzenie.

- Karolina... - zaczął, gdy już znalazłam się bliżej. - Wyglądasz... nieziemsko.

Do złotej sukienki założyłam również złote szpilki z odkrytymi palcami i na ramię zarzuciłam białą kopertówkę na łańcuszku. Zbliżyłam się do chłopaka, oparłam mu ręce na ramionach i złożyłam krótki pocałunek na jego ustach.

- Ty też, kochanie - uśmiechnęłam się.

Perkusista miał ciemnoszary garnitur, który bardzo mu pasował. Zresztą, dla mnie wyglądałby pięknie nawet w worku na ziemniaki.

- Nie jest ci zimno? - zdziwił się szatyn i dotknął moich nagich ramion.

No tak. Oczywiście. Zapomniałam wziąć żakietu. No trudno, jakoś będę musiała się obejść bez tego. Jest środek października, a ja nawet nie pomyślałam, żeby wziąć coś na długi rękaw.

Zażenowana spuściłam głowę w dół.

- Ehh... Nie dość, że niezdara, to jeszcze zapominalska - droczył się ze mną Wojtek, a ja założyłam ręce na piersi i zrobiłam naburmuszoną minę. Po chwili chłopak zdjął marynarkę i zarzucił mi ją na ramiona. - Masz, będzie ci cieplej.

- Dziękuję - uśmiechnęłam się do niego. - Ty zawsze o mnie zadbasz.

- Oczywiście - odparł i pocałował mnie w czoło.

Po chwili dołączył do nas też Piotrek, który przywitał się z kumplami z zespołu. Wojtek objął mnie ramieniem, a ja oparłam głowę o jego tors. Czułam się przy nim tak... bezpiecznie. Wiedziałam, że jeśli tylko będę tego potrzebowała, ochroni mnie i wesprze.

Już kilka minut później zajęliśmy miejsca w kościele i ceremonia się zaczęła. Do świątyni weszła para młoda, po rozłożonym na środku, już nieco brudnym, białym dywanie. Patryk był ubrany klasycznie w czarny garnitur, a w kieszeni marynarki miał malutki bukiecik jasnoróżowych kwiatów. Jego przyszła małżonka również prezentowała się zjawiskowo. Miała na sobie białą, długą do ziemi suknię, bez ramiączek, z gorsetem w kształcie serca. Długie do pasa blond włosy miała rozpuszczone i pofalowane.

W momencie kiedy para składała przysięgę małżeńską, po moim policzku pociekła łza wzruszenia. Patryk naprawdę na to zasługiwał.

Po uroczystości złożyliśmy parze młodej życzenia i daliśmy upominki. Zostałam wtedy przedstawiona świeżo upieczonej żonie Patryka, która jak się dowiedziałam, ma na imię Monika.

Ostatecznym celem była oczywiście sala balowa, na której odbywała się impreza. Dojechaliśmy tam swoimi samochodami, chłopaki z Miłoszem jako kierowcą, a ja z Piotrkiem. Oddałam Wojtkowi marynarkę i wsiadłam do samochodu brata.

- Pamiętaj, że masz nie pić za dużo - upominał Piotrek. - Nie bierz żadnego picia od nieznajomych. Niby to zaufane osoby, rodzina Patryka i Moniki, ale kto wie? Może mają jakąś czarną owcę.

- Nie martw się, będę ostrożna - próbowałam go uspokoić.

- Wiesz, że i tak będę się martwić - westchnął.

- Wiem - przyznałam ze spuszczoną głową. - Ale może będę mogła wypić chociaż trochę? - spytałam z nadzieją w głosie.

Z powrotem odwróciłam głowę w jego stronę i hipnotyzowałam go wzrokiem. Rzucił mi ukradkiem krótkie spojrzenie, po czym powrócił wzrokiem na jezdnię, lecz po chwili znowu zerknął na mnie.

- No dobra, niech ci będzie - przewrócił oczami. - I tak bym cię nie powstrzymał. Ale będę cię pilnować.

Tak czy siak, cieszyłam się z tego małego zwycięstwa.

Kilka minut później znaleźliśmy się przed sporym budynkiem, wysiedliśmy i ruszyliśmy do środka. Piotrek nachylił się lekko nade mną.

- I nie idź nigdzie z nieznajomymi - szepnął mi do ucha.

- Piotrek, nie jestem dzieckiem - założyłam ręce na piersi.

- Dobra, dobra - uniósł ręce w obronnym geście. - Chodzi o to, że jak już jesteś śliczną siedemnastolatką, ktoś może chcieć cię wykorzystać.

- Spokojnie, potrafię o siebie zadbać - uśmiechnęłam się pokrzepiająco. - Poza tym - spojrzałam na wejście do lokalu, przy którym stał Wojtek rozmawiający ze Zborem. - Od czego mam chłopaka?

- Ciągle o tym zapominam - blondyn spochmurniał. - Bądź cierpliwa, trochę mi zajmie, zanim się przyzwyczaję - roześmiał się.

Weszliśmy do środka pomieszczenia. Była to ogromna sala, w której po bokach znajdowały się dwa podłóżne stoły, a po lewej, niedaleko wejścia, niewielkich rozmiarów scena z przyszykowaną perkusją, trzema gitarami i mikrofonem. Na suficie były zawieszone białe balony, które dodawały sali uroku. Po prawej znajdowały się ogromne schody ze złotymi poręczami.

Po jakichś dziesięciu minutach para młoda zrobiła wielkie wejście i zaczęła się uczta. Zajęliśmy oznaczone miejsca (jak zwykle miałam kłopot ze znalezieniem swojego) i zabraliśmy się za jedzenie, począwszy od rosołu. Siedziałam pomiędzy Wojtkiem a Piotrkiem, a miejsca na przeciwko nas zajmowała reszta chłopaków z zespołu.

Kiedy zjedliśmy gorący posiłek, każdy z nas otrzymał szampana i wszyscy goście zgromadzili się w kółku na środku sali.

- Wznieśmy teraz toast na cześć młodej pary - zawołał z uśmiechem wokalista zespołu odpowiedzialnego za muzykę.

- Chciałem jeszcze dodać - wtrącił Patryk, dobierając się do jednego z mikrofonów. - To jest najszczęśliwszy dzień mojego życia. Dzisiaj nareszcie mogę połączyć się z osobą, którą kocham nad życie. Monia, dzięki tobie czuję się spełniony. Czuję się naprawdę szczęśliwy. Przy tobie i naszej małej Olci. I nic więcej mi już nie potrzeba.

Monika podbiegła do męża, chwytając w dłonie białą suknię, aby się nie przewrócić i złożyła pocałunek na jego ustach, po czym mocno go uścisnęła. Widziałam łzy na policzkach ich obojga. Łzy radości.

Wojtek objął mnie ramieniem i pocałował w skroń. Spojrzałam na niego z uśmiechem, co on odwzajemnił.

- Wiem, co Patryk czuje - oznajmił. - Czuję dokładnie to samo.

Powiedziawszy to, pocałował mnie, nie zważając na tłum i spojrzenia innych. Ja też to czułam. Czułam, że go kocham.

***

Gdy wypiliśmy szampana, cały zespół Felivers gdzieś zniknął i zostawili mnie samą. Mówili, że wrócą za dziesięć minut, bo ,,muszą coś załatwić". Ale co mieliby załatwiać na weselu Patryka?

- Uwaga, uwaga - z głośników usłyszałam głos Zborka.

Spojrzałam na scenę. Reszta chłopaków właśnie przygotowywała sprzęt. Wszystko stało się jasne. Felivers zagrają.

- Czas na pierwszy taniec młodej pary - kontynuował blondyn. - Zagramy do niego naszą piosenkę ,,Magnetycznie".

Wszyscy goście nadal stali w kółku, Patryk stanął po jednej stronie sali, a Monika po drugiej. Z maszyny dymnej, znajdującej się pod sceną, wyleciały kłęby białego dymu, który nabrał kolorów dzięki reflektorom. Usłyszeliśmy pierwsze brzmienia gitary i po chwili Piotrek zaczął śpiewać dobrze znany mi tekst piosenki.

Wraz z muzyką młoda para zaczęła się tanecznym krokiem do siebie zbliżać, aż w końcu kiedy rozpoczął się refren, złapali się za ręce. Spod sceny maszyna co jakiś czas wypuszczała kolejne kłęby dymu, dodawając całej scenie magicznego nastroju. Na końcu Patryk z Moniką zatrzymali się idealnie w momencie końca piosenki i wszyscy zaczęli bić brawa.

- W imieniu całego zespołu zespołu Felivers chciałem wam obojgu podziękować za to, że możemy być tu z wami w tej ważnej dla was chwili. - mówił wokalista. - Życzymy wam szczęścia na nowej drodze życia. A teraz zagramy piosenkę z naszej płyty, ,,Dobrze".

Chłopacy zaczęli grać kolejną znaną mi nutę, a ja rozejrzałam się wokół. Większość gości dobrała się w pary i zaczęła tańczyć w rytm piosenki. Westchnęłam i przecisnęłam się przez tłum do swojego miejsca. Teraz, kiedy Felivers grają, nawet nie mam z kim zatańczyć, ponieważ nikogo poza nimi nie znam. Wyjęłam telefon i zaczęłam zwyczajnie przeglądać instagrama.

- Co taka piękna dama robi sama przy stole? - o krzesło Piotrka oparł się przystojny blondyn o kręconych włosach mniej więcej mojego wzrostu.

- Eee... Siedzi? - odparłam niepewnie, wkładając telefon z powrotem do torebki.

- Może chciałabyś zatańczyć? - wystawił rękę w moją stronę.

- Z chęcią - odparłam i chwyciłam jego dłoń, po czym chłopak zaprowadził mnie na parkiet.

- Jak masz imię? - zapytał.

- Karolina - odpowiedziałam. - A ty?

- Marcel - rzekł. - Jesteś ze strony Patryka czy Moniki? - kontynuował.

- Od Patryka.

- Serio? - zdziwił się. - Patryk to mój kuzyn, a nigdy cię nie poznałem.

- Cóż, ja sama poznałam Patryka miesiąc temu. Uczy mnie perkusji - wyjaśniłam.

- Zaprosił uczennicę? - blondyn coraz bardziej się gubił.

- Mój chłopak się z nim przyjaźni. Przyszłam jako osoba towarzysząca.

Marcel spojrzał na mnie z przerażeniem, a ja zrobiłam zdezorientowaną minę.

- T... twój chłopak? - zestresował się. - Gdzie on teraz jest?

Spojrzałam z dumą w stronę sceny, gdzie Zboro zaczynał śpiewać ,,Nie zniszczą nas".

- Tam - wskazałam. - Perkusista.

- Gratuluję - uśmiechnął się ciepło. - Wygląda na porządnego gościa.

- Jest porządnym gościem - spojrzałam jeszcze raz na mojego chłopaka. - Najlepszym.

Wojtek na chwilę podniósł wzrok z nad perkusji i nasze spojrzenia się spotkały. Uśmiechnął się do mnie, po czym ponownie skupił się na grze.

- Tutaj jesteś! - do mojego towarzysza podeszła niedużo niższa dziewczyna. - Wszędzie cię szukałam.

Nieznajoma miała proste włosy w kolorze platynowego blondu, sięgające ramion i białą, opinającą sukienkę na krótki rękaw do połowy ud z czarnym paskiem.

Po chwili blondynka zdała sobie sprawe z mojej obecności, uśmiechnęła się i wystawiła rękę w moją stronę.

- Dagmara, miło mi.

- Karolina - uścisnęłam jej dłoń.

- Widzę, że udało ci się wyciągnąć mojego brata do tańca - uśmiechnęła się do Marcela. Czyli to rodzeństwo.

- Właściwie to on wyciągnął mnie - sprostowałam, chichocząc.

- A to dopiero nowość - założyła ramiona na piersi. - Od kiedy to ty taki chętny do tańca?

- Eee... - blondyn spuścił głowę w dół. - Szkoda mi jej było. Siedziała taka samotna.

- Przyjechałaś z rodzicami na wesele dalszej rodziny i nikogo nie znasz? - zgadywała Dagmara. - Nie martw się, już my się tobą zaopiekujemy. Chodź, zatańczymy.

- Właściwie to... - chciałam wytłumaczyć dziewczynie, że jej wersja wydarzeń totalnie różniła się od tej prawdziwej, ale nim zdążyłam to zrobić, blondynka już pociągnęła mnie na parkiet.

Przetańczyłyśmy kilka piosenek, a potem Dagmara poszła z Marcelem do ich pokoju hotelowego. Pokoje znajdywały się na górze nad salą balową. Ponownie zajęłam swoje miejsce i odczytałam wiadomości od Laury, Amelki i Julki.

- To był dla nas zaszczyt zagrać kilka piosenek na weselu naszego przyjaciela - usłyszałam głos wokalisty z głośników i spojrzałam na scenę. - Dziękujemy wam bardzo.

Chłopacy zeszli ze sceny, ustępując miejsca zespołowi weselnemu. Podszedł do nich Patryk i każdego po kolei uścisnął. Następnie zespół podszedł do mnie. Wojtek zajął swoje miejsce i pocałował mnie w policzek.

- Szkoda, że nie mogłem z tobą zatańczyć - wyszeptał.

- Będzie jeszcze pełno okazji - pocieszyłam go. - W końcu mamy całą noc.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Specjalny rozdział na urodzinki Wojtasa <3 Wszystkiego najlepszego! (co z tego, że Wojtas nigdy tego nie przeczyta)

Ten rozdział ma dla mnie naprawdę sentymentalne znaczenie i mam nadzieję, że się wam spodobał ;) Pozdrawiam, katherine02221 ;*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro