Rozdział 39

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wiedziałam, że ta jedna kreska nie dawała mi stuprocentowej pewności co do braku ciąży, ale wystarczająco mnie uspokoiła. Dalszą część nocy spędziłam zgodnie z planem u Laury, już znacznie spokojniejsza. Oglądałyśmy serial, plotkowałyśmy i spędziłyśmy bardzo dobrze czas.

Całe szczęście następnego dnia okres już postanowił mnie nawiedzić, co już całkowicie rozwiało moje poprzednie obawy. Chyba po raz pierwszy w życiu ucieszyłam się z okresu, jednak nie potrwało to długo, gdyż ból brzucha wkrótce mnie dopadł. Dobre w tym było też to, że w pierwszym tygodniu ferii będę mogła sobie zwyczajnie odpocząć, a w drugim pojechać w góry bez przejmowania się kobiecymi dniami.

Zadzwoniłam wtedy do Wojtka, aby do mnie przyjechał. Jednak w takich momentach lubiłam go mieć przy sobie, nawet jeśli nie miałam siły rozmawiać, wystarczała mi chociażby jego obecność i czuły uścisk. Mówiłam mu o sytuacji z testem ciążowym, że trochę spanikowałam, ale całe szczęście kryzys został zażegnany. Odrobinę speszył się przez to, że rzeczywiście nie użył zabezpieczenia, ale jak to tłumaczył, nie spodziewał się, że tak to się skończy, a nie miał w domu zapasu prezerwatyw. Cóż, dostał za to porządny opieprz od Laury, kiedy się spotkali, ale wszyscy uzgodniliśmy, że nikomu więcej nie będziemy o tym mówić.

I tak w końcu nadszedł ten dzień. Poniedziałek rozpoczynający drugi tydzień ferii i naszą wycieczkę. Chłopaki byli już po sesji, oczywiście zdali, w co od początku wierzyłam. Wszyscy mogli teraz cieszyć się zasłużonym odpoczynkiem.

Na początku jako cel podróży chcieliśmy wybrać Karpacz, Piotrek był tam na obozie, jak miał jakieś 14 lat i podobało mu się. Jednak gdy zobaczyliśmy, że wymagałoby to całego dnia jazdy, trochę się zniechęciliśmy. W końcu postawiliśmy na coś bliżej i wybraliśmy Góry Świętokrzyskie i Kielce. Może i nie robi to takiego wrażenia jak Tatry czy Sudety, ale na krótki wyjazd nam to wystarczy.

Całą niedzielę poświęciłam na pakowanie się i jak zawsze miałam z tym problem. Nienawidzę się pakować. Ciągle mam wrażenie, że o czymś zapomniałam albo nie mogę się zdecydować na odpowiednie ciuchy. Brat oczywiście się z tego śmiał, bo on z łatwością wcześniej pewnie schował kilka przypadkowych koszulek i spodni, po czym zadowolony oznajmił, że skończył się pakować. Czasami myślę, że bycie facetem byłoby łatwiejsze.

– Nie wierzę, że zrobiłeś to tak szybko i niczego nie zapomniałeś – rzuciłam zirytowana całą sytuacją, gdy siedział na łóżku w moim pokoju wśród tego całego bałaganu, a ja jak głupia latałam po pomieszczeniu i wrzucałam kolejne rzeczy do walizki. – Przecież to się nie zamknie – z politowaniem spojrzałam na bagaż.

– Jakoś damy radę – pocieszał mnie chłopak, śmiejąc się pod nosem. – Wziąłem tylko najpotrzebniejsze rzeczy, a poza tym, jak czegoś zapomniałem, to na pewno ty to będziesz miała.

– Skąd pewność, że ci pożyczę? – założyłam ramiona na piersi.

– Jesteś moją siostrą. To wystarczający argument.

– Powiedziałabym, że to bardziej argument przeciw, ale niech ci będzie.

Blondyn ponownie wybuchnął śmiechem, co sfrustrowało mnie jeszcze bardziej.

– Oj tam, daj spokój. Na pewno masz wszystko.

– Może. Chociaż pewnie na miejscu i tak zorientuję się, że coś by mi się jeszcze przydało.

– To wtedy się bez tego obędziesz. Proste – wzruszył obojętnie ramionami, na co ja westchnęłam. Chciałabym mieć takie podejście do tego.

Spojrzałam jeszcze raz na walizkę i zaczęłam po kolei wyliczać przedmioty z mojego bagażu. Z ciuchów i bielizny chyba już naprawdę wszystko wzięłam, w kosmetyczce też mam wszystko, dodatkowe rzeczy typu ładowarka czy oczywiście książka też mam.

– No dobra. Możemy już ją zamknąć.

Zamknęłam górną część i przycisnęłam lekko kolanem, po czym z trudem zasunęłam zamek. Zaskakująco zmęczona tym przedsięwzięciem, rzuciłam się na łóżko obok brata.

– Czemu pakowanie jest takie męczące? – westchnęłam, patrząc w sufit.

– Tak to jest, jak pakujesz za dużo rzeczy. Ja nie mam tego problemu – uśmiechnął się z dumą.

– Zamknij się – uderzyłam go lekko w ramię, śmiejąc się przy tym. – Nie mogę się doczekać jutra – zmieniłam temat.

– Ja też – przyznał. – Fajnie będzie spędzić czas na wycieczce z przyjaciółmi. To był naprawdę dobry pomysł.

Chwilę jeszcze porozmawialiśmy, ale niedługo później Piotrek poszedł do siebie. Musieliśmy się wyspać przed jutrem, bo niestety trzeba rano wstać, ale coś za coś. Ja również wyjątkowo wcześniej poszłam do łóżka, co jednak rzadko mi się zdarza. Ale tym razem sytuacja tego wymagała.

Miałam ochotę rzucić tym budzikiem, gdy rano zadzwonił i chyba jedyne, co mnie przed tym powstrzymywało, to fakt, że to mój telefon. Pospałabym jeszcze, a do tego radosna melodyjka przerwała ciekawy sen, w którym właśnie weszłam z jakąś grupką wampirów do jaskini. Co prawda, było to dziwne i nie wiem, o co w tym chodziło, ale wciągnęłam się niemal jak w książkę.

Jakby w transie wywlokłam się z łóżka i udałam się w stronę łazienki. Przetarłam oczy, próbując się trochę rozbudzić, jednak mało to dało i wciąż powieki mi opadały. W miarę szybko się ogarnęłam i zeszłam na dół zjeść śniadanie. Mama sama zbierała się do pracy, więc zrobiła nam kanapki na drogę i jajecznicę na teraz.

– Dziękuję – uśmiechnęłam się do niej, siadając przy stole i zabierając się do jedzenia.

– Wszystko spakowaliście? – zapytała mama, już po raz kolejny, bo wczoraj też kilka razy się upewniała.

– Chyba tak – odparłam, wciąż bardzo zaspana i ledwo ogarniająca, co się wokół mnie dzieje. – Najwyżej przekonamy się na miejscu.

– Koniecznie zadzwońcie, jak dojedziecie na miejsce – rozkazała. – Abym się nie martwiła.

– Jasne, zadzwonimy – odpowiedział jej Piotrek.

Dokończyliśmy śniadanie i spakowaliśmy ostatnie rzeczy. Kilka minut później wyszliśmy i jechaliśmy w stronę dworca, gdzie mieliśmy się spotkać z resztą znajomych.

Na dworcu czekali już Julka, Miłosz i Amelka, a jakiś czas później dołączyła reszta i wsiedliśmy do pociągu. Mieliśmy zajęte miejsca w dwóch przedziałach, w jednym pięć, a w drugim cztery. Ja byłam z Wojtkiem, Laurą i Konradem, a reszta była w drugim. Tak bardzo chciało mi się spać, że niemal od razu po rozpoczęciu podróży położyłam głowę na ramieniu mojego chłopaka i wkrótce później zasnęłam, słuchając rozmów pozostałej trójki.

***

Obudziłam się jakieś półtorej godziny później. Zaczęłam szybko mrugać, aby wzrok mi się wyostrzył i zaczęłam przecierać oczy pięściami, jak dopiero obudzony bobas.

– Wstała nasza śpiąca królewna – usłyszałam śmiech Kondzia.

– Śpiąca królewna chyba nadal jest śpiąca – prychnęłam pod nosem, a moje oczy już zaczęły postrzegać świat normalnie. – Ale na razie mi chyba wystarczy. Może potem jeszcze się prześpię. Ile nam jeszcze zostało?

– Chyba jakieś trzy godziny – odpowiedział Wojtek.

Westchnęłam głośno. Długie podróże są męczące. Dobrze chociaż, że nie wybraliśmy w końcu Karpacza, bo droga byłaby dwa razy dłuższa.

Dopiero dostrzegłam, że Laura poszła w moje ślady i również zasnęła, kładąc się na kolanach Konrada. Uśmiechnęłam się na ten widok. Naprawdę cieszyłam się, że im się układa, nawet jeśli jeszcze nie byli parą. Wiedziałam, że w odpowiednim czasie to nastąpi.

– Fajnie widzieć, że między wami wszystko w porządku – przerwałam chwilową ciszę. – Wasza relacja przeszła dużo przygód w ostatnim czasie.

– Taa... – przyznał, drapiąc się po głowie. – Sam czasami zastanawiam się, jak udało nam się przez to przejść i znaleźć się w tym miejscu, w którym aktualnie jesteśmy. Ale cieszę się, że się udało. Bardzo się cieszę. Naprawdę mi na niej zależy.

Zerknęłam na Wojtka i w tym samym momencie on zrobił to samo i nasze spojrzenia się spotkały.

– Rozumiem, co czujesz – powiedziałam do basisty, jednak cały czas patrząc na mojego chłopaka. Pocałowałam go w policzek i dostrzegłam lekkie rumieńce na jego twarzy.

Każda chwila spędzona z Wojtkiem sprawiała mi wiele przyjemności i korzystałam z niej, jak tylko mogłam. Mimo wszystko miałam nieodparte wrażenie, że to wszystko jest ulotne i może skończyć się szybciej, niż się spodziewam. Oczywiście było to ostatnią rzeczą, jakiej bym chciała, ale często siedziała we mnie taka obawa.

Jakiś czas później perkusista również postawił na krótką drzemkę, spoczywając na moich kolanach. Zaczęłam wtedy cicho rozmawiać z Jażdżykiem, starając się nie obudzić pozostałej dwójki.

– Czasami ciężko mi uwierzyć w to wszystko, co się dzieje – westchnęłam z melancholią. – Jakoś tak... Tyle z wami przeżyłam przez te ostatnie miesiące. Czuję się, jakbyśmy znali się całe życie, a to wszystko zaczęło się niecałe pół roku temu. I pomyśleć, że zawsze byłam tak blisko was, a nigdy się z wami nie zaprzyjaźniłam.

Zaśmiałam się lekko na te wspomnienia. Pamiętam, jak często widziałam chłopaków, gdy przykładowo przyjeżdżali po Piotrka pod nasz dom i jechali razem na próby czy jakieś prywatne spotkania. Kiedyś nawet zdarzyło się, że brat musiał zajechać do któregoś z członków zespołu, gdy wracał autem ze mną i czekałam na niego w środku, podczas gdy on załatwiał swoje sprawy. I nigdy nie zamieniliśmy ze sobą wielu słów, dopóki nie nastąpiło kilka zbiegów okoliczności. Życie czasami bywa takie przewrotne...

– Też mam wrażenie, jakbym znał cię dużo dłużej – odpowiedział chłopak. – Aż dziwne, że wcześniej żaden z nas do ciebie nie zagadał. Może wewnętrznie baliśmy się reakcji Cody'ego – zażartował. – W sumie chyba słusznie.

Zerknął ukradkiem na śpiącego Wojtka.

– Na początku było straszniej – wzruszyłam ramionami. – Teraz już chyba wszyscy się przyzwyczaili. Nawet jak powiedziałam Piotrkowi, że nie jestem już dziewicą, przyjął to całkiem spokojnie.

Dopiero po chwili zorientowałam się, co powiedziałam. Kurde, trzeba się było ugryźć w język. Może i Kondzio nie jest nie wiadomo kim i chyba dobrze, że akurat jemu to przez przypadek wygadałam, a nie komuś innemu, ale i tak zrobiło mi się trochę głupio. Nie chciałam mu tego powiedzieć w ten sposób.

– Powiedziałaś mu, że co? – szatyn uniósł pytająco brew. – Czy ja dobrze zrozumiałem, że wy...?

– Tak, Kondzio – wypaliłam. – Dobrze zrozumiałeś. Tooo... Eee... Nie miałam ci o tym mówić w ten sposób, ale wymsknęło mi się.

– Okej – przez chwilę próbował przetworzyć w głowie tą informację. – To fajnie. To znaczy, dobrze dla was. Gratulacje?

Niemal wybuchłam śmiechem, widząc jego niezręczne próby odpowiedniej reakcji.

– Dzięki. Spoko, też nie wiedziałabym jak zareagować. Na takie wiadomości ciężko mieć sensowną odpowiedź, która nie brzmi dziwnie.

– Prawda – zaśmiał się już bardziej rozluźniony.

Kolejne godziny minęły nam już szybciej. Wkrótce obudziła się Laura, a jakiś czas później też Wojtek i zanim się obejrzeliśmy dojechaliśmy na miejsce.

Wysiedliśmy z pociągu i spotkaliśmy się z resztą naszej grupy, która jechała w innym przedziale.

– Jak minęła podróż? – zapytał mnie brat.

– Nie było źle. Trochę się przespałam, trochę pogadaliśmy. A jak wam?

– Amelka źle się czuła przez połowę drogi, ale jak poszła spać zrobiło jej się trochę lepiej. A reszcie minęło w miarę spokojnie, poza tym, że każdy miał dość siedzenia na dupie przez kilka godzin.

– No to fajnie. Teraz będziemy mogli trochę odpocząć.

Do hotelu dojechaliśmy komunikacją miejską, co było trochę uciążliwe z walizkami, ale jakoś daliśmy radę, na szczęście było w miarę blisko od dworca. Na miejscu chłopaki zajęli się formalnościami i wkrótce dostałyśmy klucze do naszego pokoju. My miałyśmy swój czteroosobowy pokój, a Felivers spali razem w drugim. Stwierdziliśmy, że najlepszy będzie właśnie taki podział, a pewnie i tak będziemy większość czasu spędzać w jednym z nich czy w ogóle poza hotelem.

Windą pojechałyśmy na nasze piętro, gdyż nie zamierzałyśmy taszczyć tych ciężkich walizek po schodach. Weszłyśmy do naszego pokoju, który nie był zbyt wielki, ale wyglądał przytulnie. Nie miałyśmy dużych oczekiwań, w końcu staraliśmy się nie nadwyrężać bardzo naszego budżetu. Doceniałam to, że pokój był ogólnie zadbany, bywałam w zdecydowanie gorszych miejscach. Znajdowały się w nim dwa piętrowe łóżka, więc jedno zajęłyśmy ja i Laura, a drugie Julka i Amelka. Julka od razu zajęła te na dole, a u nas Laura chciała zająć te górne, więc ja nie protestowałam. Szczerze też je wolałam, ale nie zależało mi aż tak bardzo.

Zaczęłyśmy się mniej więcej ogarniać, znalazłyśmy odpowiednie miejsca na walizki, część rzeczy schowałyśmy do szafy.

– Kurde, oczywiście, że nie zadzwoniłam do mamy – przypomniałam sobie. Za każdym razem to samo. Zaaferuję się nowym miejscem i zapominam o powiadomieniu rodziców.

Już nie chciałam wychodzić z pokoju czy jakoś szczególnie odwracać się od dziewczyn na czas rozmowy, więc po prostu zadzwoniłam, siedząc na łóżku. Nie musiałam przed nimi ukrywać mojej rozmowy z mamą oraz wiedziałam, że przez te dwie minuty nie będę im tym przeszkadzać.

Skróciłam rodzicielce jak wyglądała nasza podróż i opowiedziałam trochę o pokoju. Oczywiście zaśmiała się, gdy powiedziałam, że zapomniałam zadzwonić wcześniej. Jak zawsze, skwitowała. Ale chyba to zrozumiałe, że mam ciekawsze rzeczy na głowie, niż rozmowa z rodzicami, nieprawdaż?

Gdy już miałyśmy wszystko ogarnięte u siebie, poszłyśmy zobaczyć pokój chłopaków. Jak zwykle to ja zostałam tą odpowiedzialną za klucz, ale mi to nie przeszkadzało. Zamknęłam drzwi i klucz schowałam do przedniej kieszeni spodni, po czym poszłyśmy do pokoju znajdującego się tuż obok. Bez pukania jako pierwsza weszła Laura. Całe szczęście byłyśmy pewne, że to ten pokój, bo niezręcznie by było wbić do kogoś przypadkowego.

– Jak tam u was? – zapytała od razu szatynka.

Pokój Felivers był trochę większy od naszego, znajdowały się w nim dwa piętrowe łóżka i jedno pojedyncze, na którym leżał Zboro. Od razu wyprostował się, gdy nas zobaczył i usiadł, opierając się o ścianę.

– A spoko, już w sumie wszystko ogarnęliśmy i jesteśmy gotowi do wyjścia – odpowiedział mój brat. – A jak u was? Podoba wam się pokój?

– Jest fajny – odparła Julka. – Mały, ale przytulny. Dopóki łóżko się pode mną nie zawaliło, nie będę narzekać – zaśmiała się.

– Świetnie – rzucił Miłosz. – To co, idziemy na miasto? Z chęcią już bym się stąd ruszył.

Powiedziawszy to, zeskoczył z góry piętrowego łóżka. Piotrek stał oparty o drugie z nich, a na dole obok niego siedział Kondzio. Dostrzegłam wtedy, że nigdzie nie widzę mojego chłopaka.

– A gdzie jest Woj...? – zaczęłam pytanie, lecz nie dane było mi je skończyć.

Drzwi od łazienki, obok których niefortunnie stałam otworzyły się i lekko mnie uderzyły.

– Przepraszam! – usłyszałam ze środka znajomy, zestresowany głos i drzwi zamknęły się równie szybko, jak się otworzyły. – Historia chyba lubi się powtarzać...

Wszyscy z zespołu wybuchli śmiechem, aż nawet ja zaczęłam się trochę śmiać. Z perspektywy czasu moment, w którym Wojtek uderzył mnie drzwiami u nas w domu, gdy spotkałam przypadkowo zespół w moim salonie, stał się już mniej żenujący.

Dziewczyny patrzyły na nas zdezorientowane.

– Długa historia – rzuciłam. – W skrócie, kilka miesięcy temu u nas w domu Wojtek uderzył mnie drzwiami od łazienki. Tylko że mocniej. Można powiedzieć, miłość od pierwszego uderzenia, prawda, kochanie? – zapukałam do drzwi od łazienki. Te ponownie lekko się otworzyły i zaraz zobaczyłam głowę Fortuny, który chciał się upewnić, że znów nikogo nie walnie. – Tak, możesz wyjść – zaśmiałam się i dałam mu buziaka w policzek.

Reszta zaczęła tylko bardziej śmiać się z całej tej sytuacji, a dziewczyny tym razem do nich dołączyły.

– Urocza z was para – rozczuliła się Amelka, co wywołało rumieńce na mojej twarzy, ale chyba na twarzy Wojtka też.

– Dobra, pośmialiśmy się, a teraz lecimy miasto – zarządził Konrad i wszyscy zgodnie pokiwali głowami.

Wróciłyśmy na chwilę do swojego pokoju, aby wziąć torebki i jeszcze szybko się ogarnąć, jak któraś musiała. Spotkaliśmy się jakieś dziesięć minut później na dole przy recepcji i podążyliśmy w stronę wyjścia. Wszyscy nie mogliśmy się doczekać zobaczenia nowego miasta i spędzenia wspólnie czasu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

W urodziny Wojtka nie mogło się obejść bez rozdziału ode mnie, czyż nie? Wszystkiego najlepszego dla naszego ulubionego perkusisty! <3

Muszę przyznać, że ostatnio nie jestem zadowolona ze swoich postępów w pisaniu, a dokładniej w tym, jak rzadko dodaję rozdziały mimo wakacji. Mam nadzieję, że uda mi się to poprawić, jednak nie chcę rzucać słów na wiatr, bo znowu skończy się jak zawsze.

Mam nadzieję, że intensywnie korzystacie z wakacji i dobrze spędzacie ten czas! Trzymajcie się ciepło, katherine02221 <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro