Rozdział 33

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Kim ty, do cholery, jesteś? - wrzasnęłam, schodząc z biurka, chowając się za Wojtkiem i zasłaniając się rękami. - I co tu robisz?

Mój chłopak od razu stanął przede mną, aby nieproszony gość zobaczył jak najmniej. Szybko wyciągnął pierwszą lepszą koszulkę z szafy, obok której stał i podał mi ją. Nie wahając się ani chwili, pospiesznie ją założyłam.

- Nie chciałem, żebyście tak się poznali - westchnął szatyn. - Karolina, to jest mój kuzyn, Gabriel. A to moja dziewczyna.

- Przepraszam - rzucił szybko onieśmielony chłopak. - Spotykałem się z kolegą z Sochaczewa i ciocia pozwoliła mi u was przenocować. Właśnie przyszedłem i... I chciałem się przywitać. Nie wiedziałem... Nie spodziewałem się...

- Nie szkodzi, Gabriel - uśmiechnęłam się do niego ciepło, wychylając się zza pleców Wojtka. - Miło mi cię poznać.

- Mi ciebie też - skrępowany odwzajemnił uśmiech. - Ja... Ja już pójdę. Ciocia zrobiła mi jedzenie.

- Ani słowa o tym, co tu widziałeś, młody - dodał ostrzegawczym tonem perkusista.

- Jasne - Gabriel nie protestował i wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi.

Zachichotałam lekko. Na początku cała sytuacja mnie zestresowała, ale teraz uważałam, że była bardziej zabawna niż żenująca.

- Słodki dzieciak z niego - stwierdziłam.

- Bywa irytujący - Wojtek wywrócił oczami. - Ale zawsze tak jest z młodszymi kuzynami.

- Prawda - zgodziłam się.

Zerknęłam na koszulkę, którą miałam na sobie. Miała kolor jasnoniebieski i widniał na niej okrągły znak w czerwono białe paski, w którego środku była biała gwiazdka na niebieskim tle. Mimo, że nie byłam taką fanką, jak na przykład Laura, nie miałam problemu z rozpoznaniem charakterystycznego symbolu.

- Kapitan Ameryka? - uniosłam brew.

- Rozpoznałaś - uśmiechnął się pełen podziwu. - Jestem dumny.

Zaczął lustrować mnie wzrokiem, aż w końcu powiedział:

- Na tobie wygląda lepiej, niż na mnie.

Poczułam, jak się rumienię. Niespodziewanie objęłam go w pasie i wtuliłam głowę w jego nagi tors.

- Kocham cię - wyznałam. Czułam się przy nim w pełni szczęśliwa i zwyczajnie miałam ochotę mu to okazać.

- Ja ciebie też kocham - odpowiedział mi, również przytulając mnie do siebie. Jedna jego dłoń przyciskała do piersi moją głowę, bawiąc się przy tym włosami, a druga głaskała mnie po plecach.

Pocałował mnie w czubek głowy.

- Możesz spać w tej koszulce - oznajmił.

Odsunęłam się od niego i spojrzałam mu w oczy, zakładając ramiona na piersi.

- Specjalnie wzięłam moją słynną, koronkową piżamę, w której widziałeś mnie wtedy - rzekłam pretensjonalnym tonem.

- Kurde, wiedziałaś, jak się przygotować - zaśmiał się. - Ale koronkową piżamę możesz zostawić na inną noc. Ta koszulka z Capem ci pasuje. Ładnie wyglądasz w niebieskim.

- Z Capem? - zdziwiłam się.

- Skrót od Captain America - wyjaśnił. - Każdy tak mówi. Musimy kiedyś obejrzeć filmy Marvela. Nie pozwolę, żebyś dalej żyła w takiej niewiedzy.

Wywróciłam oczami. Jakoś nigdy nie miałam okazji obejrzeć wszystkich filmów Marvela. Kilka razy zdarzyło mi się zobaczyć pojedynczy film, gdy leciał w telewizji, ale nic poza tym. Miałam wiele innych filmów wśród moich priorytetów, które chciałam obejrzeć.

- Co powiesz, żeby zacząć dzisiaj? - zaproponował Wojtek. - Obejrzymy Iron Mana.

- W sumie to jest świetny pomysł - uśmiechnęłam się i dałam mu buziaka.

Szatyn zaczął wszystko ustawiać, abyśmy mogli obejrzeć film z komputera.

- To ja pójdę się ogarnąć w międzyczasie - poinformowałam go, a on szybko skinął głową.

Wzięłam potrzebne przybory z torby i udałam się do łazienki. Postanowiłam zgodnie z radą Fortuny spać w jego koszulce, która również mi się podobała. Jedynie zdjęłam spodnie i zmieniłam majtki. Następnie umyłam zęby i przemyłam twarz. Postanowiłam, że umyję się potem albo rano.

Po kilku minutach wróciłam do pokoju, w którym na krześle przed łóżkiem był laptop podłączony do zasilania. Gdy znalazłam się w środku, perkusista podniósł głowę z nad telefonu i spojrzał na mnie. Siedział na łóżku, oparty o ścianę i przykryty kocykiem.

Jego wzrok podążał za mną, kiedy zamknęłam drzwi, odłożyłam rzeczy do torby i usiadłam obok niego, okrywając się kocem.

- Mówiłem, że to dobry pomysł - zachichotał i ponownie spojrzał na koszulkę, którą miałam na sobie. - Gotowa na film?

- Oczywiście - odparłam.

Wojtek włączył film. Objął mnie ramieniem, a ja oparłam głowę o jego klatkę piersiową.

Mimo tego, że chłopak zapewne już kilka razy oglądał ten film, wciąż ekscytował się każdą jego minutą. Uroczo wyglądał, jak tak się wszystkim zachwycał i co jakiś czas wypowiadał na głos swoje uwagi. Albo nieraz całe kwestie razem z aktorami.

Mi film również bardzo się spodobał i byłam pewna, że z chęcią obejrzę resztę uniwersum. A najlepiej wszystkie tak samo jak ten, pod kocykiem, wtulona w nagą klatkę piersiową Wojtka. No dobra, mogłoby być nawet w ubraniu, ważne, żeby to był Wojtek.

- Czemu on w ogóle zdradził, że jest Iron Manem? - zdziwiłam się po skończeniu filmu.

- Bo to jest Tony Stark - uśmiechnął się dumnie szatyn. Uniosłam brew. - Kiedyś zrozumiesz - westchnął i jedynie dostał ode mnie kuksańca w bok. - Tylko weź mnie nie pobij, zanim wrócisz do domu.

- Jak na to zasłużysz - dałam mu buziaka w policzek.

- Poza tym - dodał. - Ta linijka była improwizacją RDJ'a.

- RDJ'a? - uniosłam brew.

- Robert Downey Jr.  Wszyscy tak na niego mówią.

Okej, widzę, że będę miała do nadrobienia trochę tego Marvelowego slangu.

- Serio to zaimprowizował? - nie dowierzałam.

- Tak. Czytałem o tym kiedyś.

Wstałam i sięgnęłam po telefon, który zostawiłam wcześniej na biurku.

- Czekaj, jeszcze scena po napisach! - zawołał.

Wydało mi się to dziwne. Nigdy nie spotkałam się z czymś takim w filmach. Albo nie wiedziałam o tym, bo wyłączałam filmy, gdy tylko zaczęły się napisy. Ponownie usiadłam koło niego, kiedy on przewinął napisy do tej jednej sceny.

- Avengers! - podekscytowałam się, gdy usłyszałam to jedno słowo. - Chyba widziałam kawałek filmu.

- No to zobaczysz jeszcze raz cały. Tym razem z kontekstem.

Perkusista zaczął ustawiać wszystko tak, jak było wcześniej.

- A jak fani Marvela chodzą do kina - zaczęłam zastanawiające mnie pytanie. - To czekają przez całe napisy na tą jedną scenę?

- Tak - odpowiedział. - Dzięki temu możesz poznać prawdziwego fana. Załamałem się, ile osób wyszło wcześniej, jak byłem na Spider-Manie w wakacje. A scena po napisach była niezła. Sama zobaczysz. Dwadzieścia dwa filmy później.

- Jest ich dwadzieścia trzy? - zapytałam.

- Tak.

No cóż, będziemy musieli zrobić sobie kilka filmowych wieczorów.

Podczas, gdy Wojtek zaczął rozścielać łóżko, ja postanowiłam pójść się umyć. Gdy wróciłam po jakichś piętnastu minutach, pościel była już rozłożona, a Fortuna leżał na niej w samych bokserkach i przeglądał coś na telefonie. Położyłam się koło niego i przykryłam kołdrą, a po chwili również on się pod nią wsunął. Objęłam go ramieniem i oparłam głowę o jego ramię.

- Idziemy już spać? - zapytałam cicho. - Bo szczerze mówiąc, ja jestem trochę zmęczona.

- W takim razie śpij, kochanie - pocałował mnie w czoło. Ja może jeszcze trochę posiedzę na telefonie. Czytałem artykuł o przyszłych planach Marvela. Będziemy mogli pójść razem do kina w przyszłym roku.

- Z chęcią - odparłam i uniosłam lekko w górę kąciki ust, czego chłopak nawet nie mógł dostrzec. Jednak moje oczy powoli się zamykały. - Ale na razie mam inne rzeczy na głowie. Sen. Dobranoc.

Wojtek cicho zachichotał.

- Dobranoc - odpowiedział.

A ja odpłynęłam.

***

Rano Fortuna wziął pospieszny prysznic, kiedy ja jeszcze spałam. Jak przez mgłę pamiętałam, że wyczułam moment, w którym chłopak wstawał, jednak byłam zbyt zaspana, żeby jakkolwiek zareagować, czy chociażby zapytać go, gdzie idzie. Gdy już wrócił i ostatecznie mnie dobudził, poszłam przebrać się w moje ciuchy na zmianę i ogarnęłam się. Chwilę później zeszliśmy na śniadanie przyrządzone przez mamę Wojtka. Przy stole siedział już Gabriel.

- Mmm... Ale ładnie pachnie - pochwaliłam, wyczuwając zapach smażonych jajek z bekonem.

- Dzień dobry, kochani - przywitała się kobieta z uśmiechem. - Siadajcie, już zaraz nakładam jedzenie.

- Hej, Gabriel - uśmiechnęłam się nieśmiało do chłopaka.

- Hej - odpowiedział, niepewnie odwzajemniając uśmiech.

Zajęliśmy miejsca na przeciwko niego, a niedługo później pani Fortuna podała nam wyborne dania.

- Dziękujemy - odpowiedzieliśmy w trójkę w tym samym czasie.

Zaczęliśmy ze smakiem pałaszować nasze posiłki. Postanowiłam zagadać Gabriela, żeby nie czuł się aż tak zawstydzony.

- Do której klasy chodzisz? - zagaiłam.

- Do pierwszej liceum. Po gimnazjum. - dodał. W końcu obecne pierwsze klasy mogły być po gimnazjum lub po ośmioletniej podstawówce. - A ty? - zapytał.

- Do drugiej liceum. Po gimnazjum. - zażartowałam, a chłopiec zachichotał. Nie musiałam dodawać tego stwierdzenia, drugie klasy przeżyły normalnie czasy gimnazjum.

Okazało się, że Gabriel mieszka w Warszawie. Zgodnie z tym, co nam wczoraj powiedział, w Sochaczewie odwiedzał kolegę, który chodzi z nim aktualnie do liceum.

Gdy skończyliśmy śniadanie, było już po dziesiątej.

- Chyba niedługo będę się zbierać - oznajmiłam Wojtkowi, kiedy już znaleźliśmy się w jego pokoju. - Zostałabym jeszcze z dwie godzinki, ale chcę się ogarnąć przed próbą o czternastej.

- Jasne - nie protestował. - Mogę cię odwieźć - zaproponował.

- Nie, dzięki, przejdę się - odmówiłam od razu. - Albo pojadę autobusem.

Chłopak uniósł brew w zdziwieniu. Nie oszukujmy się, nie często odmawiałam propozycji podwózki.

- Powiedziałam rodzicom, że nocuję u Laury - westchnęłam. - W życiu by nie pozwolili, żebym przenocowała u ciebie. Poza tym, jest jasno, nic nie będzie mi zagrażać. Napiszę do ciebie, jak już będę na miejscu.

- Dobrze - zgodził się.

Wzięłam swoje rzeczy, pożegnałam się z rodzicami Wojtka, gdyż jego tata tym razem był w domu i przybiłam żółwika z Gabrysiem - tak zaczęłam na niego mówić, brzmiało to słodko i jakoś pasowało mi do niego i jego słodkich, brązowych loczków. Ubrałam się, dałam mojemu chłopakowi pożegnalnego buziaka, po czym wyszłam z jego domu.

***

- Nocowałaś u Wojtasa? - pisnęła Amelka zaskoczona, ale zarazem podekscytowana.

- Tiaa - przeciągnęłam. - Chyba to nic takiego wielkiego, co nie?

W sumie, to było kłamstwo. Dla mnie było to naprawdę wielkie przeżycie, ale nie chciałam się tym za bardzo zachwycać przy dziewczynach.

- Tak, wmawiaj sobie - zaśmiała się szatynka. - Jak dla mnie to naprawdę wielki krok w waszym związku.

Przewróciłam oczami, wracając do rozkładania perkusji. Jak zwykle nasza próba odbywała się w studiu chłopaków, lecz ostatnio Wojtek musiał ją z jakichś powodów złożyć. I trafiło na to, że to ja musiałam ją rozkładać.

Do domu w końcu wróciłam autobusem. Mama była zdziwiona, że wróciłam ,,od Laury" tak wcześnie, ale wyjaśniłam, że musiałam się przygotować na próbę.

- Mogłaś chociaż mnie ostrzec - prychnęła niezadowolona. - W życiu bym nie zadzwoniła, gdybym wiedziała, że u niego jesteś. A chyba przeszkodziłam wam w jakimś dość intymnym momencie - uśmiechnęła się zawadiacko.

- Czy wy... - zaczęła Julka, patrząc na mnie z szelmowskim uśmieszkiem i oczami pełnymi nadziei.

- Nie, Julka, nie uprawialiśmy seksu! - przerwałam jej. Znałam dziewczynę już na tyle dobrze, że nie miałam problemu z rozgryzieniem, co ma na myśli.

- Meh, a już myślałam - odparła ze smutkiem, a Amelka jedynie się zaśmiała.

Również zachichotałam pod nosem. Jednak Dominika jedynie siedziała z boku na krześle i nastrajała gitarę, totalnie wyłączona z rozmowy.

- Wszystko w porządku, Domi? - zaniepokoiłam się.

- Po prostu nie chcę już słuchać o tobie i Wojtku! - wybuchła, a ja zaniemówiłam.

- Ale... o co chodzi? - zapytała niepewnie Amelka.

- Chciałabym kogoś mieć, ale żaden chłopak mnie nigdy nie polubił i nie mogę słuchać o tym, jacy to wy jesteście szczęśliwi - załkała.

Nie wiedziałam, co powiedzieć. Już od jakiegoś czasu jestem z perkusistą i dość często opowiadam o tym, co się zmienia w naszym związku, dziewczynom. Jesteśmy razem w zespole i się przyjaźnimy, więc uznawałam to za dość naturalne.

- Czemu nigdy wcześniej mi nie powiedziałaś? - zdziwiłam się. - Myślałam, że skoro się przyjaźnimy, nie bałabyś się mi o tym powiedzieć.

- Ale się bałam, okej? - odwróciła wzrok. - Nie jestem odważna, jeśli chodzi o wyrażanie własnych myśli.

- W takim razie przepraszam - powiedziałam ze skruchą. - Nie będę już o tym mówić. Po prostu... zacznijmy grać.

Dziwnie się z tym wszystkim czułam. Nie spodziewałam się, że Dominika tak zareaguje. Cóż, postanowiłam po prostu o tym nie rozmyślać i zostawić te zmartwienia na inny czas.

***

Kiedy skończyłyśmy próbę i dziewczyny już szykowały się do opuszczenia studia, postanowiłam pogadać z Dominiką. Jej zachowanie wciąż wydawało mi się dość osobliwe.

- Hej, możemy pogadać? - złapałam ją za ramię, gdy już miała wychodzić z pomieszczenia. Amelka i Julka już pożegnały się z nami i poszły do domu.

Brunetka niepewnie skinęła głową.

- Chcę, żebyś wiedziała, że zawsze możesz otwarcie ze mną rozmawiać na takie tematy - uśmiechnęłam się pokrzepiająco. - Wiem, że może się wydawać, że już na zawsze zostaniesz sama, ale hej! Masz dopiero piętnaście lat. Całe życie przed tobą.

- Wiem, ale... - westchnęła cicho. - Ostatnio po prostu miałam taką sytuację. Zakochałam się w chłopaku, ale on kocha inną. Niby klasyk, ale bardzo to przeżywam. Ta dziewczyna wydaje się być w każdym calu idealna, a ja jestem zwykłą szarą myszką, o której nikt nie słyszał i która jedynie chowa się w jej cieniu.

Cieszyłam się, że nastolatka odważyła się przede mną otworzyć. Poklepałam ją porozumiewawczo po ramieniu.

- Skoro nie zwrócił na ciebie uwagi, to po prostu znaczy, że nie jest ciebie wart. Wiem, łatwo to mówić, ale po prostu musisz znaleźć kogoś innego. Kogoś, kto cię pokocha i zapełni dziurę w twoim sercu. Dla mnie taką osobą jest Wojtek. I ty też znajdziesz kogoś takiego dla siebie.

- Dzięki - uśmiechnęła się z wdzięcznością. - Po kim musiałaś zapełnić dziurę w sercu? - zaciekawiła się. - Jeśli mogę wiedzieć, oczywiście. Nie chcę cię do niczego zmuszać.

- Nie ma problemu - uspokoiłam ją. - To nie jest jakaś wielka tajemnica. Po prostu... byłam zakochana w kimś nieodpowiednim. Miałam wrażenie, że nie liczył się z moimi uczuciami. Kuba nie był chłopakiem, z którym można było wejść w długotrwałą i zdrową relację.

- Kuba? - dziewczyna wyłapała to imię, jakby brzmiało dla niej znajomo. - Jaki Kuba?

- Kuba Kozłowski - odpowiedziałam. - Znasz go?

- Nie. Nic mi nie dzwoni - zaprzeczyła. - Kuba to dość popularne imię, w sumie nie wiem, czemu pomyślałam, że mogę go znać.

- Racja - przyznałam.

Nawet miło było mi pogadać z Dominiką. Czułam, że dzięki temu lepiej zrozumiałam jej problemy i mogłyśmy dzięki temu przełamać jakieś wewnętrzne bariery, które nas dzieliły. Do tej pory brunetka była trochę odosobniona od reszty grupy, a chciałam, żeby wiedziała, że traktujemy ją jak swoją. Może ta rozmowa sprawi, że Dominika w końcu będzie w stanie się otworzyć na nas wszystkie.

***

Minęło kilka dni od naszej próby. Cała sytuacja z Dominiką wciąż siedziała mi z tyłu głowy i nie mogłam o niej zapomnieć. Czy to ja robię coś źle, czy dziewczynie po prostu ciężko jest się przed kimś otworzyć? Może to jakaś trauma z przeszłości, z dzieciństwa?

Chciałam o tym z kimś pogadać. I wiedziałam, że najlepszą osobą do tego będzie Laura. W końcu z nią mam najlepszy kontakt, a do tego to ona zapoznała mnie z Dominiką i zna ją lepiej ode mnie.

Był czwartek. Po lekcjach zapytałam Laurę, czy chciałaby gdzieś pójść i tak sobie luźno pogadać i spędzić czas. Dziewczyna oczywiście bez wahania się zgodziła, a do tego zaproponowała, że zabierze mnie do jakiejś swojej fajnej miejscówki. Nie protestowałam, bo była tym zbyt podekscytowana, żebym dała radę namówić ją na coś innego, nawet gdybym chciała.

Poszłyśmy razem w stronę centrum handlowego. Trochę mnie to zdziwiło, nie spodziewałam się, że właśnie w jego okolicy mogła być fajna miejscówka Laury. Jednak gdy już się przy nim znalazłyśmy dziewczyna pociągnęła mnie za budynek. Zobaczyłam przed sobą wielką, porośniętą trawą górkę.

- My mamy się na to wspiąć? - spytałam z niemal wyczuwalnym przerażeniem w głosie.

- Tak - potwierdziła Laura, lekko chichocząc po zobaczeniu mojej reakcji. - Trzeba się trochę namęczyć, ale warto.

- No dobra - nie kłóciłam się z nią.

Powoli zaczęłyśmy naszą wielką wspinaczkę i po jakichś dwóch minutach byłyśmy już na górze. Cóż, poszło nam w miarę szybko, jednak i tak byłam tak zasapana, jakbym właśnie przebiegła maraton. Oparłam się o stojące obok mnie drzewo i zaczęłam szybko nabierać powietrza.

- To gdzie jest ta miejscówka? - wysapałam.

- Tutaj - zaśmiała się Laura, pokazując miejsce pod drzewem, o które się opierałam.

Dopiero teraz rozejrzałam się wokół. Rzeczywiście, miejscówka była dobra, odległa od jakichkolwiek innych punktów, a przez to że była na górce, mało kto tu przychodził.

- Rzeczywiście, dość tu przyjemnie - uśmiechnęłam się. Mój głos na szczęście już zaczynał brzmieć normalnie.

Szatynka usiadła na suchej ziemi i oparła się o drzewo, a ja podążyłam w jej ślady.

- To co ci chodziło po głowie? - zaciekawiła się moja towarzyszka.

Westchnęłam głośno, po czym zaczęłam mówić o moich obawach. Przedstawiłam jej ze szczegółami, jak przebiegła moja ostatnia rozmowa z Dominiką.

- Nie wiem, co o tym myśleć - zwieńczyłam historię. - Chciałabym, żeby czuła się dobrze w naszym towarzystwie i żeby nie bała się mówić otwarcie, jak coś jej przeszkadza. Cieszyłam się, że zdołała się choć trochę przede mną otworzyć, ale odnoszę wrażenie, że i tak dużo to nie zmieni.

- Cóż, sama nigdy nie znałam jej zbyt dobrze - przyznała Laura. - Chodzimy razem na bas, ale nigdy się nie przyjaźniłyśmy. Często z nią gadałam przed zajęciami lub w trakcie, ale nigdy nie nawiązałyśmy ze sobą żadnej więzi. Zawsze była dość skryta. Może po prostu taki ma charakter?

- Możliwe - zgodziłam się z nią. - Dzięki. Myślę, że tego właśnie było mi trzeba. Zasięgnięcia opinii kogoś innego.

- Nie ma sprawy - uśmiechnęła się do mnie ciepło.

Lekko zatrzęsłam się z zimna. W końcu był już listopad, a ja zawsze byłam zmarzlakiem. Laura chyba to zauważyła i przysunęła się do mnie bliżej, a po chwili oparła głowę na moim ramieniu.

- Ostatnio zaczęłam więcej gadać z Kondziem - pochwaliła się w pewnym momencie przyjaciółka.

Uniosłam brew w zdziwieniu i spojrzałam na nią.

- Naprawdę? To cudownie! - przyznałam podekscytowana. - Może w końcu się opamięta. Dagmara wcale nie ma na niego dobrego wpływu.

- Święta prawda - dziewczyna przyznała mi rację. - Może nie gadamy, tak często, jak gadaliśmy zanim się związał z Dagmarą, ale jest znacznie lepiej, niż w ciągu ostatnich kilku tygodni. Nie muszę czekać kilka dni na odpowiedź, a to już coś - zaśmiała się. - Napisał do mnie dzień po naszej wizycie w kręgielni i zadzwonił. Trochę pogadaliśmy, wyjaśniliśmy sobie co nieco. Przyznał, że w ostatnim czasie zawiódł mnie i zepsuł naszą przyjaźń oraz że żałuje i chciałby to wszystko naprawić, bo naprawdę mu mnie brakuje.

- O mój Boże, jakie to słodkie! - niemal pisnęłam z radości. - Wiedziałam, że mu zależy, tylko nie chciał się do tego przyznać.

Dostrzegłam nieśmiały uśmiech na twarzy Laury.

- I tobie też na nim zależy - to nawet nie było pytanie. Wiedziałam to na sto procent. - No wiesz, gdyby tak nie było nie prosiłabyś Maćka, żeby udawał przy nim twojego chłopaka.

- Racja - odwróciła wzrok gdzieś w stronę drzew znajdujących się nieopodal. - Chyba całkiem łatwo mnie przejrzeć.

- Momentami tak - uśmiechnęłam się. - Jak tam z nim w ogóle? Z Maćkiem?

Laura głośno westchnęła.

- Wbrew pozorom jest naprawdę spoko facetem. Według mnie on po prostu stara się przypodobać Mateuszowi, bo z niewiadomych przyczyn zależy mu na popularności. Ale dla mnie zawsze jest miły, traktuje mnie z szacunkiem. Nigdy nie zrobił niczego wbrew mojej woli, nawet jak poprosiłam go o udawanie mojego chłopaka. Nie okazywał tego, jeśli tego nie chciałam i naprawdę to doceniałam. Chyba muszę skończyć z tym i po prostu powiedzieć mu, że chcę się tylko przyjaźnić. Bez żadnego udawania ani nic. Mam wrażenie, że przez ten czas dawałam mu cichą nadzieję.

Najwyraźniej szatynka miała takie same spostrzeżenia jak ja. Zakład czy nie zakład, Maćkowi Laura zaczynała się podobać.

- Wydaję mi się, że to najmądrzejsza opcja - zgodziłam się z nią.

Gdy tak siedziałyśmy wpatrując się w ściemniające się niebo, na myśl przyszedł mi jeszcze jeden temat, jaki mogłam z nią poruszyć.

- Laura...? - zaczęłam niepewnie.

Dziewczyna uniosła głowę i spojrzała na mnie zaniepokojona.

- Ostatnio myślałam o pewnej rzeczy - kontynuowałam. - Myślałam, czy aby... - nie mogłam do końca tego wykrztusić, sama nie wierzyłam, że te słowa naprawdę miały przejść przez moje usta. Ale sama zaczęłam ten temat, nie mogłam się już w tym momencie wycofać. - Czy dobrym pomysłem nie byłby...

- Wyduś to z siebie w końcu - zachęciła mnie przyjaciółka z uśmiechem.

Zamknęłam oczy, wzięłam głęboki wdech i unosząc powieki na jednym wydechu powiedziałam:

- Myślałam o seksie z Wojtkiem.

Czekałam w napięciu na jej reakcję. Na początku otworzyła szeroko oczy, jakby nie mogła uwierzyć w to, że właśnie wypowiedziałam te słowa.

- Wow - powiedziała krótko. - No przyznam, że nie tego się spodziewałam.

- Wiem. Dlatego chciałam o tym z tobą porozmawiać. Chciałam zobaczyć, co o tym myślisz. Jesteśmy ze sobą blisko, więc stwierdziłam, że to dobry pomysł, bo sama mam trochę mętlik w głowie.

- Nie no, jasne. Zawsze możesz do mnie przyjść, nawet z najcięższym problemem.

Uśmiechnęłam się do niej szeroko. Byłam wdzięczna, że mogłam mieć w niej oparcie.

- Nie wiem, po tym jak u niego nocowałam i czułam się przy nim dobrze, myślałam, że to może dobry pomysł w końcu to z nim zrobić. Ufam mu i wiem, że by mnie nie wykorzystał. I czuję, że... że chyba już jestem gotowa.

Laura milczała przez chwilę, trawiąc moje słowa, aż w końcu uśmiechnęła się i powiedziała:

- Skoro czujesz, że jesteś gotowa, to dawaj, laska, zrób to.

Jej słowa sprawiły, że również się uśmiechnęłam. Miałam wiele wątpliwości co do tej całej sytuacji, ale cieszyłam się, że Laura rozwiała choć część z nich.

- Chodźmy już - oznajmiła w pewnym momencie towarzyszka. - Robi się coraz chłodniej.

Jakby na potwierdzenie jej słów, zadrżałam z zimna.

- No co ty nie powiesz - rzuciłam sarkastycznie i obie zaczęłyśmy się śmiać.

Wstałyśmy i obie ruszyłyśmy w stronę swoich domów.

***

Był drugi grudnia. Już z każdym dniem było coraz zimniej, więc rzadko wychodziłam gdzieś po lekcjach z dziewczynami. Miałam ochotę tylko wrócić do cieplutkiego domu, okryć się kocykiem i włączyć serial. Tak też zrobiłam i tego dnia. Ale no cóż, musiałam jeszcze wcześniej odrobić lekcje. Najpierw obowiązki, potem przyjemności.

Po obiedzie przyrządzonym przez mamę poszłam do swojego pokoju i się za to zabrałam. Nie miałam dużo zadane, jedno zadanie z geografii, kilka z polskiego opartych na jakimś tekście do przeczytania i oczywiście kilka z matmy. Na rozszerzeniu z takiego przedmiotu chyba nie ma dnia bez pracy domowej.

Włączyłam płytę Imagine Dragons "Night Visions" i głośno westchnęłam, kiedy zobaczyłam stos książek.

Uwinęłam się z tym w jakieś półtorej godziny, co równało się z podwójnym odtworzeniem płyty. Postanowiłam zgodnie z moim wcześniejszym planem spędzić resztę popołudnia z serialem. Zostało mi pięć odcinków trzynastego sezonu "Supernatural", więc stwierdziłam, że to idealna ilość na dzisiejszy wieczór. Jednak najpierw zeszłam na dół, aby wziąć sobie jakieś przekąski.

Przez chwilę doznałam uczucia déja vu. Ostatnio schodziłam tak w tym samym celu, w koronkowej piżamie, gdy zastałam na dole cały zespół Felivers. Uśmiechnęłam się pod nosem na myśl o tym wspomnieniu.

Wyjęłam z szafki paczkę chipsów. Wstawiłam wodę i wsypałam do kubka łyżeczkę kawy rozpuszczalnej. Usiadłam na krześle i w oczekiwaniu wzięłam do ręki telefon i zaczęłam odczytywać powiadomienia.

W pewnym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi. Rozejrzałam się szybko po pomieszczeniu. Zarówno moi rodzice jak i brat byli na górze w swoich pokojach. Udałam się zatem do drzwi i otworzyłam je. Aż nie mogłam uwierzyć, gdy rozpoznałam zbyt dobrze znajomą twarz.

- Hej, Karolina - Kondzio uniósł w górę kąciki ust.

- Kondzio - wciąż patrzyłam na niego z otwartymi ustami, aż w końcu opamiętałam się i odsunęłam, robiąc mu przejście. - Proszę, wejdź.

Chłopak przekroczył próg i zaczął zdejmować buty.

- Dawno cię tu nie było - stwierdziłam, zamykając drzwi.

- Wiem - przyznał niechętnie chłopak. - Jest Cody? Chciałem pogadać z waszą dwójką.

- Jest - odpowiedziałam. - Piotrek! - krzyknęłam. - Chodź tu! Mamy gościa!

Minęło parę sekund, kiedy usłyszałam odgłos otwieranych drzwi na górze, a po chwili dźwięk kroków na schodach. Gdy tylko blondyn zauważył basistę, zatrzymał się nagle i z szokiem na twarzy na niego patrzył.

- Ciebie się tu nie spodziewałem - rzekł.

- Wiem, nikt się nie spodziewał - Jażdżyk zaśmiał się nerwowo.

- Usiądźmy - zaproponował brat i wszyscy poszliśmy do salonu. Usiadłam na fotelu i przypatrywałam się, jak chłopacy siadali na kanapie. Kiedy oboje zdążyli już się wygodnie ułożyć, zadałam ciekawiące nas pytanie:

- O czym chciałeś z nami pogadać?

Konrad nabrał głęboko powietrza i odetchnął, po czym oznajmił:

- Myślę, że powinienem zerwać z Dagmarą.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Wow, prawie 4 tysiące słów! Chyba najdłuższy rozdział, jaki kiedykolwiek napisałam.

Są tu fani Marvela? Mam nadzieję, że spodobało wam się to, że dałam tu kilka smaczków :D

Następny rozdział postaram się dodać jeszcze we wrześniu, bo w październiku zaczynam studia i różnie może być z moim czasem :/ Ale mam nadzieję, że uda mi się jakoś połączyć studia z pisaniem i nie zniknę na długo. 

Miłego wieczoru i dobranoc wszystkim! <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro