Rozdział 30

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Oboje zaskoczeni wpatrywali się we mnie. Czułam, że w tamtym momencie to ja miałam nad nimi przewagę przez ten element zaskoczenia.

- Ja... - Maciek zaniemówił przez chwilę. - To nie miało tak zabrzmieć...

- Już się nie kompromituj - prychnęłam. - Laura się o wszystkim dowie. A ty - wskazałam palcem Mateusza. - Jesteś żałosny. Ciekawe, co by powiedziała Natalia, gdyby się dowiedziała.

- Proszę, nie mów jej - po raz pierwszy widziałam, jak używał swojego błagalnego tonu.

Uśmiechnęłam się triumfalnie. Nie sądziłam, że tak łatwo będzie mi doprowadzić do zawstydzenia Maćka i Mateusza.

- Zobaczę - wzruszyłam ramionami. - Może powiem, może nie. Zależy od mojego humoru.

Odwróciłam się i już miałam wracać w stronę szkoły, kiedy przypomniałam sobie o jednej rzeczy. Ponownie obejrzałam się do nich i rzuciłam w Mateusza paczką papierosów.

- Już mi nie są potrzebne - rzuciłam. - Wypchaj się nimi. A teraz wybaczcie. Czeka mnie sprawdzian z historii.

Wróciłam do szkoły i równo z dzwonkiem stanęłam pod klasą. Co będzie, to będzie.

***

Sprawdzian z historii jak zwykle nie poszedł mi najlepiej, ale myślę, że dostanę z niego przynajmniej 2. Ale to się okaże. Teraz miałam jeden cel. Powiedzieć Laurze o zakładzie Maćka. Po lekcji poszłam jej poszukać. Z tego co pamiętałam, jej następną lekcją miała być biologia i nie myliłam się. Znalazłam ją pod odpowiednią salą.

- Laura! - krzyknęłam, podbiegając do niej, a dziewczyna podniosła wzrok znad telefonu. - Ja... Muszę ci coś powiedzieć.

Dziewczyna odrobinę przekrzywiła głowę i uniosła brew.

- O co chodzi? - zapytała zdezorientowana.

- Chodzi o Maćka... - zaczęłam. - Musisz z nim poważnie porozmawiać. Przez przypadek podsłuchałam jego rozmowę z Mateuszem. To wszystko... Jemu na tobie nie zależy. To wszystko było kłamstwem. To był... zakład.

Ledwo przeszło mi przez gardło ostatnie słowo. Szatynka w ostatnim czasie przeżyła o wiele za dużo zawodów i cierpień, nie chciałam jej dodawać kolejnych. Jednak lepiej dla niej było, jak znała prawdę, zamiast łudzić się, że naprawdę jej relacja z Maćkiem przejdzie na dalszy tor.

- Ty... mówisz serio? - przyjaciółka wciąż nie mogła w to uwierzyć.

- Niestety tak - westchnęłam.

Dziewczyna jakby przetwarzała w głowie to, co właśnie usłyszała i wydawało się, że nie docierało to do niej.

- Maciek zrobiłby coś takiego? - zapytała. Trudno było powiedzieć, czy zadała to pytanie mi, czy samej sobie.

Nie odpowiedziałam. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Po prostu stałam przed nią i czekałam, aż w końcu w jakiś sposób na to zareaguje.

- Laura... - podbiegł do nas zdyszany Maciek, a ja zlustrowałam go wzrokiem. Wymienił ze mną krótkie spojrzenie, po czym jego wzrok ponownie skupił się na stojącej obok szatynce. - Karolina pewnie już ci wszystko podkoloryzowała na moją niekorzyść... - westchnął. - Ale to wcale nie jest, tak jak myślisz.

- Czy to prawda? - spojrzała mu pewnie w oczy. - Powiedz mi po prostu, czy to prawda. Czy te wszystkie nasze spotkania, mile spędzony czas i czułe słówka... Czy to wszystko to był tylko zakład?

Chłopak stał przez chwilę w milczeniu, zastanawiając się nad odpowiedzią, aż w końcu ze zniechęceniem przyznał:

- Tak. Zaczęło się od zakładu. Ale gdy spędziłem z tobą trochę czasu... Serio cię polubiłem. To nie było żadne zakochanie ani nic, ale tak jako... przyjaciółkę.

Laura spojrzała na niego niepewnie, nadal próbując przetworzyć to, czego właśnie się od niego dowiedziała.

- Dobra - podjęła w końcu. - W takim razie mam plan. Pomożesz mi w czymś.

Teraz to Maciek był zdumiony, ale w ostateczności pokiwał lekko głową.

- Będziemy udawać, że jesteśmy parą - tym razem to ja odwróciłam się w jej stronę i spojrzałam na nią zniesmaczona. - Mam w tym pewien interes. A ty będziesz mógł udowodnić, że udało ci się mnie poderwać. Umowa stoi?

- Stoi - szatyn się uśmiechnął. Nawet się nie zawahał z odpowiedzią.

Po chwili pocałował Laurę w policzek.

- W takim razie do zobaczenia.

Wyminął mnie, spojrzał na mnie z triumfalnym uśmieszkiem i poszedł w swoją stronę.

- Co... co to było? - wyjąkałam.

- Właśnie znalazłam sposób, jak sprawić by Kondzio choć na chwilę zorientował się, co stracił - oznajmiła z dumą Laura. - I jeszcze raz przemyślał to, czy Dagmara jest dla niego dobrym wyborem.

- Ale Maciek? - dziwiłam się. - Przecież on się założył o to, że cię poderwie. Nie wydaje ci się, że trochę brak szacunku wobec ciebie?

- Na moje oko to po prostu znaczy, że jestem na tyle świetna, że zdobycie mnie jest godne zakładu - od dziewczyny biła szczera i niepodważalna duma.

Ja jednak uważałam trochę inaczej. Kiedy usłyszałam, że miałabym być zakładem dla Mateusza, zabolało mnie to. Nawet jeśli nigdy mi na nim nie zależało, a tym bardziej nie chciałam, żeby kiedykolwiek coś pomiędzy nami wynikło. Jednak poczułam się wtedy taka... pusta. Jak rzecz, którą można zdobyć, a potem wyrzucić.

Ale zrobiło mi się lżej na sercu przez to, że Laura odebrała to inaczej i nie wzięła tego tak bardzo do siebie. W ostatnim czasie miała już wystarczająco dużo zmartwień i cieszyłam się, że Maciek okazał się być dla niej czymś przeciwnym. Nie kolejnym zawodem, a pomocą w poradzeniu sobie z poprzednim.

***

Po tym, jak poczułam ulgę po rozwiązaniu kłopotów Laury, musiałam skupić się na moich. Mianowicie na Wojtku. Rozmyślałam o nim przez resztę lekcji. Czułam się źle z tym, jak go potraktowałam. On się tylko o mnie martwił, a ja w nerwach powiedziałam o kilka słów za dużo.

Nawet się nie wahając, od razu po lekcjach pojechałam bez zapowiedzi do jego domu. Zapukałam do drzwi jego mieszkania i otworzyła mi jego mama. Mimo, że widziałam ją już kilka razy, nadal obawiałam się, że w każdej chwili mogłam jej w czymś podpaść.

- Dzień dobry - wydukałam. - Ja do Wojtka - uśmiechnęłam się niepewnie. Miałam nadzieję, że chłopak nie rozmawiał z nią na temat naszej sprzeczki.

- Dzień dobry, Karolinko - odwzajemniła uśmiech, który wyglądał na szczery. - Proszę, wejdź. Wojtek jest w swoim pokoju.

Zdjęłam buty, odwiesiłam kurtkę na wieszak i udałam się we wskazane miejsce. Zapukałam ostrożnie, lecz po chwili po prostu weszłam do pomieszczenia, nie czekając na odpowiedź Wojtka.

Chłopak leżał na łóżku ze słuchawkami w uszach. Gdy tylko znalazłam się w środku, podparł się na łokciach i spojrzał na mnie zszokowany swoimi dużymi, szarymi oczami. Miał na sobie białą bluzę z napisem na rękawie ,,Champion" i czerwone spodnie. Zamknęłam drzwi, a on bacznie obserwował każdy mój ruch.

Ponownie się do niego odwróciłam. Przez chwilę jedynie wpatrywaliśmy się w siebie. Wojtek nie spodziewał się, że do niego przyjdę, a ja zwyczajnie nie wiedziałam, od czego zacząć.

- Hej - powiedziałam w końcu, unosząc lekko do góry kąciki ust.

- Hej - odpowiedział. Szarpnął słuchawki i odłączył je od telefonu. Podniósł się do pozycji siedzącej i zwiesił jedną nogę z łóżka. - Co... co tu robisz? - zdziwił się.

- Chciałam cię przeprosić - westchnęłam. Usiadłam koło niego na łóżku, stale czując na sobie jego spojrzenie. Oparłam się o chłodną ścianę. - Byłam zestresowana, dlatego tak cię potraktowałam. Ale to wcale mnie nie tłumaczy. Nie powinnam się tak zachować. Ty jedynie chciałeś mojego dobra. Zawsze chcesz. - uśmiechnęłam się promiennie. - Przepraszam.

- Ja też chciałem cię przeprosić - uścisnął moją dłoń. - Zareagowałem trochę zbyt... ostro. Po prostu... martwię się o ciebie.

- Wiem o tym - odpowiedziałam. - Dlatego nie mam ci tego za złe. Za to właśnie cię kocham. Zawsze o mnie dbasz.

Przysunęłam się do niego, oparłam rękę o jego tors i zaczęłam palcami głaskać jego szyję, aż potem sunęłam w górę w stronę policzka. Po chwili złożyłam na jego ustach krótki pocałunek.

- A poza tym - dodałam. - W końcu nie zapaliłam tego papierosa. A paczkę rzuciłam w Mateusza. - wzruszyłam ramionami. - Zasłużył.

- Nie wątpię - chłopak zaśmiał się.

Położył się na łóżko i pociągnął mnie za sobą tak, że znalazłam się na nim. Jego dłonie spoczywały na moich biodrach. Chwyciłam słuchawki, które wplątały się gdzieś pomiędzy nas i rzuciłam je na podłogę. Nasze usta ponownie złączyły się w pocałunku.

W tamtym momencie, będąc w objęciach Wojtka, czułam się w stu procentach dobrze i bezpiecznie. Jak przy nikim innym.

Chwilę później oderwałam się od niego.

- Co się stało? - zdziwił się.

- Perkusja - uświadomiłam sobie. - Zapomniałam, że dzisiaj mam lekcję perkusji.

Chwyciłam leżący bliżej telefon Wojtka, aby sprawdzić godzinę. Miałam jeszcze pół godziny do zajęć.

- Cholera, nie wzięłam pałeczek z domu - zdenerwowałam się. - Nie zdążę już po nie wrócić.

- Spokojnie, pożyczę ci swoje - Wojtek cały czas był całkowicie opanowany. Uśmiechnął się lekko. - Nie martw się, Patryk nie miałby ci za złe nawet opuszczenia lekcji. Lubi cię, a poza tym jest moim kumplem.

- Masz rację - uspokoiłam się trochę.

Zarzucił swój plecak na ramię, po czym podał mi moją torbę. Swój telefon włożył do przedniej kieszeni spodni.

- Chodź, zawiozę cię - objął mnie w talii i pociągnął w stronę drzwi. - Nawet minutę się nie spóźnisz.

Pożegnaliśmy się z rodzicami chłopaka i wyruszyliśmy. Już piętnaście minut później byliśmy na miejscu.

- Chociaż będę miał okazję zobaczyć się z Patrykiem - ucieszył się. - Zapracowany jest i nie widziałem go od wesela.

Objął mnie ramieniem i razem weszliśmy do sali, w której na razie siedziała tylko jedna dziewczyna z mojej grupy.

- Wojtek! Co za miła niespodzianka! - ucieszył się mój nauczyciel i przywitał się z chłopakiem. - Dawno nie mieliśmy okazji pogadać, co tam u ciebie? - zaciekawił się.

Po chwili spojrzał na mnie, jakby dopiero sobie uświadomił, że stałam tuż obok Fortuny. Uśmiechnęłam się do niego.

- Hej, Karolina - odwzajemnił uśmiech. - To ty możesz zacząć ćwiczyć, a ja w tym czasie zajmę się twoim chłopakiem. - zaśmiał się i poklepał kumpla po ramieniu.

- Nie ma problemu - również zachichotałam. - Pałeczki? - wystawiłam rękę w stronę Wojtka, a on wyciągnął z plecaka wspomniane przedmioty i mi je dał. - Dzięki.

Usiadłam przy zestawie perkusyjnym i zaczęłam ćwiczyć rytmy. Pogrążając się w muzyce, zapomniałam o obecności wszystkich wokół i pozwoliłam wciągnąć się w inny, lepszy świat.

***

Po lekcji postanowiliśmy przejść się z Wojtkiem do parku. Mimo że dopiero dochodziła osiemnasta, ulice były już pogrążone w mroku. Zadrżałam lekko z zimna i zapięłam czarną, ortalionową kurtkę. Złapałam chłopaka za rękę i splątałam ze sobą nasze palce.

- Przyjemnie tak spacerować w jesienny wieczór, prawda? - westchnął rozmarzony Wojtek. Wydawał się być pochłonięty panującą wokół nas atmosferą.

Rzeczywiście, nie było wokół dużo rzeczy, które mogłyby odwracać naszą uwagę. Co jakiś czas minęliśmy się z jedną osobą lub małą grupką. Poza tym otaczała nas jedynie natura.

- Usiądziemy? - zaproponowałam, gdy dostrzegłam wolną ławkę parę metrów przed nami.

- Jasne - zgodził się szatyn.

Zajęliśmy miejsca i Wojtek objął mnie muskularnym ramieniem. Przysunęłam się jak najbliżej niego, aż nasze uda przywierały do siebie niemal na całej długości. Zaczęłam pocierać swoje ramiona, aby się ogrzać, a chłopak przyciągnął mnie jeszcze bliżej do siebie.

- Ale z ciebie zmarźlak - zaśmiał się.

Przewróciłam oczami, jednak przez ciemność wokół nas on najprawdopodobniej tego nie zauważył.

- Może trochę - uniosłam głowę w górę, aby móc spojrzeć mu w oczy. - Tak odrobinkę. O tyle - pokazałam za pomocą palca wskazującego i kciuka małą ilość.

Chłopak ponownie zachichotał i objął mnie jeszcze mocniej. Oparłam głowę na jego ramieniu.

- Wiesz, co zaczęło mnie ostatnio zastanawiać? - zaczął Wojtek, tym razem zupełnie poważnym tonem. - Kuba.

Wzdrygnęłam się na dźwięk tego imienia. Nie widzieliśmy go oboje tak dawno, że powoli zapominałam o tym, jak miesiąc temu ponownie wmieszał się w moje życie.

- Ostatnio widzieliśmy go wtedy na imprezie - kontynuował. - Wcześniej cały czas wyglądał na dość... zdesperowanego, by cię odzyskać. Co mogło nagle zmienić jego plany i nadzieje?

- Może się zawstydził po tym, jak dostałam od niego z pięści w twarz - prychnęłam. - Albo zorientował się, że po czymś takim jego szanse u mnie spadły z zera do wartości ujemnych.

- Może o to chodzi. Miejmy nadzieję - westchnął. - Jednak nadal coś mi tu nie gra. To byłoby zbyt łatwe, nie sądzisz?

- Sądzę, że nasze życie nie jest tak zagmatwane, jak w serialach - wyjaśniłam pewna siebie. - Chłopak zrozumiał, że nie ma szans u dziewczyny, która jest zajęta, odpuścił i ruszył dalej. Nie knuje chyba jakiegoś złowieszczego planu niczym antagonista Batmana.

- Masz rację - przyznał. - Chyba za bardzo się tym zamartwiam. Ale zwyczajnie nie chcę, żeby znowu mieszał się w nasze sprawy tą swoją zazdrością.

Mimo wszystko uwaga Wojtka również była słuszna. To nie było podobne do Kuby, żeby z taką łatwością odpuszczał. Po przemyśleniu sprawy sama zaczynałam się tym trochę niepokoić. A cisza z jego strony robiła się nieco przerażająca.

- Jak to w ogóle z wami było? - zaciekawił się. - To było poważne? Nigdy dużo o nim nie mówiłaś.

Miał rację. Nie lubiłam wracać do tego okresu. Nawet jeśli miałam z nim sporo dobrych wspomnień, chociażby myśl o tym, że te wydarzenia miały miejsce w towarzystwie Kuby, sprawiała, że nie chciałam tego pamiętać.

- Oczywiście jeśli nie chcesz, nie zmuszam cię - dodał pospiesznie.

- Nie, nie, opowiem - postanowiłam. - Muszę o tym w końcu komuś opowiedzieć. Nawet Piotrek nie zna wielu szczegółów.

- W takim razie zamieniam się w słuch.

Odchrząknęłam, żeby móc swobodnie zacząć historię. Niekoniecznie szczęśliwą historię.

- Poznaliśmy się w klubie. To było niewinne wyjście z bratem na początek wakacji. Piotrek zaprosił do tańca jakąś dziewczynę, a ja zostałam sama. No i wtedy podszedł on. Wydawał się idealny. Brązowe włosy, sięgające mu wtedy odrobinę za ucho, flanelowa koszula w kratę z podwiniętymi rękawami i przede wszystkim błękitne oczy. Zawsze miałam do takich słabość.

- Moje nie są błękitne - zamyślił się Wojtek. - To źle?

- Każdy kolor oczu jest świetny - sprostowałam. - Oczy są takim... portalem do duszy człowieka. Można w nich dostrzec prawdziwe emocje.

- Wow - zachwycił się. - To było głębokie.

- Kontynuując - wróciłam do poprzedniego tematu. - Postawił mi drinka. Pogadaliśmy kilka minut, a potem ponownie dołączył do mnie Piotrek. Dałam Kubie mój numer. Myślałam, że nie zadzwoni, że to była chwilowa, imprezowa gadka. Ale zadzwonił. Minął zaledwie tydzień i zostaliśmy parą.

- Nie sądzisz, że to trochę za szybko? - zdziwił się Fortuna.

- Teraz tak - westchnęłam. - Ale wtedy nie myślałam o tym w ten sposób. Zauroczyłam się, ja jemu też się podobałam, no i tak wyszło.

Spojrzałam w dół. Wojtek miał rację. Decyzja o zaczęciu związku z Kubą po tak krótkim czasie była głupia i nieprzemyślana.

- Każdy w życiu popełnia błędy - chłopak pogłaskał mnie po ramieniu. - Musimy się po prostu nauczyć z tym żyć.

- Wow. To też było głębokie - zachichotałam. - To chyba taka melancholijna pora, w której do głowy przychodzą najlepsze sentencje życiowe.

- Najwyraźniej - perkusista również się zaśmiał.

- Chcesz wiedzieć, co było dalej? - zapytałam.

- Jeśli tylko czujesz się na siłach, by mi to powiedzieć - pocałował mnie w skroń. Jego ręka przesunęła się wyżej i zaczął bawić się moimi włosami, co jakiś czas muskając palcami skórę szyi.

- Jasne. Jestem w stanie. Chcę ci ją opowiedzieć do końca.

Nie miałam co do tego wątpliwości. Czułam, że to na mnie ciąży. Nawet jeśli już nic a nic nie czułam do Kuby.

- Na początku wszystko szło gładko. Piotrek go lubił, rodzice też. Jego rodziców nawet nigdy nie spotkałam, nie był chętny, aby zapraszać mnie do siebie. Ale potem zaczęło trochę się psuć. Częściej to ja inicjowałam spotkania, to ja pisałam pierwsza. Nie czułam tego samego, co wcześniej.

Ręka Wojtka zatrzymała się i zaczął z uwagą wpatrywać się we mnie i słuchać dalszego ciągu opowieści. Wydawał się nieco zmartwiony i zaniepokojony tym, co mógł usłyszeć.

- Któregoś dnia na początku sierpnia spotkaliśmy się. Nie miał humoru i wyglądał, jakby nie miał w ogóle ochoty się spotykać. Powiedział, że miał czas, aby to wszystko przemyśleć. I że doszedł do wniosku, że to nigdy nie miało szansy wyjść. Niby to nie trwało długo, nawet nie byliśmy ze sobą bardzo blisko jako para, ale... czułam się wykorzystana. Zabolało mnie to. Nie miałam nikogo na poważnie przed nim. Czułam się źle z tym, że tak mnie potraktował.

Wojtek był szczerze zaskoczony. Nie wiem, może chodziło o to, że spodziewał się czegoś więcej? Wydawało się, że miałam bogatą przeszłość z Kubą z tragicznym zakończeniem, lecz to był tylko krótkotrwały romans.

- Nie wierzę, jak on mógł cię tak potraktować - powiedział w końcu. - Nie wątpię, że cię to zabolało.

Przyciągnął mnie bliżej, a ja oparłam głowę na jego ramieniu.

- Chciałam po prostu o nim zapomnieć - westchnęłam. - Ruszyć dalej, zrobić sobie przerwę od związków. Nie miałam ochoty przeżywać tego kolejny raz. Ale pojawiłeś się ty... I wszystko się zmieniło.

Nastąpiła chwila ciszy. Wpatrywałam się w gwieździste niebo, pogrążona w rozmyślaniach.

- Cieszę się, że ci to powiedziałam - przyznałam. - Teraz jest mi lżej.

- A ja cieszę, że znam tą historię - uśmiechnął się promiennie. - Lepiej to wszystko teraz rozumiem.

Ponownie wplątał dłoń w moje włosy. Zamknęłam oczy i dałam się pochłonąć otaczającej mnie kojącej atmosferze. I od razu poczułam wewnętrzny spokój.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro