15. Skrzydlaty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

[Pov Midoriya]
(Siedemnasty czerwca, niedziela)

Dochodzi właśnie dwudziesta pierwsza, Kacchan właśnie szuka czegoś zawzięcie na swoim telefonie, a ja mam chwilę na rozmyślenia.
Kacchan znów jest dzieckiem, więc ponownie jest łatwym celem dla Ligi, która już mi groziła, że coś wobec jego osoby planują. A jako, że co rusz zmienia swoją postać i ma problemy by się obronić to ja jestem zmuszony by go osłaniać każdej możliwej sytuacji. Po za tym, Aizawa razem z All Mightem są już w Polsce. U nich jest jak się nie mylę czwarta nad ranem, a mają się spotkać z tamtymi ludźmi o dziesiątej... Mam być informowany ze wszystkim na bieżąco, tak samo ja mam się z nauczycielami kontaktować.

-Kacchan? Śpiący jesteś?- Zapytałem, jak tylko przypatrzyłem, że trze oczka i ziewa. Jednak dalej namiętnie coś robił na komórce.

-Nie...

-Na pewno?

-No może...- Mruknął, ponownie ziewając. W jego oczkach pojawiły się drobniutkie łezki, gdy znów tarł oczy.- A-ale ja muszę coś zrobić...

-Dokończysz jutro. Chodź spać, bo zaraz na siedząco zaśniesz.- Stwierdziłem podchodząc do krzesełka, na którym siedział. Podniosłem go na ręce a telefon odłożyłem na biurko. Blondynek nawet nie protestował, a jedynie wtulił się w moje ramię i zasnął.- Słodziak...

Odłożyłem go na łóżko i zakryłem kołdrą, a jak tylko odsunąłem się od niego, ten zaczął się wiercić.

Jednak zbagatelizowałem to i wstąpiłem do łazienki, nawet nie zamykając od niej drzwi, by tylko zęby umyć, jednak nagle usłyszałem przeraźliwy krzyk wystraszonego chłopca.

-Deku... De-deku! Po-pomocy!

-Cholera...

Szybko wybiegłem z łazienki i wystraszony podbiegłem do łóżka, gdzie pod kołdrą wiercił się chłopczyk, dosłownie zalany łzami. Nie zaprzestawał krzyczeć, do momentu w którym go nie obudziłem. Od razu przeniosłem go na swoje kolana i przytuliłem.

-Kaachan, co się stało..?

-De-deku... Ba-bałem się. Shigaraki o-on...

-Co Shigaraki zrobił?-

Zaniepokoiłem się straszliwie. Czy Tomura zrobił mu coś i uciekł zanim ten się skapnął? Albo Kacchan zaczął mnie wołać gdy ten uciekł?

-Cię za-zabił... Ba-bałem się...- Wydukał cichutko, mocniej wciskając twarz w moją koszulkę. A ja cicho odetchnąłem z wyraźną ulgą.

-Kacchan, to tylko koszmar... Nic mi nie jest a Shigarakiego tu nie ma. Nikomu się krzywda nie stanie.

-Yhm... A-ale, proszę nie odchodź...

-Nie odejdę. Pójdziemy spać, tak?

-T-tak...

Przez najbliższe dziesięć minut leżeliśmy po prostu, gdy młody się jeszcze uspokajał. Musiał strasznie się wystraszyć tamtej mojej walki, albo ogólnie tym wszystkim... Na szczęście nic mu się nie stało, a wyleczony zostanie już niedługo. Bynajmniej powinien...

[Pov Midoriya]
(Osiemnasty czerwca, poniedziałek)

Rano jak się wybudziłem, zobaczyłem, że obok mnie nie ma małego i słodkiego Kacchana, a natomiast, śpi przytulony do mojego torsu chłopak o normalnych rozmiarach. Nie posiadał zwierzęcych części ciała, a wszystkie kończyny miał na miejscu...

Zaczynam się obawiać, co tak naprawdę się tym razem zmieniło.

-Kacchan... Obudź się.

-Co jest... Chcę spać...- Wymruczał cicho pod nosem, mocniej chowając głowę, co mnie łaskotało.

-Znów się zmieniłeś. Chcę zobaczyć, co się zmieniło.

-Mpf...- Odwrócił się na plecy i spojrzał na mnie.

-Masz złote oczy.- Stwierdziłem, bez zastanowienia.

-Jak to...

-I kły wampira. Zmieniłeś się w wampira?! Musze do Aizawy zadzwonić.

-Co ty pier... AGH!- Krzyknął nagle i wygiął się w łuk.- KURWA! UGH!

-Kacchan?! Co się dzieje?!- Od razu pomogłem mu usiąść a ten przechylił się do przodu opierając głowę o moje ramię. Czułem jak moczy mi koszulkę... O-on płacze?!

-BOLI! M-moje AGH!-...

-Twoje plecy...

-C-Co z nimi?!- Wydukał pomiędzy krzykami bólu. Jego głos był tak słaby i zmęczony...

Boli mnie to.

-Skrzydła jak u nietoperza... Rosną ci skrzydła.

-Ugh...- Mocniej zacisnął dłonie na moich plecach, a głowę wbił w moje ramię.-Cholera! Ro-zrywa mi to kurwa plecy!

-Zaraz przejdzie, obiecuje.

Nawet nie uminęła minuta a do pokoju wparował Kirishima razem z Todorokim, którzy mają pokoje obok mojego.
Musiał naprawdę głośno krzyczeć, bo do jakiegoś progu głośności pomieszczenia są wyciszone.

-Co się dzieje?!- Krzyknęli na raz przez drzwi, które następnie Kirishima wywarzył jak tylko mu ich nie otworzyłem.

-Bakubro? Co mu kurwa jest?!

-Przemiana. Zadzwońcie do Aizawy i Recovery Girl bo ja nie mam jak.

-Midoriya... Mu rosną skrzydła?- Zapytał niepewnie Shoto, wyjmując telefon. A Kirishima właśnie dzwonił już do naszego wychowawcy.

-Tak.

-I-ile jeszcze... AGH!

-Jeszcze chwilę obiecuję. Kacchan, zaraz będzie dobrze... Już Todoroki i Kirishima dzwonią po pomoc.

-Chuj mnie o-obchodzi po-pomoc! N-niech tylko ból zniknie...- Wymamrotał, podnosząc głowę i spojrzał na mnie.

Jego załzawione oczy których białka zlewały się z czerwienią tęczówek. Z resztą całą twarz miał zaczerwienioną a z ust wyciekiwała staruszka śliny.

-Zaraz zniknie. Wytrzymasz...- Powiedziałem z udawaną pewnością siebie a on w tym samym momencie z ponownym piskiem opadł na moje ramię i nagle zamilkł.

Jego przyśpieszony oddech czułem na swojej szyi, jednak on milczał. Co prawda, zaniepokoiłem się. Szybko położyłem go na boku u mnie na kolanach Zaobserwowałem, że skrzydła przestały rosnąć, a on z wycieńczenia zasnął.
Z jego oczu dalej wyciekały pojedyncze, drobne łezki, a oddech powoli wracał do normalnego trybu.

-Midoriya? Powiadomiłem Aizawe. Co się z nim dzieje?

-Zasnął...

-Tak, teraz śpi. [...] Znów pani nie ma? [...] Rozumiem, tak. [...] No wygląda na to, że już wszystko jest w porządku. [...] Dobrze, tak rozumiem. Tak, Midoriya z nim zostanie. Dobrze.- Słyszeliśmy tylko poszczególne odpowiedzi Kirishimy na wytyczne Recorvery Gril.

-I jak?

-Znów jej nie ma. A będzie dopiero o czternastej.

-Ale mamy siódmą! Tyle czasu ma czekać nie będąc przebadanym? Do tego momentu, może zajść ponownie przemianę do cholery!- Krzyknąłem zirytowany dalej podtrzymując na kolanach chłopaka.

-Midoriya... Musimy postąpić tak jak nam karzą. Na spokojnie, Recovery Girl mówi, że nic nie powinno mu być. Prawda Kirishima?

-Tak. Też sądzę, że powinien mieć badania kontrolne, jednak pielęgniarka twierdzi, że tyle czasu nic się nie działo, więc także tym razem też mamy być spokojni.

-No chyba żart. Prawda? Powiedzcie jeszcze, że na zajęcia musi iść.- Zakpiłem, czując jak frustracja we mnie rośnie. Nie podobało mi się to.

-Przekazano mi, że masz z nim zaczekać w dorminatorium.

-Niech któryś z was ze mną zostanie. Ostatnio już Shigaraki sobie przyszedł z nikąd i zaatakował a teraz gdy to się powtórzy nie będzie nawet jak wezwać pomoc.- Odezwałem się już znacznie łagodniej.

-Ja zostanę.- Zaproponował Todoroki.- W końcu jesteśmy nową wielką trójką, prawda?

-Racja, dzięki...- Mruknąłem i znów przekierowałem swój wzrok na nieprzytomnego.

Proszę obudź się jak najszybciej...

*****

-Auć...- Usłyszałem cichy pomruk chłopaka, który nieustannie leżał u mnie na nogach.

Szybko przekierowałem swój wzrok z telefonu na niego i zauważyłem, że zaczyna się wybudzać.

-Kacchan? Boli cię coś?

-Gardło...- Wypowiedział ledwie słyszalnie, okropnie zachrypniętym od krzyków głosem.

-Zaraz podam ci wody. Możesz sam usiąść?

-Tak.

Od razu gdy tylko usiadł, wstałem z materacu i zabrałem butelkę wody z biurka, którą natychmiast mu podałem. Blondyn bez zastanowienia ją opróżnił do dna, nie zostawiając nawet kropli, czego się w sumie nie dziwię.

-Lepiej?

-Tak...

-Mogę, obejrzeć twoje plecy? Chcę mieć pewność, że nie masz żadnych ran. Bo Recovery Gril będzie dopiero za pięć godzin.

Na moje pytanie lekko się skrzywił, jednak posłusznie odwrócił się tyłem do mojej osoby. Koszulki nie musiał podwijać, czy też zdejmować, bo skrzydła i tak ją rozerwały na strzępy. Podszedłem do niego i delikatnie obejrzałem dokładnie cały jego tył. Sprawdziłem także czarno-pomarańczowe skrzydła, jednak gdy tylko ich dotknąłem, poczułem jak dreszcz przeszedł przez ciało chłopaka.

-Boli?

-N-nie. Po prostu dziwne uczucie...- Powiedział nie pewnie a ja wyczułem od niego, coś czego bym się nie spodziewał.- M-możesz, przestać?

-Kacchan?- Spytałem zaciekawiony, podchodząc do niego przodem.

Nie zdążył zakryć twarzy dłońmi i zauważyłem jak bardzo zarumieniony był.

Zakłopotanie. Strach. Podniecenie...

TO GO PODNIECA?!

Chwyciłem go za dłonie i osunąłem je na dół. Ponownie spojrzałem na jego zaróżowioną twarzyczkę, której oczy wyrażały zawstydzenie i lęk.

Co jak co, ale przez tę mieszaninę Kacchan nie jest sobą. Powinienem teraz oberwać, a nie patrzeć jak ten się zawstydza... Nie będę kłamał, że mi się to nie podoba, bo podoba się i to bardzo, ale jednak...

-Kacchan?

-Nie patrz na mnie głupi nerdzie!- Warknął, wyrywając swoje dłonie i tym razem podkulił nogi w pomiędzy które schował głowę i cały okrył się skrzydłami, tworząc pewnego rodzaju kokon.- Spierdalaj najlepiej do kurwy!

-Wow... Niesamowite...

-Co znów kurwa?!

-Twoje skrzydła... Rozciągnąłeś je na tyle by się nimi owinąć.- Powiedziałem zafascynowany, zapominając kompletnie o czym rozmawialiśmy.- Naprawdę jak nietoperz...

-Zostaw mnie!- Warknął, wyrywając się dosłownie i odsuwając pod samą ścianę, gdzie ponownie okrył się skrzydłami.

W tym samym momencie do pokoju wszedł Todoroki, który ewidentnie zaniepokoił się tym, co zauważył.

-Midoriya? Bakugo? Co się dzieje?

-DAJCIE MI ŚWIĘTY SPOKÓJ! KURWA CHCĘ BYĆ SAM! SPIERDALAJCIE!- Krzyknął nagle, a jego głos znów stał się zachrypnięty.

Strach. Irytacja. Gniew. Zażenowanie.

-Ale Kacchan...

-Nie ma ale! Chcę spokoju!

-Midoriya. Chodźmy. Po za tym Aizawa dzwonił.- Usłyszałem cichy i poważny głos mojego przyjaciela. Kiwnąłem mu głową i skierowałem się za nim na korytarz.- Dzwonił by przekazać, że po długich próbach, udało mu się namówić rodziców tamtej nastolatki.

-Naprawdę?! Za ile będą?!

-Mają wylecieć za godzinę, a ona tu się zatrzymać na tydzień.

-Czemu akurat na tydzień?- Zapytałem lekko zdziwiony. Bo w końcu zadziałanie jednorazowe mocą a pozostać tydzień?

-Ponoć musi zaobserwować przemiany i zbadać kilka właściwości, bez których nie zadziała... Nie wiem konkretów.

-No dobra. Tylko, że nawet lekarze nie potrafili nawet wykonać badań tak by wykryć jakieś związki... Więc jak ona...

-Jej dar. On na to jej zezwala.

-Aaa... Czyli właściwie, to jedyna osoba która na obecny moment, naprawdę może mu pomóc?

-Właściwie to tak. W teorii Eri mogłaby jemu jeszcze pomóc, jednak ona dalej nie opanowała do końca mocy, a Aizawa nie chce ryzykować ani zdrowiem Bakugo ani zdrowiem dziewczynki.

-Rozumiem to i się nie dziwię.- Stwierdziłem, zamyślony.- A o której mają być?

-Wrócą jakoś w nocy, więc dopiero jutro rano się z nią jak i nauczycielami spotkamy.

-Yhm...

-Midoriya? O co chodzi?

-O to, że to trochę dziwne, nie sądzisz? Jej rodzice początkowo, w ogóle nie chcieli jej puścić a teraz nagle na tydzień może...- Zamyśliłem się na głos.

-Też mnie to zastanawiało, jednak All Might, od razu mi wytłumaczył. Namawiali jej opiekunów dokładnie trzy godziny. A zezwolili jej dopiero gdy ta przedstawiła plan działania, podała ile to mniej więcej zajmie a w dodatku, także wytłumaczyła, że chcę ona pomagać innym a to także idealna okazja do treningu.

-O kurde.

-Tak, mi też to rozwiało wątpliwości, jak mam być szczery.- Powiedział pewnie, ponownie podchodząc do drzwi mojego pokoju. Złapał za klamkę i dodał.- Wróćmy tam już lepiej i ewentualnie go po denerwujemy. Nie może zostać na zbyt długo sam. Prawda?

-Masz rację, chodźmy.- Potwierdziłem i wróciliśmy do pokoju, gdzie nastały nas krzyki blondyna.

-MIELIŚCIE MNIE ZOSTAWIĆ SAMEGO! JEBANE PIĘĆ MINUT, TO CO TO MA BYĆ, ZA ODPOCZYNEK OD WAS?!

Taaak. Mam nadzieję, że będzie chociaż współpracował z tą Polką.



*1642 słowa*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro