7. A to nowość

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

[pov Mirdoriya]

((trzynasty czerwca, środa))

Właśnie wracałem z Katsukim do klasy i nie będę kryć, jestem zdenerwowany na Ejiro i Denkiego. Sami zaoferowali mi pomoc, gdy zostałem wezwany przez All Mighta i jasno powiedziałem, by zostali z nim w klasie. W końcu wiadome jest to, że dziecko w szkole średniej będzie wzbudzało rozgłos, a w dodatku obawiałem się, że nastanie coś takiego, co miało miejsce. 

-Zdążymy przed dzwonkiem nawet.- Powiedziałem do blondynka, gdy akurat wchodziliśmy do klasy.

Mało kogo zastaliśmy w środku. W sumie się nie dziwię, że jest jedynie Todoroki, Aoyama oraz Tsuyu, bo w końcu jest długa przerwa obiadowa.

-O znalazłeś Bakugo?- Usłyszałem Shoto, który jako pierwszy postrzegł, że wstąpiliśmy do środka.- Kirishima i Kaminari go szukają. Może lepiej napiszę im...

-Nie. Niech go jeszcze poszukają sobie. Przez ich głupotę dwie osoby ucierpiały, niech się pomęczą.- Powiedziałem naprawdę zirytowany, powodując zdziwienie obecnych tu osób.

-A co się stało? Kum.

-Kacchan znów ma poranione dłonie, jakaś dziewczyna wysadzoną twarz. Nic nowego w sumie, jednak jako, że zrobił to czterolatek pewnie już o tym gadają. No i sam fakt, że uciekł a nie wiadomo co Shigaraki planuje. W końcu zużyli jakieś chemikalia, mogą chcieć to jakoś wykorzystać.

-Masz rację.- Odezwał się mój przyjaciel i akurat zaczął dzwonić jego telefon.- Halo? [...] Nie, nie ma tu Bakugo. [...] Jak znaleźć go nie możecie? [...] No, masz rację. [...] Izuku? Eee, nie. Też go nie było. [...] Nic nie powiem. [...] Tak Denki, nie powiem nic Midoriy.

Ja razem z Tsuyu i Kacchanem, tylko słuchaliśmy odpowiedzi Todorokiego, który idealnie zrozumiał jak mu odpowiedzieć, by dać im nauczkę, bo przez ich głupotę wiele osób mogło mieć problemy. Byłem mu wdzięczny, za to, że udawał, jednak czuje już dziwne poczucie winy...

-Czyli ich oszukujemy? Podoba mi się to!- Zawołał blondynek, zadowolony z tego faktu.- Za ile koniec przelwy?

-Za pięć minut, a co tam? kum.

-To może ja się schowam? Dekuuu! Puść mnie, ja się schowam!

-O ile zakład, że będą tak zdenerwowani i spanikowani, że nie zauważą nawet gdy będziesz siedział mi na kolanach?- Zaśmiałem się cicho, na co reszta spojrzała na mnie z niezrozumieniem.

-Przecież zauważą go...

-Chyba nie są na tyle głupi, Midoriya-chan.

-A ja mam dziwne przeczucie, że tak właśnie się stanie.- Powiedziałem dumnie, podchodząc do swojego miejsca, siadając przy biurku. Od razu posadziłem Kacchana na swoich kolanach z racji, że trzymałem go na rękach.- Mogę się nawet założyć.

-Zakład? Przecież przejebiesz na stalcie.

-Jeśli chcesz możemy się założyć. Jeżeli wygram, robisz mi śniadanie a jak przegram to... 

-To będziesz moim wolkiem tleningowym.

-Jednorazowo.

-Może być.- Powiedział obojętnie i akurat zaczęły się schodzić osoby do klasy.

Dosłownie minutę przed dzwonkiem do środka wparował Kirishima razem z Kaminarim, którzy byli ewidentnie spanikowani. Jednak gdy zobaczyli mnie ich strach stał się jeszcze bardziej widoczni i niemal z prędkością światła znaleźli się obok mojej ławki.

-Midoriya przepraszamy!

-My nie chcieliśmy!

-To Bakubro uciekł!

-Na prawdę go szukaliśmy!

-PRZEPRASZAMY!

Zaczęli drzeć się na przemian, jednocześnie kłaniając się najniżej jak mogli a wszystkich zebranych wmurowało. W szczególności te trzy osoby, które nie wierzyły w moje przypuszczenia.

-Tak? A powiedzcie mi. Jak to się stało, że z klasy wam uciekł?- Zapytałem spokojnie i poważnie, na co Kirishima od razu zaczął się tłumaczyć.

-Bo my wyszliśmy z nim na korytarz, jakieś dziewczyny podeszły, jedna wzięła go na rękę a ten ją wysadził i uciekł!- Zaczął opowiadać, całą historię dalej nie patrząc na mnie, gdy to Denki uniósł wzrok i zauważył zszokowanego Kacchana, który usiłował się nie śmiać i bacznie ich obserwował.- Zrobił sobie rany na dłoniach, bo widzieliśmy plamy krwi i szukaliśmy go! ale nigdzie nie znaleźliśmy!

-Kiri...

-Cicho Kami.- Upomniał go szeptem.- My na prawdę przepraszamy! tylko pomóż nam go znaleźć, zanim Aizawa się dowie!

-Przyjmuję je. Czekaj, zapytam Kacchana, czy też przyjmuje. Kacchan? Przyjmujesz przeprosiny?

-Dziękuję!- Zawołał czerwonowłosy i po pięciosekundowej analizie, powoli podniósł wzrok.- ALE JAK TO?! KAMINARI CZEMU MI NIE POWIEDZIAŁEŚ?!

W tym momencie cała reszta obecna zaczęła się śmiać w końcu rozumiejąc o co chodziło, jednak nikt nie wtrącił się w naszą rozmowę.

-Nie chciałem ci przeszkadzać, po tym jak mnie uciszyłeś.

-Ale jak to? Kiedy i gdzie go znalazłeś Midobro?!

-W łazience, jak z niej wychodziłem, zaraz po całym zajściu. Mieliście go w klasie przypilnować.

-Wiemy i naprawdę za to przepraszamy!- Tym razem zawołał blondyn.- Prosimy, nie mów Aizawie.

-No co wy? Nie powiem. Wystarczający maraton po całej szkole zrobiliście...- Zaśmiałem się cicho.- A wiecie co jest z tamtą dziewczyną?

-Wytłumaczyliśmy im wszystko i przeprosiliśmy. Nic jej nie było po za kilkoma zadrapaniami... Na szczęście jej mocą była regeneracja.- Odezwał się Kirishima.

-To dobrze...

W tym momencie jakaś dziewczyna zapukała do drzwi i się wychyliła.

-Nauczyciela jeszcze nie ma!- Zawołał Iida, podchodząc do blondynki.

-Tak właściwie, mam coś do przekazania jednemu z uczniów... Który to Midoriya Izuku?- Zapytała zielonooka, rozglądając się dookoła, a gdy wstałem razem z blondynem na rękach i do niej podszedłem dodała.- Jakaś dziewczyna prosiła bym ci przekazała ten pakunek. Ponoć była twoją siostrą, ale nie wiem.

Gdy tylko zza pleców wyjęła zielone pudełko z czerwoną wstęgą i powiedziała o rzekomej siostrze, aż zamarłem. Tym bardziej, że poczułem jak Kacchan zaczął się trząść.

-Jak ta dziewczyna wyglądała i jak się nazywała?!

-Um... Jasno zielone włosy i niebieskie oczy. Była w moim wzroście i ubrana w mundurek z liceum Kunugigaoka, jak się nie mylę... Ale czemu pytasz?

-N-nie ważne...- Bąknąłem od razu przyjmując pakunek.- Po prostu to do niej nie podobne, myślałem już, że siostrzyczkę mi podmienili.- Dodałem szybko cicho i nerwowo się śmiejąc, w duchu jednocześnie mając nadzieję, że się nabierze.

-Ah rozumiem, też bym się zdziwiła, jakby mój braciszek tak zrobił. Jednak przepraszam, muszę iść na lekcje.- Powiedziała z uśmiechem, na co ją pożegnałem i wyszła.

Ja natomiast powróciłem do ławki a naokoło mnie zebrał się tłum ludzi z klasy.

-Kolejna paczka od Tomuly... Daj otworzyć!

-Nie. Kacchan, ja to zrobię a wy się odsuńcie. Uraraka, przytrzymasz go?

Podałem oburzonego chłopaka swojej przyjaciółce, po czym otworzyłem pudełko. W środku był standardowy liścik, a oprócz niego kolejne zdjęcia. Tym razem na nich byłem ja z Kacchanem. Dosłownie uchwycili chyba każdą czynność jaką wspólnie zrobiliśmy odkąd stał się dzieckiem.

-"Finalnie i tak będziesz nasz. Możesz wszystko utrudniać, jednak największym problemem stanie się ten dzieciak"

-Kolejny list?- Nagle rozgrzmiał głos naszego wychowawcy, który właśnie musiał wejść do klasy.- Włóż wszystko do pudełka i połóż je na moim biurku.

Posłusznie wstałem i oddałem groźby i powróciłem na miejsce.

-Teraz wszyscy do ławek. Zaczynamy lekcje.

*****

-Jak myślisz? Przez tę substancję będę szkodził wam? Czy jednak będę wkulwiał ich...

Odezwał się Kacchan, po długiej ciszy. Właśnie dochodzi dwudziestapierwsza i rzecz biorąc to powinienem go położyć spać... Jednak tak się stawiał, że odpuściłem, tak i więc siedzimy po pros

-Nie wiem...- Bąknąłem zastanawiając się nad jego słowami.- Może lepiej chodźmy spać?

-Ale ja nie chcę..! O! Pada deszcz!- Zawołał ponownie podbiegając do okna.- Lubię deszcz...

-A ty ostatnio się nie bałeś?

-Boje się burzy. Nie deszczu głupku!

Powiedział oburzony i idealnie w tym momencie za szybą się zaświeciło i rozległ się dźwięk burzy, na co chłopczyk ze strachem odskoczył i podbiegł do mnie. Wbiegł mi pomiędzy nogi i przytulił się, jednocześnie chowając głowę w moją bluzę.

-Nic ci się nie stanie...

-Ale b-boję się...

Podniosłem go i posadziłem u siebie na kolanach jednocześnie przytulając.

Zdumiewa mnie to, jak dużo zachowań dziecięcych ma, skoro rozumowanie mu się nie zmieniło. W końcu, nawet gdy rzeczywiście był czterolatkiem, nie okazywał aż tak emocji.

-To, może pójdziesz się umyć, ja pójdę zaraz po tobie i się położymy. Jeżeli nie zaśniesz to obejrzymy coś, lub porobimy inne rzeczy.

-O-okej...

Zanim odesłałem go do łazienki, do wanny nalałem mu wody i wszystko przygotowałem, bo niestety jego wzrost, nie zezwalał mu na takie czynności. A na koniec jeszcze podstawiłem mu stołek i dopiero pozostawiłem samego sobie. A już po chwili sam poszedłem pod prysznic, gdy blondyn położył się do łóżka. 

-Kacchan?- Zapytałem, jak tylko wróciłem do pokoju, a tego ani widu ani słychu.- Gdzie jesteś?

Gdy nie usłyszałem odpowiedzi zwrotnej, to na prawdę się zaniepokoiłem i jak najprędzej pojawiłem się obok łóżka i na moje szczęście okazało się, że ten zasnął owinięty w kołdrę.
Cicho odetchnąłem z ulgą i ostatni raz sprawdzając czy wszystko jest pozamykane, zgasiłem lampkę i poszedłem spać. Długo czekać nie musiałem, bo młody od razu się we mnie wtulił, a ja dzięki temu jak nigdy szybko zasnąłem.


[pov Mirdoriya]

((czternasty czerwca, czwartek))

-Bakugo, wstajemy...- Mruknąłem senny, gdy tylko melodyjka z mojego telefonu mnie wybudziła.- Do szkoły musimy wstać.

-Ale ja nie chcę...

-To za chcesz.- Bąknąłem wstając z łóżka i od razu wziąłem go na ręce przy jego krzykach.- Nie mam siły się kłócić... Chodź, przebierzesz się i zejdziemy do kuchni, dobra?

-Ygh, niech ci kulwa będzie. Nie chcę, byś znów mnie znosił w samej piżamie.

-No i dobrze.- Uśmiechnąłem się do niego, i podałem mu mundurek.- Mamy półgodziny, więc ty przebierz się tu a ja wejdę do łazienki i tam się przebiorę. No chyba, że wolisz na odwrót.

-Obojętnie mi.

-No to, wracam za pięć minut.

I tak jak powiedziałem, tak też postąpiłem. Jednak jak wróciłem, zastałem nie ciekawą sytuację...

Bowiem, za szybą balkonu stał Shigaraki, a wystraszony Kacchan, zaczął walić w drzwi wyjściowe. Jak najszybciej podbiegłem do blondyna i wziąłem go na ręce, szykując się do ewentualnej ucieczki. W tym samym momencie, kiedy już złapałem malucha, mój przeciwnik zniszczył szybę i tak po prostu wszedł.

-Nie podchodź nawet.- Warknąłem, na co blondynek jeszcze bardziej ścisnął moją marynarkę.

-A ja przybyłem cię tylko powiadomić o kilku kwestiach. Izuku...

-Czego chcesz?

-Czego ja chcę? Chcę cię wyeliminować, no a ewentualnie wymordować jeszcze pozostałą dwójkę najlepszych... Jednak, mam aspirację co do twojej osoby.

-Wtargnąłeś tu, tylko po to, by mi powiedzieć, że chcesz mnie zabić? Takie domysły już miałem.- Syknąłem w jego stronę, na co ten się roześmiał.

-Co w tym dziwnego? Jednak to nie jest mój jedyny powód przybycia tutaj.- Powiedział usatysfakcjonowany.- Chciałem cię powiadomić, odnośnie stanu tego blondyna. 

-Co?

-Wiesz... istnieje jeden rodzaj odtrutki, ewentualnie osoba o darze adekwatnym...

-O czym ty mówisz..? Nie rozumiem nic.

-Ah... Jednak głupi. Ten tu, co jakby mógł, to by uciekł.- Mówiąc, wskazał na Kacchana, który rzeczywiście panicznie się bał.- Będzie co kilka dni zmieniał postać. A każda taka zmiana, będzie się wydłużać o dzień... Aż w końcu dojdzie do takiej mutacji, że sobie umrze.

-Jak to umrze?!

-Ależ, ja jeszcze wyroku nie wystawiłem... Jednak, on nastąpi jeżeli nie uzyskacie odtrutki. A jedyny przepis i gotowy roztwór posiadam ja! Jeżeli chcesz uzyskać potrzebną ci, a raczej jemu fiolkę. To oddaj się w nasze ręce bez walki. Nic wielkiego.

-De-deku, n-nie rób t-tego.- Wyjąkał mi nad uchem Kacchan, a we mnie coś pękło.

-Oczywiście, nie musisz wybierać teraz... Masz czas, do kiedy chcesz. Jeżeli zechcesz iść na mój układ, wystarczy, że dasz jeden znak. A ktoś od nas do ciebie przyjdzie...

-Midoriya?! Bakugo?! Co się dzieje?!- Usłyszałem za drzwiami krzyk Iidy oraz Yaoyorozu.- Słyszeliśmy krzyk i walenie w drzwi!

-Na mnie pora. Kurogiri, zabierz mnie stąd.- Odezwał się z uśmiechem, a po chwili zaczął go pochłaniać fioletowy portal. Nim do końca zniknął, dodał jedynie.- Do zobaczenia Izuku-kun.

I w tym momencie do pokoju wparowała, wcześniej wspomniana dwójka, a gdy zauważyli scenerię mojego pokoju to dosłownie zamarli.

-Shigaraki tu właśnie był.- Powiedziałem pustym głosem jedynie, a na moje słowa Kacchan się dosłownie rozpłakał.

*****

-Opowiedzcie mi wszystko, ze szczegółami.- Rozkazał Aizawa, gdy tylko weszliśmy do naszej klasy wychowawczej, jeszcze zanim zaczęły się lekcje i byliśmy sami we trójkę.

Posłusznie na zmianę, mówiliśmy o wszystkim co tylko się tam wydarzyło. Nawet nie po pięciu minutach, streściliśmy mu całe wydarzenie, mimo faktu, że Kacchan dalej roztrzęsiony siedział na moich kolanach.

-Rozumiem... Musimy wam zapewnić ochronę. Zwiększyć czułość zabezpieczeń i ponownie przebadać Katsukiego. W końcu to aż dziwne, że Recovery Girl, nie zauważyła tak istotnych faktów podczas badań.

-A co jeśli, nie da się tego wykryć? Skoro jego komórki się ciągle zmieniają, tak jak i ciało czy nawet zachowania i emocje. Jest to może nie wykrywalne, bez specjalnej umiejętności? W końcu Shigaraki wspomniał także, o obdarzonym, który potraf wykorzystać te fakty.

-Jest to możliwa op...cja?

Powiedział z długą przerwą w ostatnim zdaniu, gdy to nagle chłopczyk siedzący na moich kolanach zaczął świecić żółtym, oślepiającym światłem i uniósł się ku niebu. Po kilkunastu sekundach, które minęły za szybko. Po chwili upadł ponownie na moje kolana, tym razem w innej formie. Niby wrócił do normy posturą, jednak... Ma jakieś piętnaście centymetrów wzrostu i znów śpi.

-Ouh...- Mruknąłem cicho.- Miało to nastąpić jutro... Chyba badania na prawdę się mylą.

-Trzeba obmyśleć plan, za szybko będzie się zmieniało jego ciało.

*1981 słów*




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro