Rozdział 25

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Perspektywa Karoliny*

Obudziłam się z potwornym bólem głowy i mglistymi wspomnieniami z poprzedniego wieczoru. Opatuliłam się szczelniej kocem i wtuliłam w nagi tors Wojtka. Chwila, chwila. Co tu się stało?

Raptownie odskoczyłam od chłopaka, a ten natychmiast otworzył oczy i spojrzał na mnie z przerażeniem. Wyprostował się do pozycji siedzącej i pogłaskał mnie po plecach.

- Wszystko w porządku? - zmartwił się.

- Co tu się stało? - zapytałam, wciąż nie łapiąc z nim kontaktu wzrokowego.

- Ty... Nie pamiętasz? - zabrał rękę z moich pleców.

- Mam jakieś przebłyski - oznajmiłam. - Ale nie wiem, czy pamiętam wszystko. Czy my...?

To nie chciało się przecisnąć przez moje gardło. Nie chciałam spędzić swojego pierwszego razu po pijaku i do tego go nie pamiętać.

- Nie doszło do niczego, nie martw się - założył mi kosmyk włosów za ucho, a ja w końcu odważyłam się na niego spojrzeć. - Ale byłaś na to bardzo chętna - zaśmiał się. - Miałem dać ci na spokojnie odpocząć i pójść do siebie, ale ty prawie że zmusiłaś mnie, abym poszedł spać z tobą.

Mimo że chłopak opowiadał o tym ze śmiechem, czułam się strasznie zażenowana.

- Przepraszam cię - schowałam twarz w dłonie. - Nawet nie chcę sobie wyobrażać, jak to musiało wyglądać.

- Nie masz za co przepraszać, kochanie - objął mnie ramieniem i pocałował w skroń. - Poza tym, to było całkiem przyjemne.

Uśmiechnął się szelmowsko, gdy na niego spojrzałam, co od razu sprawiło, że uśmiech zawitał również na mojej twarzy. Złożyłam krótki pocałunek na jego ustach.

- Kiedyś to powtórzymy. Tym razem na trzeźwo - obiecałam. - Ale na razie ubierzmy się i zejdźmy do reszty.

Perkusista jedynie pokiwał głową, a ja wzięłam potrzebne rzeczy z walizki i ruszyłam do łazienki.

Wyglądałam okropnie. Cały makijaż mi się rozmazał, włosy układały się na jakiś swój powalony sposób, a w moich oczach można było dostrzec zmęczenie. Zabrałam się za zmywanie makijażu, co jak zwykle szło mi opornie, a gdy w końcu mi się udało, zrzuciłam bieliznę i weszłam pod prysznic.

Tego mi było trzeba po tej ciężkiej nocy. Chłodnego, orzeźwiającego prysznica.

Mój umysł zaczęła zaprzątać pewna myśl. Piotrek miał pokój ze mną. Czyli to musiało oznaczać, że prędzej czy później wszedł do tego pokoju. Bałam się pomyśleć, jakie miał teorie co do tego, co się tam wydarzyło.

Kiedy wyszłam spod prysznica, ubrałam się w czarną spódniczkę i czerwoną bluzkę na długi rękaw i uczesałam się, po czym wyszłam z łazienki.

- Pójdę do pokoju Kondzia. Spotkamy się na dole - oznajmiłam szybko Wojtkowi i opuściłam pokój.

Wojtek miał pokój właśnie z Jażdżykiem, dlatego tam się kierowałam. Lecz po chwili coś sobie uświadomiłam. Nie wiem, który to dokładnie pokój. Piotrek mówił jedynie, że mają gdzieś niedaleko nas.

Dobra, raz kozie śmierć. Najwyżej zapukam do jakichś randomów. Podeszłam do pokoju naprzeciwko i zapukałam.

- Proszę - usłyszałam znajomy głos Zbora.

Uff... Może to nie jest pokój, którego szukałam, ale chociaż trafiłam na chłopaków. Weszłam do środka.

- Całe szczęście, że trafiłam na was - zaśmiałam się. - Nie wiedziałam, które pokoje są wasze i strzelałam, ale na szczęście los chciał, żebym trafiła do was.

W sumie to może nawet lepiej? Zanim pogadam o tym z Piotrkiem, będę mogła pogadać o tym z kimś, kto spojrzy na sprawę bardziej obiektywnie.

Zboro i Mani patrzyli na mnie trochę zdezorientowani i zaskoczeni, pewnie nie spodziewali się mnie tu z samego rana. Właściwie to nawet nie spojrzałam na godzinę.

- Która godzina tak w ogóle? - zapytałam.

Biorąc pod uwagę fakt, że Zboro siedział już ubrany na łóżku, trzymając w ręku telefon, raczej nie był środek nocy. Całe szczęście, bo to już w ogóle mogłoby być trochę przerażające, jakbym wbiła im o czwartej w nocy do pokoju.

- Ósma - odpowiedział Miłosz. Blondyn nadal leżał w łóżku bez koszulki, również trzymając w ręku telefon. - Poprawiny zaczynają się dopiero o dziesiątej, więc nie musiałaś się tak spieszyć.

No tak, jeszcze poprawiny, które też trzeba jakoś przetrwać.

- Cóż, jest pewna rzecz, która nie daje mi spokoju. Miałam o tym porozmawiać z Piotrkiem, ale skoro trafiłam do waszego pokoju, mogę najpierw powiedzieć o tym wam.

- Siadaj - wokalista przesunął się i wskazał miejsce obok siebie na łóżku, które od razu zajęłam. - O co chodzi?

Streściłam im krótko całą sytuację, pomijając szczegóły o tym, jak próbowałam uwieść upartego Fortunę. Pamiętałam z tej nocy coraz więcej, lecz chyba wolałam żyć w błogiej niewiedzy. Wspomniałam również o tym, że podejrzewam, że Piotrek mógł to zobaczyć i obawiam się jego reakcji.

- Wyjaśnij mu, jak było - zaproponował Miłosz. - Cody na pewno się martwi szczególnie po całej sytuacji z Oliwią. Nie chce, żeby ciebie spotkało to, co spotkało jego. Ale jak mu sama o tym powiesz, na pewno to doceni. I bardziej wam zaufa.

- Masz rację - westchnęłam.

- Mam pomysł - rzucił nagle Zboro, po czym wziął telefon i szybko coś na nim napisał. - Zaraz wbiją chłopaki. I wszystko sobie wyjaśnicie. My będziemy mediatorami. - zaśmiał się.

Nie musieliśmy długo czekać. Już po chwili do pokoju weszli Piotrek z Kondziem, a tuż za nim również Wojtek.

- Co to za pilna sprawa, Zboro? - zdziwił się Jażdżyk.

- Cóż, Dąbrowscy chyba muszą coś sobie wyjaśnić. - zerknął na mnie wymownie. - A my... My tu jesteśmy, żeby nikt się nie pozabijał.

Cóż, Zboro ma nie raz dość dziwne pomysły, ale da się do tego przyzwyczaić.

- Przyznam, że bałam się z tobą skonfrontować - zaśmiałam się nerwowo, spoglądając bratu w oczy. - Pewnie byłeś u nas w pokoju i widziałeś... coś, czego nie chciałeś widzieć.

- Oj, widział - Konrad spojrzał na kumpla i poklepał go po plecach. - Żebyś widziała jego minę, gdy wbił do mnie do pokoju. To był niezapomniany widok.

Zboro i Mani również wybuchnęli śmiechem, natomiast ani Piotrka, ani Wojtka to nie śmieszyło.

- Wiem, co musiałeś pomyśleć, Cody - Fortuna cały czas wpatrywał się w jakiś punkt na podłodze. - Byliśmy pijani i trochę nas poniosło. Ale nie doszło do niczego. Nie uprawialiśmy seksu.

- To mnie poniosło - dodałam. - Nie wiem, co mi wtedy odwaliło przez ten alkohol. Uwierzcie, naprawdę ciężko było go do czegokolwiek przekonać. - zaśmiałam się i spojrzałam na mojego chłopaka, który lekko się zarumienił.

Podeszłam do Piotrka i spojrzałam mu w oczy z uśmiechem.

- Nie musisz się wiecznie martwić. Jesteśmy z Wojtkiem odpowiedzialni. - oznajmiłam.

- Wiem - westchnął. - Chyba przez całą moją sytuację z Oliwią bardziej boję się, że ciebie może spotkać to samo.

- Rozumiem. Ale nie możesz cały czas impulsywnie reagować. Nie chcę wiecznie obawiać się, że wywołasz awanturę mojemu chłopakowi. Który, nie zapominaj, jest również twoim kumplem.

- Masz rację, siostra - mocno mnie uścisnął. - Myślę, że kto jak kto, ale Wojtas na pewno na ciebie zasługuje. I ty na niego. Wiem, że oddaję cię w dobre ręce.

- I takie zakończenia lubię - Zboro wstał i uniósł ręce w górę, a ja szeroko się uśmiechnęłam. - A teraz - czas na dalszą zabawę!

- O nie, ja już odpadam - poddałam się. - Po tej nocy nie mam już na to siły.

Często zastanawiała mnie jedna rzecz. Teraz chłopaki z Felivers są moimi najlepszymi przyjaciółmi. Jak ja żyłam ten cały czas, mając ich tuż pod nosem, ale w ogóle się z nimi nie zadając? Cóż, tego nie wie nikt, ale najważniejsze, że teraz się odnaleźliśmy. I odnalazłam też prawdziwą miłość.

Spojrzałam na Wojtka. Jeszcze na nikim nie zależało mi tak, jak na nim. Podeszłam do niego i złączyłam nasze usta w czułym pocałunku. Tym razem na trzeźwo.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Spóźnione, ale szczere, szczęśliwego Nowego Roku! <3 Rozdział miał być pierwszego, ale trochę mi się opóźniło i daję go dziś. Miejmy nadzieję, że ten rok będzie lepszy niż 2020 :D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro