Rozdział 32

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gdy wróciłam do reszty znajomych, oznajmiłam im, że będę już wracać, ponieważ spotykam się z Wojtkiem. Na razie postanowiłam nie wspominać o tym, że zostaję u niego na noc. Wszyscy dowiedzą się w swoim czasie.

Brat postanowił wrócić ze mną. Stwierdził, że będzie czuł się spokojniejszy, jak nie będę wracać sama, tym bardziej że już było ciemno.

Gdy spacerem szliśmy w stronę domu, postanowiłam powiedzieć mu o nocowaniu.

- No bo wiesz... - zaczęłam niepewnie, odrobinę obawiając się jego reakcji. - Wojtek zaprosił mnie na nocowanie.

- Że co? - chłopak wybałuszył oczy. - Na nocowanie?

- No... Tak.

Przez chwilę szliśmy w milczeniu. Spuściłam głowę w dół. Nie miałam pojęcia, co więcej miałam mu powiedzieć. Nie zamierzałam mu się dokładnie ze wszystkiego tłumaczyć.

- W porządku - powiedział po kilku minutach. - Ciągle zapominam, że nie jesteś już tą samą małą Karolinką. - zaśmiał się.

- Musisz zacząć powoli się do tego przyzwyczajać - uśmiechnęłam się do niego. Cieszyłam się, że udało mu się zaakceptować moją relację z Wojtkiem.

Gdy dotarliśmy do domu, było parę minut po dziewiętnastej. Postanowiłam się ogarnąć i wychodzić, żeby móc spędzić jak najwięcej czasu z moim chłopakiem. Wzięłam prysznic i przebrałam się w pudroworóżowe spodnie i czarną bluzę z serialu ,,Supernatural", która z przodu na piersi miała charakterystyczny symbol pentagramu otoczonego płomieniami, a z tyłu napis ,,Driver picks the music, shotgun shuts his cakehole", który był słynnym cytatem głównego bohatera. Jedna z moich ulubionych bluz.

Zaczęłam się pakować. Wrzuciłam do torby szczoteczkę do zębów i inne najpotrzebniejsze przybory do higieny, po czym przyszedł czas na wybór piżamy. Gdy żadna z tych znalezionych w szafce mi odpowiadała z jakiegoś powodu, natknęłam się na moją koronkową piżamę, w której wtedy dwa miesiące temu wyszłam do chłopaków, zanim jeszcze zdążyłam lepiej ich poznać. Uśmiechnęłam się na myśl o tym wspomnieniu. Wtedy czułam ogromne zażenowanie, ale teraz jedynie się z tego śmieję.

Stwierdziłam, że to idealna piżama na taką okazję, więc wrzuciłam ją do torby. Na zmianę spakowałam białą bluzkę z nadrukiem i czarno-białą koszulę w kratę. Byłam już w stu procentach gotowa. Wzięłam czarną torbę Nike'a na ramię i zeszłam schodami na dół.

Spojrzałam na moich rodziców. Tata klasycznie siedział przed telewizorem i przeglądał kanały w poszukiwaniu czegoś ciekawego do obejrzenia, a mama czytała książkę w fotelu. Piotrek po prostu siedział obok taty na sofie i pisał z kimś na telefonie. Gdy tylko weszłam do pokoju, podniósł głowę i na mnie spojrzał.

- Idę na noc do... - zawahałam się. Nie mogłam powiedzieć rodzicom prawdy. W życiu by się nie zgodzili, żebym została na noc u Wojtka, nawet jeśli już się przyzwyczaili do tego, że jesteśmy razem i zaczęli to akceptować. - Do Laury. - dokończyłam w końcu.

- W porządku - mama rzuciła mi krótki uśmiech. - Wszystko wzięłaś?

- Raczej tak - odpowiedziałam.

- O której wrócisz? - klasyczne sto pytań o pierdoły zanim wyjdę.

- Nie wiem, coś koło dwunastej albo trzynastej.

Miałam nadzieję, że to już koniec pytań.

- Ok - powiedziała mama, a ja niemal westchnęłam z ulgą. - Bawcie się dobrze.

- Podwiozę cię - Piotrek wstał z kanapy i podszedł do mnie. - Nie będziesz łaziła sama po nocach.

- Dzięki - uśmiechnęłam się do niego.

Założyliśmy buty i kurtki, po czym wyszliśmy i wsiedliśmy do jego samochodu.

- Dzięki, że mnie nie wydałeś - powiedziałam, gdy już byliśmy w środku i chłopak właśnie włączał silnik.

Nawet jeśli byłam pewna, że Piotrek by mnie nie wydał, zwykłe podziękowanie mu się należało. Za to bycie świetnym bratem.

- Nie ma sprawy - machnął ręką, jakby to nie było nic wielkiego. - Wiem, że mama by cię nie puściła, gdybyś powiedziała prawdę.

- Prędzej własnoręcznie zabarykadowałaby moje drzwi i okna deskami - zażartowałam.

Brat zaśmiał się, usłyszawszy moją jakże kreatywną metaforę.

Niedługo później byliśmy na miejscu. Piotrek wjechał na podjazd domu Wojtka, aby łatwiej mu było zawrócić, po czym zaciągnął hamulec ręczny, lecz nie wyłączał silnika.

- Powiedziałbym, abyś się dobrze bawiła, ale w tym kontekście chyba zabrzmiałoby to zbyt dwuznacznie - rzekł z nieśmiałym uśmiechem. Cieszyłam się, że już był w stanie rzucać takimi żartami. Oznaczało to kolejny krok naprzód i to, że mój związek z jego kumplem staje się dla niego coraz bardziej naturalny.

- Nie martw się, nie stracę tam dziewictwa - uspokoiłam go. I nie zamierzałam łamać tej obietnicy. Nie czułam się jeszcze w stu procentach na to gotowa i wiedziałam, że Wojtek to uszanuje, nawet gdyby jego plany na dzisiejszą noc były inne od moich.

- Wiem, że zostawiam cię w dobrych rękach. Nie martwię się - uśmiechnął się jeszcze szerzej.

Odwzajemniłam uśmiech.

- Dobranoc, Piotrek - powiedziałam, odpinając pas i wysiadłam z auta.

Chwilę później mój brat wyjechał z podjazdu, a odjeżdżając pomachał do mnie. Odmachałam mu, przez parę sekund jeszcze patrzyłam na znikające w mroku reflektory samochodowych świateł, po czym zerknęłam na dom i ruszyłam w jego stronę. Gdy weszłam po schodkach i stanęłam przed drzwiami, te nagle stanęły otworem, zanim w ogóle zdążyłam wystawić rękę, aby w nie zapukać. Po drugiej stronie stał oczywiście Wojtek. Opierał się ręką o framugę, miał na sobie obcisłą, białą koszulkę na krótki rękaw, która podkreślała jego mięśnie klatki piersiowej oraz krótkie granatowe spodenki.

- Hej, kochanie - uśmiechnął się, pokazując szereg białych zębów.

- Nie za gorąco ci? - skomentowałam ironicznie jego ubiór. - Mamy listopad.

Mi w taki chłód nie pomagało nawet bycie w pomieszczeniu. Już we wrześniu zaczynał się ten okres, w którym nie wysiedziałabym w pokoju bez ciepłego kocyka. Chyba bym wtedy zamarzła na śmierć.

Wojtek złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Gdy oboje znaleźliśmy się w środku, zamknął drzwi wejściowe na zamek.

- Teraz tak, odkąd się pojawiłaś - wyszeptał mi zalotnie do ucha, a ja poczułam, jak na mojej twarzy zagościł piekący rumieniec. Uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek, mając nadzieję, że również wywołam rumieńce na jego twarzy. Po chwili dostrzegłam na jego policzkach ledwo widoczny czerwony ślad.

Odsunęłam się od niego i zaczęłam zdejmować kurtkę. Wolałam zawstydzić Fortunę bezpiecznie w jego pokoju, gdzie będziemy mieli więcej prywatności. Wiedziałam, że w drzwiach salonu wkrótce pojawi się mama chłopaka i od tego dzielą nas zaledwie sekundy, a wolałam nie pokazywać przy niej mojej zalotnej strony. Zgodnie z moimi przypuszczeniami, gdy wieszałam kurtkę na wieszaku, w drzwiach stanęła odrobinę niższa ode mnie kobieta przy kości.

- Dzień dobry - uśmiechnęłam się promiennie. - Eee... To znaczy... Dobry wieczór - poprawiłam się. Często mi się zdarzało zapominać, że język polski posiada dwa wyrażenia powitalne na różne pory dnia.

Pani Fortuna zachichotała, usłyszawszy moje przywitanie.

- Dobry wieczór, Karolinko - odpowiedziała. Lubiłam, gdy się tak do mnie zwracała. Brzmiało to tak słodko i można powiedzieć... osobiście. Jakby traktowała mnie jak swoją, niemal jak członka rodziny.

- Chcesz coś do jedzenia? Albo do picia? - zaproponował Wojtek, gdy zdejmowałam buty.

- Z chęcią - odparłam. - Umieram z głodu. Nie zdążyłam zjeść w domu, bo chciałam jak najszybciej tu przyjechać.

- Chodź, zrobię ci tosty - objął mnie w talii, gdy już odłożyłam buty i zaprowadził mnie do kuchni. Jego mama ponownie zniknęła w salonie.

Wojtek wstawił wodę na herbatę, po czym zaczął wyciągać potrzebne przybory z szafek. Zaczął oczywiście od tostera, potem wyjął talerz i drewnianą paletkę do wyciągania już zrobionych tostów. Następnie wziął cztery kromki chleba tostowego - doskonale wiedział, że nie wcisnęłabym więcej niż dwa tosty - i sięgnął do lodówki po ser i szynkę. Wyciągnął też dwa kubki i otworzył szafkę z herbatami.

- Zwykła czy Earl Grey? - zapytał. Zdążył mnie już nieźle poznać. Nie lubię herbat owocowych. Moją ulubioną jest biała, ale mało kto ma taką w domu, więc w gościach zawsze piję czarną.

- Earl Grey - odparłam.

Chłopak zgodnie z moją prośbą wrzucił odpowiednią torebkę do kubka. Przyjemnie patrzyło mi się, jak Wojtek wszystko przygotowuje i biega po całej kuchni. Wyglądał wtedy świetnie, jak zresztą zawsze.

- Pomogę ci - powiedziałam. Podeszłam do blatu i zaczęłam rozkładać ser i szynkę na chlebie. - Ty nie jesz?

- Nie, najadłem się u babci - zachichotał. - Wiesz, jak to jest. Nie da się wrócić od babci głodnym.

- Racja - zaśmiałam się. - Czyli dlatego nie mogłeś się dzisiaj spotkać?

- Tak - potwierdził. - I jak? Dużo mnie ominęło?

- Cóż... - uniosłam w górę kącik ust. - Dość sporo.

- A no tak - przypomniał sobie. - Wspominałaś przez telefon coś o Kondziu i Laurze. To musiało być ,,dość sporo". - zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam.

- Opowiem ci, jak zjem i pójdziemy do ciebie - obiecałam.

- Jasne.

Już kilka minut później moje jedzenie było gotowe. Posłodziłam i pomieszałam herbatę, polałam tosty ketchupem, po czym zaczęłam je pałaszować. Wojtek cicho się zaśmiał, a ja przerwałam jedzenie.

- Co? - wymamrotałam z pełną buzią, co jedynie jeszcze bardziej go rozśmieszyło.

- Musiałaś być naprawdę głodna - stwierdził. - Chyba nigdy nie widziałem, żebyś jadła aż tak szybko. Poza tym, pobrudziłaś się, moja mała niezdaro.

Powiedziawszy to, wyciągnął rękę i starł kciukiem resztkę ketchupu z moich ust, po czym go oblizał i uśmiechnął się.

- Zanim zjem to wszystko, pewnie jeszcze nie raz się pobrudzę - zażartowałam.

- Pewnie tak - nie zaprzeczał.

Nie myliłam się w tej kwestii. Jeszcze z dwa razy ketchup znalazł się w miejscu, w którym nie powinien i za każdym Fortuna, siedzący na przeciwko mnie, ze śmiechem zbierał nadmiar sosu z mojej twarzy. Szybko pochłonęłam oba tosty i upiłam łyk herbaty, której została mi jeszcze połowa.

- Najadłaś się? - zapytał zatroskany perkusista.

- Tak. Dziękuję - uśmiechnęłam się.

Wstał, wziął mój talerz i swój kubek po herbacie, po czym włożył oba do zmywarki. Ja również wstałam i oparłam się o stół, powoli dopijając herbatę.

Chłopak podszedł do mnie i oparł ręce o stół po obu moich stronach, nie dając mi możliwości ucieczki, a ja odstawiłam za siebie kubek herbaty, aby nie wylać przypadkowo jego zawartości na mnie albo na Wojtka.

Oddech mi przyspieszył, kiedy Fortuna znajdował się tak blisko. Zbliżył swoją twarz do mojej, aż dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów.

- Masz jeszcze trochę ketchupu na ustach - zaśmiał się.

Również zachichotałam. Wtedy Wojtek przejechał językiem po mojej dolnej wardze, od prawego kącika do środkowej części ust, wylizując cały ketchup.

W tym momencie cieszyłam się, że, w przeciwieństwie do nas, ma kuchnię oddzieloną od salonu.

Spojrzałam w jego szare oczy, w których malowało się wyraźne szczęście. Gdy poczułam na wargach jego język, zapragnęłam więcej. Musnęłam delikatnie jego usta, a po chwili pogłębiłam pocałunek. Szatyn objął mnie i zaczął głaskać mnie po plecach, a po chwili, przytrzymując mnie jedną ręką, drugą oparł się o stół i powoli położył mnie na stół, stale pochylając się ze mną i nie rozdzielając naszych ust.

Cóż, przynajmniej próbował położyć mnie na stół, dopóki nie poczułam czegoś twardego pod moimi plecami.

- Ał! - syknęłam, kiedy poczułam, jak ten nieokreślony obiekt wbija mi się w kręgosłup.

Usłyszałam cichy brzdęk, a po chwili poczułam pod sobą jakąś ciecz, którą powoli zaczęła przesiąkać mi bluza. Momentalnie przysunęłam się do Wojtka, objęłam go nogami w pasie, a ręce zarzuciłam mu na szyję. Gdy nie byłam już zagrożona zmoczeniem tym płynnym czymś, odwróciłam głowę, aby zobaczyć, co było sprawcą całego zdarzenia.

No tak. Mogłam się domyślić. Zapomniałam, że postawiłam za siebie kubek z herbatą. W ostatniej chwili Wojtkowi udało się go złapać, zanim spadłby na ziemię, robiąc jeszcze większy hałas i bałagan.

- Wszystko w porządku, kochani? - z salonu krzyknęła zaniepokojona mama Wojtka.

Odskoczyłam od niego w obawie, że pani Fortuna nagle wpadnie na pomysł, aby wejść tu i osobiście sprawdzić, co się stało.

- Tak, wszystko okej! - odkrzyknął chłopak. - Po prostu... Karolina potrąciła kubek z herbatą i się wylało na stół. Ale to nic takiego, posprzątamy to.

- Dobrze - kobieta nie drążyła tematu.

Posłałam szatynowi spojrzenie mówiące ,,Serio? Zwaliłeś to na mnie?".

- To ty jesteś niezdarą - mruknął. - To było bardziej realistyczne.

Przewróciłam oczami i trąciłam go łokciem w żebra. Chłopak zaśmiał się, po czym odłożył kubek do zmywarki. Spod zlewu wyjął jedną ścierkę, a druga wisiała na kranie.

- Ta jest do podłogi - wskazał tą pierwszą. - A ta do stołu. - podał mi tą drugą.

Wojtek szybko starł herbatę z podłogi, a ja ze stołu.

- Zrobić ci drugą? - zaproponował.

- Nie, dzięki - uśmiechnęłam się blado. - Pewnie też bym ją wylała.

Fortuna jedynie zaśmiał się i pocałował mnie w skroń. Po chwili złapał mnie za rękę i pociągnął na górę do swojego pokoju. Po drodze zdążyłam szybko chwycić swoją torbę, która wisiała na kuchennym krześle. Gdy znaleźliśmy się w środku, położyłam bagaż przy biurku. Chciałam od razu walnąć się na łóżko, ale przypomniałam sobie o jednej rzeczy.

- Mam mokrą bluzę z tyłu? - zapytałam chłopaka, odwracając się do niego plecami.

Poczułam, jak przejeżdża ręką po ubraniu i już sama wiedziałam, że jednak pamiątka po rozlanej herbacie na niej została.

- Tak - odparł. - Na ,,shuts his cakehole". Stosujesz tą zasadę w ogóle? No wiesz, jako osoba bez prawka. Pozwalasz kierowcy wybierać muzykę?

Zaśmiałam się. Napis na mojej bluzie oznaczał: ,,Kierowca wybiera muzykę, pasażer siedzi cicho".

- Czasami - mruknęłam. - Jak kierowca ma dobry gust.

- Masz coś na przebranie? - zmienił temat.

- Tak - odpowiedziałam. - Ale zostawię je na jutro. Mam jeszcze piżamę.

- Możesz pójść się przebrać do łazienki, jeśli będzie ci wygodniej - zaproponował.

- Mam inny pomysł - oznajmiłam.

Odwróciłam się do niego przodem. Stanęłam na palcach i złączyłam nasze usta. Nie spodziewał się tego, ale nie protestował i od razu odwzajemnił pocałunek i zaczął go pogłębiać. Ujął moją twarz w dłonie, a ja chwyciłam je i przesuwając nimi po całym moim ciele dotarłam do końca bluzy. Wojtek bez problemu zrozumiał moją aluzję i pociągnął w górę moje ubranie i zdjął mi je przez głowę. Rzucił ją gdzieś na podłogę i wrócił do obdarzania moich ust pocałunkami. Zostałam w samym białym, koronkowym staniku. Pociągnęłam go za koszulkę w stronę łóżka i popchnęłam go lekko na nie. Kiedy już na nim siedział, usiadłam na niego okrakiem. Dłonie położyłam mu na ramionach, a po chwili zaczęłam zjeżdżać nimi w dół, a gdy dotarłam do krańca koszulki, również się jej pozbyłam. Ponownie przejechałam rękoma po jego, tym razem nagich, mięśniach brzucha i klatki piersiowej.

Wojtek przesunął się ze mną w głąb łóżka, położył się i pociągnął mnie za sobą. Zaczęłam gładzić go po ramieniu, potem po szyi i za uchem, aż w końcu wplątałam palce w jego włosy, nie rozdzielając naszych ust.

Jego dłonie również zaczęły wodzić po moim ciele. Po plecach, po brzuchu, po ramionach. Moje ciało drżało z przyjemności. Jego dotyk był taki... kojący. Taki przyjemny.

Gdy głaskał mnie po plecach, w pewnym momencie jego ręka zatrzymała się na zapięciu od stanika. Zestresowałam się i oderwałam od niego swoje usta. Od razu jego ręka z powrotem znalazła się niżej na moich plecach. Spojrzał mi w oczy.

- Jeśli tego nie chcesz, to nie musimy tego robić - upewnił mnie.

- Nie chcę pójść na całość - oznajmiłam. - Nie czuję się jeszcze na to gotowa. - chłopak pokiwał głową ze zrozumieniem. - Ale... - uniósł lekko brew w zdziwieniu. - Możesz zdjąć mi stanik.

Głośno wypuściłam powietrze. Sama nie wierzyłam, że to powiedziałam. Że byłam gotowa pójść o krok dalej. Ale czułam, że naprawdę tego chciałam.

- Jesteś pewna? - zapytał, a ja pokiwałam głową, nie będąc w stanie wydusić z siebie ani słowa. - Chcę, żebyś to powiedziała. Wprost. - zażądał.

- Jestem pewna - próbowałam powstrzymać drżenie głosu.

Ręka Wojtka ponownie powędrowała w stronę zapięcia. Złapał je, a moje serce zaczęło bić szybciej, kiedy czułam, jak powoli rozpina mój stanik. Żaden chłopak jeszcze nigdy nie widział moich piersi, więc był to dla mnie duży krok.

Gdy już stanik jedynie luźno wisiał na ramiączkach, perkusista przeniósł ręce na moje ramiona, dotykając po drodze moich żeber i powoli idąc w górę. Chwycił ramiączka i na chwilę się zatrzymał, a ja pokiwałam głową na znak, że dobrze się z tym czuję. Powoli zdjął ze mnie stanik i odłożył go na podłogę. Przez chwilę nic nie mówił i jedynie patrzył się na moje piersi, lecz po chwili się uśmiechnął, wyciągnął rękę w moją stronę, pogłaskał mnie po obojczyku, dotarł do mojej szyi i przyciągnął mnie do siebie, ponownie złączając nasze usta.

Czułam się z tym wszystkim dobrze, a wręcz bardzo dobrze. Cieszyłam się, że coraz bardziej sobie ufaliśmy i byliśmy gotowi na coraz więcej.

Nagle usłyszałam przytłumioną, lecz zbyt znajomą piosenkę. ,,Believer" Imagine Dragons. Mój dzwonek.

- Chyba zamorduję tego kogoś, kto ma takie wyczucie - wymamrotałam, przyciskając twarz do obojczyka Wojtka.

Niechętnie wstałam, podeszłam do torby i wyjęłam z niej telefon. Na wyświetlaczu widniało imię ,,Amelka". Chociaż ją kochałam, nadal miałam ochotę ją udusić.

- Co jest, Am? - rzuciłam szybko, używając skróconej formy jej imienia.

- Szybkie pytanko - zaczęła dziewczyna. - Pasuje ci próba jutro na czternastą?

- Jasne - odparłam lakonicznie. - To wszystko?

- Eee... W sumie to tak - stwierdziła niepewnie. - A przeszkodziłam w czymś?

Obejrzałam się przez ramię na szatyna, który jedynie leżał oparty na ramieniu i patrzył się na mnie, czekając, aż skończę rozmowę.

- Tak trochę - uniosłam w górę kąciki ust.

Słyszałam, że chłopak wstał i powoli zaczął do mnie podchodzić. Po chwili poczułam, jak obejmuje mnie od tyłu i pocałował mnie za uchem.

- A to przepraszam - dziewczyna w słuchawce odrobinę się zawstydziła. - To miłego wieczoru. Do jutra.

- Do jutra - pożegnałam się i rozłączyłam.

Odłożyłam urządzenie na biurko i odwróciłam się do Wojtka. Chłopak musnął palcami moje ramię, po czym niespodziewanie uniósł mnie do góry i posadził na biurku. Objęłam go nogami w pasie, a ręce oparłam na jego ramionach.

- Kto to był? - zaciekawił się.

- Amelka - wyjaśniłam. - Robimy próbę i pytała czy pasuje mi jutro o czternastej.

Fortuna zaczął bawić się moimi włosami i chwilę później wplótł w nie palce i ponownie mnie pocałował. Przygryzłam delikatnie jego dolną wargę.

Lecz wtedy otworzyły się drzwi do pokoju.

O kurna, jak to jego mama, to już po mnie. A w końcu kto inny mógł to być? Jego tata był jeszcze w pracy, chociaż to wcale nie poprawiłoby mojej sytuacji.

Jednak gdy spojrzałam w lewo, w stronę drzwi, zobaczyłam nieznajomą osobę.

Co gorsza, był to jakiś chłopak.

A ja nie miałam na sobie stanika.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Mam nadzieję, że spodobała się wam pikantna scena Wojtasa i Karoliny ☺️ Dzisiaj specjalny rozdział na urodziny mojej kochanej przyjaciółki Lady_of_Drama Wszystkiego najlepszego kochana!!!
🥰🥰

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro