Rozdział 23

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kilka minut później podeszła do nas Dagmara.

- O mój Boże, Karolina, ty znasz Felivers?! - nie wierzyła własnym oczom. - Ale świetnie! Hej, jestem Dagmara - pomachała lekko ręką, a chłopacy patrzyli na nią zakłopotani. - Myślałam, że nikogo tu nie znasz - szepnęła do mnie.

- Cóż, nie zdążyłam ci opowiedzieć prawdziwej historii - speszyłam się. - Przyszłam tu jako osoba towarzysząca. Jestem dziewczyną Wojtka.

Fortuna uśmiechnął się do niej niepewnie i objął mnie ramieniem.

- Co? Znaczy... To świetnie - zakłopotała się blondynka. - Ale już zdążyłam powiedzieć Marcelowi, że ci się podoba - szepnęła, przysłaniając usta rękoma z obu stron.

Spojrzałam na nią z przerażeniem i zakrztusiłam się sokiem, a potem odwróciłam się do mojego chłopaka z nadzieją, że nie usłyszał tego ostatniego. Jednak z jego miny wywnioskowałam, że jest odwrotnie.

- Jaki Marcel? - zapytał poważnym tonem.

- Ja... Tylko z nim tańczyłam - zaczęłam się tłumaczyć. - Naprawdę. Was nie było, więc mnie zaprosił do tańca i to tyle. Powiedziałam mu nawet, że mam chłopaka.

Mina perkusisty z początku nie uległa zmianie, a ja zaczęłam obawiać się jakiegoś napadu zazdrości. Na szczęście po chwili ponownie uśmiechnął się.

- Dobra, nie mam powodu, aby ci nie wierzyć - pocałował mnie w skroń, a ja się zarumieniłam.

- Ooo, jak uroczo - usłyszałam za sobą głos Dagmary i oboje odwróciliśmy się w jej stronę. Dziewczyna stała wpatrzona w nas z wielkim uśmiechem na twarzy.

Muzyka zaczęła grać, a Wojtek wstał i wystawił prawą dłoń w moją stronę.

- Teraz w końcu mamy okazję zatańczyć - uśmiechnął się. - Zaszczycisz mnie tą przyjemnością? - spojrzał na mnie wyczekująco.

- Z wielką chęcią.

Złapałam jego rękę, wstałam i poszłam za chłopakiem na środek parkietu. Leciała wolna piosenka. Zarzuciłam mu ramiona na szyję, a jego dłonie spoczęły na moich biodrach. Wtuliłam się w jego tors i zaczęliśmy się powoli kołysać. Wdychałam słodki zapach jego perfum, wsłuchiwałam się w przyspieszone bicie jego serca. Zamknęłam oczy i pozwoliłam sobie cieszyć się chwilą.

Zerknęłam ukradkiem w stronę naszego stołu. Wyglądało na to, że Dagmara znalazła wspólny język z chłopakami. Po chwili podszedł do nich Marcel, który posłał mi delikatny uśmiech, co odwzajemniłam.

Po kilku kawałkach wodzirej ogłosił, że nadszedł czas wypić za zdrowie pary młodej. Podeszliśmy z powrotem do naszego stołu, gdzie Kondzio chwycił butelkę i zaczął polewać każdemu z zespołu, potem mi, a na końcu Dagmarze i Marcelowi. Po krótkiej przemowie mężczyzny, wszyscy zgodnie wyzerowaliśmy kieliszki i popiliśmy sokiem.

Miejsca wokół nas były zajęte, więc usiadłam Wojtkowi na kolana, aby Dagmara z Marcelem mogli zająć miejsce i jakoś ścisnęli się na jednym krześle. Perkusista objął mnie ramieniem i zaczął delikatnie głaskać mnie po boku.

Wyjęłam telefon, aby przeczytać wiadomości. Dostałam jedną od Laury.

,,Jak się bawisz?"

Szybko napisałam krótką i zwięzłą odpowiedź.

,,Jest świetnie, poznaliśmy spoko ludzi"

Chciałam dodać kolejną wiadomość o tym, że są to kuzyni Patryka, ale usłyszałam głos Wojtka tuż przy swoim uchu.

- Co to za potajemne rozmowy? - zaśmiał się.

- To tylko Laura - wyjaśniłam. - Przyjaciółkom zawsze trzeba odpisać.

- Popiszesz z nią potem - zablokował mój telefon i wyciągnął mi go z ręki.

- Hej, oddawaj! - sięgnęłam ręką po urządzenie, ale chłopak jedynie zaśmiał się głośniej i oddalił rękę tak, że była poza moim zasięgiem.

Zrobiłam naburmuszoną mine i założyłam ręce na piersi.

- Jak będziesz grzeczna, to może ci oddam - droczył się ze mną.

- Ja zawsze jestem grzeczna - oburzyłam się i spojrzałam mu w oczy.

Fortuna nie przestawał się uśmiechać. Cieszył się jak dziecko, które zamknęło wkurzoną mamę na balkonie. Jego oczy były przepełnione radością, a kiedy on był szczęśliwy, ja również byłam.

Nie zastanawiając się więcej, złożyłam na jego ustach pocałunek. Gdy się od niego oderwałam, chłopak spojrzał na mnie i powiedział:

- No dobra, zasłużyłaś - oddał mi telefon i przewrócił oczami. - Uzależniona.

- Wcale nie - prychnęłam. - Uzależniona od przyjaciół jak już. - uśmiechnęłam się niewinnie.

- Niech będzie, że ci wierzę - zaśmiał się i ponownie złączył nasze usta.

Po chwili rozejrzałam się wokół. Wszyscy nasi znajomi przyglądali się z uwagą naszym przekomarzaniom, a ja poczułam, że na moich policzkach zagościły rumieńce.

Jakiś czas później, kiedy zapoznawaliśmy się bardziej z Dagmarą i Marcelem, mój brat wyciągnął mnie na chwilę.

- Patryk dał mi klucz do naszego pokoju hotelowego - oznajmił. - Są dwuosobowe, my mamy razem, a niedaleko nas mają Kondzio z Wojtkiem i Zboro z Manim. Możemy przenieść nasze rzeczy. Póki jesteśmy trzeźwi. - zaśmiał się.

Pokiwałam lekko głową i skierowaliśmy się do jego samochodu. Wzięłam swoją torbę z bagażnika, a Piotrek wziął swoją, po czym w ciszy przeszliśmy przez salę i ruszyliśmy do naszego pokoju. Blondyn otworzył drzwi i weszliśmy do środka.

Pomieszczenie było małe, ale przytulne. Po prawej stało piętrowe łóżko, a obok niego była mała szafeczka. Kawałek dalej znajdowała się wbudowana w ścianę dwudrzwiowa szafa, a po lewej drzwi do łazienki.

- Przytulnie tu - oznajmiłam, stawiając swoją torbę na podłogę obok łóżka.

- Jest w porządku - zgodził się brat. - Jedną noc da się wytrzymać. - zaśmiał się. - Klucz będzie w mojej marynarce. Mówię ci, w razie gdybym nie był w stanie sobie przypomnieć.

Zachichotałam.

- Będę pamiętać.

Piotrek również odłożył swój bagaż obok mojego i wróciliśmy do reszty na sali.

Wesele z każdą chwilą rozkręcało się coraz bardziej, więcej gości wychodziło na parkiet, znalazły się pierwsze osoby ze słabą głową, które już zdążyły kilka razy zwymiotować, czasem zdążali do łazienki, czasem nie.

Piotrek też zdążył się trochę napić. Nie było z nim źle, ale stał się bardziej wyluzowany i przestał kontrolować, ile piję, a ja natomiast to wykorzystywałam. Mimo to piłam rozsądnie, aby nie przesadzić i nie spędzić całego jutrzejszego dnia na wymiotach i kacu. Poza tym, wiedziałam, że gdybym jednak przesadziła, na pewno ktoś z moich znajomych by się mną zajął. Ufałam im.

Bawiliśmy się na całego. Tańczyłam z kim tylko popadnie, przynajmniej raz z każdym z zespołu, czasem jakiś nieznajomy zapraszał mnie do tańca, raz czy dwa zatańczyłam z Marcelem. Raz nawet udało mi się zatańczyć z samym panem młodym. Ale oczywiście najwięcej tańczyłam z moim chłopakiem. Szczerze, nadal nie do końca wierzę, że mogę go tak nazywać. Wszystko nastąpiło tak szybko, a szczególnie przyspieszył to nasz wspólny wyjazd do Warszawy. Przez to nadal czasem miałam wrażenie, że to tylko sen, z którego w każdej chwili mogłam się obudzić. Jednak mimo to, jestem szczęśliwa, że mogę nazywać Wojtka Fortunę moim chłopakiem. Szczerze go kocham i czuję, że to jest odwzajemnione.

Nikt już nie zwracał uwagi, czy siedzi na swoim miejscu czy nie. Każdy po prostu cieszył się chwilą. Marcel, Dagmara, Kondzio i Miłosz siedzieli w jednej grupce i żywo ze sobą rozmawiali. Mój brat i Zboro tańczyli w kółku z kilkoma nieznajomymi, a ja z Wojtkiem poszliśmy do stoiska z drinkami.

- Dwa razy Sex on the Beach - poprosił szatyn, poczekaliśmy minutkę i dostaliśmy dwie szklanki napoju. - Wyjdziemy na dwór? - zaproponował. - Tam dalej jest fajna altanka.

- Jasne - zgodziłam się.

Wyszliśmy na zewnątrz i skierowaliśmy się do wspomnianej wcześniej altanki. Była dwudziesta trzecia trzydzieści, nawet nie zauważyłam, kiedy ten czas tak szybko minął. Na granatowym niebie idealnie było widać gwiazdy i gwiazdozbiory.

- Wow - zachwyciłam się. - To niebo wygląda prześlicznie.

Zatrzęsłam się. Temperatura była znacznie niższa, niż kiedy wychodziłam jakieś pięć godzin temu, w końcu była już noc.

Gdy doszliśmy do altanki, Wojtek postawił swojego drinka na stole i zdjął marynarkę, którą zarzucił mi na ramiona.

- Dzięki - posłałam mu niepewny uśmiech. Nawet jak byliśmy razem, głupio mi było tak ciągle go wykorzystywać.

- Nie ma sprawy, kochanie - pocałował mnie w czoło.

Na szczęście w ciemności nie było widać moich zaróżowionych policzków. Wojtek jest taki słodki, że aż się dziwię, jakim cudem nie mam zbyt wysokiego poziomu cukru we krwi.

Fortuna usiadł na ławce i lewą rękę położył na jej oparciu, po czym gestem zachęcił mnie, abym zajęła miejsce obok niego, co bez wahania zrobiłam. Oparłam głowę o jego ramię i ponownie lekko zadrżałam, a chłopak przyciągnął mnie bliżej i zaczął głaskać mnie po ramieniu, aby mnie ogrzać. Upiłam łyk alkoholu, aby rozgrzać się również od środka.

- Mają tu nawet lepsze drinki niż na tej imprezie - zaśmiałam się.

Perkusista, jakby zachęcony moim stwierdzeniem, również sięgnął po swoją szklankę i spróbował napoju.

- Rzeczywiście masz rację - zaśmiał się pod nosem.

Na chwilę oboje zamilkliśmy. Wsłuchiwaliśmy się w szum wiatru, nikt ani nic nam nie przeszkadzało. Niemal słyszałam przyspieszone bicie serca Wojtka, czułam na sobie jego gorący oddech. W tle było słychać przygłuszoną muzykę ze środka sali. Jedynym źródłem światła były gwiazdy i kilka pojedynczych lampek ustawionych wzdłuż drogi do altanki. Nie potrzebowaliśmy słów, aby czuć się dobrze. Wystarczało nam tylko wzajemne towarzystwo.

Palce chłopaka wciąż jeździły bezwiednie po moim ciele, najpierw wzdłuż ramienia, potem przechodząc na moje plecy, a chwilę później na szyję. Gdy tylko styknęły się z moją nagą skórą, przeszedł mnie przyjemny dreszcz.

- W porządku? - zmartwił się.

- W jak najlepszym - uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek.

Dalej popijałam drinka, obserwując cudowne niebo. Mogłabym zostać tu całą noc. Nawet nie przeszkadzał mi już panujący wokół chłód.

Odstawiłam szklankę na stół i to samo zrobiłam również z tą Wojtka. Chłopak patrzył na mnie zdezorientowany. Usiadłam na nim okrakiem, przez co trochę obsunęła mi się sukienka, odsłaniając moje uda. Byliśmy sami, a alkohol sprawiał, że byłam odważniejsza. Zsunęłam marynarkę Fortuny ze swoich ramion i odłożyłam ją obok na ławkę.

Zaskoczyłam szatyna moim ruchem, jednak podobało mu się to. Objął mnie w talii i zaczął sunąć dłońmi w te i we w te, aż zjechał na moje nagie uda. Ujęłam jego twarz w dłonie i namiętnie go pocałowałam, co chłopak bez zawahania odwzajemnił. Przywarłam do niego całym ciałem, nie chciałam, aby dzieliły nas nawet milimetry. Wpotłam palce w jego włosy. Jego dotyk i pocałunki z każdą chwilą rozgrzewały mnie coraz bardziej.

W tym momencie poczułam się naprawdę szczęśliwa. I niczego więcej nie było mi trzeba.

~~~~~~~~~~~~~~

Dzisiaj specjalny rozdzialik na osiemnaste urodzinki mojej przyjaciółki Lady_of_Drama <3 Jeszcze raz wszystkiego najlepszego kochana ;*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro