#4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Stała z kubkiem kawy na wynos, przyglądając się jak Kise i Momoi szukali odpowiednich dla siebie ubrań. Miała ochotę zwiać do domu, ale blondyn wymusił na niej obietnice, że nigdzie bez niego nie pójdzie.

Nie lubiła przebywać w miejscach z dużą ilością ludzi. Przytłaczały ją, a wśród tłumów czuła się najzwyczajniej źle. Mimo to siedziała tam. Uważnie przyglądała się przyjacielowi, w myślach prosząc, żeby nie zwariowała od tego zatłoczonego miejsca, wypełnionego skrajnymi emocjami.

Tak więc stali przed sklepem w niezręcznej ciszy, przyglądając się jak ich towarzysze robią zakupy.

Na jaką cholere im tyle ubrań... Pomyśleli oboje, widząc jak Satsuki bierze kolejną sukienkę, a Ryōta koszulkę.

— Zmusił cię, prawda?

Usłyszała beznamiętny głos Daikiego.

— Yup.

— Kijowo.

Znowu cisza.

— Zmusiła cię, prawda? — zapytała po chwili.

— Niestety podstępem.

— Kijowo być tobą.

— Wiem.

— Przesrane — powiedzieli jednocześnie, wzdychając.

Satō dopiła drugą kawę i wrzuciła papierowy kubek do odpowiedniego pojemnika. Zerknęła jeszcze raz na sklep, w którym nie widziała już przyjaciół.

Pewnie podbijają przymierzalnie. Przemknęło przez jej myśli, gdy opierała się o barierkę. Przez dłuższą chwilę zerkali na siebie, myśląc, że ten drugi tego nie zauważa.

— Hmm... — spojrzała na biały sweter na wystawie, a potem znowu na Aomine. Starała się skupić na czymś innym, jak na narastającym, nerwowym napięciu między nimi. — Nie potrzebujesz swetra?

— Nie.

— A nie chcesz go chociaż przymierzyć?

— Nie.

— A jak ci powiem, że będziesz w nim dobrze wyglądać?

— Nadal nie.

— To twoja strata, ja idę go obejrzeć.

Podeszła do interesującej ją części garderoby, wręcz pewna, że chłopak dołączy do niej po chwili. Czuła jak się przygląda. Czuła jego przeszywające spojrzenie. Odwróciła się jeszcze i wybrała szarą koszule dla Kise. Obserwowała uważnie, gdy przeglądali rzeczy, a roztrzepany chłopak nawet jej nie zauważył.

— Ryō-chan! — zawołała, wchodząc do szatni.

— Tutaj — znajomy głos zabrzmiał w jednej z kabin, a potem wychyliła się z niej głowa blondyna.

Mayumi podała mu koszulę.

— Zostawiłaś mnie samego — powiedział donośnie Aomine, wchodząc do szatni. Uśmiechnęła się wesoło, podając mu sweter.

— Przymierz to — rozkazała, popychając go w stronę wolnej przymierzalni i zasunęła kotarę.

Niedługo potem Momoi zaprezentowała się w śliwkowej, rozkloszowanej sukience do połowy ud. Opinia Aomine, mówiąca o spłaszczonych piersiach, kompletnie nie spodobała się dziewczynie. Niestety musiała przyznać, że granatowowłosy świetnie prezentował się w swetrze. Satō się z tym zgodziła, w duchu przyznając sobie, że ma gust do takich rzeczy.

— Nic mi nie pasuje — jęknął Kise z przymierzalni, odrywając wzrok Mayumi od byłego przyjaciela z czasów gimnazjum.

Brunetka przewróciła tylko oczami i stwierdziła, że odwiedzi księgarnię obok. Nie miała ochoty dalej bezczynnie czekać. Jak przekalkulowała w myślach, powinna zdążyć nim Kise i Momoi wygrzebią się z szatni.

— Nie idź nigdzie sama, bo się zgubisz.

Ryōta rozsunął kotarę. Prezentował szarą koszulę, którą wybrała jego przyjaciółka.

— I jak?

Spojrzał prosto na Mayumi, czekając na szczerą opinię.

— Pasuje ci.

— Bez żadnej docinki? — zdziwił się blondyn.

— Wyglądasz mniej przychlastowato niż zwykle — wyszczerzyła zęby, na co Kise zareagował śmiechem i komentarzem pod nosem, że ten tekst jest bardziej w jej stylu.

— Pójdę z nią — wtrącił Aomine, wychodząc z szatni. — Już mam zakup, którego nawet nie planowałem.

Posłał Mayumi wymowne spojrzenie, co spowodowało oczywistą odpowiedź z jej strony — prychnięcie.

— To spotkamy się przed księgarnią jak skończymy.

Na ich szczęście przy kasie nie było dużo ludzi, więc Aomine szybko mógł zrobić nieplanowane zakupy. Cały czas w kolejce warczał pod nosem, że nie powinno się chodzić z kobietami na zakupy, a Satō wciąż mu powtarzała:

— Gdyby ci się nie podobał, to byś go nie kupił.

Dyskusja dotycząca piramidy finansowej gracza Tōō trwała w najlepsze, a rozbawienie dziewczyny sięgało szczytu. Szczególnie, że zirytowany chłopak wciąż przeliczał, ile mógłby za to kupić zboczonych gazetek.

Ulga.

Natychmiast po wejściu do księgarni, udała się na dział fantastyki w poszukiwaniu interesującego ją tytułu. Nie zwracała uwagi na Aomine, który się za nią wlókł z beznamiętnym wyrazem twarzy.

— Wiesz, że nie musisz mnie pilnować?

— I mam potem wysłuchiwać, że cię zgubiłem? Podziękuję.

Znalazła książki, które ją zainteresowały i szybkim krokiem ruszyła do kasy.

— A ty żadnych gazet nie chcesz?

— Nie, w domu mam wszystko czego potrzebuję.

— Czyli robisz po prostu za moją niańkę?

— Lepsze to jak stanie i czekanie na Satsuki i Kise.

Zapewne oceniałbyś wygląd Ryōty, z którym przez pół dnia nie zamieniłeś słowa.

Ekspresowe zakupy Mayumi nie przeszły bez komentarza Daikiego. Wyglądał na zadowolonego z takiego obrotu spraw, jednocześnie przeklinającego na dłużące się zakupy pozostałej dwójki.

— Myślisz, że długo im jeszcze zejdzie?

Oparli się o barierki, czekając na przyjaciół.

Zirytowanie.

Mimo dzielącego ich zdarzenia przeszłości, o którym starali się nie mówić, całkiem nieźle się dogadywali. Wydawali się czuć całkiem swobodnie w swoim towarzystwie, chociaż pewien niesmak nadal pozostał.

— A widziałaś ile tam tego jeszcze mieli?

— Eh... Potrzymaj.

Podała Aomine papierową torbę z zakupami i zaczęła grzebać w torebce.

Czarna dziura zwana torebką, wydawała się pochłaniać wszystko na swojej drodze i jak w takich przypadkach bywa, nie wypluwała z siebie niczego. Szczególnie rzeczy potrzebnych w danym momencie.

— Czego szukasz w tej otchłani? — zapytał z zainteresowaniem, gdy tylko z ust Satō wyszło przekleństwo.

— Gum do żucia. Jestem pewna, że gdzieś je mam.

Przegrzebywała jeszcze intensywniej spód torby. Prosiła w duchu, żeby gumy jednak tak były, a nie tylko papierki.

— Mam! — krzyknęła uradowana, wyciągając ją z torebki.

— May-chan! Musimy już iść — zawołał zdenerwowany Kise, podbiegając do nich.

— Co? Czemu?

Mayumi była zdezorientowana. Tym bardziej, że zaczął ją ciągnąć z nieznanym kierunku.

— Nagła sytuacja w pracy. Później wyjaśnię, bo jeszcze mam ci kupić jednorożca.

Pomachała pośpiesznie do Momoi i Aomine, biegnąc dalej z blondynem.

— Przecież ja żartowałam z tym jednorożcem!

— Ja nie. — Uśmiechnął się do niej w biegu.

Siedziała w ciszy, wciąż patrząc na maskotkę jednorożca na łóżku. Po głowie odbijały się echem słowa Kise.

"Żeby ci o mnie przypominał, gdy nie będę mógł być obok."

Co ci przyszło do głowy, żeby mówić mi takie rzeczy?

Przykryła głowę poduszką, by zagłuszyć krzyk.

I czemu ja się tym przejmuję? Przecież od zawsze byliśmy przyjaciółmi, więc czemu niby teraz miałoby się to zmienić? Przestań sobie wyobrażać zbyt wiele!

Spojrzała na wyświetlacz telefonu.

Masz 1 nieprzeczytaną wiadomość.

Od: Aomine Daiki
Treść: Nie zapomniałaś o czymś?

Co?

Do: Aomine Daiki
Treść: Nie?

Od: Aomine Daiki
Treść: Czyli książki mogę sprzedać?

Kurwa.

Do: Aomine Daiki
Treść: Zaraz się ogarnę i przyjadę po nie.

Od: Aomine Daiki
Treść: Żebym miał cię na sumieniu, jak się zgubisz?

Od: Aomine Daiki
Treść: Już do ciebie jadę, jak bardzo chcesz to możesz wyjść na przystanek. Taka trasa cię chyba nie przerośnie, co?

Wredny dzban.

Do: Aomine Daiki
Treść: Dziękuję, że się tak martwisz o moją orientację w terenie. Jestem pewna, że to doceni.

Ubrała bluzę i wybiegła w kierunku przystanku, zamykając za sobą drzwi. Miała nadzieję, że ten dzień zakończy się na wesołym komunikacie jej mamy, dotyczącym jej wypadu na karaoke.

Już wtedy czuła, że to jeszcze nie koniec przygód na dzisiaj.

Przebiegając obok boiska nawet nie zauważyła wysokiego mężczyzny i dziecka, póki nie usłyszała płaczu tego mniejszego.

Hiro?

Spojrzała z przerażeniem na zakrwawioną buzię tego dzieciaka i faceta podnoszącego na niego rękę.

— Ty tak poważnie człowieku? — warknęła.

Nawet nie wie, kiedy tam podbiegła i stanęła między starczym od niej i wyższym mężczyzną, a małym chłopcem. Delikatnie przesunęła chłopca imieniem Hiro za siebie.

— Sio—siostrzyczka M—May... — wydusił z siebie zapłakany chłopiec.

— Ta panienka to twoja siostra? Mogłeś tak od razu — zaśmiał się perfidnie, wyciągając do niej rękę. — Z nią też się chętnie zabawię. Ale w inny sposób.

Chciał złapać twarz Mayumi, ale odepchnęła jego dłoń.

— Dotknij mnie, a pożałujesz — wysyczała przez zaciśnięte zęby, patrząc na niego wściekle. Nie docierały do niej jego obrzydliwe zamiary. Była zdenerwowana, a jej własne emocje wypełniały umysł.

— Jesteś tak żałosny, że znęcasz się nad dzieciakiem i dziewczyną? — zapytał ze spokojem Aomine, pojawiając się momentalnie obok nich. — Może ze mną się zmierzysz?

— Daiki, nie... — Mayumi z przerażeniem spojrzała na uśmiech granatowołosego.

— Zajmę się tobą dzieciaku, a potem nią. Lubię młodsze.

Obrzydliwy uśmiech wpełzł na twarz mężczyzny. Nim zdążył wykonać jakikolwiek cios, Aomine go znokautował.

— Mocny w gębie — warknął, gdy mężczyzna leżał nieprzytomny na ziemi.

Patrzył zdezorientowany na przerażoną i panikującą Satō. Chwilę wcześniej była wściekła na leżącego teraz mężczyznę, ale jeszcze bardziej martwiła się o małego blondynka, stojącego za nią i przyjaciela z gimnazjum.

— Eee... I co teraz?

Potrząsnęła głową, odganiając nieprzyjemne myśli. Ta sytuacja była dla niej kompletnie niedorzeczna i irracjonalna, zupełnie jakby była w jakimś cholernym filmie.

— Hiro, możesz iść? — powiedziała łagodnie i odwróciła się w stronę chłopca.

Na oko sześciolatek o blond włosach i miodowych oczach, wycierał twarz i pociągał nosem, wciąż zanosząc się szlochem.

— M—moja piłka.

Wskazał na róg boiska, gdzie leżała piłka do koszykówki.

— Wezmę ją.

— Chodź Hiro, odprowadzę cię do domu — złapała go za rękę i pociągnęła do wyjścia z boiska. — A ty jesteś w gorącej wodzie kąpany — burknęła do Aomine, gdy do nich podszedł. Chciała się ulotnić jak najszybciej, żeby chłopak nie miał problemów za pobicie. — Dałabym sobie radę.

— Był od ciebie większy i starszy.

— A ja nie jestem pierwszą, lepszą chuderlawą panienką — przewróciła oczami. — Żeby tylko tego nie zgłosił — wróciła do panikowała, obmyślając w głowie najczarniejsze scenariusze.

Ja mam chyba jakiegoś pieprzonego pecha do takich sytuacji.

— Co to w ogóle za dzieciak? — zmienił temat.

Przyglądał się Hiro i mógł przysiąc, że już go wcześniej gdzieś widział.

— Młodszy brat Ryōty.

— Znasz braciszka? — ton Hiro był jak zawsze przepełniony radością, a wlepione w Aomine spojrzenie pełne zainteresowania i zafascynowania. Nowo poznany chłopak zrobił na nim niemałe wrażenie, a fakt, że zna jego ukochanego braciszka i siostrzyczkę był tylko atutem.

— Dlatego wygląda jak jego mała wersja...

Zignorował go.

— Hiro, czemu nie siedzisz w domu z rodzicami? — spojrzała na niego z troską, a jednocześnie wciąż trzęsła się z nerwów po minionej przygodzie.

Chłopiec pociągnął nosem.

— Musieli dzisiaj dłużej zostać w firmie. Miałem zostać z braciszkiem, ale jak wróciłem z boiska to go nie było i domek był zamknięty — powiedział, wpatrując się teraz w Mayumi. — Też grasz w koszykówkę? Grałeś z moim braciszkiem? Pewnie przegrałeś, bo braciszek jest najlepszy! — zakrzyknął uśmiechnięty Hiro, a żyłka na czole Aomine zaczęła niebezpiecznie pulsować.

— Hiro, za dużo pytań zadajesz — skarciła go, a dziecko stanęło. — Coś się stało?

— Kolano mnie boli.

Dopiero teraz zauważyła, że nie tylko twarz miał w krwi, ale i nogę.

— Dasz radę iść dalej?

Nim chłopiec zdążył odpowiedzieć, Aomine wręczył dziewczynie piłkę, a sam wziął go na ręce.

— Idziesz? — spojrzał na zszokowaną koleżankę, ale bez słowa ruszyła za nim.

— Serio, dałabym sobie radę — wymamrotała, spoglądając na niego z wyrzutem. — Za dużo kłopotów jak na jeden dzień ci narobiłam.

Czuła jak ogarnia ją głębokie poczucie winy o wyżej niezidentyfikowanym źródle. Patrząc na cały dzisiejszy dzień, zawalenie sytuacji jako przyjaciółka i zostawienie go w przeszłości, gdy był w kompletnej rozsypce, miała całkiem spory wachlarz możliwości.

— Nie twoja wina, że psychiczny zboczeniec cię zaatakował. Zresztą... Działałem w obronie słabszych.

Aomine gdyby mógł, wzruszyłby ramionami. Westchnęła zrezygnowana, słysząc tłumaczenia chłopaka i próby uspokojenia jej. Wciąż była roztrzęsiona całą sytuacją, a jego rozbawienie nie pomagało.

— Tutaj.

Wskazała na mały, piętrowy domek. Aomine postawił Hiro na ziemi.

— Dotarliście bezpiecznie do domu, mogę wracać.

— Nie tak szybko kolego.

Złapała za kaptur Daikiego.

— Puść mnie, podła babo.

Mayumi pociągnęła go w stronę drzwi, ignorując wiązankę przekleństw, wypadającą z jego ust.

— Wróciłem! — krzyknął Hiro, wbiegając do mieszkania i zostawiając po drodze buty w nieładzie. — Cześć Nana!

— Jak się rozbierzesz, to przynieś apteczkę z łazienki.

— Dobrze!

— Wchodź — powiedziała rozkazującym tonem do Aomine, który wciąż walczył. Gdy tylko zamknęła drzwi, usłyszeli warczenie psa.

— Przepraszam za najście.

— Nana, nie warcz. Braciszek Daiki mnie uratował.

Hiro poklepał suczkę po głowie. Najwidoczniej dla niej był to powód do jeszcze groźniejszego warczenia. Stojący nieruchomo chłopak starał się zachować spokojną postawę, ale pot zbierający się na czole pokazywał zdenerwowanie.

— Chyba mnie nie lubi.

Spojrzał lekko przestraszony na dziewczynę.

— Nie lubi obcych, szczególnie facetów.

Mayumi uśmiechnęła się delikatnie, niespodziewanie łapiąc go za rękę i prosząc by kucnął. Wyciągnęła obie dłonie w stronę wciąż warczącej suczki, a ta jak za machnięciem magicznej różdżki, uspokoiła się i podeszła niepewnie.

Biszkoptowy, kudłaty pies powąchał dłoń chłopaka z każdej strony, a gdy tylko spojrzała na uśmiechniętą właścicielkę, odwróciła się. Machnęła ogonem prosto w twarz Aomine i poszła w stronę swojego posłania.

— Ściągaj buciory i wchodź — rozkazała, wciąż stojącemu nieruchomo chłopakowi.

Pokazała, gdzie jest łazienka, żeby umył ręce, a sama skierowała się korytarzem do salonu. Siedział tam już grzecznie Hiro, głaskając psa po głowie.

Mayumi wypuściła ze świstem powietrze z ust, widząc zakrwawioną twarz i nogę chłopca. Przygotowała wszystkie potrzebne rzeczy do opatrzenia ran chłopca. Między czasie zadzwoniła do jego starszego brata, ale niestety nie odbierał.

Do: Ryō-chan
Treść: Gdzie jesteś?

Do: Ryō-chan
Treść: Zostawiłeś Hiro samego, barani łbie!

— Pomóc coś?

Spojrzała na Aomine, bawiącego się piłką do kosza.

Nana, ze swojego legowiska, uważnie go obserwowała. Zupełnie jakby pilnowała nowego przybysza, przygotowana w każdej chwili do ataku.

— Nie.

Właśnie kończyła przemywać nogę Hiro. Spłynęła na nią ulga nie do opisania, gdy zauważyła, że wyglądające groźnie rany, w rzeczywistości były płytkie. Szybko dokończyła opatrywanie chłopca i włączyła mu bajki w telewizji.

Aomine stał nieopodal kanapy, czekając cierpliwie na jakikolwiek znak ze strony dziewczyny. Czuł się wyjątkowo niekomfortowo, a wpatrujący się w niego pies, przyprawiał go dodatkowo o ciarki.

— Wszystko w porządku? — zapytał, wchodząc za Satō to aneksu kuchennego.

Granatowowłosy patrzył na nią badawczo. Niby tylko przypatrywał się, gdy przykładała mu lód do ręki, ale tak na prawdę chciał rozgryźć co jej w głowie siedzi. Widział jak na twarzy Mayumi malują się mieszane uczucia.

— Przepraszam — wymamrotała, uciekając swoim wzrokiem gdzieś w bok.

Oboje udawali dzisiaj, że wszystko jest w porządku, ale doskonale wiedzieli jak sprawy się mają. Było między nimi za dużo słów wypowiedzianych w gniewie.

— Głupia. Nie masz za co. Ta sytuacja... — zawahał się. — Ta sytuacja z dzisiaj to nie twoja wina.

Nie chodziło jej tylko o sytuację z dzisiaj.

Przepraszała za zostawienie go, gdy potrzebował przyjaciółki najbardziej. Uciekła bez słowa, kiedy on przestał czuć radość z ukochanej gry. Zamykał się na wszystkich i wszystko, a ona tak po prostu dała się odepchnąć.

Prostolinijność Aomine w takich sytuacjach jak zwykle ją zaskoczyła.

— Ah... Tym też się nie powinnaś przejmować. To przeszłość i powinna nią zostać. Oboje wtedy źle się zachowaliśmy i za dużo powiedzieliśmy — wyjaśnił, jakby to była najbardziej oczywista rzecz pod słońcem.

— Rozumiem.

Przez ten cały czas przejmowała się sytuacją, która nie miała na niego wpływu. Z jednej strony czuła ulgę, ale głos szepczący gdzieś z tyłu głowy, wciąż zadawał trapiące ją pytanie. Czy ich przyjaźń była dla niego ważna?

— Braciszek Daiki zostanie z nami?

Hiro podbiegł do nich, zupełnie nie przejmując się trwającą rozmową.

— Zrobisz mi kanapki, siostrzyczko May? Głodny jestem — kontynuował, przyczepiając się do nogi Aomine, niczym rzep.

— Tak, tak. Zaraz się za to wezmę.

— Siostrzyczka May nie lubi zostawać sama i zawsze powtarza, że jestem jeszcze za mały na opiekowanie się nią.

Hiro zadarł głowę, żeby wlepić swoje maślane oczy w Aomine. Między czasie złapał za kawałek bluzy chłopaka, delikatnie ją ciągnąc w dół.

— To zostaniesz z nami i nauczysz mnie kręcić piłką?

— On nawija jeszcze więcej jak...

— Ryōta. Tak, wiem — westchnęła, wyciągając mrożoną pizze. — To zjesz z nami?

— Proooooszę...

Chłopiec wciąż patrzył błagalnie na granatowowłosego, robiąc uroczą minę, której sama Mayumi często nie potrafiła odmówić.

— Zostanę — uległ.

Czuł w kościach, że młody Kise nie da mu spokoju. Jakkolwiek to brzmiało, wyglądał na jeszcze bardziej upierdliwego jak jego starszy brat.

— To z czym ta pizza?

Czas zaczynała liczyć jako ilość wysłanych wiadomości i nieodebranych przez Kise połączeń. Zamartwiała się, że przyjaciel tak długo się nie odzywa, a ona nawet nie wie gdzie dokładnie jest.

Aomine skupiał się na lecącym w telewizji filmie, a Hiro nie przejmując się bratem zasnął, jak to ostatnio miał w zwyczaju, razem z Naną w jej posłaniu.

— Pewnie jest zajęty — szepnął, patrząc jak zdenerwowana pisze kolejnego sms'a.

Starali się zachowywać cicho, żeby nie obudzić śpiącego od dłuższego czasu dziecka.

Do: Ryō-chan
Treść: Gdzie ty, do cholery, jesteś?!

— Peeeeewnie tak — ziewnęła zmęczona. — Późno już.

Spojrzała na zegarek i dopiero do niej dotarło, że jest już grubo po północy. Poprawiła koc pod którym siedziała, jeszcze bardziej się przykrywając. Czuła jak z każdą sceną w filmie coraz głębiej zasypia.

✦✦✦

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro