Rozdział 11: Helicarrier

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Potem Fury zszedł z kanału ogólnego tak, że było go słychać tylko w komunikatorze Marii.
-Hill, żyjesz tam? - był zmartwiony.
-Tak dyrektorze.- przeniosła wzrok na mnie- Agentka Levis mi pomogła, zabieram ją na Helicarriera.
Nastała chwila ciszy, którą przerwał dopiero Fury.
-Dobrze. Może się przydać. Reaktywujemy projekt Avengers.
Urządzenie ucichło. Popatrzyłam na Marię.
~Dlaczego zabierasz mnie do tego Heli-czegośtam?
-Helicarriera.
~No właśnie. Dlaczego? Przecież nie jestem upoważniona. Mam poziom drugi.
Powinna iść, zająć się czymś ważnym, a tymczasem stała po ciemku na gruzach bazy w towarzystwie siedemnastolatki z zamiarem zabrania jej do jakiegoś ściśle tajnego miejsca w celu reaktywacji projektu Avengers. O bogowie. To było jeszcze bardziej zwariowane niż brzmiało.
-Upoważniam cię- powiedziała przerywając moje rozmyślania.
~Że co, słucham?
To tak można? Jestem w lekkim szoku.
-Tak jak słyszałaś. Jako zastępca dyrektora, którego tu niestety nie ma- mrugnęła do mnie z uśmiechem. Następnie jej głos wrócił do poważnego tonu- upoważniam cię do pójścia ze mną do punku zbiorczego oraz wstępu do Helicarriera.
Jeśli to sen to niech nikt mnie nie budzi.
~A-ale Avengers..
Projekt Avengers był czymś tak niesamowitym, że zdawał się abstrakcją.
-Jeśli się nie ruszymy i nie pójdziemy do Helicarriera to niczego się nie dowiesz.
Wróciła poważna i pewna siebie Maria Hill.

***

Helicarrier okazał się..hm..jak by to powiedzieć..wielkim skrzyżowaniem lotniskowca z dronem. Tak, w uproszczeniu. Rano na lądowisku pojawiło się kilka Quinjetów. W kilku byli agenci, ale trzy (prawie puste) przywiozły ich. Avengers. Czytałam o nich raporty, widziałam nagrania z ich akcji, ale jeszcze nigdy nie widziałam ich razem. Czułam się jak małe dziecko, które spotkało swojego idola. W sumie było podobnie. Wyobraźcie sobie, że patrzycie jak bohater z czasów drugiej wojny światowej rozmawia sobie swobodnie z multimilionerem, napromieniowanym specjalistą od promieni gamma i byłą agentką KGB. Nie no spoko, to przecież takie normalne.
A i zapomniałabym: Helicarrerem się l a t a. Domyślałam się, że te śmigła jak u drona nie są tylko dla ozdoby, ale kiedy ta maszyna się uniosła mało nie rąbnęłam na zawał. Unoszenie się wiele kilometrów nad Nowym Jorkiem jest uczuciem, którego nie potrafię nawet opisać.
Stałam właśnie przy oknie. Miasto z góry jest takie piękne. Nawet ten portal nad Stark Tower.
Zaraz co?! Portal! Wielka dziura w niebie, z której wylatywały jakieś szaro-złote pojazdy.
Zrobiło się straszne zamieszanie, na dole pojawiło się wojsko, nasi agenci biegli do Quinjetów, Avengers również się zbierali. Zabrałam swój pistolet i pobiegłam na lądowisko.
Weszłam do ostatniego Quinjeta który jeszcze nie odleciał i wpadłam na kogoś.
~Ojej, przepraszam..
Zrobiłam krok w tył i spojrzałam prosto na niebieskookiego blondyna. O kurcze, wpadłam na Kapitana Amerykę. Dlaczego ja zawsze mam takiego pecha?
~Ee.. cześć- zrozumiałam jakie to idiotyczne powitanie i oblałam się rumieńcem- jeszcze raz strasznie przepraszam.
Blondyn wcale nie wyglądał na złego, wydawał się wręcz rozbawiony moim zachowaniem.
-Cześć.- uśmiechnął się- Nic się nie stało. Steve- wyciągnął rękę.
~Maggie.
-Megan czy Margaret?-usłyszałam z tyłu.
W naszą stronę szedł Tony Stark w swojej zbroi.
~Słucham?
-Mówiłaś, że jesteś Maggie. To zdrobnienie. Więc pytam: twoje pełne imię to Megan czy Margaret?
Otworzyłam usta ale zaraz je zamknęłam.
~Margaret.
Milioner uśmiechnął się łobuzersko.
-No więc Margaret, jestem Tony Stark. Iron Man, miliarder, playboy, filantrop i też nie używam pełnego imienia.
Z Quinjeta wyłoniła się rudowłosa postać w czarnym kostiumie-Natasha Romanoff w pełnej krasie.
-Zamierzacie tak tu stać czy zrobimy porządek tam na dole?-zapytała zirytowana.
-

Tak tak idziemy- powiedział Stark po czym przeniósł wzrok na mnie- Lecisz z nami?
Mój umysł niemal krzyczał "Że co?! Że ja? Ze wszystkimi Avengers w jednym 'pomieszczeniu' dłużej niż trzydzieści sekund?!"
~No pewnie- rozpromieniłam się i wsiadłam do Quinjeta.

__________________________________
Wybaczcie, że tak dawno nic nie było, ale spokojnie-zaczęły się wakacje=brak szkoły=czas na pisanie. Już niedługo wracam z nowymi pomysłami :*

Wasza #CaptainPeggy

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro