Rozdział VII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wczoraj wieczorem, tuż po wyjściu od Mateusza zadzwoniła do mnie mama. Zaprosiła mnie do siebie na weekend. Zgodziłam się, ponieważ potrzebowałam chwili spokoju od wszystkiego co mnie przytłaczało. Niestety nie oznaczało to rozwiązania problemów, nie mogły zniknąć od tak. Ale nie miałam pomysłu jak je rozwiązać, dlatego miałam nadzieję że tu może na coś wpadnę. Siedziałam teraz na dachu domu mamy i obserwowałam słońce chylące się ku zachodowi roztaczające pomarańczowo – czerwoną aurę. Kochałam ten widok, było w nim coś sentymentalnego i melancholijnego. Zamknęłam oczy i pozwoliłam ostatnim promieniom słońca paść na swoją twarz. Zastanawiałam się jak to jest, że na początku nie mam wyrzutów sumienia (nawet bywam z siebie dumna), a potem dopadają mnie. Ale najgorsze jest to, że to się lubi powtarzać. Nawet kiedy wiem, że nie powinnam czegoś robić to jednak coś mnie do tego ciągnie. Bo miałabym wyrzuty, że tego nie zrobiłam, że czegoś nie spróbowałam. A to byłoby gorsze. Lepiej żałować błędnej decyzji niż rozpamiętywać niewykorzystane możliwości jak zwykła mawiać moja mama. Czułam się zagubiona. Nie wiedziałam już co czuję do Kamila, za to wiedziałam że Mateusz coraz bardziej zaczyna na mnie wpływać. Moje serce też to wiedziało i chyba nie chciało tego zmieniać. Ale coś mi mówiło, że tak nie powinno być, że to nie jest dla mnie dobre. Niestety moja strona ciekawskiej była za mocna. Zwykle musiałam zagłębiać się w coś niepotrzebnie. Ale co mogłam na to poradzić? Byłam ciekawa co dalej będzie ze mną i Mateuszem, no i z Kamilem. Mimo, że ryzykowałam małżeństwo z Kamilem chciałam wiedzieć co mnie czeka dalej romansując z Mateuszem. Taka właśnie byłam. Niektórzy mówili, że jestem wścibska ale to nie to . Ciekawość różni się od wścibskości tym, że wykorzystujemy ją na własny użytek, na zaspokojenie głodu wiedzy w czymś. Natomiast będąc wścibskimi chcemy pozyskać jakieś informacje, które są niekorzystne dla naszego np. wroga. Podsumowując byłam raczej ciekawska niż wścibska (może czasami). Wzięłam kilka głębokich oddechów i pomyślałam o moich przyjaciołach. Czy ich też znam tak mało jak Mateusza? Czy ukrywają przede mną dużo rzeczy, bo każdy coś ukrywa? Ja za przed nimi prawie nic nie ukrywałam (bo nie miałam czego), zawsze zwierzałam się że wszystkiego. Popatrzyłam nad siebie, niebo zaczynało po woli przybierać granatową barwę i gdzie nie gdzie widać już było świecące punkciki. Wróciłam myślami do Lili i Aleksa. Czasem myślałam jak by to było gdybym ich nie miała... Jak wtedy radziłabym sobie z tym wszystkim? Mamie nie mogłam wszystkiego powierzyć, mimo że zachęcała mnie do tego (jak zresztą prawie każda matka). Zawsze chciałam się jakoś odwdzięczyć moim przyjaciołom za to że są przy mnie, na przykład napisać coś dla nich... Nie miałam pod ręką niczego do pisania, więc wyciągnęłam telefon i zaczęłam pisać prosto z serca:
,, Te smutne dni, gdy
Nie było jego, tak
Trudno było mi...
Nie mogłam pozbierać myśli,
A żal ściskał moje serce
Ale przypomniałam sobie
Że mam ciebie przyjacielu...

Gdy telefon milczał,
A ja stałam się nikim dla niego
A deszcz tak mocno padał za oknem,
Obejrzałam fotografię,
Na której byłeś ty, mój przyjacielu
I przypomniałam sobie, że mam ciebie

Od razu uśmiech powrócił,
Na moją smutną twarz
Było mi lepiej,
Oczy przestały być szkliste od płaczu,
A serce zaczęło mocniej bić

Dziękuję Ci, mój przyjacielu
Że jesteś tu, i że dzięki Tobie
Czuję się potrzebna
Sprawiasz, że jestem szczęśliwa
A każdy szary dzień ubarwiasz...”
Westchnęłam. To by było na tyle, przynajmniej na dzisiaj. Zawsze kończyłam swoje piosenki, ale teraz nie miałam do tego głowy, i tak już dużo napisałam. Nagle poczułam się samotna, mimo że miałam wokół siebie tyle osób które dobrze mi życzyły. Ale nikt nie mógł zrozumieć co teraz czuję...Ale co ja właściwie czuję? Chyba nigdy jeszcze nie byłam tak zagubiona...
                                   *
- Ja ci mówiłem, że jest jakiś dziwny. – powiedział Aleks siadając na swojej kanapie. Była z nami jeszcze Lila, która krzątała się po kuchni Aleksa w poszukiwaniu czystej łyżeczki do kawy. Niestety nawet kawy nie mogłam pić, a podobno nawet herbata w czasie ciąży nie jest wskazana. Dlatego piłam albo wodę albo jakiś sok. Tylko jak na prawdę musiałam, sięgałam po herbatę.
- To już wiemy. – rzuciła ironicznie Lila. – Nareszcie, mam. – wyciągnęła tryumfalnie w górę łyżeczkę i usiadła obok nas.
- Ale może podsumujmy wszystko jeszcze raz. – zaproponował Aleks i oparł się wygodniej.
- Już wam wszystko tłumaczyłam. Wróciłam zmęczona do domu, widząc że ktoś będzie od Kamila. Wchodzę do salonu, a tam Mateusz! No i poszłam następnego dnia to z nim wyjaśnić. Tłumaczył się, ale mu nie wierzyłam i nie myliłam się.. – przerwałam dramatycznie patrząc po moich przyjaciołach.
- Tak wiemy, znalazłaś zdjęcia ze swojego ślubu w jego galerii. Ale może on serio cię nie kojarzył, nie wiedział że to ty? – zapytał Aleks. Uniosłam brwi i powiedziałam:
- Czyżby? Ty w to wierzysz? Przecież już ustaliłam, że kłamał tak? – broniłam się.
- Dobrze Nina, masz rację. Po takim to już wszystkiego można się spodziewać. – odparł Aleks. – Ale co dalej? – popatrzył na mnie  pytająco.
- No... – poczułam, że się rumienię. Jakby dyplomatycznie powiedzieć im co się potem stało? A może w ogóle nic nie mówić?
- Więc? – ponaglała mnie Lila mieszając kawę.
- No my... – zacięłam się.
- Zrobiliście to? Znowu?! – zapytała z krzykiem Lila. Nie odpowiedziałam, tylko spuściłam wzrok na podłogę. Teraz jak na nią patrzyłam, zauważyłam że idealnie komponuje się z resztą wnętrza...
- Tak! – odpowiedziałam. – Czytacie w moich myślach czy jak? – założyłam ramiona na piersi. Jak oni dobrze mnie znali. Byłam ciekawa czy ja też bym tak potrafiła wszystko odgadnąć co chcą powiedzieć. Zapanowała chwila milczenia.
- A do Kamila miałaś pretensje o zdradę... – szepnął Aleks przerywając ciszę.
- Nieprawda! Przecież rozumiałam to...
- Ciekawe czy Kamil by to zrozumiał. – zapytała Lila świdrując mnie wzrokiem. Znowu spuściłam wzrok i jeszcze głębiej wcisnęłam się w kanapę.
- Pewnie nie... Ale na razie nie musi wiedzieć. – szepnęłam.
- Kochasz go? – zapytał Aleks przypatrując mi się uważnie.
- Kamila..? – zapytałam niepewnie. Aleks skinął głową. – Nie wiem...
- Jak to nie wiesz? – zaczęła Lila.
- Jeju, przecież wiecie. Nie wiem czy to miłość! – wściekłam się. Nie lubiłam kiedy ktoś mnie o to pytał. Nie wiedziałam czy to co czuję to miłość. Ale co ja właściwie czułam? Kamil był moim mężem, czułam pewnego rodzaju przywiązanie ale nigdy nic więcej. Natomiast Mateusz, on działał na mnie kojąco, mimo że nie raz dał mi powód aby go nienawidzić.
- A Mateusz? Dlaczego dajesz mu się tak łatwo co? – kontynuował Aleks. Też bym chciała to wiedzieć, Mateusz miał w sobie to coś. Coś co mnie ciągnęło do niego, mimo że poznałam część jego tajemnic (i pewnie jeszcze jest ich wiele, ale nie wiem czy będzie mi dane je odkryć).
- No wiem, ale on jest kompletnie inny niż Kamil. Tajemniczy i przystojny... – rozmarzyłam się podpierając głowę na rękach.
- Syndrom sztokholmski, który sama sobie zafundowałaś co? – mówił Aleks. Uniosłam pytająco brwi.
- Jesteś jego więźniem, więźniem uczuciowym. Nie potrafisz się od niego uwolnić, jeśli w ogóle tego chcesz..? – wyjaśniła Lila.
- Nie wiem... – warknęłam. – Po prostu ma to coś czego nie ma Kamil i to mnie do niego ciągnie. – wytłumaczyłam, choć sama nie wiem czy w to wierzyłam.
- Ciekawe co? – zapytał dociekliwe Aleks.
- Coś! – krzyknęłam i wstałam. Zaczęłam nerwowo chodzić po salonie.
- A co z dzieckiem? – pytała Lila
- Jak to co?
- No nie masz pewności czyje jest, nie?
- Będę musiała zrobić testy.
- Powiesz Mateuszowi?
- Nie wiem! Jeśli będzie jego to będę musiała. Tylko nie wiem czy wziąć próbkę od Kamila czy Mateusza... – zamyśliłam się i przystanęłam przy oknie.
- Chyba łatwiej będzie od Kamila... Ale musiałabyś mieć pozwolenie, więc raczej od Mateusza.
- Racja. – odparłam po chwili zastanowienia. To miało sens, ale jak zareagowałby Mateusz? Aby się tego dowiedzieć musiałam złożyć mu wizytę, znowu. Było mi wstyd, że dałam się uwieść ostatnim razem i znowu popełniłam ten sam błąd. Ale miał to coś, że nie mogłam się od niego oderwać. Uciekałam od niego, aby zaraz wrócić. Czy to miało jakikolwiek sens? Dlaczego nie mogę ostatecznie zakończyć z nim tej znajomości, powiedzieć żeby zostawił mnie w spokoju? Chociaż przez najbliższy czas chyba nie będzie to możliwe, ale chyba nawet nie chciałam go odtrącać. W końcu dał mi to czego Kamil nie mógł, miłość..? Niestety było jeszcze za wcześnie, aby to stwierdzić czy to miłość była tym brakującym elementem, którego tak mi brakowało w związku. Chociaż brakowało mi jakiegokolwiek uczucia...
                                *
Pewna siebie zapukałam do drzwi Mateusza. Poprawiłam swoje włosy i założyłam ręce na piersi. Otworzył po chwili, miał ułożone włosy i koszulę z niezwiązanym krawatem. Nie raz widziałam go w takim ubiorze, podobało mi się to ale dzisiaj jakoś mnie to nie pociągało. Chyba się dokądś szykował.
- Witaj. – przywitał się lekko zaskoczony. Nie zadałam sobie trudu odpowiedzieć. Ostentacyjnie weszłam do mieszkania i poszłam do salonu. Rozsiadłam się na kanapie i zapytałam:
- Wybierasz się dokądś? – uniosłam brwi.
- Tak, niedługo muszę wychodzić. – odpowiedział. Wstałam z kanapy i podeszłam do niego. Chwyciłam jego krawat i kilkoma zwinnymi ruchami zawiązałam go.
- Nie spóźnisz się spokojnie. – uśmiechnęłam się tajemniczo. – A dokąd pan doktor się wybiera, jeśli można wiedzieć? – zrobiłam dziubek i wróciłam na kanapę. Usiadł obok mnie.
- Przyjęcie firmowe. – powiedział.
- Przyjęcie firmowe... – powtórzyłam szeptem.
- Więc, co słychać? – zapytał niepewnie. Pewnie chciał zapytać po co tu przyszłam, ale nie był bezpośredni. Za to ja nie lubiłam owijać w bawełnę i bawić się w kotka i myszkę.
- Jestem w ciąży. – powiedziałam jakby od niechcenia patrząc mu prosto w oczy. Nie odpowiedział, nawet się nie poruszył. Obserwowałam od niego wzrok i przeniosłam go na swoje paznokcie.
- Domyślałem się. – powiedział po krótkiej chwili. Otworzyłam oczy ze zdumienia, ponownie na niego spojrzałam i otworzyłam usta, aby coś powiedzieć ale nie mogłam.
- Jak to..? – szepnęłam po chwili. Tylko tyle byłam w stanie z siebie wydobyć i kolejny raz poczułam jak zaskoczenie ustępuje miejsca narastającej złości. Czy on musi być taki domyślny?
- Żebyś przestała pić musiałabyś mieć waaażny powód. – przeciągnął specjalnie. Popatrzył na mnie poważnie, a ja ma niego z wyrzutem. Co on sobie wyobraża? Ma mnie za alkoholiczkę? Fakt, że lubiłam sobie popić, ale to nie oznacza uzależnienia.
- Jak możesz! – wściekłam się, wstałam i dałam mu siarczysty policzek. – Ja jestem alkoholiczką?
- Tego nie powiedziałem.
- Nie musiałeś! Myślisz, że nie umiem czytać między wierszami? – rzuciłam mu nienawistne spojrzenie. Podeszłam do jego barku i otworzyłam szklane drzwiczki. Wyjęłam pierwszą lepszą butelkę z alkoholem i ostentacyjnie wyciągnęłam rękę ku Mateuszowi demonstrując butelkę.
- Wygląda na drogi. – uśmiechnęłam się szyderczo. – Ale jestem przecież alkoholiczką i nie pozwoliłabym zmarnować się temu cennemu napojowi prawda? Chyba nie chcemy, aby coś się stało. Żeby niefortunnie nie spadł... – dodałam szeptem.
- Nina, odłóż to. – powiedział podnosząc się. – Nie chciałem cię urazić.
- Nie chciałeś mnie urazić! To ci dopiero! – zaczęłam wymachiwać butelką. Podchodził do mnie coraz bliżej. – Nie zbliżaj się. – cofnęłam się parę kroków do okna i odkręciłam butelkę, przechyliłam ją tak że kilka kropelek alkoholu spadło na podłogę.
- Ah, rób co chcesz. Mam tego dużo.- powiedział jakby od niechcenia i wzruszył ramionami, po czym wrócił na kanapę. Spojrzałam na swoje ręce, potem na niego i dotarło do mnie jak absurdalna jest ta sytuacja. Powąchałam trunku, czułam intensywny zapach, tak chciałoby się wziąć chociaż łyk... Ale przecież nie jestem alkoholiczką! Musiałam to przede wszystkim sobie udowodnić. Zamknęłam butelkę i odłożyłam ją z powrotem na miejsce. Obróciłam się w stronę siedzącego na kanapie Mateusza i dopiero teraz zauważyłam, że przez ten cały czas mnie obserwował. Uniosłam pytająco brwi i podparłam boki rękoma.
- Co? – rzuciłam oschle.
- Nic, nie jesteś alkoholiczką, nie napiłaś się. – powiedział, ale dalej nic nie rozumiałam.
- Bo nie mogę, ale jakbym mogła nie pogardziłbym! Za kogo ty mnie masz? Myślisz, że skrzywdziłabym swoje dziecko? – popatrzyłam na niego nie pewnie, po czym usiadłam obok niego.
- Nie... Chyba nie.
- Chyba? Niby tak dobrze mnie znasz, każdy fragment życia od liceum i jeszcze się wahasz? – zakpiłam. Wypowiadając te słowa zrozumiałam trochę przerażający fakt, że ktoś dokładnie śledził moje poczynania i fotografował je nawet... Może nie tylko? Może nagrywał? Poczułam się nagle mała i bezbronna, przy Mateuszu. Ten wysoki, umięśniony ,, prześladowca” adorator mógł zrobić ze mną co zechce. Chociaż właściwie ja mu na to pozwalałam, nie musiał nic mówić, sama wpadałam w jego sieci.
- Jeszcze nie wiem o tobie wszystkiego... – szepnął. ,, Jeszcze? Nina uciekaj!” – mój mózg zaczął panikować, ale serce kazało to zignorować.
- I się nie dowiesz! – rzuciłam ostro. – Będę chciała testów na ojcostwo... – wyciągnęłam wcześniej przygotowaną torebkę na włos do badania.
- Znam dobre laboratorium. – powiedział. – Włos? – przytaknęłam. Wyrwał sobie włos i wsadził do torebki, zamknął ją szczelnie o podał mi.
- Niezależne, które sama wybiorę. – uprzedziłam go. Mateusz na pewno miał swoje wpływy lekarskie i mógł by coś ,,majstrować” przy testach. Wydawać by się mogło to trochę absurdalne, ale poznając jego tajemnice można było się wszystkiego spodziewać, nic nie było pewne.
- Dobrze, jak chcesz...
- A do tego czasu nie przyjdę już do ciebie, muszę wszystko przemyśleć, a przy tobie... – zacięłam się. Co właściwie chciałam powiedzieć? Wyznać coś ważnego?
- Co przy mnie kochanie? – przytulił mnie. Poczułam ciepło na sercu, ale to nie było właściwe. Wydostałam się z jego uścisku i wstałam.
- Nie mogę tak, mam męża!
- Jakoś do tej pory ci to nie przeszkadzało. – uśmiechnął się chytro.
- Jesteś bezczelny! – zdenerwowałam się – Jeśli dziecko będzie Kamila, masz zniknąć z mojego życia!
- Jak sobie życzysz najdroższa.
Wyszłam od niego zdenerwowana i roztrzęsiona. W duchu miałam nadzieję, że Kamil będzie ojcem, a wtedy Mateusz zniknie z mojego życia i zakończy się ten toksyczny romans. Niestety nie miałam na to wpływu, to wszystko dopiero było przede mną.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro