#26

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siedziała oniemiała. Nie mogła uwierzyć w to co właśnie usłyszała.

— Ja — wydusiła w końcu z siebie. — Ja...

— Nie musisz odpowiadać — powiedział z uśmiechem na ustach. — Po prostu... nie chciałem już tego ukrywać. 

Nie była w stanie wydusić z siebie pełnego zdania, a tym bardziej odpowiedzi. To wszystko wydawało się snem. Przyjemnym, miłym, błogim. Chciała mu wykrzyczeć prosto w twarz, że ona też go kocha, lecz strach brał górę. 

Oparła głowę o ramię Kise i przymknęła powieki. 

— Nim ci odpowiem... wysłuchasz mnie? — zapytała cicho. 

— Wysłucham — rzekł i pocałował czubek jej głowy, chociaż w swojej miał najczarniejsze scenariusze. Pierwszy raz w życiu wyznał komuś uczucia i nigdy nie sądził, że z taką niecierpliwością będzie oczekiwać odpowiedzi. 

Mayumi wykorzystała sytuację i przytuliła się do Ryōty. Westchnęła cicho, zbierając myśli. Bała się, że gdy usłyszy co ma do powiedzenia odejdzie. Zostawi ją bez słowa i już nigdy nie wróci. 

— Był moim pierwszym — powiedziała w końcu, zbierając w sobie resztki odwagi. Smukłe palce zacisnęła na dresowych spodniach i spojrzała głęboko w oczy przyjaciela. 

Poznała go jakiś czas po tym, gdy zaczęła rehabilitacje.

Paskudna blizna każdego dnia przypominała jak krucha i bezbronna jest, a ból fizyczny nie odstępował jej na krok. Świadomość jak nikłe postępy robi kruszyła resztki jej zdrowej psychiki. Czuła się wyprana z własnych uczuć, zupełnie jakby zastąpiła je bezdenna pustka. 

W domu jej ojca czekała na nią tylko napięta atmosfera, przyprawiająca o kolejne mdłości i zawroty głowy. Unikała ludzi jak tylko mogła, zaszywając się w pokoju czy odludnych miejscach. Zupełnie nie zwracała uwagi na zagrożenie, które może na nią czyhać. Pragnęła tylko ciszy i spokoju. 

Wracając codziennie z rehabilitacji mijała boisko do koszykówki i ludzi tam grających. Nie mogła zaprzeczyć — Nash zdecydowanie przyciągnął jej uwagę. Wysoki, wysportowany chłopak z tatuażami, a na dodatek uprawiał sport z którym była tak ściśle związana jeszcze kilka miesięcy wcześniej.

Raz, w ostatniej chwili, uniknęła piłki którą przypadkiem wybili. Nash, biegnąc za nią, złapał kontakt wzrokowy z Mayumi, a ona nie poczuła nic. Pierwszy raz patrząc komuś w oczy nie poczuła zupełnie nic. To było napływem świeżego powietrza, a jednocześnie czymś przerażającym, czego nie potrafiła pojąć swoim zszarganym umysłem. 

Przyspieszyła kroku, by tylko go uniknąć. Tuż za rogiem zaczepił ją obcy mężczyzna, który zdecydowanie nie miał przyjemnych zamiarów. Dziewczyna przeklinała w duchu, że wcześniej nawet nie myślała o zagrożeniu, a jeszcze bardziej na to przeklęte, bezwartościowe ramię. 

I znowu pojawił się on. Niczym rycerz na białym koniu, ocalił ją z opresji. 

Kolejnego dnia czekał na nią przed szpitalem. Mayumi znów odmówiła, starając się nie patrzeć wprost w jego szmaragdowe oczy. 

Sytuacja powtarzała się przez kilka dni, a ona w końcu uległa.

— Mam wrażenie, że od tego momentu wszystko działo się w zastraszająco szybkim tempie — westchnęła, bawiąc się gumką do włosów. 

Spędzała z Nashem praktycznie każdą wolną chwilę. W końcu nie czuła przy nim tego przeraźliwego bólu, a coś zupełnie innego — wytchnienie od goryczy codzienności. Pustka była przyjemną odmianą po męczarniach, które przechodziła.

Raz, po kolejnej awanturze w domu, uciekła. Miała już dość ciągłych krzyków i pretensji. Nie mając gdzie się podziać zadzwoniła do jedynej osoby, którą tutaj znała. Nawet nie wie kiedy, ale wylądowała na imprezie. Muzyka, taniec, wszechobecny alkohol. 

Była złamana. Zła na cały świat. Wściekła na ludzi w jej życiu. Obrzydzało ją własne ciało. Miała dość i chciała zapomnieć, nawet na krótką chwilę. 

— Byłam spita jak jasna cholera, a jednak wiedziałam, że nie powinnam wracać w takim stanie do mieszkania ojca — parsknęła i wytarła łzy spływające po policzkach. Samo wspomnienie wywoływało w niej skrajne emocje. — Mimo wszystko Nash uznał, że starczy mi już alkoholu i wyniósł mnie z tej imprezy. Dosłownie. Zabrał mnie do siebie, zrobił herbatę, a ja — zawiesiła na chwilę głos — ja zaczęłam płakać. 

Łzy spływały po policzkach Mayumi, a ona sama nie rozumiała czemu płacze. Pokazuje swoją słabość przy chłopaku, którego niedawno poznała. Pierwszy raz od przyjazdu do ojca dała upust własnym emocjom. Nie potrafiła ich już ukrywać, miała po prostu dość. Chciała uciec, ukryć się przed światem. Czuła się bezsilna i bezwartościowa. 

Usiadł obok niej, przykrył kocem i wbił się w jej usta. Namiętnie, pożądliwie. Czuła alkohol i papierosy, a jednocześnie przyjemne ciepło rozchodzące się po ciele. Podniecenie brało górę, ale chciała się mu poddać. Nie chciała więcej myśleć o przeszłości, teraźniejszości czy przyszłości. Chciała spróbować żyć chwilą, choćby miał to być błąd. Delikatnie muskał jej skórę i sięgnął do guzików koszuli. 

— Zawahałam się. Nie chciałam, żeby oglądał mnie nago. Nie chciałam, żeby patrzył na to — oparła głowę o ramię Kise, przygryzając wargę. — Sama nie potrafię na nią patrzeć. Czuję się — przełknęła głośno ślinę — gorsza. 

— Możesz dać im czas, żeby w spokoju porozmawiali, ty barani łbie?! — po domu rozniósł się donośny głos Lynax, zapewne skierowany do Oikawy. Zaraz za nim usłyszeli huk, krzyk Shōyō, żeby w końcu się zamknęli i muzykę zagłuszającą to co się tam działo.

Zignorowali hałasy dochodzące zza drzwi. 

Ryōta nie mógł uwierzyć jak zniszczona była Mayumi. Czuł się winny, że nie dawał jej wystarczająco dużo wsparcia, bojąc się zrujnować i tak znikomy kontakt. Teraz dostrzegał jak wiele go ominęło i jak bardzo nawalił. Czuł się winny jej stanu.

Złapał dłonie Mayumi w swoje i zaczął je gładzić kciukami.

— Kolejne tygodnie były dość... intensywne pod tym względem — powiedziała spokojnie, wpatrując się w palce sunące po jej skórze. — Potem zaczęło się psuć. Kłóciliśmy się i godziliśmy na zmianę — zamilkła, zastanawiając się czy powinna powiedzieć resztę. — Odeszłam. Bez słowa. Po prostu zniknęłam z jego życia i wróciłam tutaj — gdy to mówiła, wyprostowała się niczym struna. 

Prawdą było, że uciekła od Nasha. Ciągłe kłótnie były męczące, lecz godzenie się zdecydowanie przyjemniejsze. Wciąż i wciąż powtarzali ten sam scenariusz. Pewnego dnia, całkiem przypadkiem, usłyszała jak jego kumpel z drużyny umawia go z jakąś panną. A Mayumi nie potrzebowała wiele by się poddać i zerwać kontakt. Tą część historii wolała jednak zostawić tylko dla siebie. Nie zdradziła jej nikomu w ekipie. Nie miała na to dowodów, a rozpowiadanie domysłów i plotek nie było w jej stylu. 

— Nie musisz mi mówić teraz wszystkiego — wtrącił cicho Ryōta. — Nie chcę za bardzo, no wiesz... naciskać.

— Dziękuję — uśmiechnęła się do niego słabo.

— Skoro już się zwierzamy — zaczął koszykarz. — Ja miałem swój pierwszy raz kilka tygodni po twoim zniknięciu — wyznał. — Był okropny — zaśmiał się smętnie na samo wspomnienie. — Potem było kilka innych dziewczyn, ale na żadnej mi nie zależało tak jak na tobie — powiedział, patrząc głęboko w oczy Mayumi, a ona czuła tylko spokój. 

Tyle czasu uciekała, wciąż żyjąc przeszłością, że nie dostrzegała jak bardzo brakuje jej szczerych rozmów z Ryōtą. Bez oceniania, bez rzucania opiniami. Po prostu rozmów, żeby wyrzucić z siebie wszystkie złe myśli. 

Nie mogła sobie wybaczyć, że tak łatwo się poddała i zrezygnowała z tego wszystkiego. Zawsze podejmowała wyzwanie, ale ten wypadek ją zmienił. Zniszczył chęć walki, a zwycięstwo jakby przestało się liczyć. 

— Znam ją? — zapytała ciekawsko. 

— Powinnaś chociaż kojarzyć, bo często mieliśmy razem sesje zdjęciowe — mruknął blondyn.

— Mmm... modelka — parsknęła, chociaż serce jej się krajało.

Mimo tych słów, jak mogła równać się z idealnym ciałem modelki. Blizna kalała jej ciało, a mimo zażyłych relacji z Nashem wciąż czuła wewnętrzną blokadę przez pokazaniem jej komukolwiek. Nawet mając zajęcia z wychowania fizycznego unikała przebierania się z innymi dziewczynami jak jakiejś zarazy.

Na chwilę muzyka za drzwiami umilkła, usłyszeli trzask, dźwięk tłuczonego szkła, a zaraz za nim znów rozbrzmiała jakaś piosenka. 

Parsknęli oboje. Ryōta oparł czoło o głowę Mayumi, łapiąc jej twarz w swoje dłonie. Chciał jak najdłużej trwać w tej błogiej chwili, chociaż wciąż chciał usłyszeć odpowiedź. Dziewczyna delikatnie uniosła głowę i musnęła usta Kise. 

Pragnęli tego oboje, ale bali się kolejnego kroku. Wciąż przerażało ich złamanie tej ostatniej bariery, zupełnie jakby mieli zamknąć jakiś rozdział swojego życia. Trwali więc tak w ciszy, czekając na przypływ odwagi. 

Wypuściła ze świstem powietrze z ust i wyprostowała się, słysząc hałasy pod drzwiami. Nie trwało długo nim do pomieszczenia wparował spanikowany Tōru. 

— Za długo to trwało — jęknął sfrustrowany, łapiąc oddech. — Chcę wiedzieć czy wszystko okej! 

Zza futryny wyjrzał Malin i Hinata, również oczekujący odpowiedzi. Mayumi uśmiechnęła się do nich ciepło i skinęła głową na znak, że już wszystko z nią dobrze.

— Skoro się upewniliśmy, że wszystko git to zostawiamy was samych — powiedział spokojnie rudzielec, wywlekając siłą starszego siatkarza z pokoju Mayumi.

— Bawcie się dobrze, grzecznie i się zabezpieczajcie! — krzyknął wesoło Malin, zatrzaskując za sobą drzwi. 

W jednej chwili na policzki obojga wpełzły rumieńce, a brunetka po prostu uśmiechnęła się wesoło do Kise. 

— Chyba trzeba się przyzwyczaić — zaśmiała się cicho i znów oparła głowę o czoło Kise.

Pragnęła go. Pragnęła go bardziej jak kogokolwiek, kiedykolwiek. Od kiedy tylko sięgała pamięcią kochała blondyna. Jako dziecko nie potrafiła określić tego uczucia, później przerażało ją wyznanie prawdy, a na sam koniec zagubiła się we własnym milczeniu. 

Teraz jednak to wszystko miało się zmienić. W końcu wyznała mu wszystko co leżało na jej duszy, a Ryōta nie uciekł. Wysłuchał jej uważnie i został. Wciąż tu był. 

Zacisnęła dłonie na koszulce przyjaciela, rozchylając delikatnie usta. 

Chciała więcej, zdecydowanie chciała więcej. Pragnęła sunąć palcami po jego ciele, czuć jego ciepło tak blisko siebie jak to tylko możliwe. On cały był czymś błogim, dającym spokój. Zapach Kise pobudzał wszystkie jej zmysły, a subtelne muśnięcia przyprawiały o mrowienie i przyjemne uczucie wewnątrz. 

Kise wbił się w jej usta, łącząc języki w namiętnym tańcu. Złapał Mayumi w tali i przyciągnął tak blisko siebie jak to tylko było możliwe. W końcu mógł dać upust swoim pragnieniom i nic nie stało mu na przeszkodzie. Ona też go chciała, teraz to wiedział i nawet nie myślał odejść.

Złapała za kraniec koszulki blondyna i ściągnęła szybkim ruchem. Przez chwilę podziwiała wysportowane ciało chłopaka, by znów złączyć ich usta w pocałunku. Miała gdzieś czy ktoś im przeszkodzi czy ich usłyszy, pragnęła go. On nie pozostawał dłużny, chwycił za koszulkę Mayumi, ale zawahał się. Spojrzał prosto w jej oczy, jakby czekając na pozwolenie. Ta tylko złapała jego dłoń i pomogła mu ściągnąć okrywający ją materiał. Zacisnęła powieki i przełknęła głośno ślinę, czekając na jakikolwiek ruch. Obawiała się, że reakcja Kise będzie zupełnie inna jakby po tym wszystkim mogła przypuszczać. Po chwili jednak poczuła subtelny pocałunek na wrażliwej skórze, a po jej ciele przeszła gęsia skórka. Złapała za jego podbródek i uniosła łagodnie, by znów złączyć ich usta. Sunęła wypiłowanymi paznokciami po brzuchu Ryōty, drażniąc go i delektowała się smakiem kawy, którą tak wielbiła. 

— Ryō — szepnęła dziewczyna, odsuwając się delikatnie i łapiąc oddech.

— Tak? — odpowiedział cicho, zaciskając dłonie na biodrach Mayumi. 

— Ja też cię kocham.

✦✦✦

Cieszę się, że jesteś aż tutaj drogi czytelniku! Właśnie skończyłeś czytać ostatni rozdział tego opowiadania. Jak się z tym czujesz? Jeżeli słowo "niedosyt" ciśnie Ci się na usta to zapraszam kawałek dalej do "ciekawostek" :) 

Z tego miejsca chciałabym podziękować wszystkim, którzy dotrwali ze mną do końca tego opowiadania. Nawet nie wiecie ile radości sprawiało mi, gdy widziałam powiadomienie z wattpada, że ktoś dał tutaj gwiazdkę! <3 Dziękuję za czas, który mi poświęciliście i za tą drobną nagrodę w postaci kliknięcia :3

Całuski i do następnego, 
miczuux3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro