Rozdział 47

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie spodziewałam się, że domówka u Maćka kiedykolwiek wyda mi się dobrym pomysłem, ale oto właśnie ten moment nastąpił. Stwierdziłam, że to będzie idealna okazja na odstresowanie, chociaż z pewnością nikt z moich znajomych nie podzieli tego zdania. Kurde, będę przecież musiała wymyślić jakąś wiarygodną wymówkę, aby wyjść z domu. Źle się czułam z faktem, że będę musiała okłamać zarówno rodziców, brata, jak i najpewniej przyjaciółki. Kto w takim razie ma mi dać alibi? Jeszcze miałam dwa dni, aby coś wymyślić.

Gdy wróciłam do domu, po zjedzeniu obiadu zdecydowałam się obejrzeć serial. Musiałam jakoś zaczynać znowu funkcjonować, a obejrzenie serialu zamiast bezsensownego wpatrywania się w ścianę wydawało się dobre na początek. Odpaliłam już piąty sezon serialu The 100, w który jakiś czas temu się wciągnęłam. Kiedy byłam w trakcie oglądania drugiego odcinka, usłyszałam dzwonek do drzwi. Przysięgam, jak to będzie kolejna osoba, chcąca wyciągnąć mnie z dołka, to chyba zwariuję. Po tym, jak któreś z moich rodziców otworzyło drzwi i wpuściło gościa do środka, usłyszałam kroki na górę. Świetnie, zapowiadało się na to, że to rzeczywiście ktoś z naszych znajomych przyszedł bawić się w terapeutę. Już zaraz usłyszałam radosny głos z korytarza.

– Koniec tej depresji, Dąbrowscy! Oboje! – tą osobą był o dziwo Zboro.

Zatrzymałam serial i powoli zwlekłam się z łóżka. Otworzyłam drzwi i oparłam się o framugę, patrząc na uśmiechniętego chłopaka, który w jednej ręce trzymał paczkę chipsów, a w drugiej dużą butelkę coli. Mój brat również wyszedł ze swojego pokoju i posłał zdziwione spojrzenie wokaliście.

– Musicie się trochę wyluzować – zaczął Zborowski. – Wiem, że w obecnej sytuacji to trudne, ale stwierdziłem, że przyda wam się towarzystwo i dobre przekąski. A ty, Cody, masz być dzisiaj na próbie – spojrzał na Piotrka krytycznie i ewidentnie nie zamierzał przyjmować odmowy.

– Nie idę na żadną głupią próbę – rzucił w odpowiedzi blondyn. – Nie zamierzam być w jednym pomieszczeniu z Wojtasem choćby przez minutę.

– Może przegadajmy to w pokoju zamiast na korytarzu? – szybko zaproponował wokalista, a ja podzielałam ten pomysł. Nie chciałam, aby chłopaki zaraz zaczęli się kłócić na korytarzu, czego zapewne moi rodzice by musieli słuchać.

– Chodźcie do mnie – zaproponowałam i otworzyłam szerzej drzwi.

Usiadłam na łóżku, koło mnie usiadł mój brat, a Zboro zajął miejsce na krześle przy biurku, uprzednio odkładając colę i chipsy na blat. Wyłączyłam komputer, który miałam odpalony ze względu na oglądany wcześniej serial i odłożyłam go na biurko. Wzięłam od razu paczkę chipsów i otworzyłam je, a po chwili spojrzałam na butelkę.

– Doceniam twoje starania, ale nie lubię coli – oznajmiłam.

– Jak to nie? – zdziwił się chłopak. – Każdy lubi colę.

– No to najwyraźniej jestem jakimś wyjątkiem – mruknęłam. Wyciągnęłam w jego stronę opakowanie, aby wziął sobie garść chipsów, a resztę wzięłam na łóżko i położyłam pomiędzy mną a Piotrkiem. – Także chyba mieliście sobie coś wyjaśnić, hm? – sama zaczęłam temat, gdyż wiedziałam, że sprawa zespołu była dla nich wszystkich kluczowa.

Brat jedynie zmierzył mnie surowym spojrzeniem. Chyba chciał odwlekać ten temat najdłużej, jak tylko mógł, ale według mnie lepiej było załatwić to jak najszybciej.

– Wszyscy rozumieją, że jesteś zły na Wojtasa, ale musimy dojść do jakiegoś kompromisu, jeśli chcemy dalej razem grać – powiedział Zborowski rzeczowym tonem.

– A co jeśli ja już nie chce razem grać? – odparł gitarzysta, a my oboje spojrzeliśmy na niego zdumieni.

– Ty chyba sobie żartujesz, Piotrek – pierwsza odezwałam się ja. – Zespół tyle dla ciebie znaczy, a ty jesteś gotowy rzucić to wszystko w błoto?

– Przestańcie zachowywać się tak, jakby nic się nie stało – chłopak był coraz bardziej rozdrażniony. – Nie wybaczę tego Wojtasowi, a na pewno nie tak szybko. Namawianie mnie nic wam nie da.

– Proszę cię, Cody – widać było, że wokaliście naprawdę zależało na tym, aby to wszystko poukładać. – Chociaż przyjdź dzisiaj na próbę. Wszyscy mają być i może razem ustalimy, co dalej.

Przez chwilę zapanowała cisza, a Zboro z wyczekiwaniem wpatrywał się w swojego kolegę z zespołu. W końcu ten westchnął i wyglądał, jakby chociaż trochę przekonał się do tego pomysłu.

– Zastanowię się – odparł w końcu, a ja jednak uznałam to za połowiczny sukces.

Miałam wrażenie, że mimo że Zborowski starał się, jak mógł, aby rozluźnić atmosferę, wciąż była ona zbyt napięta. Ja niezmiennie rozmyślałam o tym wszystkim i czułam, jakby świat się pode mną zawalił, a Piotrek źle się czuł z faktem, że zawiódł się na najlepszym kumplu, a także po prostu nie mógł znieść mojego cierpienia. Był tak szczerze głównym powodem, dla którego chciałam zachowywać pozory normalności, ale nawet to słabo mi szło. Siedzieliśmy przez następne chwile w ciszy, w której jedynie było słychać chrupanie jedzonych przez nas chipsów.

W końcu pierwsze lody przełamał oczywiście nasz gość, którego celem właściwie było wyciągnięcie nas z dołka. Zaczął nam opowiadać jakieś nic nie znaczące historie o tym, co u niego ostatnio się działo w życiu, chociaż żadne z nas nie wydawało się tym zaciekawione.

– Może lepiej opowiedz, co cię ugryzło ostatnio? – nie wytrzymałam i zadałam to pytanie. – Zachowywałeś się strasznie dziwnie i miałam wrażenie, jakbyś był na nas zły.

Mój brat również w końcu zaintrygował się tematem i teraz to jasnowłosy stał się tym przepytywanym.

– Powiedzmy, że źle się czułem przez pewną sprawę z Amelką – odpowiedział w końcu, jednak dość wymijająco. – Ale to nic, czym musicie się martwić.

– Myślę, że warto by było, abyś z nią to przegadał. Ona chyba też nie czuje się z tym najlepiej – powiedziałam, chociaż chyba zdradziłam tym trochę za dużo. Chłopak mógł się teraz domyślić, że dziewczyna rzeczywiście rozmawiała ze mną o tej sytuacji, no ale już trudno.

– Pogadam z nią. W swoim czasie. Kiedy to spotkanie zmieniło się w przesłuchiwanie mnie? – zapytał, udając urażonego, na co wzruszyłam ramionami.

– Kiedy chyba sam chciałeś odciągnąć moje myśli od Wojtka – rzuciłam. – Czekajcie chwilę, wezmę bluzę.

Podeszłam do szafy, aby wziąć jakąś prostą, dresową bluzę, którą nosiłam po domu. Przetrzepałam wieszaki w poszukiwaniu tej konkretnej, aż dotknęłam materiał dżinsowej kurtki... Nie należała ona do mnie, a do Wojtka i od razu zalała mnie fala wspomnień z dnia tamtej imprezy. Jak Mateusz się do mnie kleił, aż nagle został odepchnięty przez Wojtka i zobaczyłam go w tej dżinsowej kurtce. Jak potem razem piliśmy, tańczyliśmy, a ja prawie skręciłam kostkę, gdy wyszliśmy na zewnątrz. Jak siedzieliśmy razem na ławce i dał mi przykryć się swoją kurtką, a potem powiedział, żebym ją sobie wzięła. I to... Nasz pierwszy pocałunek, gdy wypiliśmy trochę za dużo i oboje mieliśmy wątpliwości, czy to powinno się zdarzyć.

Nie mogłam już dłużej powstrzymywać łez, które poleciały niczym wodospad. Wtuliłam twarz w katanę, która nadal miała na sobie zapach perfum Wojtka, co jedynie spowodowało jeszcze większy ocean łez.

– Karolina? – zmartwił się Zboro, gdyż zapewne oboje zwrócili teraz uwagę na mój stan. Ja jednak nie miałam siły cokolwiek powiedzieć ani nie czułam, abym mogła jakoś zahamować łzy.

– Hej, Karola – usłyszałam głos brata i poczułam jego rękę, czule gładzącą moje ramię.

Odwróciłam się do niego i spojrzałam na niego zaszklonymi oczami, kiedy on złapał mnie w mocny uścisk. Chociaż tego w tym momencie potrzebowałam i byłam wdzięczna Piotrkowi, to jednak nie mogłam powstrzymać myśli o tym, jak bardzo pragnęłam być w objęciach kogoś innego. Chwilę później odsunęłam się od niego i wystawiłam rękę z trzymaną kurtką w stronę wokalisty. Wiedziałam, że mój brat nie chce mieć do czynienia z Wojtkiem, więc wolałam dać ją Zborowskiemu.

– Oddaj to Wojtkowi – nakazałam, wciąż załamanym głosem, nie mogąc powstrzymać kolejnego natłoku łez. Czułam się trochę, jakbym symbolicznie usuwała jego pozostałości z mojego życia, jednak co więcej mi pozostało w tym momencie?

– Ale, Karolina, jesteś pewna? – zapytał, nawet nie wyciągając ręki po kurtkę.

– Po prostu to weź! – podniosłam głos i przysunęłam ubranie jeszcze bliżej do niego, aż on w końcu je wziął. – Nie chce mieć już nic, co do niego należy.

Ponownie zajęłam miejsce na łóżku i chwyciłam żółtą, okrągłą poduszkę i rysunkiem emotki z sercami zamiast oczu. Przytuliłam ją do siebie i przysunęłam nogi do tułowia, a głowę oparłam na kolanach. Już kompletnie nie pomyślałam o bluzie, którą pierwotnie miałam wyjąć z szafy. Czułam się jedynie coraz bardziej jak wrak człowieka.

***

Piotrek w końcu pojechał na próbę ze Zborem, a ja znowu pochłonęłam się we łzach. Było już lepiej, oglądałam z przyjemnością serial, aż nagle coś tak głupiego znowu przywołało wszystkie wspomnienia i wróciłam do poprzedniego stanu. Szczerze nie mogłam się doczekać, aż będę mogła zatopić smutki w alkoholu podczas piątkowej imprezy. Doszłam do wniosku, że po prostu powiem rodzicom i bratu, że nocuję u Laury i będę liczyła na jakiś cud, że nikt nie postanowi tego zweryfikować. A Laurze po prostu w ogóle nie powiem, że gdzieś wychodzę. Myślę, że jest duża szansa na powodzenie tego planu.

Brat wrócił z próby znacznie wcześniej, niż się spodziewałam. Od razu zaszedł do mojego pokoju, aby sprawdzić, jak się czuję i też opowiedzieć mi o tym, co się stało. Pokłócili się. I to tak poważnie. Wojtek mówił, że chciałby nadal móc kontynuować ich pracę w zespole, a Konrad stanął po jego stronie i zapewniał, że coś takiego nie powinno ich poróżnić. Piotrek jednak upierał się, że nie zamierza jakkolwiek współpracować z perkusistą, z czym zgadzał się Zboro, który przecież widział mój beznadziejny stan. Miłosz za to próbował jakoś pokojowo załatwić sprawę, jednak w tym przypadku było ciężko. Piotrek nie zamierzał więcej się z nimi wykłócać i powiedział, że nie będzie więcej przychodził na żadne próby, jak tak to ma wyglądać, a pomiędzy resztą zespołu też doszło przy tym do zgrzytów i wszyscy wrócili do domów.

Martwiło mnie to trochę. Nawet jeśli miałam na głowie swoje zmartwienia, to pamiętałam wciąż o dobrze mojego brata i nie mogłam słuchać o kłótniach w jego zespole. Wiedziałam, ile znaczyli dla niego Felivers i nie chciałam, aby to wszystko się teraz zepsuło, a tym bardziej, że czułam się za to w pewnym sensie odpowiedzialna. Chociaż nadal zwalałam całą winę na Wojtka, który po prostu beznadziejnie się wobec mnie zachował, to jednak wiedziałam, że te kłótnie są spowodowane mną. Z jednej strony miałam nadzieję, że to wszystko jakoś się rozwiąże, ale z drugiej nie miałam pojęcia, jakie mogło być z tego wyjście.

***

Dni mi się cały czas dłużyły i miałam wrażenie, że ten piątek już nigdy nie nadejdzie. Ale w końcu się doczekałam i po szkole już zaczęłam sobie planować, w co ubiorę się na imprezę do Maćka. Nie chciałam przesadzić i odwalać się jak szczur na otwarcie kanału, ale też musiałam przecież dobrze wyglądać.

Musiałam przyznać, poza faktem napicia się, po prostu byłam ciekawa, kto będzie i jak reszta zareaguje na moją obecność. W końcu niecodziennie jestem zapraszana na imprezy w gronie Maćka i Mateusza. Moje myśli doprowadziły do jednego spostrzeżenia – na pewno na imprezie pojawi się Barniewska. Przez całe ostatnie wydarzenia trochę zdążyłam zapomnieć o jej istnieniu, gdy nie zatruwała mojego życia swoją obecnością aż tak, a ja miałam inne zmartwienia na głowie, jednak teraz nie puści przecież swojego chłopaka samego na imprezę pełną potencjalnie napalonych lasek. A jaką będzie miała radochę z tego, że u mnie w końcu się nie układa, aż mi niedobrze się robi na samą myśl. Jednak nie zamierzałam pozwolić, aby ta ruda zołza była powodem, dla którego odpuszczę sobie dzisiejsze wyjście. Chciałam się nawalić i może zrobić przy tym coś głupiego, aby zapomnieć o problemach i nikt nie mógł mnie przed tym zatrzymać.

Po długich rozmyślaniach udało mi się wybrać ciuchy na imprezę. Postawiłam na zwykłe, czarne dżinsy, cienki, czarny golf i czerwoną ramoneskę. Stwierdziłam, że ten outfit będzie w sam raz na okazję. Do torby spakowałam jakieś ubrania na zmianę, ograniczając się do jak najmniejszej liczby rzeczy. Tak jak planowałam, rodzicom i bratu powiedziałam, że będę nocować u Laury. Gdy byłam już gotowa, pojechałam autobusem pod wskazany przez Maćka adres mimo tego, że będę trochę za wcześnie. Nie chciało mi się siedzieć bezczynnie w domu, a najwyżej potowarzyszę chłopakowi przy przygotowywaniu wszystkiego. Chociaż nadal nie byłam do niego przekonana aż tak, jak moja przyjaciółka, to wciąż lubiłam go bardziej od Mateusza.

Trochę mi zajęło dojechanie na osiedle Maćka, które było praktycznie na drugim końcu miasta od mojego. Z pomocą mapy dotarłam pod odpowiedni blok i szukałam odpowiedniej klatki, aż w końcu i ją udało mi się odnaleźć. Domofon był zepsuty, więc od razu mogłam dostać się na klatkę schodową i wtargałam się na drugie piętro. Maciek był zaskoczony, że to akurat ja zjawiłam się jako pierwsza, ale oczywiście wpuścił mnie do środka, a ja zaczęłam rozglądać się po mieszkaniu, które było trochę zagracone, jednak nie do przesady.

– Ładnie tu macie – stwierdziłam, że wypada jakoś pochwalić jego lokum, skoro jestem tu pierwszy raz, a rzeczywiście nie prezentowało się ono najgorzej, więc nie były to jedynie puste słowa.

– Dzięki. Chcesz się czegoś napić? – zapytał.

– Może wody po prostu – odpowiedziałam i stanęłam niepewnie w progu kuchni, kiedy on poszedł nalać mi picia.

Nalał mi wody do szklanki i wręczył mi ją, po czym poszłam za nim do salonu, który już był w większości przygotowany do imprezy.

– Rozgość się – powiedział.

Usiadłam na kanapie, a chłopak zajął miejsce na krześle przy stole. Przez chwilę tkwiliśmy w niezręcznej ciszy. Nawet nie wiedziałam, o czym mogę z nim porozmawiać. Na szczęście on niedługo później odezwał się jako pierwszy, więc nie musiałam dłużej zastanawiać się nad potencjalnym tematem do rozmowy.

– Może mi nie wierzysz, ale naprawdę mi przykro, że tak się potoczyło z Wojtasem – zdecydowanie nie był to mój ulubiony temat na rozpoczęcie rozmowy, ale jakoś musiałam sobie z tym poradzić.

– Od kiedy to ty taki współczujący? – zapytałam, nie ukrywając nutki sarkazmu. – Laura miała na ciebie taki wpływ?

– Po części na pewno – mimo mojego zgryźliwego tonu głosu, on cały czas był nad wyraz spokojny. – Mam wrażenie, że przyjaźń z nią trochę mnie uspokoiła. Kiedyś bardziej zależało mi, żeby być kimś, żeby być lubianym, w sumie głównie dlatego zacząłem się przyjaźnić z Matim, ale potem, gdy trochę się w niej zauroczyłem, zrozumiałem, że popularność wcale nie jest najważniejsza.

Byłam zszokowana jego wręcz personalnymi spostrzeżeniami, jednak miło było porozmawiać z nim trochę inaczej. I rzeczywiście potrafiłam teraz dostrzec, za co polubiła go Laura.

– Cóż, to dość zaskakujące. Ale podoba mi się ta zmiana w tobie. Może rzeczywiście traktowałam cię zbyt surowo, kiedy Laura mówiła, że jesteś w porządku – przyznałam. – I dzięki za te słowa. Ja... ja naprawdę sobie nie radzę. Przyszłam wcześniej, bo w domu i tak nie wiem, co ze sobą zrobić. Nic nie wydaje się w porządku, odkąd Wojtek... – nie mogłam nawet wymówić słów "zerwał ze mną". To było zbyt bolesne.

– Rozumiem – westchnął i mogłam dostrzec, że jego empatia wobec mnie nie była udawana. Chociaż z drugiej strony, z miłością Wojtka też mi się tak wydawało... – Nie jestem najlepszy w pocieszaniu, ale jeśli potrzebujesz z kimś porozmawiać, służę pomocą.

– Dziękuję. Naprawdę to doceniam – uśmiechnęłam się do niego ciepło. W życiu bym się nie spodziewała, że będę przeprowadzać tego typu rozmowę z Maćkiem, ale była to miła odmiana. – Kogo jeszcze zaprosiłeś? – chciałam zmienić temat, a też naprawdę mnie to ciekawiło.

Chłopak w większości wymienił mi osoby, których albo nie kojarzyłam wcale, albo kiedyś coś o nich usłyszałam, ale wciąż niedużo. Głównie były to osoby z ich klasy, także poza Mateuszem i Maćkiem nie będę znała totalnie nikogo. A nie, jeszcze oczywiście Mateusz ma przyjść z Barniewską, także zapowiada się świetnie. Z jednej strony zaczęłam się zastanawiać, czy to aby na pewno był dobry pomysł tu przychodzić, ale też przyda mi się taka odskocznia, więc co będzie to będzie.

Przed przybyciem reszty gości pomagałam Maćkowi w przynoszeniu ostatnich przekąsek i napojów do salonu. Naprawdę przyjemnie mi się spędzało czas i chyba będę musiała przyznać Laurze rację co do niego. Chociaż wtedy będę też musiała wyjawić jej prawdę o tej domówce, ale może mnie nie zabije. Bardziej bym się bała, jak zareagowałby na to Piotrek, ale zapewne się nie dowie, także nie muszę się tym zamartwiać.

Niestety pierwszą osobą, która przyszła, był Mateusz, co oznaczało niezręczne chwile w naszej trójce i marne próby poderwania mnie, póki Natalia nie widzi. Miałam taką nadzieję, że wkrótce zacznie się schodzić reszta, jednak te minuty strasznie mi się dłużyły. Siedziałam na kanapie i przeglądałam Instagrama, podczas gdy chłopaki rozmawiali i starałam im się nie wtrącać. Na szczęście w końcu nieubłagany czas minął i zaczęły się schodzić inne osoby, a ja musiałam męczyć się z zapamiętywaniem kolejnych imion. Najpierw przyszły dwie koleżanki z klasy Mateusza i Maćka - Iza i Róża, wraz z chłopakiem tej drugiej - Michałem. Różę akurat kojarzyłam, więc chociaż to było na plus, ponieważ była ona dość znana w szkole, chociaż szczerze nie wydawała się za bardzo typem osoby, z którą najchętniej bym pogadała. Niedługo później przyszła dziewczyna, Zuza, której w ogóle nie znałam i okazała się być kuzynką Maćka. Następnie pojawiła się moja ulubiona Natalia ze swoim przydupasem – Liwią, a po nich Bartek, również z klasy gospodarza, ze swoim ewidentnie młodszym kolegą Erykiem. Ostatnią osobę, która przyszła spóźniona, też kojarzyłam, był to Kacper z klasy chłopaków, który był znany przez swoje wręcz chuligańskie zachowanie. Wiedziałam też, że był rok starszy od chłopaków, bo nie zdał w którejś klasie.

Na sto procent będę mylić te wszystkie imiona przez następne godziny i już właściwie zapomniałam o większości z tych osób, oprócz Róży i Kacpra, których kojarzyłam ze szkoły, jednak nie byłam zbyt chętna spędzać z nimi więcej czasu. Praktycznie wszyscy z nich znali się ze sobą mniej lub bardziej i rozmawiali w jakichś grupkach, kiedy ja siedziałam z boku i w sumie nawet nie wiedziałam, do kogo mogę się odezwać. Żadna z tych osób nie zachęcała mnie swoją osobą. Róża trzymała się ze swoją grupką, Natalia i Liwia trzymały się we dwie, a ta pierwsza oczywiście kleiła się do swojego chłopaka, natomiast Kacper siedzący na uboczu był naprawdę ostatnią osobą, z którą bym chciała rozmawiać. O dziwo już prędzej bym zagadała do Mateusza niż do niego. Maciek gadał właśnie ze swoją kuzynką, która jednak cały czas wyglądała, jakby była wkurzona na wszystkich wokół. Zresztą ja pewnie wyglądałam w tym momencie podobnie. Najgorsze było to, że nawet nie miałam się komu pożalić, jak to normalnie bym zrobiła w takiej sytuacji, gdyż nikt nawet nie miał pojęcia gdzie i z kim jestem.

– Dobra, komu polać! – zapytał w końcu Maciek i nareszcie mogłam mieć jakieś zajęcie. Od razu wstałam z kanapy i zgłosiłam się, niczym Katniss Everdeen zgłaszająca się za swoją siostrę na Głodowe Igrzyska.

– Tylko na to czekałam – odparłam dość znużonym tonem i musiałam brzmieć trochę tak, jakbym w ogóle nie chciała się tu znajdować. Może trochę racji w tym było, po prostu chciałam móc uwolnić się od rozmyślań o Wojtku, a nie miałam na to dużo innych okazji, więc tak oto znalazłam się tutaj.

Wśród reszty usłyszałam ciche śmiechy, które wydawały się być reakcją na moje tak szybkie zgłoszenie się do picia. Nie zwracałam jednak na nie uwagi, a zaraz za mną i reszta zaaprobowała propozycję gospodarza. Postawiłam mój kieliszek koło Maćka, aby mógł mi nalać alkoholu.

– I taką postawę rozumiem! – usłyszałam słowa aprobaty Róży, która obok postawiła swój kieliszek. Dzięki temu gestowi nie odebrałam tego śmiechu jako coś złośliwego, a zwyczajnie musiało to wyglądać zabawnie.

– No tak, tobie pewnie najbardziej jest teraz potrzebne zapijanie smutków, czyż nie? – usłyszałam głos Barniewskiej, która jeszcze nie zdążyła mi podpaść tego wieczoru, ale najwyraźniej ta chwila musiała nadejść.

Powoli odwróciłam się w jej stronę i miałam ochotę pięścią zmyć ten wredny uśmieszek z jej twarzy.

– Twojej obecności to na pewno nie mogę znieść na trzeźwo – mruknęłam, gdyż nie chciałam zagłębiać się w temat Wojtka ani też wdawać się z nią w kłótnie. Wiedziałam, że tylko mnie do tego prowokuje, a nie chciałam psuć sobie tego wieczoru, który i tak najlepszy nie był.

– I vice versa – odparła, stawiając swój kieliszek obok reszty.

Wszyscy umilkli, przysłuchując się z zainteresowaniem naszej wymianie zdań. Również Maciek stał z trzymaną butelką wódki i wpatrywał się w nas, a ja posłałam mu mordercze spojrzenie.

– Polewaj – powiedziałam ostro, a chłopak od razu zaczął napełniać kieliszki i podawać każdemu po kolei.

Chociaż na chwilę wprowadziłyśmy napiętą atmosferę, to już zaraz wszyscy ponownie się rozluźnili i postanowili nie zwracać uwagi na nasze docinki. Po pierwszym kieliszku już wszyscy czuli się lepiej, a ja postanowiłam skupić się na tym, po co tu przyszłam – zapijaniu smutków. Natalia w sumie powiedziała prawdę, chociaż oczywiście nie zamierzałam tego przed nią przyznać. Nadal siedziałam samotnie i poszłam nalać sobie kolejny kieliszek wódki. Gdy chwyciłam butelkę, czyjaś ręka mnie powstrzymała. Była to kuzynka Maćka, czego się nie spodziewałam.

– A co to za samotne picie? – zapytała, unoszą brew do góry.

– Natalia chyba wspomniała, że mam powód do zapijania smutków – mruknęłam w odpowiedzi i nawet się nie uśmiechnęłam do dziewczyny.

– Myślę, że znacznie lepiej robić to w towarzystwie – wzruszyła ramionami, jakby wyrażała jedynie swoją nic nie znaczącą opinię na dany temat.

– Wyglądam, jakbym miała z kim? – zapytałam retorycznie, gdyż nie dało się ukryć, że od początku imprezy z nikim nie gadałam, nie licząc dogryzania sobie z Barniewską.

– No to już masz – odparła szatynka i postawiła swój kieliszek obok mojego, po czym wzięła ode mnie butelkę i nalała alkoholu do obu naczyń. Uniosła swoje i wystawiła w moją stronę w geście toastu. – Za zapijanie smutków.

Spojrzałam na nią niepewnie, ale w końcu chwyciłam również swój kieliszek i zrobiłam to samo.

– Za zapijanie smutków – westchnęłam i w tym samym czasie wyzerowałyśmy shoty. – Przypomnij mi swoje imię. Za dużo osób dzisiaj poznałam.

– Zuza – odpowiedziała. – Nie musisz przypominać swojego, kojarzę cię aż za dobrze.

Wywróciłam oczami na jej słowa. Nie chciałam słuchać o kolejnej osobie, która zna mnie przez popularność Felivers, wywiad czy obecne dramy, jakkolwiek mogę nazwać to wszystko, co się teraz wokół nas dzieje.

– W liceum chodziłam do klasy z twoim bratem i nie raz coś o tobie opowiadał – dokończyła myśl, co mnie szczerze zaszokowało.

– Naprawdę? – zapytałam dość głupio, tak jakby miało się okazać, że dziewczyna jedynie mnie wkręca, jednak po prostu cała ta sytuacja wydała mi się ciekawym zbiegiem okoliczności.

– Tak – odpowiedziała, śmiejąc się przy tym z mojej reakcji. – Mały ten świat, co nie?

– I to jak... – przyznałam, gdyż co raz częściej widziałam tego oznaki.

– Naprawdę mi przykro – szybko przeszła do kolejnego tematu. – Nie zasłużyłaś na to wszystko, co cię ostatnio spotkało.

– Przyszłam tu, aby o tym zapomnieć, dobra? – nie dałam jej powiedzieć nic więcej w tym temacie. – Doceniam wsparcie, ale naprawdę, nie tego w tym momencie potrzebuję. Potrzebuję kompana do picia.

– Nie ma sprawy. Do tego też się nadam – uśmiechnęła się do mnie i chyba po raz pierwszy podczas tej imprezy nie wyglądała, jakby miała ochotę zabić każdego na swojej drodze.

Gdy Maciek zobaczył nasze potajemne picie, zaraz zawołał resztę na następną rundę. Wszyscy podali mu kieliszki, a on po kolei nalewał alkohol, aż na końcu z kieliszkiem podszedł ten jeden młodszy kolega, którego imienia oczywiście też nie pamiętałam.

– Dzieciaku, ty czasem nie jesteś za młody na alkohol? – droczył się z nim Maciek, odsuwając od niego butelkę.

– Nie jestem dzieciak, tylko Eryk – odparł młody, udając urażonego. – Mam już szesnaście lat, mogę pić.

– Legalnie to na pewno nie – śmiał się dalej gospodarz.

– Od kiedy ty tak przestrzegasz prawa, co? – zaśmiała się jego kuzynka. – Polej młodemu, niech korzysta.

Chłopak oczywiście zaraz nalał brunetowi wódki, chociaż zapewne i bez dodatkowej zachęty by to zrobił po droczeniu się z nim. Wszyscy zareagowali głośnym śmiechem na tą scenę i nawet ja zmusiłam się, aby zaśmiać się z nimi. Może rzeczywiście to towarzystwo wcale nie jest takie złe, jak mi się wydawało.

Chociaż z początku traktowałam Zuzę z dystansem, to zaczęłyśmy więcej gadać i okazała się być naprawdę w porządku. W tej grupie również czuła się odrobinę na uboczu, gdyż pozostali znali się ze szkoły (poza Erykiem), a ona raz na jakiś czas ich spotykała właśnie podczas tego typu spotkań. Opowiadała mi jakieś plotki, które były naprawdę intrygujące i co najważniejsze – ona również nie pałała sympatią do Natalii. Wspólny wróg zawsze jest dobry na początek dobrej znajomości. Mówiła też co nieco o reszcie, o tym, że Michał często jest zbyt zazdrosny o Różę i raz miał o to kłótnię z Mateuszem, a także o tym, że Liwia i Natalia kłócą się częściej, niż to okazują. Mózg mi się przegrzewał od nadmiaru wiadomości o tych wszystkich ludziach, których dopiero poznałam, jednak bardzo ciekawie się tego słuchało, a Zuza okazała się być naprawdę rozgadana.

Potem opowiadała mi też trochę o liceum i jej relacji z Piotrkiem. Mówiła, że nie przyjaźnili się jakoś bardzo, ale zawsze się lubili i wracali tym samym autobusem do domu, więc mimo wszystko sporo ze sobą gadali. Niestety po szkole kontakt im się urwał i każdy skupił się na swoim życiu, ale dziewczyna do tej pory uważnie śledzi postępy zespołu. Opowiadała też trochę o swoich studiach w Warszawie na kierunku "zarządzanie finansami i rachunkowością", jednak nie poświęcała temu tematowi dużo uwagi, gdyż według niej te studia były strasznie nudne, a wybrała je ze względu na ich przydatność.

Co jakiś czas oczywiście dołączałyśmy do reszty i wspólnie piliśmy, gdyż oczywiście nie mogłam ominąć żadnej kolejki. Chciałam poczuć alkohol w żyłach, chociaż na razie samo bycie na imprezie odciągało moje myśli od nieprzyjemnych tematów.

– Kto chce zapalić? – zapytała w pewnym momencie Róża, przekrzykując głośną muzykę.

– Ja chcę – powiedziałam po chwili zastanowienia, bo jak szaleć, to szaleć.

Moja towarzyszka od razu powiedziała, że nie pali, więc poszłam na balkon z Różą, jej kolegą i naszym najmłodszym kompanem. Dziewczyna poczęstowała nas wszystkich szlugiem i podała nam po kolei zapalniczkę.

– Ty w ogóle kiedyś paliłeś? – zapytał Eryka starszy chłopak.

– Nie, dlatego chcę spróbować – odparł tamten z dumą.

– Tylko uważaj z tym – jego kolega nie wydawał się bardzo przejęty.

Po tym jak nasza trójka bez problemu odpaliła papierosa i zaciągnęła się dymem, zrobił to też Eryk, jednak od razu zaczął przeraźliwie kaszleć. Spojrzeliśmy na siebie nawzajem i na chłopaka, który jednak upierał się, że wszystko jest w porządku, a my nie wiedzieliśmy, czy mamy mu jakoś pomóc, czy po prostu wierzyć, że da sobie radę. Z każdym buchem kaszlał już coraz mniej, aż w końcu udało mu się zaciągnąć bez napadu kaszlu. Rozmowa z nimi nie kleiła mi się jakoś świetnie, dowiedziałam się, że kolega Róży nazywa się Bartek – gdyż oczywiście już tego nie pamiętałam – a młody był jego kolegą, którego poznał przez jakiś serwer na Discordzie. Kiedy wypalili swoje pety, weszli do środka, a ja dalej w samotności kończyłam swojego.

Nie trwało to jednak długo, gdyż zaraz na balkon wyszedł Kacper, chociaż szczerze już wolałam tą samotność. Chłopak zapalił coś, co zdecydowanie nie wyglądało na zwykłego papierosa i zaraz poczułam charakterystyczny zapach zioła. Szczerze, to był chyba pierwszy raz, kiedy czułam ten zapach, ale z ziołem po prostu się wie, że to jest to. Zaproponował mi, czy też chcę zapalić, jednak od razu mu odmówiłam, gdyż miałam jeszcze jakieś swoje granice.

– Jak nie chcesz tego, mogę ci zaproponować coś innego, co również przyniesie ci wrażenia – powiedział, a ja zdziwiona przekrzywiłam głowę. – Sypialnia Maćka daleko nie jest, a chętnie zobaczyłbym cię bez tych szmat.

Normanie mnie zatkało. Niby spodziewałam się po nim, że będzie chciał się przespać z każdą laską, ale taka bezpośrednia propozycja zbiła mnie z tropu.

– Każdej lasce to proponowałeś? – zapytałam z nutą drwiny.

– Każda stąd mi już kiedyś odmówiła – odpowiedział obojętnym tonem, tak jakby mówił o zwykłym tańcu na balu.

– Pewnie dlatego, że mają resztki godności. Tak jak i ja – rzuciłam z kpiącym uśmieszkiem, na co on zrobił niezadowoloną minę, jednak nie zareagował w żaden inny sposób. Zgasiłam peta, którego już prawie wypaliłam i weszłam do środka. Wiedziałam, że Kacper to szemrany typ, ale zupełnie inaczej przekonać się o tym na żywo. Zdecydowanie najlepiej unikać go przez resztę imprezy.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witam was po ponownej dłuższej przerwie, która była spowodowana studiami i pisaniem pracy licencjackiej, przez co niestety książka zeszła na drugi plan. Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba! Trzymajcie się ciepło, katherine02221 <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro