Rozdział 4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Piotrek? - zapytałam niepewnie. - Nie wiedziałam, że ktoś u ciebie jest.

- Noo... - zaczął blondyn. - Zaprosiłem chłopaków na noc. Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza.

- Nie, spoko - odparłam lekko skrępowana.

Nie miałam nic przeciwko temu, że przyszli na noc. Przeszkadzało mi jedynie to, że nic o tym nie wiedziałam i wyszłam do kuchni w kusej piżamie. Teraz to mnie zapamiętają...

Odwróciłam się i poszłam do lodówki.

- Niezła ta twoja siostra, Cody - usłyszałam głos jednego z nich.

- Noo, figurę to ma świetną - powiedział ktoś inny, a ja czułam, jak moja twarz robi się czerwona.

- Mani, Zboro, już nie żyjecie - ten głos rozpoznałam, to był Konrad.

Odwróciłam się i spojrzałam na nich. Dostrzegłam mojego brata patrzącego na dwóch chłopaków morderczym spojrzeniem.

- Nawet nie próbujcie gadać w ten sposób o mojej siostrze - ostrzegł. - Nigdy więcej.

- To on zaczął! - wokalista wskazał długowłosego blondyna.

- Ale ty wspomniałeś o jej figurze! - wykłócał się tamten.

- Chłopaki dość - powiedział stanowczo mój brat.

- Fajna piżamka - uśmiechnął się do mnie Zborowski.

- Eee... Dzięki? - odparłam niepewnie.

- Prawie tak świetna, jak piżama Wojtasa - zaśmiał się Miłosz.

Dopiero teraz zwróciłam uwagę na opartego o kanapę chłopaka. Odkąd się tu pojawiłam, nie odezwał się ani słowem. Przyjrzałam się jego piżamie, która była... w Minionki. Słodko.

Wojtek spuścił głowę zażenowany.

- Dzięki, chłopaki - odparł zdenerwowany, skupiając wzrok na podłodze.

- Ojoj, biedny się zawstydził - Piotrek poklepał go po ramieniu.

- Ja nie wiem, kto was pierwszy zabije, ja czy Cody - perkusista spojrzał wściekle na przyjaciół.

- Oj, dobra, Wojtas, żartujemy sobie - Miłosz próbował załagodzić atmosferę.

- Mnie to jakoś nie śmieszy - Wojtek wstał, wyszedł z salonu, rzucił mi po drodze szybkie spojrzenie i poszedł w głąb korytarza. Potem słyszałam już tylko zamykane drzwi do łazienki.

- Super, teraz Wojtas się obrazi - spochmurniał mój brat. - Pohamuj się czasami, Zboro.

- Hej, czemu tylko ja! - oburzył się blondyn. - Mani też żartował z tej piżamy. Zawsze to mnie obwiniacie... - zasmucił się.

- Przejdzie mu - powiedział obojętnie Miłosz.

Pospiesznie wzięłam jogurt z lodówki, łyżeczkę z szuflady i bez słowa poszłam z powrotem w stronę mojego pokoju. Bez namysłu wyminęłam drzwi do łazienki, kiedy te nagle się otworzyły, mocno mnie uderzając. I rozwalając opakowanie jogurtu na mojej piżamie. Świetnie. Teraz będę ,,Karolina - dziewczyna w koronkowej piżamie w jogurcie".

Usłyszałam tylko odgłos metalu uderzającego o posadzkę. Była to wypadająca z mojej ręki łyżeczka.

- Jezu, przepraszam, nic ci nie jest? - usłyszałam zmartwiony głos Wojtka.

- Co się stało? - z tyłu odezwał się mój brat.

- Uuu, w jogurcie wygląda jeszcze seksowniej - teraz Zboro.

- Jeszcze jedno słowo - Piotrek.

Jeszcze jedno słowo i ja tu wybuchnę. Poczułam gromadzące się łzy w oczach. Wszystko słyszałam jakby z oddali.

- Przepraszam, Karolina... - znowu Wojtek.

- Zostawcie mnie wszyscy! - krzyknęłam i ruszyłam na górę po schodach prosto do swojego pokoju.

***

*Perspektywa Cody'ego*

- Co wy właśnie odwaliliście?! - wrzasnąłem. - Zboro, co to za teksty?! Nigdy więcej nie dopuszczę was do mojej siostry!

- Ja przepraszam, ja nie chciałem... - tłumaczył się Wojtas.

- Dobra, już nie chcę was słuchać. Widzieliście, jak Karolina się zawstydziła przez was?!

- Koronkowa piżama bardzo pobudza wyobraźnię - Zborowski powiedział jak zwykle uśmiechnięty.

- To znajdź sobie inną laskę od pobudzania wyobraźni! - krzyknąłem. - A moją siostrę zostaw w spokoju! Wszyscy ją zostawcie!

Nie powiedziawszy nic więcej, poszedłem na górę, aby pocieszyć i przeprosić Karolinę.

***

*Perspektywa Karoliny*

Na górze poszłam do łazienki, gdzie przebrałam się szybko w pierwszą lepszą piżamę. Która na szczęście odsłaniała mniej ciała. Brudną przewiesiłam przez brzeg wanny, potem ją wypiorę.

W pokoju usiadłam na łóżku i szczelnie owinęłam się kocem. Oparłam się o ścianę i schowałam twarz w ramionach.

Dawno nie czułam się taka... upokorzona. Teksty chłopaków o mnie, o mojej piżamie, a na koniec jeszcze ten jogurt... Już do końca dnia nie wyjdę z tego pokoju.

- Karolina? - do pokoju wszedł mój brat. Jedyna osoba, z którą byłam w stanie rozmawiać. - Przepraszam za nich - usiadł koło mnie na łóżku. - Naprawdę nie wiem, co im odwaliło.

Nie odważyłam się na niego spojrzeć. Cały czas siedziałam, kurczowo trzymając koc.

- W porządku? - zapytał troskliwie.

- Mogło być gorzej - odparłam beznamiętnie, wpatrzona w prześcieradło.

- Chodź tutaj - przysunął się do mnie, objął mnie i mocno mnie do siebie przytulił. - Przepraszam - powtórzył.

- Teraz nie będę mogła im się pokazać na oczy - wyszeptałam przez łzy.

- Już ja zadbam o to, żeby to im było wstyd tego, co zrobili.

***

Rano wstałam i poszłam na dół zrobić sobie śniadanie. Chłopaków na szczęście już nie było, mojego brata też nie.

Na lodówce zobaczyłam małą kartkę z napisem ,,Dla Karoliny". Wzięłam ją i otworzyłam.

,,Przepraszam :( Przesadziłem. Mam nadzieję, że nie będziesz się długo gniewać. Zboro :D"

Mimowolnie się uśmiechnęłam. Miło, że chłopak chociaż zrozumiał swój błąd. Chyba że po prostu dostał porządny opieprz od mojego brata.

Poszłam do szkoły z nadzieją, że w najbliższym czasie nie natknę się na żadnego z chłopaków z Felivers. Nawet jeśli oni nie przejmują się tym, co się wczoraj stało, ja i tak za każdym razem, jak ich zobaczę, będę przypominać sobie sytuację, jak stałam przed nimi w koronkowej piżamie oblana jogurtem.

Siedząc na ławce przed lekcjami, nagle poczułam wibracje w telefonie. Wyjęłam urządzenie.

,,Hej. Przepraszam. Głupio wczoraj wyszło. Chcesz się gdzieś spotkać dzisiaj po lekcjach w ramach rekompensaty? Wojtek"

Wojtek? Skąd on w ogóle ma mój numer? Jednak nie zastanawiając się dłużej, odpisałam krótko: ,,Jasne".

Już po chwili otrzymałam wiadomość zwrotną: ,,O której kończysz? Przyjadę po ciebie".

,,15.10", odpowiedziałam.

I teraz pozostało mi czekać te sześć godzin.

***

Lekcje szybko mi minęły. Na szczęście nie miałam żadnych sprawdzianów i czasami pisałam sobie piosenki, jak lekcja mnie nie interesowała.

Przed szkołą zobaczyłam Wojtka opierającego się o bramę, kiedy nagle podeszły do niego dwie piętnastolatki, które chciały zrobić sobie z nim zdjęcie. Tak się tym ekscytowały, jakby spotkały, nie wiem, Justina Biebera czy kogoś. Czasami irytuje mnie ta dzieciarnia, co przyszła teraz do liceum po podstawówce.

Dziewczyny szybko od niego odeszły, chichocząc z radością.

- Hej - podeszłam do chłopaka.

- Hej - skierował na mnie swoje spojrzenie i się uśmiechnął.

- To... Gdzie jedziemy? - zapytałam niepewnie.

- Znam fajną kawiarnię parę ulic stąd - oznajmił. - Co ty na to?

- W porządku - uśmiechnęłam się delikatnie.

- Chodź.

Wojtek poszedł w stronę swojego wypasionego, sportowego auta, a ja podążyłam za nim. Otworzyłam drzwi od strony pasażera i spojrzałam szybko na dziedziniec szkoły. Kilka osób patrzyło na mnie z zaskoczeniem, inne - z zazdrością. Uśmiechnęłam się i wsiadłam do pojazdu.

Już po chwili ruszyliśmy. Pierwsze minuty spędziliśmy w niezręcznej ciszy, kiedy nagle chłopak się odezwał.

- Naprawdę przepraszam - zaczął.

Spojrzałam na niego.

- Po prostu nie słyszałem, że ktoś idzie, byłem wkurzony na chłopaków, otworzyłem te drzwi... - urwał. - A potem już tylko widziałem ciebie umazaną jogurtem. I pojawili się chłopacy.

- Nie ważne - przerwałam mu. - To nie twoja wina. Nie chcę o tym rozmawiać...

Wróciły do mnie wspomnienia z ostatniego wieczoru. Zboro mówiący ,,w jogurcie wygląda jeszcze seksowniej". Nie, nie chciałam o tym myśleć.

Po paru minutach dojechaliśmy na miejsce. Wojtek kulturalnie otworzył mi drzwi i mnie w nich przepuścił. Podeszliśmy do kasy, a za nią stał nie kto inny jak...

- Siema, Kondzio - przywitał się mój towarzysz.

- Siemka. Hej, Karola - uśmiechnął się do mnie.

Nie zdziwiło mnie zbytnio, że zna moje imię. Mimo że mu się nie przedstawiałam, na pewno słyszał coś o mnie od mojego brata i pewnie nie raz w ich rozmowie pojawiło się moje imię.

- Przyszliście razem? - zdziwił się chłopak.

- A jak myślisz? - zapytał sarkastycznie Wojtek. - Tak, przyszliśmy razem - dodał.

Konrad lekko przewrócił oczami.

- Co dla was? - spytał.

Fortuna spojrzał na mnie wyczekująco.

- Ja poproszę latte - odparłam.

- Ja też - dodał Wojtek, stale na mnie patrząc. - Na mój rachunek.

- Ale... - zaczęłam.

- Żadnych ,,ale" - przerwał mi chłopak i zapłacił kartą za nasze zamówienie.

- Podam do stolika - oznajmił Konrad.

Odeszliśmy od lady i zajęliśmy stolik w głębi lokalu.

- Skąd w ogóle miałeś mój numer? - zaciekawiłam się.

- Eee... - zająknął się szatyn. - Od Cody'ego. To znaczy, sam sobie spisałem z telefonu Cody'ego - speszył się.

Zamilkł na chwilę, a ja też nie wiedziałam, co powiedzieć. Jaki miał powód ku temu, aby się ze mną skontaktować?

- Po prostu - zaczął niepewnie. - Było mi głupio. Nieważne, czy chciałem tego czy nie, ale jeszcze bardziej cię upokorzyłem. I chciałem ci to wynagrodzić, bo po prostu nie mogłem powiedzieć sobie, że nic się nie stało - westchnął.

- Nie jestem zła - uśmiechnęłam się do niego, co on odwzajemnił. - To był tylko wypadek. Poza tym, musiałam wyglądać całkiem zabawnie - zaśmiałam się.

- Jak dla mnie wyglądałaś pięknie - przyznał nieśmiało.

Od razu spoważniałam i spojrzałam mu prosto w oczy. Tego akurat się nie spodziewałam.

- W momencie, kiedy weszłaś do salonu, ubrana w tą śliczną piżamę, po prostu nie mogłem od ciebie oderwać wzroku. A potem Zboro i Mani zaczęli mówić te swoje teksty - spochmurniałam na jego słowa. - Zawstydziłem się i po prostu wolałem zostać niezauważony.

- A wtedy Miłosz skomentował twoją piżamę - dodałam zabawny aspekt do rozmowy.

- Nawet nic nie mów - przewrócił oczami.

- Ale serio słodka była ta piżama - powiedziałam szczerze, na co Wojtek się zarumienił.

- Proszę, wasze zamówienia - Konrad podszedł do nas z dwoma szklankami latte.

***

Wróciłam do domu o jakiejś osiemnastej. Czas z Wojtkiem bardzo szybko mi minął, aż za szybko. Naprawdę go polubiłam. Rozmawialiśmy trochę o perkusji, o chłopakach z zespołu, opowiedziałam mu kilka zabawnych historii o moim bracie.

Poszłam na górę odłożyć rzeczy, po czym wróciłam na dół zrobić sobie jedzenie. W kuchni zastałam mojego brata.

- Gdzie byłaś? - zapytał zaciekawiony.

Bałam się, jak zareaguje na wieść, że spotkałam się z jego kolegą z zespołu, ale wolałam powiedzieć mu prawdę. Nigdy nic przed sobą nie ukrywaliśmy.

- Spotkałam się z Wojtkiem - oznajmiłam.

Piotrek oderwał wzrok od robionej kanapki i spojrzał na mnie.

- Z Wojtkiem? - zdziwił się. - Fortuną?

- No... Tak - potwierdziłam.

Widziałam grymas niezadowolenia na jego twarzy.

- Hej, ja nie zabraniam ci się spotykać z tą piętnastolatką - powiedziałam urażona.

- Ja jestem starszy. Chcę dbać o moją młodszą siostrzyczkę - oznajmił.

- Ja też chcę o ciebie dbać - podkreśliłam. - Ale zaakceptowałam twoją decyzję. Poza tym, z Wojtkiem nic mnie nie łączy. Chciał przeprosić za wczoraj.

- Coś długie były te przeprosiny - prychnął chłopak pod nosem.

- Piotrek, daj już spokój - odparłam krótko.

Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Spojrzałam na brata, jednak z jego miny wywnioskowałam, że nie wie, kto może być naszym gościem.

Poszłam do holu i otworzyłam drzwi. Przed nimi zastałam zapłakaną... Amelkę.

- Mogę dziś przenocować u ciebie? - zapytała.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro