Rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Był pierwszy września, poranek. Jak każdy uczeń rozpoczynający rok szkolny, zwłaszcza jeśli to dzień roboczy, oznacza on jednoznaczny koniec wakacji i powrót do szkolnej ławki. Nie zmienne to było i u Tomasza Bratka, który będąc elegancko ubrany jak na rozpoczęcie roku przystało, wziął swą czarną, małą torebkę na drobne rzeczy i wyszedł z mieszkania, uprzednio zamykając drzwi, gdyż wychodził jako ostatni- jego rodzice czyli Bartosz i Amelia Bratkowie byli już dawno w pracy a on sam był jedynakiem, co mu jednak nie przeszkadzało. Gdy siedemnastoletni chłopak wyszedł z domu, skierował się na najbliższy przystanek autobusowy by dojechać do szkoły. Na ulicy panował gwar za sprawą przemieszczających się ludzi jak i pojazdów, na co Tomasz kompletnie nie zwrócił uwagi, gdyż mieszkał w takiej okolicy od zawsze. Po chwili spojrzał na zegarek, który miał na lewej ręce, by sprawdzić godzinę- oczywiście miał sporo czasu, ale wolał się upewnić. Po niedługim czasie przyjechał autobus a on wsiadł i widząc swojego kolegę z klasy, siedzącego na jednym z siedzeń, niezwłocznie usiadł koło niego, nie zadając żadnego pytania, gdyż wiedział, że jego znajomy nie będzie miał za złe, że on usiądzie koło niego.

-Cześć Marcinie-powiedział, spoglądając na brązową, bujną czuprynę kolegi. On i Marcin Łąka byli ze sobą blisko od kiedy poznali się w pierwszej klasie liceum a teraz został im ostatni rok, gdyż po nim mogą się nigdy już nie zobaczyć, z powodu kompletnie odmiennych planów na przyszłość- brązowowłosego ciągnęło do kierunków inżynieryjnych, natomiast czarnowłosego Tomasza bardziej do architektonicznych.

-Cześć Tomaszu-odparł rozluźniony pomimo tego, że za niedługo mieli być na rozpoczęciu roku, ale to go zbytnio nie obchodziło-Jak tam wakacje w Anglii?-spytał na co Tomasz nie był zbytnio przygotowany, gdyż dopiero przypomniał sobie, że około miesiąc temu wysłał mu wiadomość odnośnie tego, że wyjeżdża do tego kraju, ale w jednej chwili udało mu się przypomnieć kilka szczegółów odnośnie wyjazdu, podczas którego odwiedził swoje kuzynostwo.

-Nie najlepiej, ale też nie najgorzej- miło było pozwiedzać Londyn i okoliczne miasta, ale ciotka stała się jeszcze bardziej rozdrażniona, gdyż jej najmłodszy syn czyli mój kuzyn, który jak pewnie wiesz jest omegą, zaczął spotykać się z jakimś alfą z jak to się mówi ,,wątpliwego środowiska" i obawia się o jego bezpieczeństwo-odpowiedział na co jego kolega, który ani razu mu nie przerwał, w końcu zdecydował się coś powiedzieć:

-Z wątpliwego czy nie, i tak zasługuje na szanse. W końcu nie wszystkie alfy to brutalni gwałciciele i też cierpią jak my. Przecież twój ojciec jest alfą, czyż nie?-stwierdził, poprawiając kołnierzyk swojego czarnego garnituru. To co powiedział było prawdą, ojciec jego przyjaciela był rzeczywiście nim, ale pomimo tego był rozsądnym, spokojnym i odpowiedzialnym rodzicem, który stanowił dobry wzór dla Tomasza.

-Tak, oczywiście, przecież zawsze  mi to powtarzasz-odparła z lekkim śmiechem pod nosem na co na Marcinie nie zrobiło wrażenia-A co ty robiłeś przez wakacje?-spytał nagle, choć wiedział, że pewnie odpowiedź będzie ta sama ,,siedziałem w domu", gdyż jego rodzinę a konkretnie wiecznie kłócących się rodziców, niezwracających zbytniej uwagi na ich własne dziecko nie było stać i finansowo, i mentalnie na dalsze podróże. Jednak to o usłyszał przeszło jego najśmielszym oczekiwaniom:

-Otóż, dzisiaj odpowiedź będzie inna. Mianowicie pojechałem z matką do Zakopanego- Bratek z lekka niedowierzał, był jednak dumny, że coś jego przyjacielowi się poszczęściło, ale kolejna informacja była dla niego jak kubeł zimnej wody- A i ostatnio poznałem piękną alfę, nawet zaczęliśmy ze sobą chodzić, ale proszę nikomu tego nie mów-dodał szeptem, gdyż wolał by tylko jego kolega to usłyszał.

-O-ok, dobrze, tak trzymaj. Może tobie się poszczęści w tej sferze-oznajmił na Marcin jedynie kiwnął głową w podzięce a jego kumpel z szoku więcej się nie odzywał, gdyż tyle informacji ile otrzymał było wystarczającym uderzeniem w twarz. Wkrótce oboje wysiedli z autobusu na odpowiedni przystanek i skierowali się do budynku liceum ich ścieżką starą jak świat-No to zaczynamy nowy rok. Ciekawe ile jeszcze niespodziewanych zdarzeń się zdarzy-pomyślał czarnowłosy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro