16. Charakteryzacja

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

[Pov Midoriya]
(Osiemnasty czerwca, poniedziałek)

-Kacchaaaan! Chodź tu!

-Pojebało cię! To jest zajebiste!

Właśnie jest około dwudziesta pierwsza, a ja biegam po dachu naszego akademika usiłując namówić blondyna by zleciał na dół.
Trzy godziny temu odkrył jak się lata przy pomocy tych skrzydeł i teraz nie zamierza zlecieć na dół.
Już pomijając fakt, że przez cały dzień chodził zaspany a teraz gdy jest już całkiem późno nagle ożył i ma chęci do działania.

-No Kacchan! Musimy już wracać!

-Chcesz zobaczyć?- Nagle zawołał dalej będąc podekscytowany.

-Ale cooooo!? KACCHAN! O-odstaw mnie!- Zacząłem krzyczeć gdy tylko złapał mnie i uniósł się w powietrze.

-Aj tam nie upuszczę cię durniu.- Zaśmiał się, mocniej chwytając mnie w pasie.- Zobacz kurwa, czemu nie chcę schodzić na dół. No otwórz oczy...

Niepewnie się go posłuchałem i powoli otworzyłem oczy.

-Chłopie, potrafisz latać a się boisz?- Zakpił ze mnie.

-Potrafię i się nie boje. ALE TO GDY LATAM SAM!

-To masz problem. Dziś ja jestem kierowcą.

Nagle podrzucił mnie do góry i nim się zorientowałem by uaktywnić swój dar latania. Ten mnie chwycił tak, że tym razem bylem odwrócony twarzą w jego stronę.

-Kacchan!

-No nie krzycz już idioto. Mówiłem, że cię nie upuszczę.- Powiedział dalej rozbawiony.

Chwila Kacchan jest szczerze rozbawiony!? Dawno go takiego nie widziałem...

-I czego jesteś taki rozmarzony? Co w tym twoim kapuścianym łbie się pojawia?- Prychnął, jednak bardzo szybko wprowadziłem go w osłupienie, jak tylko bez zapowiedzi go pocałowałem.

I to był chyba mój błąd, bo od razu zaczęliśmy spadać w dół, jednak nim zlecieliśmy chociażby do połowy wysokości, blondyn się opamiętał i ponownie zaczął pracować skrzydłami.

-Ostrzegaj mnie w takich momentach!- Zawołał niby gniewnie, jednak w świetle księżyca zauważyłem u niego lekki rumieniec.

-W razie potrzeby bym nas uratował... Pozatym mówiłeś, że nie spadniemy? Ufam ci, że tak się nie stanie.

-Głupi nerd.- Prychnął, po czym sam mnie pocałował.

Od razu pogłębiłem pocałunek, przejmując inicjatywę. Chwilę tak trwaliśmy...

-Bakubro! Co ty tam robisz!?- Usłyszeliśmy nagle krzyk Kirishimy, przez co Kacchan natychmiast się ode mnie odsunął.

-Czego kurwa chcesz Shittyhair?!

-Co ty tam robisz o tej godzinie? Gdzie Midoriya, miał przy tobie ciągle być!

Cicho się zaśmiałem z widoku twarzy blondyna, gdy uświadomił sobie to, że Kirishima mnie nie zauważył.
Uaktywniłem swoją moc latania i wręcz wyrwałem się z jego uścisku.

-Jestem tu!- Zawołałem rozbawiony.- Latamy sobie, a co tam?

Podleciałem pod okno chłopaka, a blondyn po chwili zrobił to co ja.

-Nic, zdziwiłem się gdy zobaczyłem przerośniętego nietoperza, latającego samopas.

-A ci wypierdole.-Warknął oburzony.

-To jak widzisz, nie jest sam.

-No widzę... Uczysz go latać czy jak?- Zapytał z uśmiechem obserwując naszą dwójkę.

O NIE, NIE, NIE ON SIĘ DOMYŚLA!?

Nie pozwalam! Czemu wyczuwam jego uczucia! Czemu to wygląda jakby się domyślał! Przecież nic nie widział!

-Od trzech godzin tu krążę. Nikt mi niczego pokazywać nie musi pf.

-Oj tam, oj tam. Nie marudź, a lepiej powiedz mi o której widzisz się jutro z tamtą dziewczyną.

-Jutro o dziewiątej.- Odpowiedział mu obojętnie, jak gdyby nigdy nic, jednak gdy na niego spojrzałem, zauważyłem jak bardzo niewyraźny zaczyna się robić.

-Kacchan? Dobrze się czujesz?

-Słabo... Mi...- Wydukał i nagle stracił przytomność i runął w dół.

Na szczęście, opadł o kilka centymetrów, bo spodziewałem się takiego potoku zdarzeń i od razu go chwyciłem.

-Wlatuj tu z nim.- Usłyszałem stanowczy jednak i wystraszony głos Kirishimy.

Postąpiłem tak jak mi powiedział i dosłownie zdążyłem stanąć a blondyn zaczął emanować różowe światło.

-Czy te kolory do cholery mają jakieś znaczenie?! Zawsze był to złoty, biały lub srebrny!- Zawołał wystraszony czerwonowłosy.

-Nie wiem... Mam nadzieję, że to nie oznacza czegoś złego...

Przeniosłem delikatnie lewitującego blondyna na łóżko i go tam pozostawiłem. Sam wyjąłem swój telefon i zadzwoniłem do naszego wychowawcy.

-Tak Midoriya? Co się dzieje?

-Kacchan, on znów się przemienia.

-Dopiero zaczęła się przemiana?

-Tak. Emanuje różowe światło. Wcześniej tak nie było.

-A co się z nim działo przed tym?

-Po prostu zrobiło mu się słabo. Lataliśmy przed akademikiem i właśnie byliśmy przed oknem Kirishimy. Zobaczyłem, że coś jest nie tak i od razu go chwyciłem.

-Rozumiem. Czyli jesteście w pokoju Ejiro?

-Tak... Światło zaczyna słabnąć.

-I co się stało? ...Halo? Midoriya?

-O cholera! Midobro? Mi się wydaje, czy...- Powiedział głośno Ejiro, gdy mnie dosłownie zatkało.

Ale mogło być gorzej.

Prawda?

Przecież znów mógł nie mieć jakichś części ciała...

-Midoriya? Co jest z Bakugo.

-No bo on...

*****

-Oh... Kacchan, budzisz się...- Powiedziałem niepewnie, widząc jak ten zaczyna wiercić się na łóżku.

-Mhmm... Która godzina?- Wymruczał wręcz w poduszkę, gdy nie chciało mu się podnieść. Może to i lepiej...

-Szósta trzydzieści około.

-Co się stało..? Ostatnie co pamiętam, to, to że gadaliśmy z Shittyhair...- Wraz z tymi słowami już się podniósł do siadu.-Czy znów się przemieniłem?

-Tak.

-Co ty kurwa tak dziwnie mi odpowiadasz? Aż tak źle ze mną? Stałem się kurwa zielony? Mam trzecie oko czy co do chuja?- Warknął wstając z łóżka.

Ja się nie odezwałem nawet słowem a on poszedł do łazienki.

-CO DO KURWY?! DEKU!- Krzyknął na całe gardło wbiegając spowrotem do swojego pokoju.- CZEMU JESTE. KURWA DZIEWCZYNĄ. TO JAKIŚ JEBANY ŻART?!

-Kacchan to minie. Pewnie jutro już... Pi za tym, dziś spotykasz się z tą dziewczyną. Może nawet dziś już wróci wszystko do normy.

-Ty do cholery rozumiesz?! JESTEM KURWA DZIEWCZYNĄ! JAK JA PIERDOLCA DOSTANĘ!

-Kacc-

-NIE KACCHANUJ MI TU! Powiedz lepiej kto kurwa o tym wie!

-Nauczyciele i Kirishima...

-I kurwa niech tak lepiej pozostanie.

-Tak...

-Czekaj. Ty mnie tu przeniosłeś?

-No tak, przecież zemdlałeś przed oknem Ejiro.

-Jak się obudziłem siedziałeś tu...

-PILNOWAŁEM CIĘ!- Krzyknąłem czerwieniąc się cały. Od razu zacząłem się tłumaczyć.- Siedziałem całą noc przy twoim łóżku! B-by cię pilnować!

-Idioto! Nawet kurwa o tym nie pomyślałem zboczeńcu pierdolony!- Krzyknął uderzając mnie w tył głowy.

Jak bym widział ciocię Mitsuki...

-Auć!

-Kurwa, człowiek chce sobie przypomnieć coś więcej a ten od razu. Tsk zbereźnik pierdolony.

-Przepraszam!

-Ale zamknij morde!- Ponownie krzyknął, znów uderzając mnie w tył głowy.

Ja natomiast zamilkłem, a on wrócił do łazienki.

-Te szmaty ze mnie spadają!

-Bo jesteś drobniejszy i niższy.- Stwierdziłem cicho.

-Zauważyłem kurwa.- Warknął wracając do pokoju.- Idę do różowej szmaty.

-Ale...- Nie dokończyłem bo wyszedł z głośnym trzaśnięciem drzwi.

Nie wytrzymam z tym człowiekiem.

[Pov Bakugo]

Jak byłem w łazience założyłem na siebie jakąś czarną bluzę która rzuciła mi się w oczy i od razu spierdoliłem do kosmitki. 

KURWA POTRZEBA MI UBRAŃ BO TE DRESY Z DUPY MI SPADAJĄ! 

Obym kurwa na Minetę nie wpadł, bo chyba się zrzygam gdy tylko na mnie spojrzy.

Dosłownie przebiegłem całą drogę z cichą prośbą by nikogo nie spotkać i na moje szczęście tak było.
Jest przed siódmą, więc na pewno jeszcze nie wyszła z pokoju. To jest chyba jedyny dobry punkt w tej całej sytuacji. 
Gdy tylko dobiegłem zacząłem napierdalać w jej drzwi, jednak gdy te zostały otworzone to się wkurwiłem i załamałem.

-Baku..go?- Zapytała zadziwiona. Jednak chyba jej szok nie przewyższał do cholery mojego.

KURWA WIĘKSZOŚĆ DZIEWCZYN TU SIEDZI?!? ALE, ŻE O TEJ GODZINIE?!

Mina, Uraraka, Kyoka, Yaoyorozu.

-Kurwa, wpuść mnie.- Warknąłem, przepychając się do środka.- Potrzebuje pierdolonej pomocy.

-Bakugo? JESTEŚ DZIEWCZYNA?!- Zapiszczały wszystkie i zaczęły mnie okrążać. Kurwa znowu to?!

-TAK JAK WIDAĆ.- Wydarłem się wkurwiony, a na mojej dłoni pojawiły się drobne eksplozje.- Nie ekscytujcie się tak, bo wam przypierdolę.

-Dobrze, przepraszamy... Ale jesteś śliczny! Śliczna?- Odezwała się Pyza.

-Stałeś się niższy i drobniejszy...- Stwierdziła cycata, okrążając mnie.- Te ubrania na tobie wiszą...

-I po to tu do cholery przyszedłem. Potrzebuję coś kurwa na siebie założyć. Bo moje ciuchy ze mnie spadają.- Powiedziałem załamany, a tamte się roześmiały.

-Jestem pod wrażeniem, że po pomoc przybiegłeś akurat do mnie.- Zaśmiała się różowa.- No cóż, oczywiście, że ci pomożemy. Prawda dziewczyny?!

-Tak!

-Akurat dziś mamy wolne z racji renowacji...- Zamyśliła się żaba, a mnie zatkało. 

Co one planują?!

-To znaczy, że możemy cię wystroić!

-Mina. NIE!- Krzyknąłem, gdy te nagle, ponownie mnie okrążyły.

-Oj, raczej "Mina tak!"- Zaśmiała się głośno, po czym dodała.- Pierw, musisz się rozebrać.

-Co!? Nie!- Pisnąłem, czując się skrępowany. 

Kurwa nie tego oczekiwałem do cholery! Chciałem by pożyczyła mi koszulkę i dresy!

-Boże, nic co tam skrywasz nie jest nam obce Katsuki.- Zaśmiała się słuchawka, podchodząc najbliżej ze wszystkich.- Tak się składa, że wiemy lepiej niż ty, jak wygląda kobiece ciało.

-Ty kurwo...- Warknąłem, a ta nagle jak gdyby nigdy nic zdjęła ze mnie bluzę.- EJ!

-Bakugo-kun... Ty nie masz stanika?

-A skąd kurwa mam go mieć? Pyza pomyśl czasem kurwa!

-To znaczy, że dalej jesteś też w bokserkach?- Tym razem głupio zapytała cycata. Ja natomiast tylko spojrzałem na nie wymownie, prosząc w duchu bym mógł stąd wyjść, zanim stwierdzą, że dobrym pomysłem będzie pomalowanie mi ryja.

-Dobra, to bez problemu. Momo? Możesz mu stworzyć jakiś komplet bielizny?- Zapytała pewnie kosmitka, po chwili dodając.- Ja z dziewczynkami znajdziemy mu jakąś ładną sukienkę...

-No ciebie chyba Bóg opuścił! ŻADNEJ KIECKI NIE ZAKŁADAM!

-Ależ zakładasz. Nie masz innego wyjścia!

-A-ale mam dziś spotkanie z tamtą dziewczyną od odtrutki! Nie mogę wyglądać jak dziwka! Dajcie mi dresy i tyle, koniec tematu.- Powiedziałem wkurwiony, jednak te mnie tylko wyśmiały, a cycata zaciągnęła wręcz do łazienki.

-Bakugo-san. Wiesz, że one i tak nie odpuszczą racja?- Zapytała, zamykając jednocześnie za nami drzwi.

-Wiem! Ale innego wyboru nie miałem do cholery! Zabijcie mnie proszę...

-Będzie dobrze... Jednak teraz, muszę cię pomierzyć, wiesz o tym? 

-Nie pierdol mi, że muszę się rozebrać...- Powiedziałem, czują jak cały się czerwienię, jednak gdy zobaczyłem jak kiwa do mnie, potwierdzająco głową, to wszelkie resztki nadziei ze mnie wyparowały.- Czuje się nielegalnie będąc w tym ciele! Nie chcę go kurwa nago jeszcze widzieć!

-Ale i tak będziesz musiał się załatwiać, czy umyć bądź przebrać. A to dalej twoje ciało... No może trochę przerobione ale dalej twoje.

-Japier... Dobra.- Jęknąłem i po prostu zdjąłem z siebie spodnie zostając tylko w za luźnych bokserkach, a po chwili także ściągnąłem z siebie koszulkę, zasłaniając ją jednocześnie twarz.

Kurwa nic się nie zmieniło. To tak jakbyś był chłopakiem... TO NIE JEST TAK, ŻE MASZ TERAZ CYCKI KURWA. TO TAK NIE JEST.

-Wow, szybko zmieniłeś zdanie.

-Nawet kurwa się nie odzywaj.- Warknąłem zażenowany.- Chcę mieć to z głowy i iść się załamywać w swoim pokoju.

-Nie jest źle. Mogło być gorzej. Pamiętaj o tym.

-Wolałem już być pierdolonym kotem!- Krzyknąłem i nagle poczułem jak ta zaczyna pobierać moje wymiary. Lekko się wzdrygnąłem, jednak ta nawet nie zareagowała na to.

-Aj tam... Zawsze mogłeś być kocią dziewczynką.- Zaśmiała się cicho, a ja się załamałem na tę myśl.- A co do czego, masz naprawdę ładną figurę.

-Chuj mnie ona interesuje, szczerze mówiąc.

-Dobra, mam dla ciebie czarny komplet. Pomogę ci założyć stanik, bo zgaduję, że dalej nie będziesz chciał odsłonić twarzy.- Stwierdziła, po czym poczułem jak przykłada to gówno do mojej klatki piersiowej i zapina.- A jeżeli mogę spytać... To jak ci się układa z Izuku?

-C-co? 

-No jak ci się z nim układa... Powiedziałeś mu?

-Eeee...

-Jak nie chcesz nie musisz mówić.- Odezwała się nagle, przerywając ciszę spowodowaną moim brakiem odpowiedzi.- Po prostu byłam ciekawa... Widziałam jak wasze zachowania się zmieniły...

-Znaczy?

-Deku strasznie się o ciebie martwi... Widać to gołym okiem. No a ty... Jakiś taki przytulniejszy nagle się zrobiłeś. I jedyne co, to nie mogę zrozumieć czy jesteś łagodniejszy przez te przemiany, czy może jednak przez Izuku.

-Za dużo myślisz.- Powiedziałem, odsuwając od twarzy koszulkę.

-Mam nadzieję, że bokserki sam założysz.- Zaśmiała się, podając mi czarną bieliznę.

-Bokserki?

-Tak, takie damskie...

-BOŻE CHOCIAŻ TYLE NORMALNEGO!- Zawołałem zadowolony, że chociaż jedną komfortową rzecz będę miał na sobie.

-Tak, nie ma za co.- Uśmiechnęła się do mnie, podchodząc z powrotem do drzwi.- Wracam do dziewczyn i sprawdzę, jak bardzo chcą cię zamęczyć. Zaraz do nas przyjdź.

I zostałem sam.

Boże, ja nie chcę tam iść. Najlepiej to bym zamknął się w swoim pokoju, bez dostępu do nikogo.

No może oprócz Dekla...

Nie. Bez nikogo. Chcę iść spać i czekać na przemianę. To by było najlepsze wyjście, jednak niedługo mam się stawić w gabinecie Recovery Girl i spotkać się z tamtą laską... Mam nadzieje, że ona mi jakoś pomoże do cholery jasnej!

Nim skończyłem rozmyślać. A w sumie, to zacząć zagłębiać się w moje marudzenie, zdążyłem już przebrać bieliznę, tak i więc już nawet nie ubierając się znów, bo w końcu i tak zaraz mnie rozbiorą, wyszedłem z łazienki wchodząc od razu do pokoju różowej.

-BOŻE CHCĘ TAKĄ SYLWETKĘ!- Zawołała Urasraka

-Czuję się oszukana przez życie.- Prychnęła słuchawkowa. No tak, ona jest płaska jak deska, a ja jestem prawie jak cycata.

-Przestańcie mnie gwałcić wzrokiem i po prostu dajcie mi jakieś ciuchy. Przeżyję już chyba wszystko.- Powiedziałem załamany myślą co dostanę.

A jak się okazało. Mina zza siebie wyciągnęła czarną koszulkę oraz zieloną spódnicę z pomarańczowym paskiem, a do tego czarno-pomarańczowe glany. Dosłownie buty, niemalże pasujące do tych, które mam przy stroju bohaterskim.

-Yao, nie zezwoliła, na wcześniejszy plan, który chciałyśmy by stworzyła... Więc masz to.- Powiedziała lekko zawiedziona Kosmitka.

-Kolorystyka pasuje do ciebie. Kum.

-Rozmiar powinien także być idealny.- Dodała jeszcze czarnowłosa, podchodząc do mnie i podając mi strój.- Idź. Załóż, a my czekamy by zobaczyć, jak to wygląda.

Posłusznie wykonałem czynność, a już po pięciu minutach powróciłem i dostałem opierdol.

-KOSZULKĘ POWINIENEŚ SCHOWAĆ POD SPÓDNICĘ, BY TO ESTETYCZNIE WYGLĄDAŁO!

-Mina zamknij mordę! Nie znam się i nawet nie chcę!

-Pokaż ty mi to!- Krzyknęła jeszcze raz, podchodząc do mnie i wpychając krańce koszulki pod materiał spódnicy.- No i teraz pięknie to wygląda. Prawda?

-Tak.- Przytaknęły wszystkie, dodając cicho jakieś komplementy, które tak mnie wkurwiały...

-To teraz makijaż!- Wyskoczyła Ochaco.

-NIE! KURWA NIE ZGADZAM SIĘ!

-Ale delikatny! 

-NIE!

-Bakugo! No weź ubrania ci łatwimy i to za darmo! Daj nam chociaż jakąś frajdę!

-OSTATNI RAZ MÓWIĘ, KURWA NIE!

***Dziesięć minut później***

-Jaki kolor cieni?

-Robimy kreski?

-Ej ten fluid jest za ciemny... Bakugo, masz strasznie jasną cerę...

Jak one mnie do tego do cholery namówiły?!

DEKU ZABIERZ MNIE STĄD JA NIE CHCĘ!

*2128 słów*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro