Rozdział 29

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Laura przez chwilę z otwartymi ustami patrzyła na Maćka. Była równie zaskoczona jego zjawieniem się tutaj jak ja. Dostrzegłam, jak na chwilę odwróciła głowę w bok i spojrzała na Konrada, który obejmował ramieniem Dagmarę. Po chwili uśmiechnęła się i ponownie nawiązała kontakt wzrokowy z chłopakiem stojącym na przeciwko niej.

- Film był fajny - odpowiedziała. - A jak tobie się podobał? Nie sądziłam, że zainteresuje cię coś w tym rodzaju.

- A jednak mi też nawet się spodobało - zaśmiał się nerwowo. - Poza tym, miałem nadzieję, że cię spotkam.

Zerknął ukradkiem na mnie, gdyż stale patrzyłam na niego przeszywającym spojrzeniem.

- Możemy porozmawiać na osobności? - zapytał w końcu. - Twoja przyjaciółka jest dość... onieśmielająca.

Laura obejrzała się na mnie, a po chwili skinęła głową w stronę chłopaka i oboje odeszli kawałek dalej. Nie powstrzymywało mnie to jednak przed dalszym obserwowaniem ich. Wymienili między sobą jeszcze kilka słów, a na koniec przytulili się na pożegnanie i szatynka z powrotem wróciła do naszej grupki.

- Czego on chciał? - niemal warknęłam, odprowadzając chłopaka wzrokiem.

- Spokojnie, tylko zaproponował spotkanie - odparła Laura.

- Chyba się nie zgodziłaś - założyłam ramiona na piersi i spojrzałam jej w oczy.

- Noo... - zawahała się chwilę, zanim dokończyła. - Właściwie to się zgodziłam.

- Z Maćkiem? Serio? - nadal nie mogłam w to uwierzyć. - Przyjaźni się z Mateuszem, już samo to sprawia, że nie jest dobrym towarzyszem.

- To tylko jedno spotkanie - broniła się dziewczyna. - Poza tym, wydaje mi się, że coś mi się w życiu należy. - powiedziała dość pewna siebie.

Dostrzegłam, jak na chwilę jej spojrzenie powędrowało w stronę Konrada i Dagmary, lecz szybko znów nawiązała kontakt wzrokowy ze mną i dumnie się uśmiechnęła.

- Masz rację - przyznałam. - Ale należy ci się coś więcej, niż spotkanie z kimś pokroju Maćka.

- Może i tak - wzruszyła ramionami. - Ale na razie musi mi wystarczyć to.

Westchnęłam. Nie było sensu przekonywać ją do moich racji. Kto wie, może Maciek wcale nie okaże się taki zły, jak ja go widzę? Pozostało mi tylko mieć nadzieję, że tak będzie i że serce Laury nie zostanie złamane. Znowu.

***

W sobotę chłopaki postanowili zrobić próbę, jako że mieli wtedy więcej wolnego czasu. Nie miałam wtedy nic konkretnego do roboty, więc poszłam z nimi. W ich studiu czułam się już na tyle swobodnie, że nie wstydziłam się sama ustawić sobie krzesło czy nalać sobie do kubka wody z kranu. Postawiłam naczynie na stole niedaleko i usiadłam na krześle, wyciągając nogi przed siebie. Konrada wciąż nie było na miejscu.

- Kolejna próba bez basu? - zapytał retorycznie zrezygnowany Zborowski. - Niech Kondzio się w końcu ogarnie i zacznie znów przychodzić na te próby, a nie, ciągle nas tylko wystawia.

Wszyscy byli już gotowi, nawet Wojtkowi udało się już rozłożyć zestaw perkusyjny, a Jażdżyk nadal się nie zjawił.

Kiedy chłopacy już mieli zaczynać próbę bez niego, nagle drzwi otworzyły się i zza nich wyłonił się właśnie Konrad. Trzymając za rękę Dagmarę oczywiście.

- Patrzcie, kto raczył obdarzyć nas swoją obecnością - prychnął mój brat.

- Już myśleliśmy, że nie przyjdziesz na kolejną próbę - dodał Zboro. - Przestało się już to dla ciebie liczyć?

- Sorki, chłopaki... - podrapał się nerwowo po karku. - Tak jakoś wyszło, że ciężko było u mnie ostatnio z czasem i...

- Dobra, już się nie tłumacz - wtrącił mu Wojtek. - Po prostu rozkładaj sprzęt i gramy.

Chłopak nie protestował. Był świadomy tego, że już dostatecznie bardzo wkurzył resztę zespołu, nie było sensu, aby prowokować kolejną kłótnię. Ogarnięcie się nie zajęło mu dużo czasu i zaczęli grać. Testowali różne nowe melodie, Zboro wpadł na kilka pomysłów na tekst, kilka razy również ja próbowałam im pomóc w wybraniu lepszego brzmienia. Przeglądałam chaotyczne notatki wokalisty, z których potem miała powstać cała piosenka.

Zaciekawiła mnie jedna strona. Nie było tam ani tytułu, ani dłuższego fragmentu, jedynie jedno zdanie.

,,Tak jak w kinie film,

Lubię cię oglądać."

- Hej, Zboro - zagadałam do niego. - O co chodzi z tym? - pokazałam mu stronę.

- Cóż, kiedyś na to wpadłem, jak byłem z jedną osobą... - zarumienił się. - Ale nie wiem, czy coś więcej z tego będzie. Nie mam zaplanowanej żadnej dalszej części tekstu. Poza tym nie jestem pewien, czy to nie brzmi trochę... dziwnie? Lubię cię oglądać, jak film w kinie. No nie wiem.

- Mi się podoba - uśmiechnęłam się. - Brzmi uroczo.

- Tak myślisz? - zerknął na mnie odrobinę onieśmielony.

- Tak myślę - odparłam radośnie.

- Dzięki - rzucił i rozejrzał się po pomieszczeniu.

Jak zwykle próba skończyła się tak, że chłopacy zaczęli między sobą gadać i plotkować, zamiast skupiać się na robocie. Kiedy ja obgadywałam teksty piosenek z blondynem, Konrad usiadł na krzesłach ze swoją dziewczyną, a pozostała trójka siedziała oparta o ścianę pogrążona w rozmowie.

Gdy przez moment nastąpiła głucha cisza, odezwał się Wojtek.

- W ogóle, Kondzio, co tam u Laury? - zapytał. - Ostatnio rzadko ją widywałem, jedynie wczoraj w kinie, ale nawet wtedy nie miałem okazji zapytać, co u niej.

Jażdżyk przez chwilę nie odpowiadał na pytanie. Zerknął na mnie, potem ponownie na Fortunę, a na koniec znów na mnie, jakby liczył, że go w tym wspomogę. Ja natomiast założyłam jedynie ręce na piersi i czekałam na jego odpowiedź.

- Yyy... - zawahał się. - Dawno jej nie widziałem. Nie wiem, co u niej.

- Nawet nie pisałeś do niej? - zdziwił się Miłosz. - Myślałem, że będziesz się przejmował, jak się czuje.

- Gdyby się czuła źle, sama by do mnie napisała - wzruszył ramionami. Widziałam, że chciał jak najszybciej skończyć ten temat.

- Kim jest ta Laura? - wtrąciła wyraźnie zaciekawiona rozmową Dagmara. - Wspominałeś o niej kiedyś, ale nie dużo.

- To nic ważnego - Konrad pospieszył się z odpowiedzią. - Nie byliśmy blisko.

- Oj, nie powiedziałbym tak - zaprotestował mój brat z cwanym uśmieszkiem. - Właściwie nawet bym odważył się stwierdzić, że pomiędzy wami iskrzyło.

Basista spuścił głowę w dół, a jego dziewczyna zaczęła lustrować go wzrokiem. Uśmiechnęłam się do reszty chłopaków. Podobała mi się ta ich prowokacja. Nasze gołąbeczki czeka dłuuuga rozmowa.

***

Jakąś godzinę później chłopaki postanowili zakończyć próbę i wrócić do domów. W końcu przez ostatnie jakieś dwie godziny nie robiliśmy nic poza gadaniem i śmianiem się. My siedzieliśmy w większej grupce, a Dagmara i Konrad we dwoje na uboczu.

Kiedy już cały sprzęt był złożony, chłopaki zaczęli wychodzić z sali, jednak ja zostałam zatrzymana przez platynowłosą.

- Mogę na słówko? - zapytała.

- Dagmara, przecież ci już mówiłam, że jestem z Wojtkiem i nie chcę nic od Konrada - wypaliłam od razu. Nie chciałam ponownie słuchać jej scen zazdrości.

- Nie, nie, nie o to tym razem chodzi - zaprzeczyła od razu, a ja uniosłam brew. - Chodzi o coś innego... Kim jest ta Laura? Kondzio w ogóle nie chce o niej mówić. Ale zaniepokoiło mnie to, co powiedział o niej Cody. Byli ze sobą blisko?

Czy ona serio mnie o to właśnie zapytała? Co za tupet. Nie zamierzałam być dla niej żadnym szpiegiem, co to to nie. I tak już zdecydowanie za dużo namieszała w naszych życiach.

- To nie moja historia do opowiedzenia - odpowiedziałam krótko i rzeczowo. Niech to sobie zapamięta. Nie będę jej źródłem informacji.

Wyminęłam ją i podążyłam za resztą chłopaków. Pożegnałam się z Wojtkiem buziakiem, po czym wsiadłam do samochodu z Piotrkiem i wróciliśmy do domu.

Gdy tylko przekroczyłam próg mojego pokoju, chwyciłam telefon i napisałam do Laury. Dzisiaj miało się odbyć jej spotkanie z Maćkiem i byłam ciekawa, jak się to wszystko rozwiązało. Nie czekałam długo na odpowiedź dziewczyny, która zaproponowała, abyśmy porozmawiały na kamerce. Bez najmniejszego zawahania zadzwoniłam do niej na Skype'ie.

- Opowiadaj, jak było? - zaciekawiłam się.

- A więc... - dziewczyna budowała napięcie. - Zdziwisz się, ale było naprawdę fajnie.

Nie myliła się. Byłam pozytywnie zaskoczona.

- Może nie było jakoś bardzo oryginalnie, poszliśmy na pizzę, a potem spacerowaliśmy po parku - kontynuowała. - I był szczerze miły. Znaleźliśmy sporo wspólnych tematów do rozmowy, nie było żadnej niezręcznej ciszy. I nie uwierzysz! Też jest fanem Marvela!

- Too... Świetnie! - zawahałam się, zanim to powiedziałam. Cały czas obawiałam się, że ta jego cała ,,dobroć" to może być tylko gierka i zagranie na uczuciach Laury.

- Oczywiście nie mówię od razu, że na pewno coś z tego będzie - dodała, uprzedzając moje kolejne pytania. - Na razie jest fajnie się spotykać, ale nie wiążę z nim jakichś wielkich nadziei. Zobaczymy, jak to wszystko się ułoży.

Westchnęłam z ulgą. Cieszyłam się, że chociaż na razie nie przywiązała się zbytnio do niego. Wtedy ich ewentualne zakończenie znajomości nie będzie dla niej aż takie bolesne.

- I bardzo dobrze - uśmiechnęłam się. - Nie ma co się przywiązywać.

Pogadałyśmy jeszcze o kilku innych pierdołach takich jak szkoła, sprawdziany czy moja relacja z Wojtkiem. Lecz wątek Konrada i Dagmary wciąż omijałam szerokim łukiem. Wiedziałam, że nadal jest to dla niej drażliwy temat.

Miałam nadzieję, że to wszystko uda się w końcu jakoś naprawić. Oby jak najszybciej.

***

Był wtorek. Relacja Laury i Maćka na razie zakończyła się na jednym spotkaniu, ale nadal często ze sobą pisali. Postanowiłam się nie wtrącać, dopóki nie miałam wyraźnych podstaw do tego, że Maciek nie jest odpowiedni dla przyjaciółki. Czegoś bardziej konkretnego niż moje uprzedzenia.

Na pierwszej lekcji czekał mnie sprawdzian z historii. Oprócz polskiego mój znienawidzony przedmiot. Przedmioty humanistyczne zawsze były moją piętą Achillesa. Jednak o ile pani od polskiego po prostu nie potrafiła nas zaciekawić i nauczyć, tak pani od historii się zwyczajnie bałam. Wszystko zaczęło od tego, jak w pierwszej klasie wzięła mnie do odpowiedzi, a ja, nie dość, że bez nauki moja wiedza była niemal równa zeru, to do tego ze stresu zapomniałam języka w gębie. Po kolejnych dwóch pracach klasowych, z których dostałam jedynki, nazwisko Karolina Dąbrowska miała już bardzo dobrze zapisane w pamięci, z tym że w niezbyt dobrym świetle.

Strasznie stresował mnie ten sprawdzian. W tym roku jakoś udaje mi się wyciągać dwójki i trójki z historii, więc nie jest tak tragicznie jak z polskim. Z tym że każda lekcja to dodatkowy stres i załamanie psychiczne.

Musiałam odreagować. Zazwyczaj radzę sobie zwykłym energetykiem czy przekąską, jednak tym razem postanowiłam postawić na coś mocniejszego. Coś, do czego musiałam użyć moich pełnoletnich znajomości. Jako że nie nawiązywałam dużo relacji w tej szkole, miałam dość zawężony wybór. Podeszłam do jedynego starszego chłopaka w tej szkole, z którym zamieniłam w życiu więcej niż dwa słowa.

- Hej, Mati - uśmiechnęłam się, szturchając jego ramię. Specjalnie użyłam zdrobniałej formy jego imienia, aby trochę go udobruchać.

Chłopak odwrócił się i spojrzał na mnie zaskoczony. Czułam, jak jego duże, brązowe oczy całą mnie przeszywają.

- Karolina Dąbrowska - uśmiechnął się szelmowsko. - Zawsze miło cię zobaczyć.

- Mam prośbę - nie owijałam w bawełnę. - Kupisz mi coś?

Zerknął na swoich kumpli, którzy nie przejęli się za bardzo tym, że Mateusz się od nich odłączył i dalej kontynuowali rozmowę.

- Jasne - zgodził się. - Fajki czy alkohol? - nawet nie przyciszył głosu. Jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. Musiał się już do tego przyzwyczaić.

- Bez przesady, nie będę pić w szkole - prychnęłam. - Fajki.

- Masz to jak w banku.

***

*Perspektywa Wojtka*

Nie widziałem Karoliny od soboty, a od wczoraj nawet do mnie nie pisała. Martwiło mnie to trochę. Któregoś dnia mówiła mi o wtorkowym sprawdzianie z historii, więc podejrzewałem, że to mógł być powód. Rozumiałem, że potrzebowała trochę czasu dla siebie czy na naukę, ale chciałem dać jej wsparcie.

Dlatego stwierdziłem, że zrobię jej niespodziankę i zobaczę się z nią w szkole przed jej lekcjami. Miałem nadzieję, że jak mnie zobaczy, uspokoi się i będzie jej lżej. I tak nie miałem nic ciekawszego do roboty.

Gdy wszedłem do budynku, pierwszą znajomą osobą, jaką dostrzegłem, była Dominika z zespołu dziewczyn. Podszedłem do niej i zaczepiłem ją.

- Hej - uśmiechnąłem się odrobinę nerwowo. Chyba jeszcze nigdy nie miałem okazji rozmawiać z nią sam na sam. - Widziałaś może Karolinę?

- Hej, Wojtek - odpowiedziała mi i przez chwilę wpatrywała się we mnie, jakby nie usłyszała mojego pytania.

- Ekhem - odchrząknąłem. - Widziałaś ją? Karolinę?

- A racja - jakby wróciła do świata żywych. - Chyba jest gdzieś za szkołą. Oj, niegrzeczna ta twoja dziewczyna - zachichotała. - Powinieneś bardziej mieć na nią oko.

Uniosłem brew w zdziwieniu.

- Co masz na myśli? - zapytałem zdezorientowany.

- Pójdź tam i sam się przekonaj - szepnęła, zbliżając się do mnie na tyle, abym ją usłyszał, po czym wyminęła mnie i ruszyła dalej korytarzem.

To było zwyczajnie... dziwne.

Jednak skorzystałem z jej rady. Już po chwili dostrzegłem, jak blondynka szybkim krokiem zmierza za budynek szkoły, co rzeczywiście było dość niecodzienne i niepokojące. Podbiegłem do niej i gdy w końcu udało mi się ją dogonić, chwyciłem ją za ramię.

***

*Perspektywa Karoliny*

Mateusz nie robił żadnych problemów i niedługo później miałam swoją paczkę niebieskich L&M. Miałam jeszcze dziesięć minut, aby się na spokojnie odstresować. Wyciągnęłam po drodze za budynek szkoły jednego papierosa i szłam na miejsce szybkim krokiem, kiedy ktoś dogonił mnie i złapał mnie za ramię.

- Gdzie się tak spieszysz? - zapytał mój chłopak odrobinę zdyszany.

- Wojtek? Ja... - zaczęłam się jąkać i pospiesznie schowałam za siebie rękę, w której trzymałam paczkę fajek. - Mam zaraz sprawdzian z historii. - skłamałam. Byłam pewna, że Fortuna byłby na mnie zły, gdyby się dowiedział.

- Wiem - oznajmił. - Przyszedłem ci życzyć powodzenia. Od wczoraj do mnie nie pisałaś, więc trochę się zaniepokoiłem. - spojrzał na moją rękę, która wciąż była schowana z tyłu. - Co ty tam masz? - zdziwił się.

Spuściłam głowę w dół.

- Wojtek, ja wiem, że ty tego nie popierasz... - zaczęłam niepewnie.

- Karolina, co ty tam masz? - zapytał już nieco ostrzej i szarpnął moją rękę. Dostrzegł przedmiot w mojej dłoni. - Od kiedy ty palisz? Czemu nawet nic mi nie powiedziałaś?

- To było spontaniczne - odpowiedziałam, ponownie nawiązując z nim kontakt wzrokowy. - I jednorazowe. Naprawdę stresuję się tym sprawdzianem.

- Ale to nie powód, aby sięgać po takie środki - protestował. - Nie chcę, abyś psuła sobie zdrowie.

- To moja sprawa, czy będę sobie psuła zdrowie czy nie! - krzyknęłam, po czym odwróciłam się i odeszłam, nie dając mu szansy na odpowiedź.

Może zareagowałam trochę zbyt emocjonalnie, ale w tamtym momencie nawet się tym nie przejęłam. To nie był dobry czas, aby wysłuchiwać jakichś lekcji moralności, nawet jeśli miałyby być od Wojtka.

***

Postanowiłam pójść na te trzy minutki na palarnię. Szybko zapalić i zdążyć na sprawdzian. Na miejscu oparłam się o ścianę i wyciągnęłam zapalniczkę. Kiedy już miałam podpalić papierosa, usłyszałam za murem znajomy śmiech, a potem ciąg dalszy rozmowy.

- Serio nie sądziłem, że będzie do mnie zarywać, będąc w związku. Jak widać jest bardziej pusta, niż myślałem.

- Laura za to jest łatwa - nie mogłam uwierzyć w słowa, które właśnie wydobywały się z ust Maćka. - Mówiłem ci, że dam radę ją poderwać. Coś mi mówi, że jeszcze jedno spotkanie i będzie moja.

- Dobra, ten zakład wygrałeś - niechętnie przyznał Mateusz. - To teraz lepsze. Zakład o to, że uda mi się wyrwać Dąbrowską?

- Dobra.

Z mojej ręki wypadł papieros. Wiedziałam! Cały czas czułam, że Maciek nie jest naprawdę zainteresowany Laurą, ale nie sądziłam, że może chodzić o głupi zakład z Mateuszem.

Przestałam się ukrywać i wyszłam zza ściany. Dumnie założyłam ręce na piersi.

- Macie przejebane, chłopaki.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Mam nadzieję, że wasz dzień jest lepszy niż mój, bo wpadł mi dzisiaj telefon do kibla także pozdrawiam :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro