14. Prze*ebane

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

[Pov Narrator]
(Szesnasty czerwca, sobota)

W tym samym czasie, gdy Midoriya pomagał Katsukiemu w wieczornej rutynie. Aizawa razem z All Mightem oraz dyrektorem Nezu opracowywali plan działania jak i też analizowali wszystkie zależności.

-Musimy w końcu coś zrobić z młodym Bakugo. Jeżeli ta dziwna substancja jest zdolna usunąć mu części ciała, nie wiadomo czy nie pousuwa mu narządów!

-Pracujemy nad tym. Mamy już na oku trzy osoby które posiadają moc reperowania komórek, drugą umiejącą naprawiać, uzupełniać i wymieniać krew każdego rodzaju  oraz trzecią która potrafi cofnąć otrucia.- Odezwał się spokojnie dyrektor.

-To na co czekamy? Trzeba ściągnąć tu tą trzecią osobę!

-All Might. To nie jest takie proste.- Zaczął mówić brunet.- Ta dziewczynka o której mówisz. Mieszka w Polsce. Osoba od krwi jest z Ameryki a natomiast od wymiany komórek na drugim końcu Japonii.

-To zacznijmy od tego co jest najbliżej. Albo od razu ściągnijmy tą z Polski. Nie możemy zezwalać na to, by nasz uczeń był aż tak zagrożony!

-Masz stu procentową rację. Z tym wyjątkiem, że rodzice tej nastolatki mają awersję co do wysłania jej tutaj. A przeniesienie Bakugo, jest mało możliwe z racji na zbyt duże niebezpieczeństwo.- Odezwał się dyrektor, który wyglądał na zbyt spokojnego na tę myśl. Dosłownie wyglądał tak, jakby miał wszystko zaplanowane.- Matka, tego dziecka obawia się o jej życie, bo w końcu złoczyńcy atakują naszą placówkę oraz sam fakt wysłania swojej szesnastoletniej córki samej aż tak daleko jest według niej ryzykowne.

-To niech jej rodzice przyjadą razem z nią. Jestem skory opłacić lot dla kilku osób.

-Wiktorii matka pracuje, a ojczym opiekuje się trzyletnim synem i jeszcze siostrą tamtej dziewczyny. Powiedzieli stanowczo, że oni nie dadzą rady, a nie chcą ryzykować jej zdrowiem ze względu na chłopca, którego nawet nie zna.

-A gdyby ktoś przybył po nią i przekonał jej rodziców? Razem z Aizawą daliśmy radę przekonać wszystkich uczniów jego wychowawstwa by puścili ich ponownie do szkoły  po, ataku i porwaniu. Może, damy radę...

-Możemy spróbować. Panie Aizawo, jesteś skory wybrać się tam razem z All Mightem?

-Oczywiście. Tylko ktoś musi zająć się klasą.

-Midnight przejmie twoją klasę. Aktualnie powierzam wam zdrowie Bakugo Katsukiego.- Odpowiedział wesoło, zamykając kartotekę z osobami, które były adekwatne do udzielenia pomocy poszkodowanemu.- Mam nadzieję, że dacie radę. Jutro już wylecicie, do dwudziestej pierwszej dam wam znać co do miejsca i godziny wylotu.

[Pov Midoriya]
(W tym samym czasie)

-Już mam kurwa dość!

-Kacchan, na prawdę niedługo to minie.- Westchnąłem gdy to od dziesięciu minut, jestem skazany na jego marudzenie.

-A do tego jebanego czasu, nawet sam zjeść nie mogę! Kurwa musiałeś mi pomóc się... umyć. No ja pierdole mam już skończone siedemnaście pierdolonych lat. Chcę móc się normalnie szykować! A nawet chodzić nie mogę.

-Nie wiem co ci powiedzieć.- Bąknąłem cicho, siadając obok niego na łóżku.- Ale jest już niedługo dwudziesta pierwsza, może pójdziemy spać? To chociaż przez kilka godzin nie będziesz odczuwał tej zmiany...

-Nie chce mi się spać...

-To chociaż się położymy? Ja osobiście, chyba zaraz zasnę, na siedząco...- Powiedziałem, przy czym głośno ziewnąłem.

-Niech ci będzie.- Westchnął, po czym sam zaczął się wiercić i położył się na łóżku. Ja sam po chwili położyłem się obok niego i się przytuliłem, jednocześnie przykrywając nas kołdrą.- Ugh i co się kleisz?

-Bo jesteś mój i mogę.- Mruknąłem zaspany, kładąc głowę na jego włosach, ten natomiast coś wywarczał pod nosem, a jednak po chwili sam się mocniej przytulił do mnie.

Wcześniej już ustaliliśmy, że póki jakkolwiek zagrożenie nie minie, będziemy także spać w jednym pokoju. Oczywiście Kacchan z początku w ogóle nie chciał się na to zgodzić, potem jedynie przystał na okres gdy jest niepełnosprawny a końcowo wyszło tak jak jest. W sumie nawet się dziwię, że nie ma problemu co do tego, że się do niego tulę. Z tego co wyczuwam to on w głębi duszy się nawet cieszy... Nie będę kłamał, podoba mi się to.

-Kotku...- Mruknąłem cicho.

-Czego. Spać chciałeś.

-Kocham cię... Będzie dobrze...- Powiedziałem cicho, czując jak zasypiam, jednak ostatnie co jeszcze pamiętam to słowa blondyna.

-Wiem. Dzięki za wszystko, czy coś...

[Pov Midoriya]
(Siedemnasty czerwca, niedziela)

-Deku... Kurwa Deku, idioto obudź się.- Usłyszałem nad uchem bardzo dobrze znany mi głos, jak i też poczułem jak ktoś szturcha mnie w ramię.

-Uhm..?

-Łazienka?- Zapytał bardziej niż stwierdził. 

-Nie dzięki...- Mruknąłem bez zastanowienia i przewróciłem się na drugi bok.

-No ty kurwo.- Po tych słowach zostałem wręcz zdzielony w głowę i jakoś natychmiastowo bardziej się rozbudziłem i szybko podniosłem się do siadu. 

Spoglądnąłem na Kacchana, siedzącego tuż obok, obserwującego mnie z irytacją. Chwilę się w niego pusto wpatrywałem, aż w końcu przeanalizowałem o co chodzi.

-Ah przepraszam... Zaspany jeszcze jestem.- Ziewnąłem, podnosząc się a następnie biorąc także na ręce chłopaka.

-Widzę. Sory kurwa ale sam rady nie dam. A uwierz, chciałbym.- Powiedział smętnie, odwracając twarz ode mnie.

-Spokojnie, jest dobrze. 

Po kilku minutach wróciliśmy do pokoju, gdy tylko odłożyłem Kacchana na łóżko wziąłem swój telefon i zacząłem sprawdzać powiadomienia.

-Która godzina?

-Pięć po siódmej...- Odpowiedziałem mu zamyślony.

Nowa wiadomość od zastrzeżony numer:

[03:03]- Uważaj. Znamy twój słaby punkt.
[03:03]- Jeszcze zmusimy cię do przybycia na naszą stronę.
[03:03]- A kaleka oberwie.

-Deku? Coś się stało?- Usłyszałem zaniepokojony głos Kacchana.

Cicho przełknąłem ślinę i spojrzałem na niego.

-Nie, nic.- Wymusiłem na sobie delikatny uśmiech.- Po prostu jestem załamany, dostałem właśnie powiadomienie, że prezent dla Kaminariego mi wykupili.

-Ściemniasz.- Stwierdził od razu, jednocześnie skanując mnie wzrokiem.

-Nie... Chciałem mu kupić tę nową grę o której tyle mówił i znalazłem w dobrej cenie. Miałem dziś zamawiać po południu, jak pieniądze dostanę... Ale wykupili.- Wymyśliłem na szybko, jednocześnie modląc by mi uwierzył.

-Yhym. Nie chcesz gadać to nie.

-Em... Chcesz coś do jedzenia?

-Nie.- Odpowiedział krótko, spowrotem kładąc się na materacu.- Chcesz to sobie idź. Ja wracam spać bo i tak nie mam nic do roboty.

-Oh, okej.- Mruknąłem cicho.

Złość. Smutek. Przytłoczenie.

Te emocje dominowały u niego. Mam wrażenie, że jest to spowodowane tym, że mu nic nie powiedziałem... No ale nie mogę!
Grożą mi tym, że jemu stanie się krzywda, nie chcę go jeszcze bardziej dobijać, ale muszę na pewno zgłosić to Aizawie.

Gdy szedłem do kuchni wybrałem numer do naszego wychowawcy i nie zważając na wczesna godzinę i fakt, że ten pewnie śpi. Zadzwoniłem.

-Tak, Midoriya?- Usłyszałem po drugiej stronie głos bruneta już po pierwszym sygnale.

-Panie Aizawo. Przepraszam, że tak wcześnie ale dostałem kolejną groźbę. Tym razem w wiadomości sms od zastrzeżonego numeru.

-O czym jest?

[Pov Bakugo]
(W tym samym czasie)

-Zabijcie mnie...- Jęknąłem w poduszkę.

Dobija mnie ta sytuacja!

-Mogę to zrobić.- Nagle usłyszałem ochrypnięty i znany mi głos.

No chyba kurwa żarty!

Szybko się odwróciłem i podniosłem do siadu.

Przede mną  obok łóżka stał nikt inny jak Shigaraki. A co najlepsze wszystkie wyjścia były nie naruszone.

KURWA PONOĆ WZMOCNILI OBRONĘ I ZAŁOŻYLI BLOKADĘ NA DAR KUROGIRIEGO!

-Co ty kurwa tu robisz!

-Zamknij mordę, bo użyję swojej mocy na tobie.- Warknął na mnie, a ja chcąc czy też nie, się posłuchałem.- Dobra.

-Czego chcesz?

-Hmm... Dużo rzeczy. Ale aktualnie mam dla ciebie wiadomość.

-Hę?

-Wiesz, że naszym celem jest Midoriya?

-Niestety. O co kurwa chodzi?

-O to, że w najbliższych dniach skrócimy o głowę Midoriyę Izuku. Masz możliwość go uratować, bo cię ostrzegę. Ale wiedz, że jak tylko komuś powiesz o naszym spotkaniu, wtedy oberwiesz ty oraz jego matka.

-Popierdolony jesteś.- Warknąłem wściekły. Chuj mi tu grozić zamierza!

-Dzięki za komplement, ale o tym to ja wiem.- Zaśmiał się, po czym dodał.- Masz kilkanaście dni. Może coś zdziałasz sam.

Potem po prostu znikł. Zamigotało złote światło i otworzył portal, do którego wszedł.

I bam nie ma.

A co ja mam zrobić, skoro nie potrafię nic sam wykonać. Nie mogę nikomu też o tym powiedzieć! Chuj nawet ze mną, ale nie mogę zaryzykować życiem pani Inko.

CHOLERA!

Na siłę, usiłowałem jakoś zejść z łóżka i przejść do kuchni. Udało mi się doczołgać pod drzwi, gdy te nagle się otworzyły.

-Kacchan? Coś się dzieje?

-Nie.

-To czemu..? Zaraz bym przyszedł i ci pomógł.

-Nudzi mi się ok? Chcę trochę jebanej samodzielności, ale chuja mi wychodzi.- Warknąłem, udając wściekłego.

Pierdoli mnie to, że opanował tamten dar i może już nie nosić blokady. Kurwa jak będzie trzeba nauczę się blokować na jego zjebaną moc, ponoć raz mi się udało...

-Na pewno tylko to się stało?- Dopytał jakby zaniepokojony.

Kurwa jebany pewnie znów czyta ze mnie moje emocje...

-Tsk, tak. Chcę do kuchni, więc łaskawie przesuń dupę i otwórz te jebane drzwi.

-Już...- Mruknął cicho, przesuwając się i otwierając przede mną przejście.- Jak będziemy w kuchni coś ci przekażę. Ucieszysz się na pewno.

-Okej. 

Od razu usiłowałem przejść "normalnie" jednak każdy krok albo powodował ból, bądź prawie się wypierdalałem. Dosłownie ledwie dotarłem do schodów, przy których się zatrzymałem.

-Pomóc ci..?

-N-Nie...

-Kacchan? Halo co się dzieje?

-Sła...bo... 

-Znów poczułem jak wszystkie kości i mięśnie mnie dosłownie palą, tak zajebiście to boli! W dodatku słabo mi, świat wiruje dookoła... Chyba zaraz odlecę.

-Znów?- Ostatnie co zarejestrowałem to, przerażony głos idioty, oraz to, jak podniósł mnie na ręce.

Potem pustka.

*****

-Nghhh...

-Kacchan? Boże w końcu!- Usłyszałem nad sobą idiotę.

Czy ja znów odleciałem..? W co tym razem się zmieniłem? 

Może kurwa jestem złotą rybką?

Wole chyba nie wiedzieć... Tak, nie otwieram oczu. Pierdole to.

-Kacchan? Ty dalej śpisz czy...

-Nie. Nie otwielam oczu. Wolę nie wiedzieć co tym lazem stało się z moim ciałem.

-No, nie jest najgorzej... W sumie możesz nawet usłyszeć.

-SŁYSZĘ KULWA WŁAŚNIE! ZNÓW JESTEM BACHOLEM!- Krzyknąłem, podnosząc się do siadu i otwierając oczy.- Boże zatrzymaj ten świat, ja wysiadam.

-Jak się czujesz? Nic cię nie boli?

-Nie... Te przemiany są colz szybciej plawda?

-Tak... Ale mam dobrą wiadomość dla ciebie.- Powiedział z delikatnym uśmiechem na twarzy.- Aizawa razem z All Mightem właśnie są w drodze po dziewczynę której dar zajmuje się truciznami i odtrutkami.

-Naplawdę?! KULWA JAK DOBRZE! Kiedy ona będzie? chcę już! już! już!

-Z tego co mi powiedziano, dopiero jutro, mają się spotkać z nią i jej rodzicami i będą ich namawiać, by mogła tu przylecieć.

-Ale... jak oni zamierzają to zlobić? Przecież nikt z nas nie potlafi Polskiego...

-Ponoć Hatsume wymyśliła jakąś obrożę, czy naszyjnik który od razu tłumaczy. Dziwne ale działa. Mają z tego korzystać.

-Aha... Czyli najplędzej będą za trzy dni?

-Na to wychodzi.

-Yupi!- Krzyknąłem wesoły i się do niego przytuliłem. 

Kurwa od dawna nic, aż tak mnie nie ucieszyło! No może po za jednym...

-Tak.- Powiedział cicho, mocnie mnie do siebie dociskając.- Jesteś głodny? Od wczorajszego obiadu nic nie jadłeś.

-Nie jestem głodny... A któla to godzina?

-Osiemnasta. Twoje ciało bardzo długo zachodziło przemianę... Powinieneś coś zjeść by mieć siłę. Chodź, odgrzeję ci obiad, dobra?

-Niech ci będzie...- Szepnąłem cicho zirytowany, tym, że będę musiał na siłę coś jeść.- A inni wiedzą, że znów jestem gówniarzem?

-Tak. Todoroki razem z Kirishimą, Miną, Momo i Denkim mi pomagali nawet.

-W czym do cholely?!

-Pielęgniarki dziś nie ma, więc dostałem wytyczne co zrobić, by sprawdzić czy na pewno wszystko z tobą dobrze... No i oni mi pomagali.

-Dobla, ale że PIKACHU?! Jemu bym pod opiekę piłki nie dał!

-Yao, go pilnowała a z resztą i tak prawie nic nie zrobił. Nie martw się, nie pozwolę by ktokolwiek krzywdę ci zrobił.- Uśmiechnął się szeroko, po czym wstał, podnosząc mnie na ręce.

"O to, że w najbliższych dniach skrócimy o głowę Midoriyę Izuku." To ja muszę go obronić... Nie na odwrót.

-To co idziemy na dół?- Wyrwał mnie z wspomnień. Od razu pokiwałem potwierdzająco głową i udaliśmy się do kuchni.

*1771 słowa*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro