Rozdział 43

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Duszne powietrze uderzyło mnie ponownie po wejściu do klubu, jednak tym razem było już bardziej znośne. Trzymałam Wojtka za rękę, kiedy on prowadził mnie przez tłum na środek parkietu. W końcu zatrzymał się, odwrócił się do mnie i objął mnie, przyciągając do siebie, a ja założyłam mu ręce na szyję. Oparłam głowę o jego ramię i zaciągnęłam się zapachem jego pięknych perfum, który tak uwielbiałam. Jedną rękę powoli przesuwałam w górę, dotykając jego torsu, następnie przesunęłam się do szyi i policzka, aż w końcu wplotłam palce w jego włosy. Ruszaliśmy się w rytm kolejnych piosenek, tracąc już trochę poczucie czasu. Świetnie się czułam w jego objęciach i ta chwila mogłaby dla mnie trwać wiecznie.

– Jesteś taka piękna – chłopak wyszeptał mi do ucha, chwilę później przygryzając lekko mój płatek.

Z każdą chwilą jego gesty wydawały mi się coraz bardziej seksowne i tak bardzo miałam ochotę na coś więcej niż pocałunki. Kochałam się z Wojtkiem tylko raz, wtedy w Sylwestra, ale było to dla mnie cudowne uczucie. Wiedziałam, że on nigdy na mnie z tym nie naciskał i za to byłam mu naprawdę wdzięczna. Jednak teraz czułam, że chcę zrobić to jeszcze raz. Chwyciłam kołnierz jego szarej koszuli i przyciągnęłam go bliżej do siebie. Zbliżyłam swoje usta do jego ucha.

– Wojtek... – zaczęłam odrobinę zasapana przez taniec. – Chodźmy do hotelu. Chcę ciebie. I to bardzo.

– Jak ja uwielbiam, jak mówisz moje imię – uśmiechnął się szelmowsko. Jego ręce zaczęły wędrować po moim ciele, aż w końcu jedna z nich zatrzymała się na moim pośladku. Wstrzymałam na chwilę oddech. – Jak sobie życzysz – mruknął zadowolony.

Odsunął się ode mnie, po czym złapał moją rękę i zaczął prowadzić ponownie w stronę wyjścia. Po drodze spotkałam Piotrka, któremu krótko oznajmiłam że wracam z Wojtkiem do hotelu, na co on odparł, że oni zapewne jeszcze trochę czasu spędzą w klubie, bo dobrze się bawią. Wzięliśmy nasze okrycia z szatni i udaliśmy się w drogę powrotną do hotelu. Szliśmy szybkim krokiem, bo żadne z nas nie chciało spędzać dużo czasu na zewnątrz w tej temperaturze i całą drogę trzymaliśmy się za ręce.

Gdy weszliśmy do budynku, szybko pokonaliśmy schody i ostrożnie weszłam do naszego pokoju. Nie byliśmy pewni, w którym z nich akurat są Julka i Miłosz. Gorzej, jakby każde z nich było w swoim pokoju, chociaż wątpiłam, aby chłopak zostawił pijaną koleżankę samą. Zaświeciłam latarką z telefonu, aby nie budzić ich górnym światłem i rzeczywiście oboje znajdowali się w naszym pokoju. Julka spała w swoim łóżku, a Miłosz siedział na tym moim, co jednak miało sens, gdyż zapewne nie chciało mu się wchodzić na górę któregoś z piętrowych. Blondyn od razu się na mnie spojrzał znad telefonu.

– Wróciłam z Wojtkiem – oznajmiłam mu, zanim zdążył zapytać. Zdjęłam od razu futerko i zostawiłam je na wieszaku przy drzwiach. – Wasz pokój jest otwarty?

– Nie – wygrzebał klucz z kieszeni spodni i mi go podał. – Proszę. Jak było w klubie?

– Super, świetnie się bawiliśmy – odpowiedziałam krótko, nie chcąc wdawać się w szczegóły. – A jak z Julką?

– Trochę jeszcze wymiotowała, ale w końcu chyba było jej lepiej. Kupiłem jej wodę, żeby się nawadniała. Zasnęła jakieś dwie godziny temu i na razie się nie budziła, ale postanowiłem z nią zostać, przynajmniej dopóki nie wrócicie.

– Dzięki, Miłosz – uśmiechnęłam się do niego. – My na razie posiedzimy w waszym pokoju – wyjaśniłam krótko.

Trochę zrobiło mi się głupio, że w momencie gdy moja przyjaciółka zgonuje, a gitarzysta dba o nią, dopóki my nie wrócimy, to ja myślę o seksie z moim chłopakiem. Jednak gdy zamknęłam za sobą drzwi, szatyn raptownie przycisnął mnie do ściany tak, że nie miałam jak się wyswobodzić. Znowu wstrzymałam powietrze, a serce biło mi z szaloną prędkością. Jego bliskość działała na mnie strasznie podniecająco.

– Mam nadzieję, że mamy pokój dla siebie? – uśmiechnął się.

– Nie martw się – wyciągnęłam do góry klucz do ich pokoju. – Jest cały dla nas.

Wojtek złożył pocałunek na mojej szyi i zaczął schodzić coraz niżej do dekoltu. Chociaż pokój mieliśmy praktycznie tuż obok, nie przeszkadzała mi ta krótka zabawa na korytarzu, a dreszczyk spowodowany tym, że zawsze ktoś mógł tu przyjść, jedynie bardziej mnie ekscytował.

Chłopak przejechał ręką po moim nagim udzie i uniósł moją nogę tak, że sukienka podwinęła mi się, odsłaniając majtki. Kurtkę miał rozpiętą, więc powoli zaczęłam rozpinać też guziki jego koszulki. On zaraz zdjął ze mnie ramoneskę i zaczęliśmy powoli iść w stronę pokoju. Gdy otwierałam drzwi, objął mnie od tyłu i ponownie zaczął obdarzać moją szyję pocałunkami, a ja aż zadrżałam. W środku powiesił moją skórzankę na wieszaku i zdjął swoją kurtkę, z którą zrobił to samo.

Zatrzymałam się na chwilę na środku pokoju i jeszcze raz rozejrzałam się po pomieszczeniu. Przy jednym z łóżek stała otwarta torba, którą od razu rozpoznałam jako torbę mojego brata, a na niej i wokół niej niedbale były rozrzucone jego ciuchy. Śmiesznie kontrastowała ze stojącą obok zapiętą walizką, która chyba należała do Miłosza. Obok na łóżku stała jeszcze inna torba i mimo że również była rozpięta, jej właściciel wyglądał na bardziej porządnego od Piotrka. Szczerze, nawet nie pamiętałam już, które z tych łóżek należy do mojego chłopaka.

Zaraz Wojtek otoczył mnie ramionami od tyłu, a ja odwróciłam się w jego stronę. Oparłam dłonie na jego piersi i spojrzałam mu w oczy. Serce biło mi jak oszalałe i oddychałam coraz szybciej, przepełniona emocjami, związanymi z jego bliskością. Chłopak nagle podniósł mnie, a ja objęłam jego ciało nogami. Zaniósł mnie na jedno z łóżek, obstawiałam, że na swoje. Posadził mnie i zaczął składać pocałunki na wewnętrznej części mojego uda, idąc z nimi coraz wyżej, a przyjemne dreszcze przechodziły przez moje ciało.

Chłopak przerwał na chwilę i sięgnął szybko do swojego plecaka. Na początku zdziwiło mnie, co było aż tak ważne, że musiał teraz to wziąć, ale potem rozpoznałam, co wyciągnął ze środka. To były prezerwatywy.

– Tym razem nie zapomnimy o tym – uśmiechnął się, a ja odrobinę się zawstydziłam. Przypomniał mi się nasz pierwszy raz, kiedy to właśnie tego zapomnieliśmy i potem panikowałam, czy nie jestem w ciąży. Teraz chociaż nie będę musiała się aż tak tym przejmować. – Jesteś pewna, że tego chcesz? – dopytał jeszcze i jedną ręką uniósł mój podbródek, abym spojrzała mu w oczy.

– Całą sobą – odpowiedziałam bez najmniejszego wahania i uśmiech ponownie zawitał na mojej twarzy.

Chwyciłam jego rozpiętą koszulę i pociągnęłam w moją stronę, a szatyn stracił równowagę i upadł na mnie. Przez chwilę wpatrywaliśmy się w swoje oczy, aż w końcu Wojtek namiętnie mnie pocałował, rękoma gładząc moje ciało. Pozbyłam się jego koszuli i rzuciłam ją na podłogę, a on zaraz zabrał się za zdejmowanie mojej sukienki.

Gdy drugi raz uprawiałam seks z Wojtkiem, czułam się jeszcze lepiej, niż za pierwszym razem. Miałam wrażenie, że to dodatkowo umocniło naszą relację i że czułam się z nim jeszcze bliżej, niż przedtem. Co prawda nie myślałam od razu o tym, że na pewno weźmiemy ślub i razem się zestarzejemy, nie wychodziłam aż tak daleko w przyszłość. Jednak wiedziałam, że to co mamy jest prawdziwe i nic tego nie zmieni.

***

Powoli się wybudzałam, byłam oparta o pierś Wojtka, czułam jego oddech na swoich policzkach, jego powoli unoszącą się pierś pode mną. A w tle słyszałam przytłumione rozmowy. Na początku za bardzo się tym nie przejęłam, ale potem sobie wszystko przypomniałam i połączyłam fakty. Przecież my zasnęliśmy w pokoju chłopaków i oboje wciąż jesteśmy nadzy. Świetnie.

Otworzyłam oczy i rzeczywiście mój brat, Konrad i Miłosz siedzieli na łóżku lub podłodze i rozmawiali, kiedy Zboro wciąż spał. W pierwszym momencie raptownie się zerwałam, jednak zaraz przytrzymałam kołdrę, aby nie odsłonić przypadkiem mojego biustu. Cała trójka spojrzała wtedy na mnie, co jedynie jeszcze bardziej mnie zawstydziło. Spojrzałam na Wojtka, którego chyba trochę odkryłam moją reakcją, bo większość jego piersi już nie znajdowała się pod nakryciem.

– O Boże – zaczął Piotrek. – Po prostu... po prostu się ubierzcie. Wchodząc w nocy do pokoju miałem cholerne deja vu i to w żadnym pozytywnym sensie.

– Przepraszam – speszyłam się, chociaż za to raczej nie powinnam przepraszać mojego brata, sama jednak nie wiedziałam, co na to wszystko powiedzieć.

Poza tym, rozumiałam tą reakcję blondyna. Nawet jeśli mieliśmy dobrą relację, a on już się pogodził z faktem, że nie jestem już dzieckiem, to ja sama też nie byłabym zachwycona widokiem nagiego brata pod kołdrą z jakąś dziewczyną. Po prostu... nie chciałam go sobie wyobrażać w tego typu sytuacji. Pamiętałam do tej pory, jak musiałam oglądać jego pocałunki z Oliwią i myślałam, że się porzygam.

– Wojtek – szepnęłam, szturchając lekko chłopaka. – Wojtek, wstawaj. Musimy się ogarnąć.

Pamiętałam też, że przecież dzisiaj czekała nas kolejna wspinaczka, więc lepiej było teraz jak najszybciej się przygotować, zjeść porządne śniadanie i powoli się zbierać do wyjścia. W końcu im szybciej tam pójdziemy, tym szybciej wrócimy.

– Hej – szatyn w końcu się przebudził i szeroko się do mnie uśmiechnął.

Chciał ułożyć się wygodniej i odrobinę się przekręcił, jednak łóżko było przeznaczone dla jednej osoby, a nie dwóch, więc dość blisko był już jego kraniec. Na nieszczęście Wojtka (i moje w sumie też), koniec łóżka znajdował się zdecydowanie zbyt blisko i próba przekręcenia się skończyła się tym, że chłopak zleciał na podłogę, razem z kołdrą, która za to pociągnęła mnie ze sobą. Wylądowałam na perkusiście i oboje przez chwilę nie mogliśmy pojąć, co tu się w sumie stało.

– Co się dzieje? – jakby ze snu zimowego wybudził się Zboro, który od razu spojrzał w naszym kierunku. Zrobił zdziwioną minę, jednak chyba wolał nie dopytywać o szczegóły.

– Damy wam się ogarnąć – w końcu powiedział Konrad, który pociągnął wciąż zaspanego Piotrka w stronę wyjścia z pokoju. Ani mojego brata, ani Miłosza nie musiał długo do tego namawiać.

Gdy tylko drzwi za nimi się zamknęły, spojrzałam na Wojtka, który chyba też był zażenowany całą tą sytuacją.

– Trochę głupio wyszło... – zaczęłam.

– "Trochę" to chyba mało powiedziane – zaśmiał się, a po chwili zaczął wygrzebywać się z kołdry.

Poszłam w jego ślady i teraz nie musiałam się obawiać, że ktoś mnie podejrzy, więc miałam przy tym więcej swobody. Oboje zaczęliśmy się ubierać, z tym że Fortuna znalazł sobie jakieś czyste ciuchy z torby, a ja wcisnęłam na siebie moją wczorajszą sukienkę, przynajmniej żeby dojść w niej do pokoju. Zaraz gdy byliśmy już gotowi, poszłyśmy do pomieszczenia obok, gdzie siedzieli wszyscy nasi znajomi.

– Hej – uśmiechnęłam się do nich nerwowo, mając nadzieję, że ta cała sytuacja sprzed kilku minut nie była głównym tematem ich obecnych rozmów.

– Są i oni – zaśmiała się Laura. – Jak się spało?

– A naprawdę dobrze – odparłam zgodnie z prawdą, gdyż czułam się serio wyspana, a po wczorajszym nawet nie miałam kaca. – A jak u was? Julka, jak się czujesz?

Dziewczyna nie spała i siedziała na swoim łóżku, ze znużeniem opierając głowę o ścianę. Miłosz siedział obok niej i co jakiś czas na nią zerkał.

– Lepiej nie mówić – odparła ze słabym uśmiechem. – Kac morderca nie ma serca. Raczej dzisiaj nie pójdę w góry.

– Ojj, szkoda – szczerze się zasmuciłam. Nie chciałam, aby dziewczynę omijały kolejne atrakcje, tym bardziej, że ominął ją już wczoraj ten klub. No ale też rozumiałam, że jak dziewczyna nie czuła się najlepiej, to zdecydowanie powinna sobie to wyjście odpuścić.

Chwilę jeszcze pogadaliśmy, opowiedzieliśmy Julce i Miłoszowi o przeżyciach z klubu i zaraz zaczęliśmy się zbierać, aby móc wkrótce pójść na kolejną wyprawę. Wzięłam prysznic i wybrałam sobie nowe ciuchy na dzień, również pamiętając o tym, aby ubrać się ciepło.

Poszliśmy na stołówkę w naszym hotelu i zjedliśmy tam dość pożywne śniadanie. Zdziwiłam się trochę, jak jeden kelner przyniósł mi posiłek, mówiąc, że jest to specjalne danie dla mnie (chociaż potem i tak wszyscy dostali to samo) i flirciarsko się przy tym uśmiechał. Co oczywiście spotkało się z krzywymi spojrzeniami Wojtka w jego stronę, podczas gdy ja próbowałam rozszyfrować, o co mu w ogóle chodziło.

Niedługo po tym, jak zjedliśmy, udaliśmy się w naszą podróż. Miałam tylko nadzieję, że obędzie się ona bez przygód, jak ostatnio, gdy zgubiliśmy Konrada.

Od początku już mogłam dostrzec to napięcie pomiędzy Amelką i Zborem po wczorajszych nieprzyjemnych wydarzeniach. Dziewczyna trzymała się bardziej mnie i Laury i wydawało się, że nawet nie chciała wchodzić w interakcje z którymkolwiek z chłopaków. Rozumiałam jej obawy przed tym wszystkim, w końcu pewnie trochę martwiła się o to, co Piotrek powiedział reszcie.

Widziałam również, jak Laura nie spuszcza oka z Konrada, zapewne przez to, że nie chciała powtórki z ostatniej sytuacji. Sama również wolałabym tego uniknąć, więc co jakiś czas oglądałam się, czy wszyscy z naszej wycieczki są w zasięgu mojego wzroku. Na szczęście za każdym razem mieliśmy komplet, więc nie musiałam dalej zaprzątać tym swojej głowy.

Wspinaliśmy się coraz wyżej i widoki były naprawdę nieziemskie, gdyż byliśmy na znacznie większej górze, niż poprzednio. Nie mogłam wyjść z podziwu, jak to wszystko cudownie wyglądało, aż raz potknęłam się, gdy nie patrzyłam pod nogi, tylko w dal na krajobraz. Dobre tyle, że nic złego się nie stało i po chwili odzyskałam równowagę, ale z pewnością musiałam bardziej uważać.

W pewnym momencie zaczynało mi się robić jakoś gorzej i czułam się dziwnie osłabiona. Nie chciałam od razu alarmować wszystkich wokół i wzięłam to jedynie za zwykły spadek sił. Nie zamierzałam okazywać słabości i wiedziałam, że dam radę dojść na górę.

– Jesteśmy blisko, już nawet widać końcową stację – uradował się w pewnym momencie mój brat, wskazując punkt na czubku. Ulżyło mi, gdy również dostrzegłam to miejsce i trzymałam się przekonania, że tak mały odcinek to dla mnie pikuś.

Przy końcówce szlak się zwężał i musieliśmy przejść kawałek wąską ścieżką. Z jednej strony mieliśmy grzbiet góry, a z drugiej strome zbocze, od którego oddzielały nas pojedyncze sznurki, dlatego szliśmy pojedynczo. Ja podążałam za Wojtkiem, jednak na razie czułam się coraz gorzej, wręcz nienaturalnie gorzej. Chyba jednak nie mogłam dłużej udawać twardzielki i musiałam komuś o tym powiedzieć.

– Wojtek... – powiedziałam dość bezsilnym tonem, a on, idąc tyłem do mnie, nawet mnie nie usłyszał. Złapałam go za ramię, aby zwrócić na siebie jego uwagę. – Wojtek! – rzuciłam głośniej, chociaż nadal było to dość cicho. Odwrócił się do mnie i spojrzał na mnie zaniepokojony. – Nie czuję się najlepiej...

– Co się dzieje? – zapytał z troską w głosie i chwycił moje ramię.

– Nie wiem. Czuję się po prostu... strasznie słabo.

Czułam, jak świat wiruje mi przed oczami. Chciałam o coś się oprzeć, ale nawet nie miałam za bardzo, o co. Kolana się pode mną ugięły i jeszcze rozpaczliwie złapałam się ramienia Wojtka, zanim straciłam grunt pod nogami. Usłyszałam jedynie przytłumiony krzyk "Karolina!", jednak wydawał się dobiegać z oddali. Niestety mały sznurek oddzielający mnie od przepaści nie był w stanie jakkolwiek zatrzymać mnie przed upadkiem i zaraz zaczęłam zsuwać się w dół, jedynie bezsilnie próbując złapać się czegokolwiek. W końcu poczułam, jak ktoś mocno trzyma moją rękę i był to oczywiście mój chłopak.

– Mam cię – powiedział z wyraźną ulgą, ale też i przerażeniem w głosie.

Spojrzałam mu w oczy, z trudem powstrzymując łzy. Przeraźliwie się bałam, dosłownie wisiałam nad przepaścią i jedynie Fortuna ratował mnie przed potwornym upadkiem. Jednak nagle poczułam, jak zaczęłam wysuwać mu się z ręki, na co odruchowo głośno krzyknęłam.

– Wojtek... – wyszeptałam.

– Nie, nie puszczę cię – słychać było determinację w jego głosie, ale oboje traciliśmy wiarę w dobre zakończenie tej sytuacji.

W końcu całkowicie wysunęłam się z jego uścisku i powoli toczyłam się w dół zbocza.

Zamknęłam oczy.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

I'm back! Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba, gdyż trochę się tu wydarzyło. Do następnego!

Love you, katherine02221 <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro