#16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zerknęła na Hiro, który okupował kanapę. Zawinięty szczelnie w puchaty koc, oglądał bajkę, pociągał nosem i przysypiał na siedząco. Biedny przeziębił się, a Mayumi zaproponowała opiekę nad nim, póki jego siostra nie przyjedzie. Państwo Kise jak zwykle w weekend pracowali w swojej firmie, by tylko nadrobić projekty, a Ryōta miał z rana spotkanie z drużyną.

Zakleiła kolejne pudło i przesunęła je pod ścianę, by nie zastawiało przejścia. Wierzchem dłoni starła pot z czoła, po czym zerknęła na zegarek.

— Hiro, Słońce... Wezmę prysznic i do ciebie zaraz wrócę, dobrze?

Chłopiec tylko skinął głową i położył się na kanapie. Był śpiący i pozbawiony energii, ale co się dziwić, skoro męczyło go choróbsko?

Dziewczyna jednym susem wskoczyła do łazienki. Szybki, zimny prysznic pozwolił jej zmyć z siebie nieprzyjemny, lepiący pot, a jaśminowy żel do mycia delikatnie pieścił jej zmysły. Wysuszyła dokładnie włosy i zaplotła z nich warkocz, przeklinając w myślach, że wciąż nie podcięła tych niesfornych końcówek.

Spojrzała w lustro, sunąc palcami po nierównej skórze. Blizna znajdująca się na jej ramieniu była pamiątką po wypadku i późniejszej operacji. Nie mogła pogodzić się z istnieniem tej skazy na ciele, nienawidziła jej.

Nie rozumiała jakim cudem on mógł to akceptować i nawet twierdzić, że mu się podoba.

Wyjątkowa... Dobre sobie...

Prychnęła i włożyła przez głowę za dużą, bordową bluzę z kapturem, a na nogi wsunęła dżinsowe spodnie. Lekki krem na twarz i była gotowa do wyjścia. Zerknęła na telefon, żeby upewnić się co do godziny i spojrzała na śpiącego chłopca. Suczka położyła się tuż obok niego, przytulając swój kudłaty pyszczek do jego twarzy.

— Hiro...

Zaspany chłopiec spojrzał na nią, przecierając piąstką oczka. Wyglądał tak niewinnie, że Satō najchętniej zostałaby z nim w domu i pozwoliła spać, póki nie odzyska pełni sił. Niestety, ale nie mogła tego zrobić. Musiała iść dzisiaj ze swoją rodzicielką na wizytę kontrolną.

— Musimy już iść. Luna powinna wrócić do domu.

Uśmiechnęła się do niego łagodnie i pomogła wstać. Przytulił mocniej jej pluszowego króliczka i ziewnął.

— Dobrze... — mruknął niewyraźnie.

Satō spojrzała na niego współczująco i zadbała, by się ubrał. Pomogła mu założyć buty, kurtkę i czapkę, a szalikiem opatuliła, żeby nie zmarzł. Mieli do przejścia niewielki kawałek, ale wciąż się martwiła, żeby go nie zawiało. Sama na siebie szybko zarzuciła płaszcz, na nogi wsunęła trampki i zamknęła drzwi.

Migiem przeszli kawałek, a nim zdążyła zadzwonić, drzwi otworzyła im starsza siostra Ryōty. Przytuliła braciszka na przywitanie i przesunęła się, żeby wszedł spokojnie do domu.

— A ty?

Wskazała ręką na wnętrze i spojrzała na Mayumi wyczekująco. Brunetka wbiła zgaszony wzrok na Lunę i rzekła:

— Przepraszam, ale idę do lekarza i trochę mi się spieszy.

— A znalazłabyś dla mnie chwilkę? Miałabym kilka pytań.

— Teraz?

— Tak, to dla mnie bardzo ważne.

— No dobrze. Ale tylko chwilkę.

— Chciałam kupić jakiś prezent Ryōcie. Wiesz, Hiro dostaje co trochę jakieś rzeczy...

— No rozumiem, rozumiem, a co ja mam z tym wspólnego?

— Jaki jest ulubiony przedmiot Ryōty?

Ściągnęła brwi zdezorientowana, ale odpowiedziała bez zastanowienia.

— Szkolny? Angielski.

— Ulubiony kolor?

— Niebieski... Uważa, że podkreśla mu oczy — parsknęła rozbawiona, cytując jego słowa.

— Ulubiony sport?

— Koszykówka... Przecież to oczywiste.

— No tak, ale w podstawówce i gimnazjum co trochę coś innego było jego ulubionym sportem.

— No tak, chyba najdłużej grał w piłkę nożną.

— Ulubione danie?

— Zupa cebulowa... Jak można w ogóle takie coś lubić?

— Co nie? — zaśmiała się Luna. — Już wszystko wiem, dziękują za pomoc.

— Nie ma za co — mruknęła zdezorientowana i pożegnała się pospiesznie.

Opierał się o ścianę, nasłuchując jak jego siostra zadaje bezsensowne pytania Mayumi. Gdy tylko usłyszał dźwięk zatrzaskujących się drzwi, Ryōta wyszedł z kuchni i spojrzał na siostrę wyczekująco, marszcząc brwi.

— Co to miało na celu?

— Narzekałeś ostatnio, że nikt nie zna podstawowych rzeczy o tobie — prychnęła, przewracając oczami. — Mayumi się w jakimś pytaniu pomyliła?

— To nic nie znaczy... Z May znamy się dłużej — warknął zirytowany, zbierając swoją sportową torbę z ziemi.

— Chcesz okłamać mnie, czy samego siebie?

— Nikogo nie okłamuję, taka prawda.

— Ale chyba twoja dziewczyna powinna wiedzieć jaki jest twój ulubiony kolor...

— Dostanę herbatki? — wtrącił Hiro, pojawiając się bezszelestnie obok starszego brata i pociągając nosem.

— Jasne, skarbie. Zaraz się woda zagotuje i ci zrobię. Idź się połóż. Zostawiłam ci koc na kanapie... Chyba, że chcesz iść do siebie do pokoju?

— A mogę bajki?

— Włączyć ci?

— Nie, dam sobie radę sam.

— A ja się będę zbierać. Cześć wam — Ryōta postanowił wtrącić w miłą pogawędkę.

— Powodzenia! — krzyknęła Luna na odchodne.

— Daj z siebie wszystko, braciszku — powiedział słabo Hiro, machając mu wesoło.

— Jasna sprawa!

— Ryōta...

— Tak?

Bądź uczciwy wobec samego siebie.

Zrzuciła z nóg buty i wparowała zdenerwowana do mieszkania. Ściągnęła gdzieś po drodze kurtkę, ignorując całkowicie, gdzie poleciała.

— May, Skarbie... Nie możesz się poddawać — powiedziała spokojnie jej mama, zbierając kurtkę z podłogi. — Rehabilitacja nie zadziała od razu... Musisz dać sobie czas.

— Rok to chyba wystarczająco dużo — syknęła, rzucając się na kanapę.

Pomasowała skronie, przeklinając w duszy własną głupotę. Może nie powinna wtedy ćwiczyć? Albo w ogóle nie powinna używać tej ręki, wtedy nie miałaby z nią problemów. Wypuściła ze świstem powietrze z ust, przeklinając siarczyście pod nosem.

— Nie przeklinamy, młoda damo — upomniała ją mama, siadając obok.

— Przepraszam — burknęła, opierając głowę o jej ramię.

— Ja wiem, że się tym przejmujesz... — westchnęła, przyciągając ją do siebie. — Ale ważne, że przestało już boleć, prawda? Z resztą damy sobie radę.

Wyciągnęła drżącą dłoń przed siebie i zmarszczyła zniesmaczona brwi. Wciąż drżała... Wciąż bolała... Wciąż sprawiała jej problemy... Wciąż przypominała o wypadku...

— Tabletki tylko, gdy nie będziesz mogła wytrzymać, tak?

Spojrzała na córkę, wyciągając z torby opakowanie tabletek przeciwbólowych. Postawiła je na stole, trzymając, póki nie uzyskała twierdzącej odpowiedzi. Sayumi pocałowała w czoło córkę i wstała.

— Muszę jeszcze jechać do poradni, pozałatwiać kilka rzeczy przed przeprowadzką.

— Nie możesz jutro?

— Chciałabym to załatwić jak najszybciej, kochanie.

— Długo cię nie będzie?

— Maksymalnie dwie godziny, zgoda? Potem choćby się waliło i paliło to wrócę.

— Zgoda.

Nim się obejrzała, jej mama zatrzasnęła za sobą drzwi, a Mayumi została z Naną w domu. Suczka przeciągnęła się leniwie na swoim posłaniu i wróciła do spania. Nawet nie drgnęła, gdy jej właścicielki wróciły do domu.

Satō westchnęła przeciągle i wyciągnęła telefon z kieszeni. Spojrzała na spam od Aomine, który na bieżąco relacjonował jej mecz. W jutrzejszym finale zagra Seirin z Rakuzan, a z nogą Ryōty było gorzej jak mogła przypuszczać.

Podsumowując... Nie tylko jej dzień był beznadziejny.

Pomasowała skronie, rozglądając się po salonie. Pudła walające się wszędzie i rzeczy przygotowane do spakowania. Pomieszczenie wyglądało, jakby przeszło przez nie tornado, ale nic nie mogła poradzić.

Jednak mogła.

Wyciągnęła w szuflady głośnik i podłączyła do niego telefon. Puściła pierwszą lepszą playlistę, żeby się tylko dobić i zabrała się za pakowanie kolejnych pudeł. Smutna piosenka wypełniła mieszkanie, a ona związała włosy w niechlujnego koka, by tylko jej nie przeszkadzały.

Przeprowadzka zbliżała się wielkimi krokami, a wciąż nie wiedziała jak uświadomić Kise. Przerażała ją wizja wyznania prawdy przyjacielowi. Wydawała się tak odległa jak tylko mogła, a wypowiedzenie tych słów na głos było przypieczętowaniem jej losu. Zupełnie nie wiedziała jak się za to zabrać, jakich słów użyć, by wyjaśnić swoje zwlekanie.

Wzięła w dłoń zdjęcie, oprawione w ramkę. Razem z Kise zaczynali wtedy gimnazjum. Pierwszy dzień szkoły. Oni ubrani w mundurki i szczerzący się do zdjęcia. Czemu teraz wszystko nie wydaje się tak proste jak kiedyś?

Po mieszkaniu rozniósł się dźwięk dzwonka do drzwi. Mayumi w kilku krokach do nich doskoczyła i otworzyła. Zmarszczyła brwi zdezorientowana, widząc Ryōtę. Trzymał w dłoni jej pluszowego króliczka, którego zaledwie kilka godzin wcześniej pożyczyła Hiro.

— Przyszedłem oddać. — Podniósł pluszowego króliczka do góry i uśmiechnął się w stronę dziewczyny. — Mogę? — zapytał z nadzieją, a potem dodał: Potrzebuję mojej najlepszej przyjaciółki.

Mayumi bez słowa odsunęła się z przejścia i gestem dłoni zaprosiła chłopaka do środka. Wciąż utykał na nogę, a jego twarz pokazywała, że samo chodzenie sprawia mu niemały ból.

— Przeprowadzacie się? — ton głosu Kise jasno mówił, że jest zdezorientowany.

Wszedł głębiej do mieszkania. Nana do niego podeszła, radośnie zamiatając ogonem po podłodze i podkładając głowę pod jego rękę, aby tylko dostać trochę pieszczot ze strony Ryōty. Rozejrzał się po salonie. Widząc porozstawiane pudła, przeniósł smętne spojrzenie na przyjaciółkę.

— Tak.

Spuściła wzrok, czując się winna, że blondyn dowiaduje się właśnie w taki sposób. Wzięła głęboki oddech i znowu spojrzała przyjacielowi w oczy.

— Daleko?

— Akita.

Blondyn zachłysnął się powietrzem. Niezręczną ciszę, która między nimi zapanowała, przerwały pierwsze dźwięki fortepianu, a zaraz za nim rozbrzmiały słowa, tak celnie trafiające w Mayumi.

Would anyone notice
If tonight I disappeared
Would anyone chase me?
And say the words that I need to hear

— Czemu nie powiedziałaś mi wcześniej?! — warknął zdenerwowany.

— Nie było odpowiedniej okazji — powiedziała niepewnie.

— Miałaś, kurwa, mnóstwo okazji!

I won't lie, so
Hard to hide, I've
Never felt worthy of love
I would give up
Everything I
Have just to feel good enough

— Przepraszam.

Spuściła wzrok na koniuszki swoich kapci, zaciskając pięści na krańcu bluzy. Czuła jak łzy napływają jej do oczu, a uczucia przejmują władzę nad jej ciałem. Miała dzisiejszego dnia dość, cholernie dość wszystkiego.

Chciała uciec.

Zniknąć z tego świata, chociażby tylko na moment. Odpocząć od tego wszystkiego, odetchnąć głęboko i zresetować umysł. Oddalić się od otaczających ją problemów i rozterek zaprzątających jej myśli.

Przerastało ją to.

Przytłaczała ją wizja przeprowadzki, opuszczenia swojej bezpiecznej przestrzeni. Tylko w domu potrafiła znaleźć wyciszenie. Przestrzeń do której zawsze mogła wracać, teraz miała odejść w zapomnienie. Zostać już na zawsze w sferze wspomnień.

Była naiwna.

Mimo nikłych szans na całkowite wyzdrowienie, miała nadzieje. Cholerne poczucie, że wszystko może być jeszcze dobrze. Naiwnie wierzyła, że chociaż duża część jej życia wróci do normalności... Że ona wróci do normalności.

Przyjemne ciepło otoczyło ciało Mayumi, a Ryōta ukrył ją szczelnie w swoich ramionach. Zatopił nos w jej kruczoczarnych włosach i wymamrotał ciche "przepraszam".

Dziewczyna czuła, jakby się rozpadała na miliony kawałków. Czemu on tak na nią działał? Czemu wyciągał z niej wszystkie emocje, które pragnęła tak dokładnie ukryć? Nienawidziła tego. Nienawidziła jak na nią działał, jednocześnie pragnąc by nie przestawał.

Pociągnęła nosem, opierając czoło o jego klatkę piersiową. W takich momentach dziękowała losowi, że była od niego niższa o jakieś dwadzieścia centymetrów i mogła ukryć przed nim wyraz swojej twarzy.

— Nie masz za co — powiedziała cichutko, wciąż wsłuchując się w jego oddech. — Moja wina, że nie powiedziałam ci wcześniej.

— Czemu tak właściwie tego nie zrobiłaś?

— Ciągle miałeś coś na głowie... Nie chciałam ci dodatkowo jej zawracać jakimiś pierdołami — wyjaśniła spokojnie.

— Jakimi pierdołami? Co ty znowu mówisz?

From my lungs through the dark
Spoken straight through my heart
Let me give you a reason to stay

Złapał Mayumi za ramiona i odsunął od siebie. Chwycił jej podbródek i zmusił do spojrzenia prosto w oczy. Miała wrażenie, że tonie w jego tęczówkach, a jej kolana miękną. Pierwszy raz w życiu czuła coś, czego nie była w stanie opisać prostymi słowami.

— Nie chciałam ci zaprzątać głowy moim wyjazdem... — wymamrotała.

Nie mogła oderwać wzroku od jego oczu. Złote, przeszywające tęczówki sprawiały wrażenie magicznych, niespotykanych. Jakby były w stanie przejrzeć ją do szpiku kości, zabrać w bezpieczne miejsce, pozwolić zapomnieć.

— Przecież to nie inny kraj... Będziemy do siebie jeździć...

The world would be changed if you left it behind
You can't be replaced, no, tonight is the night

Ryōta czuł, jakby atmosfera dookoła nich się zmieniła. Zelżała, a jednocześnie wciąż wyczuwał napięcie między Mayumi, a nim. Jej srebrne, lodowate tęczówki zaglądały głęboko w jego duszę, przyciągając go coraz mocniej. Nie potrafił oderwać od niej wzroku.

Przysunął swoją twarz bliżej twarzy Satō, zmniejszając dzielącą ich odległość do zaledwie kilku centymetrów. Dziewczyna przełknęła głośno ślinę i odskoczyła jak oparzona, a jej twarz przybrała kolor dojrzałego pomidora.

— Z—zostawiłam żelazko n—na gazie w ł—łazience... — wyjąkała.

Rzuciła się w stronę łazienki, po czym zatrzasnęła drzwi. Oparła się plecami o zimną, gładką powierzchnię i zjechała po nich w dół. Ciężko jej się oddychało, a policzki paliły ją żywym ogniem. W brzuchu czuła istny tajfun uczuć.

— C—co... C—co się... w—właśnie...

Potrząsnęła głową i wstała na równe nogi. Zdawało jej się. Jest przekonana, że jej się wydawało. Z tą myślą opłukała twarz lodowatą wodą i spojrzała w swoje odbicie. Na policzkach wciąż miała palące rumieńce, ale na twarzy wylądował nieśmiały uśmiech.

Z kompletnym chaosem w głowie wyszła z łazienki i rozejrzała się po korytarzu. Obeszła zdezorientowana po innych pokojach, ale została sama. Całkiem sama. Westchnęła głucho i zakluczyła drzwi.

Gdzieś przez ten mętlik w głowie przebiła się jedna myśl.

A co jeśli on naprawdę chciał to zrobić?

Usiadł zakłopotany na łóżku i przeczesał palcami włosy. Westchnął przeciągle, zastanawiając się do czego dzisiaj zmierzał. Chwila w której patrzył prosto w jej srebrne oczy, wydawała się magiczna. Jedyna w swoim rodzaju, niepowtarzalna. Był pewien, że nigdy w życiu nie czuł czegoś podobnego. Bańka dookoła nich chroniła przed światem, tworząc coś nadzwyczajnego.

Tak bardzo tego pragnął.

Tak długo o tym marzył.

Tak długo o niej marzył.

— Kurwa... — syknął, kładąc się na łóżku.

Posiadanie kogoś przez tyle lat obok siebie, sprawiało, że traktujesz jego obecność jak oddychanie. Niezbędne do życia, a gdy zaczyna brakować tlenu, ty zaczynasz go doceniać.

Ryōta właśnie coś takiego czuł. Czuł jak każdy oddech, sprawia mu coraz większe trudności.

✦✦✦

Fragmenty tekstu pochodzą z piosenki Citizen Soldier - Would Anyone Care. Mam nadzieję, że odsłuchaliście. Moim zdaniem piosenka robi klimat w rozdziale. (=^・ω・^=)
A Wy jakie macie wrażenia? 

Uściski i przytulaski! ('• ω •') ♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro