#6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Oparła się o lodowatą kolumnę, dysząc ze zmęczenia. Wytarła wierzchem dłoni krople potu, spływające po mlecznej cerze. Spod miękkiego ręcznika zarzuconego na głowę, przypatrywała się wciąż ćwiczącym na sali zawodnikom.

Brakowało jej tego. Tak cholernie jej brakowało treningów.

Uśmiechnęła się pod nosem, czując to znajome, jednocześnie tak przyjemne, zmęczenie mięśni. Każda komórka w jej ciele powoli zaczynała krzyczeć, pragnąc jeszcze większej dawki adrenaliny.

— Jesteś pewna, że nie przegięłaś z treningiem? — zapytała zmartwiona Miyuki.

Satō spojrzała obojętnie na drżącą dłoń. Chociaż pewnie w najbliższej przyszłości będzie tego żałować, dzisiaj było jej wszystko jedno. Potrzebowała ujścia dla własnych uczuć, musiała się ich pozbyć z głowy chociaż na chwilę.

— Jest dobrze.

Uśmiechnęła się słabo, w głębi duszy wiedząc, że kłamie. Wcale nie było dobrze, było jej diabelsko źle. Gdzieś w klatce piersiowej, z jakiegoś nieznanego powodu, czuła ten cholerny, przeszywający ból. Tak niekomfortowy, że aż przyprawiający o mdłości. Uciskający tak mocno, że oddychanie przychodziło jej z trudem.

Więc nie, nie było dobrze.

— Nie powinnaś się tak przejmować tym blond—dupkiem.

Spojrzała zaskoczona na przyjaciółkę. Albinoska, chociaż dwa lata młodsza, była zdecydowanie bardziej dojrzała od Satō, jeżeli chodzi o sprawy emocjonalne.

— Jest facetem. A oni dojrzewają do czwartego roku życia. Potem tylko rosną.

Satō prychnęła rozbawiona pod nosem.

— Jesteś pewna, że nie muszę płacić? — zmieniła temat.

Szkółka, w której aktualnie trenowały, należała od pokoleń do rodu Maeda. Miyuki, jako członek rodziny, mogła zawsze trenować i korzystać z dostępnych mat.

Mayumi poznała ją na jednym z treningów. Miała wtedy z siedem, może osiem lat. Mała dziewczynka z uroczymi kitkami biegała od jednej osoby do drugiej, prosząc o trening. Niecierpliwa i zirytowana, gdy każdy kolejno jej odmawiał, podbiegła do brunetki. Prosiła tylko o chwilę uwagi, której nikt nie chciał jej dać.

Tak się zaczęła ich przyjaźń.

Mimo młodego wieku Miyuki była niezwykle sprytna i zwinna, przy tym szybko się uczyła nowych chwytów. Jednak przez swoją drobną budowę ciała była dyskryminowana przez starsze rodzeństwo.

— Co ty — wyszczerzyła zęby młoda Maeda, ukazując rząd śnieżnobiałych zębów. — Jesteś jedyną osobą, która trenuje ze mną bez oporów. Reszta zawsze zaczyna burczeć, że jestem taką drobną dziewczynką, jeszcze mnie połamią. Banda ignorantów, boją się ze mną przegrać — prychnęła zirytowana, piorunując wzrokiem jednego z braci, trenującego nieopodal.

— I tak uważam, że powinnam zapłacić za wynajem maty — upierała się.

— Zrobimy tak. Postawisz mi obiad i będziemy kwita.

Mayumi westchnęła, niechętnie zgadzając się na propozycję. Wolała zapłacić normalną kwotę za wynajem maty, a potem bez wyrzutów iść z przyjaciółką na burgery. Niestety jedną z cech albinoski była upartość i jeśli coś postanowiła, nie było żadnego zmiłuj.

Szybki prysznic był idealny dla zmęczonych treningiem mięśni. Zimna woda spływała po ciele Satō, pozostawiając mokre ślady na skórze, jednocześnie zmywając resztki arbuzowego żelu do mycia. Zmycie z siebie lepiącego, śmierdzącego potu, było czymś czego zdecydowanie potrzebowała po wysiłku fizycznym.

Wysuszyła dokładnie włosy, ubrała zwykłe ciuchy, zapakowała judogę do torby i szybkim krokiem skierowała się do wyjścia z budynku.

— Wszystkie stoliki zajęte — jęknęła Miyuki, rozglądając się po restauracji.

Satō spojrzała na znajomą czuprynę i bez słowa ruszyła w kierunku przyjaciela z gimnazjum.

Trafiła na niego drugi raz w przeciągu niecałego tygodnia, co wydawało jej się w ogóle nie do pomyślenia. Zważywszy na to, że mieszkali w kompletnie innych dzielnicach Tokio, zrzuciła winę za ten przypadek ślepemu losowi, który lubił jej płatać figle w postaci dublujących się, niedorzecznych sytuacji.

— Co ty tutaj robisz?

— Jem.

— A to nie jest czasami pora twojego treningu?

Dziewczyna założyła ręce na pierś, przyglądając się Aomine. Wyglądał prawie tak jak zawsze. Obojętny, zawzięty wyraz twarzy, chłodne spojrzenie, w którym wyjątkowo dzisiaj można było dostrzec poczucie winy.

— Nie chodzę na treningi — burknął między kęsami.

Pokazała gestem dłoni, żeby stojąca przy drzwiach Miyuki do nich podeszła.

— Chodź, zamówimy jedzenie i dosiądziemy się do Pana Małomównego — powiedziała kąśliwym tonem Mayumi.

Chwilę później siedziały przy tym samym stoliku co gracz Tōō, zajadając się zamówionymi burgerami. Obie, zmęczone i wygłodniałe po treningu, zajęły się jedzeniem, nie zwracając uwagi, że Aomine już zjadł. Siedział teraz w ciszy, spoglądając przez okno.

— A wy co tutaj robicie? — mruknął od niechcenia.

— Miałyśmy trrrrrrrrr...

Satō kopnęła delikatnie pod stołem przyjaciółkę, spoglądając na nią porozumiewawczo. Zupełnie jakby jej mówiła: nie mów, że byłam na treningu.

— ...ochę tematów do obgadania. Wiesz, nie było jej dość długo w szkółce. Takie babskie rzeczy — wypaliła szybko i chwyciła za kubek z colą, żeby zamknąć sobie usta.

— Rozumiem — burknął obojętnie. — Nie wiedziałem, że twoja szkółka jest niedaleko mojej akademii.

— Tōō jest niedaleko?

— Twoja orientacja w terenie nadal jest okropna, May-chan — westchnęła zrezygnowana Maeda.

— Cicho siedź. Nawet nie wiedziałam, gdzie jest Tōō — powiedziała obrażona, łapiąc za swój napój i wydymając jednocześnie policzki.

Nagle poczuła wibracje w kieszeni.

Masz 1 nieprzeczytaną wiadomość.

Od: Satsuki
Treść: Aomine mnie nienawidzi. o(〒﹏〒)o

Satō spojrzała na przybitego chłopaka, domyślając się, że jego obecny nastrój jest zapewne wywołany kłótnią z Momoi.

Do: Satsuki
Treść: Gdzie jesteś? ( =ω= )

Od: Satsuki
Treść: Jadę do Tetsuyi. ('—ω—')

Do: Satsuki
Treść: Mam przyjechać? (っ'ω')ノ(╥ω╥)

Od: Satsuki
Treść: Nie trzeba. Możemy jutro się spotkać? ( ~*—*)~

Do: Satsuki
Treść: Jasne. Napisz mi gdzie i o której. (@^◡^)

— Pojechała porozmawiać z Tetsu — poinformowała go, wpatrując się w telefon.

Aomine westchnął przeciągle, stawiając kubek ze swoją colą na blacie. Chłodne spojrzenie wciąż przeszyte było poczuciem winy, ale na jego twarzy powoli zaczynała malować się ulga.

Siorbanie Satō przykuło uwagę Daikiego, zupełnie tak jak to zaplanowała. Rozsiadła się wygodnie na krześle i świdrowała go spojrzeniem pod tytułem: co tym razem odwaliłeś?!

— Czemu z góry zakładasz, że ja coś zrobiłem? — burknął niezadowolony.

Spojrzeli po sobie, gdy jeden z telefonów zadzwonił i przerwał ich rozmowę. Maeda przeszukała torbę, dopiero po chwili wyjmując z niej potrzebne urządzenie.

— Halo? — zawiesiła na chwilę głos, słuchając, co jej rozmówca ma do powiedzenia. — Ale muszę teraz? — jęknęła zła i dalej słuchała. — Dobrze, zaraz będę — warknęła, odkładając telefon na stół. — Muszę was zostawić. Mój brat—złamas jest po prostu głupi do sześcianu. Masakra normalnie.

Pożegnała się z przyjaciółką, kompletnie ignorując nowopoznanego chłopaka i zniknęła z ich pola widzenia. Wyglądała na niezadowoloną z powrotu do domu, ale Mayumi wolała nie zadawać zbędnych pytać w obecności osób trzecich.

Próby obrony Aomine przed kolejnymi pytaniami ze strony Satō były tak przewidywalne, że odpowiadała już automatycznie. Niewiele myśląc wypaliła w końcu:

— Bo jesteś narwanym idiotą, który nie zważa na słowa.

— Dzięki — burknął niezadowolony.

— Zresztą... To z Satsuki powinieneś o tym porozmawiać, mi nic nie musisz mówić — powiedziała spokojnie, sięgając ponownie po napój.

Spoglądała na wieczorny krajobraz Tokio, namalowany tuż za szybą restauracji. Wysokie, nowoczesne budynki były oświetlone jaskrawym światłem, kontrastując z nocnym niebem. Niektórych widok kolosalnych budynków był przerażający, ale Satō potrafiła odnaleźć w tym wyciszenie. Ona po prostu kochała mieszkać w wielkim mieście.

Przeniosła leniwie wzrok na Aomine, którego widocznie coś gryzło. Wyglądał jakby chciał powiedzieć o co chodzi, ale z drugiej doskonale wiedział jakie będą tego konsekwencje. Mayumi była do bólu szczera, nie owijała w bawełnę, a do tego nie posiadała wrodzonej delikatności. Logicznym więc było, że nie poklepie go po główce z tekstem "to nie twoja wina".

— Przez nią nie grałem w półfinałach i finałach — wyjaśnił w końcu, a jego głos przepełniony był złością i żalem.

— Pewnie miała ku temu powody — odpowiedziała, opierając brodę o dłoń i wwiercając w chłopaka swoje ciekawskie spojrzenie.

Irytacja.

— Kontuzja — wymamrotał niewyraźnie, jakby sam do siebie.

Satō prychnęła rozbawiona pod nosem. Był jeszcze bardziej bezmyślny jak Kise, a nie sądziła, że to jest w ogóle możliwe.

— Ucierpiała na tym twoja męska duma? — przewróciła oczami.

Twarde, zdenerwowane spojrzenie teraz przeszywało Mayumi, jakby milion szpilek przebijających delikatną skórę. Dziewczyna kompletnie się tym nie przejęła, w głowie zastanawiając się jak źle musiało być, skoro Momoi zdecydowała się na taki ruch.

— Ty sobie ze mnie żarty stroisz, że ucierpiała twoja męska duma, bo Satsuki martwiła się o twoją kontuzję. Jesteś skończonym idiotą — zaczęła swoją tyradę, wbijając w niego swoje srebrne oczy. — Durny patafian z ciebie, który myśli, że nikt go nie pokona. Myślisz, że będzie miał okazję, jeśli skończysz z trwałą kontuzją?

Mentalny policzek dla Aomine był tylko potęgowany przez ciszę, która między nimi zapadła. Odgłosy ludzi, którzy znajdowali się w lokalu dla niego teraz nie istniały, a szczere słowa stały się wiadrem lodowatej wody.

Ciężko mu było przyznać rację, która niepodważalnie była po stronie dziewczyny. Ich ciała zdecydowanie nie były jeszcze przystosowane do ogromnego talentu, jakie dźwigali. Bez treningów, które on notorycznie opuszczał, nie było szans, żeby w pełni się rozwinął. Miał tylko jedno ale, które powtarzał jak mantrę każdemu.

— Tylko ja sam jestem w stanie siebie pokonać.

Mayumi wzięła głęboki oddech, trzęsąc kostkami lodu i resztakami napoju w kubku. Tak cholernie teraz żałowała, że wszystko wypiła. Miała ochotę na niego wylać wiadro lodowatej wody, albo chociaż kubek, żeby tylko trochę dotarło do tej pustej mózgownicy.

— A ja mam pięć lat i rude, kręcone włosy — wysyczała przez zaciśnięte zęby, mrużąc oczy.

Miała serdecznie dość jego gadania, a pewność siebie z jaką to mówił, była dla niej jeszcze większym zapalnikiem.

Aomine wstał, łapiąc za torbę. Nie miał ochoty tego słuchać, to nawet nie była jej sprawa. On jak głupi coś palnął, a teraz czekało go długie wysłuchiwanie kazania.

— No i gdzie się wybierasz? — zapytała już spokojniej, opierając głowę o wierzch dłoni, wspartej o blat. — Prawda zabolała, co?

Spojrzał na jej twarz. W jednej chwili zmieniła całkowicie swój wyraz, przybierając kompletnie inną maskę. Ta była pogodna, przyozdobiona delikatnym uśmiechem i łagodnym spojrzeniem, w którym tliła się ledwo widoczna troska.

Wtedy to do niego dotarło, niczym grom z jasnego nieba, uderzający prosto w jego szare komórki. Satsuki się o niego martwiła, dlatego powiedziała o jego kontuzji trenerowi. Nie chciała mu zrobić na złość. Zupełnie jak teraz Mayumi.

Wypuścił ze świstem powietrze z ust i ponownie zajął swoje miejsce przy stole.

— Dotarło? Czy trzeba ci zafundować szybki kurs myślenia, w gratisie z zimnym prysznicem? — zaśmiała się.

— Dotarło — rzucił niezbyt zadowolony.

Nic tak nie bolało Aomine jak fakt, że się mylił. Mógł źle postąpić, ale mimo wszystko ciężko było mu się przyznać do błędu. Jeszcze bardziej uderzało w niego, że to właśnie Mayumi musiała go uświadomić.

Los jednak bywał przewrotny, sprowadzając ich tutaj w tym samym dniu, o tym samym czasie. Zupełnie jakby chciał, by znów dali szansę swojej przyjaźni. Chwila szczerości niespełna tydzień wcześniej, wciąż była za słaba. Przełamanie muru między nimi, budowanego przez ostatnie miesiące, było trudniejsze jak mogli przypuszczać.

— A jak między tobą, a Kise? — zapytał w końcu, gdy opuścili restaurację.

Dziewczyna westchnęła przeciągle, poprawiając torbę na ramieniu. Wbiła wzrok w jeden punkt przed sobą, chowając dłonie w kieszeniach bluzy. Jedna chwila, a raczej jedno pytanie wystarczyło, by straciła całą pewność siebie. Na jej miejsce ponownie wrócił chaos w umyśle, którego nie potrafiła się pozbyć.

— Nijak.

Posłała w stronę Daikiego słaby uśmiech. Zrozumiał, że tym pytaniem rozdrapał ranę, którą tak koślawo naprawiła.

Nadal nie rozumiała, dlaczego Kise tak zareagował. Analizowała wielokrotnie tą sytuację, próbowała go zrozumieć, ale za cholerę nie potrafiła. Nie ważne z jakiej perspektywy patrzyła, wciąż nie wiedziała co zrobiła źle. Jednak najbardziej ją zabolało, z jaką łatwością znów stracili kontakt.

— Nie mieliśmy okazji porozmawiać od tego poranka, a teraz pewnie nawet nie znajdzie na to czasu — mruknęła, tłumiąc łamiący się głos.

Odwróciła twarz od Aomine, chowając załzawione oczy. Zażenowana własnym rozklejeniem się z powodu tak niedorzecznej sytuacji, aż przyprawiało ją o nieprzyjemne dreszcze.

Więc czemu tak bardzo ją to bolało?

— Chodzi o tą laskę? — zapytał, drapiąc się po skroni. — Satsuki coś wspominała, ale nie słuchałem — przyznał.

Satō prychnęła rozbawiona, jednocześnie uśmiechając się w duchu. Minęło tyle czasu, wciąż musieli pracować nad zrujnowaną przyjaźnią, ale nadal się rozumieli, bez tłumaczenia zbędnych rzeczy.

— Tak. Chodzi mi o jego nową—starą dziewczynę.

Chłopak przystanął na chwilę, starając się przypomnieć co dokładnie Momoi mówiła na jej temat. Chyba nawet pokazywała mu zdjęcie, na którym była owa dziewczyna.

— Już pamiętam! Ta z miseczkami H!

Satō spuściła wzrok na swoje o wiele mniejsze piersi, a potem zerknęła na Daikiego. Nawet nie skomentowała na głos jego doskonałej pamięci do piersi, a dennego zapamiętywania imion czy twarzy.

— Zdradziecka menda — wymamrotała pod nosem, przyspieszając kroku.

Szybko ją dogonił, szturchając w ramię. Był rozbawiony reakcją dziewczyny, a jednocześnie wciąż pełen podziwu, skąd w dziewczynach bierze się tyle kompleksów. Nikt nie był idealny, a większość z nich potrafiła się przejmować tylko wadami, kompletnie nie dostrzegając zalet.

Mimo zapewnień przyjaciela, znowu poświęcił ją na rzecz innej. Czuła się zdradzona i oszukana, jakby była tylko zastępstwem. Miała cichą nadzieję, że to jej wyobraźnia płata figle, a ona przesadza.

I może nie chciała tego przyznać przed nikim, a tym bardziej przed samą sobą, ale była zazdrosna.

— Mógłby mi chociaż o tym powiedzieć prosto w twarz.

Westchnęła zrezygnowana, przypominając sobie dzisiejszy poranek. Portale plotkarskie zdecydowanie nie były najlepszym źródłem informacji, ale w chwili obecnej jedynym miejscem, z którego miała jakiekolwiek wiadomości dotyczące blondyna.

W którym miejscu stracili do siebie zaufanie?

— Moim zdaniem dzieci mają więcej rozumu jak wy podczas kłótni.

Spiorunowała Aomine spojrzeniem, zastanawiając się w którym miejscu poprosiła o wyrażenie własnego zdania. Dopiero po chwili do niej dotarło, że nie musiała tego robić. Prawdziwy przyjaciel był od potrząśnięcia tobą, gdy robisz źle.

A Satō czuła, że potrzebowała porządnego wstrząsu, by ułożyć ten chaos w głowie.

✦✦✦

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro